mroczne dziedzictwo.txt

(416 KB) Pobierz
Mroczne dziedzictwo
(24 czerwca 1995) 
- Severusie - powiedzia� Dumbledore, odwracaj�c si� do Snape'a - wiesz, o co musz� ci� teraz poprosi�. Je�li jeste� gotowy ...
- Jestem - odpowiedzia� Snape. By� odrobin� bledszy ni� zazwyczaj, a jego zimne, czarne oczy b�ysn�y dziwnie. 
- Zatem powodzenia - rzek� Dumbledore i ze �ladem niepokoju na twarzy patrzy�, jak Snape wychodzi bez s�owa. 
Opu�ciwszy sal� szpitaln�, Mistrz Eliksir�w ruszy� szybkim krokiem w kierunku loch�w. Czarna szata powiewa�a za nim jak olbrzymie skrzyd�a. Jego pos�pna twarz nie wyra�a�a �adnych uczu�, lecz oczy mia�y dziwnie skupiony wyraz, jak gdyby Snape widzia� przed sob� jaki� cel i kalkulowa�, w jaki spos�b najlepiej go osi�gn��. 
Dotar�szy do swego gabinetu, zamkn�� drzwi na klucz i dodatkowo rzuci� na nie zakl�cie blokuj�ce. Nast�pnie podszed� do stoj�cej w g��bi pokoju oszklonej gabloty, w kt�rej w kolorowych flakonach przechowywa� najcenniejsze eliksiry. Wybra� jedn� z buteleczek, nie podni�s� jej jednak, tylko delikatnie obr�ci� o 180 stopni. Bez najmniejszego szelestu na tylnej �cianie gabloty zarysowa�a si� w�ska szczelina. Snape dotkn�� jej r�d�k�. Tylna �cianka znik�a, za� w przylegaj�cym do gabloty murze otworzy�a si� ma�a komora. Le�a�o w niej kilka zwoj�w pergaminu, trzy szare flakoniki, z�amany r�g jednoro�ca oraz par� innych przedmiot�w, s�dz�c po makabrycznym wygl�dzie u�ywanych przy zaawansowanej Czarnej Magii. Snape jednak si�gn�� po metalowy �a�cuszek. Nawleczony by� na� czarny medalion w kszta�cie paj�ka, kt�rego kr�tkie nogi, powyginane w jednym kierunku, przywodzi�y na my�l swastyk�. Severus spojrza� na wizerunek z niek�amanym obrzydzeniem, wyj�� jednak �a�cuszek ze skrytki i po�o�y� go na biurku. Wr�ci� do gabloty i spod pergamin�w wyci�gn�� bia�� mask�. Schowa� j� do kieszeni, zamkn�� komor�, przywr�ci� szklan� �cian� gabloty na dawne miejsce, zapali� �wiec� i usiad� przy biurku, wbijaj�c wzrok w medalion.
- A wi�c sta�o si� - powiedzia� cicho - nadesz�a w ko�cu chwila, w kt�rej b�d� musia� ci� u�y�.
Si�gn�� po metalowego paj�ka i zbli�y� go do �wiat�a. Czarna powierzchnia by�a g�adka i l�ni�ca. Snape przygl�da� mu si� w zamy�leniu. 
- Moja przepustka do �miercio�erc�w ... - u�miechn�� si� z ironi� - Oby okaza�a si� warta swej ceny ... 
Szybko za�o�y� �a�cuszek na szyj� i schowa� go pod czarn� szat�. Wsta� i podszed� do wygas�ego kominka. 
- Incendio - mrukn��.
Strzeli�y jasne p�omienie. Snape si�gn�� po stoj�ce na gzymsie pude�eczko. 
- Jestem gotowy - szepn�� - jestem gotowy od czterech lat ... 
Otworzy� pude�ko, wzi�� w palce szczypt� proszku i cisn�� nim w ogie�. P�omienie zabarwi�y si� na niebiesko. Severus podwin�� lewy r�kaw szaty. Czarny Znak, cho� nie tak wyra�ny jak w chwili odrodzenia Voldemorta, by� wci�� dobrze widoczny. Snape dotkn�� znaku r�d�k� i cicho zawo�a� w p�omienie:
- Lucjuszu !
Przez chwil� nic si� nie dzia�o, lecz nagle w p�omieniach pojawi�a si� g�owa w masce i kapturze.
- Severus ...?! 
- Tak, to ja - powiedzia� Snape �wiszcz�cym szeptem - Czy to prawda ? Czy to prawda, �e on ... �e nasz pan ... powr�ci� ? 
G�owa Malfoya tkwi�a w p�omieniach, milcz�c. 
- Dzi� wieczorem poczu�em, �e pali mnie Czarny Znak - ci�gn�� Snape, dr��cym z emocji g�osem - Tak jak kiedy� ... jak wtedy, gdy nasz pan nas wzywa�. Nie mog�em w to uwierzy�. Czy on wr�ci� ? Odpowiedz mi ! - niemal krzykn�� - Wr�ci� ?! 
- Lojalny �miercio�erca stawia si� na wezwanie swego Mistrza bez roztrz�sania, co jest mo�liwe a co nie. - odezwa� si� wreszcie Malfoy. Jego g�os by� lodowaty i d�wi�cza�a w nim pogarda. - Rozczarowa�e� mnie, Severusie. Przez wszystkie te lata s�dzi�em, �e jeste� lojalnym s�ug� Lorda Voldemorta. �e gdy nadejdzie czas, razem stawimy si� na jego wezwanie ... tak jak kiedy� - umilk�. 
Snape z napi�ciem wpatrywa� si� w ogie�.
- Lecz dzisiaj - przem�wi� zn�w Malfoy - nie by�o ci� w Czarnym Kr�gu. Nie by�o ci� z tymi, kt�rzy pozostali wierni, kiedy nasz Mistrz, Lord Voldemort, powr�ci�. 
- A wi�c to prawda ! - szepn�� Snape, w jego g�osie pobrzmiewa�a dzika satysfakcja - Po tylu latach ... wr�ci�...
- Na twoim miejscu wcale bym si� z tego nie cieszy� - przerwa� mu drwi�co Malfoy - Nie tylko mnie rozczarowa�e�. Lord Voldemort nie omieszka� zauwa�y� twej nieobecno�ci. A on nie przebacza zdrajcom.
- Nie jestem zdrajc� ! - sykn�� Snape ze z�owrogim b�yskiem w oczach - Wiesz o tym dobrze. Chyba zapominasz, w jakiej sytuacji si� znajduj�. W Hogwarcie, tu� pod nosem Dumbledora. Jak my�lisz - spyta� ironicznie - czym wyt�umaczy�bym mu swoje nag�e znikni�cie. I to tu� po tym, jak znikn�� Potter. 
- Potter ! - warkn�� Malfoy - Uciek� nam sprzed samego nosa. Lord by� w�ciek�y. Czy on wr�ci� do Hogwartu ? - spyta�, ju� mniej nieprzyjaznym tonem.
- Wr�ci� - powiedzia� spokojnie Snape. Poczu�, �e teraz, kiedy wie co�, o czym nie wie Voldemort, zaczyna mie� przewag� i u�miechn�� si� ponuro - W szkole wydarzy�o si� wiele interesuj�cych rzeczy, o kt�rych Lord z pewno�ci� chcia�by us�ysze�. 
Opowiem mu o nich osobi�cie, a on na pewno zrozumie, dlaczego zwleka�em z przybyciem. 
- Oby twoje informacje by�y naprawd� cenne - rzek� sucho Malfoy - Zreszt� i tak nie liczy�bym na mi�e przyj�cie. Lord nie by� z nas zadowolony, powiedzia�, �e go zawiedli�my - g�os Lucjusza lekko zadr�a�.
- Gdzie on jest ? - spyta� Snape - Stawi� si� przed nim natychmiast.
- To Potter nie powiedzia�, gdzie spotka� Lorda ? - zapyta� podejrzliwie Malfoy.
- Oczywi�cie, �e powiedzia� - Snape za�mia� si� cynicznie - Nie s�dz� jednak, aby ktokolwiek z was czeka� na tym cmentarzu, a� zwali si� wam na g�ow� brygada Auror�w. 
Czarne oczy Snape'a b�ysn�y w m�ciwej satysfakcji. By� pewien, �e tu� po ucieczce Harryego �miercio�ercy Deportowali si� w inne miejsce. Nawet Lord nie by� jeszcze got�w rozpoczyna� jawnej walki.
- Nie s�dzisz chyba, �e powiem ci, gdzie on jest - odezwa� si� Malfoy z ironi� - P�ki on ci nie przebaczy i nie zaufa, ja te� tego nie zrobi�.
Blad� twarz Snape'a wykrzywi� grymas w�ciek�o�ci.
- Ty g�upcze ! - warkn�� z furi� - Gdy on si� dowie ....
- Zaczekaj, Severusie - Malfoy by� uosobieniem opanowania - Nie powiem ci, gdzie one jest, ale ci� do niego osobi�cie zaprowadz�. Spotkajmy si� tam, gdzie kiedy�, za p� godziny.
To rzek�szy znikn��. P�omienie wr�ci�y do normalnego koloru. Snape u�miechn�� si� z ponur� satysfakcj�.
- Jak na razie, wszystko idzie po mojej my�li - powiedzia� cicho - Ale prawdziwa pr�ba dopiero przede mn�. 
Podszed� do wielkiej skrzyni z �elaznymi okuciami i podni�s� wieko. Na samym wierzchu le�a�a stara miot�a. Wyj�� j� i w zamy�leniu przeci�gn�� r�k� po kiju. Miot�a by�a zniszczona i najwyra�niej dawno nie u�ywana, jednak Snape wydawa� si� tym nie przejmowa�. Zgasi� �wiec� na biurku, skierowa� r�d�k� w stron� kominka i mrukn�� Nox. Pok�j pogr��y� si� w ciemno�ciach. Snape narzuci� d�ugi p�aszcz z kapturem, wskoczy� na miot��, podlecia� do migocz�cego pod sufitem okna i otworzy� je. Do gabinetu wpad� przyjemny powiew letniej nocy. By� n�w, plac przed zamkiem spowija� mrok. Bezszelestnie, jak wielki czarny nietoperz, Mistrz Eliksir�w pomkn�� w kierunku Hogsmead. 
Po dziesi�ciu minutach wyl�dowa� na skraju wioski, schowa� miot�� pod krzakiem i Deportowa� si�. W mgnieniu oka znalaz� si� wiele mil od Hogwartu, na dziedzi�cu starego, opuszczonego domu. Domu, w kt�rym si� urodzi� i sp�dzi� najwcze�niejsze lata �ycia, wychowywany przez babk�, Mugolk�. Snape wzdrygn�� si� na to wspomnienie. Nie cierpia� tego domu, lecz zawsze co� go do niego ci�gn�o. Dlatego te� przed laty wyznaczyli go sobie na miejsce spotka� w swojej grupie �miercio�erc�w. Snape spojrza� na zegarek. By� dziesi�� minut przed czasem. Znaj�c Malfoya, zjawi si� dok�adnie o wyznaczonej porze. Severus za�o�y� bia�� mask� i naci�gn�� kaptur. Usiad� na kamieniu, jedynej pozosta�o�ci po strzaskanej �awce, i zatopi� si� w ponurych wspomnieniach. 
Z zamy�lenia wyrwa�o go ciche :"Pop". Podni�s� wzrok i zobaczy� zbli�aj�c� si� ku niemu posta�, zamaskowan� tak jak i on. Snape wsta�.
- Witaj, Lucjuszu. Jak zwykle punktualny.
- A ty jak zwykle pierwszy - powiedzia� jadowicie Malfoy - Uprzedzi�em Lorda o naszym przybyciu - doda� cicho - Oczekuje nas, a przed wszystkim ciebie. Zapowiedzia� specjalne powitanie - zako�czy� drwi�co. 
Snape pozostawi� to bez komentarza, cho� zimny dreszcz przebieg� mu po plecach. - C�, spodziewa�em si� tego - pomy�la� - wiedzia�em, �e Lord na pewno zechce mnie ukara� za opiesza�o��. Ale wytrzymam, musz� ...a potem, gdy mu wszystko powiem ...
- Le�my ! - powiedzia� twardo do Malfoya.
�miercio�erca wyj�� z kieszeni bia�y przedmiot. By�a to ludzka czaszka, s�dz�c po wielko�ci nale��ca kiedy� do dziecka. Spojrza� na zegarek i wyci�gn�� czaszk� w kierunku Snape'a.
- To Portkey. Za minut� przeniesie nas do nowej siedziby Lorda Voldemorta.
Snape energicznie po�o�y� r�k� na bia�ej potylicy. Mija�y sekundy. Nagle wielka si�a oderwa�a go od ziemi i wessa�a w dudni�cy og�uszaj�cym rykiem wir. Portkey zadzia�a�.
R�wnie nagle poczu� znowu grunt pod stopami. Sta� na kamiennej pod�odze. Podni�s� g�ow� i stwierdzi�, �e znajduj� si� w wielkiej, s�abo o�wietlonej sali jakiego� starego zamku. Malfoy zrobi� krok do przodu i pochyli� si� w niskim uk�onie. - To ja, panie ! - powiedzia� z pokor� - Przyprowadzi�em go.
Snape pod��y� wzrokiem za jego spojrzeniem. W g��bi sali, na kamiennym postumencie, na kt�ry prowadzi�o kilka szerokich stopni, sta� czarny, obsydianowy tron. Severus poczu� sucho�� w ustach. Na tronie siedzia� Lord Voldemort i wpatrywa� si� w niego czerwonymi oczami, pe�nymi w�ciek�o�ci i okrucie�stwa. Snape pad� na kolana i pochyli� g�ow� w pokornym uk�onie.
- A wi�c wreszcie przyby� m�j oddany s�uga - odezwa� si� lodowaty g�os , na kt�rego d�wi�k Snape'a przesz�y ciarki - S�uga, kt�ry okaza� si� zbyt tch�rzliwy, by zjawi� si� natychmiast na me wezwanie.
- Panie - zacz�� Snape, podnosz�c g�ow� - pozw�l, �e wyja�ni�....
- Crucio ! - rykn�� Voldemort. 
Severus run�� na posadzk�, zwijaj�c si� z...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin