Fielding Joy - Nie zdradzaj zadnych tajemnic.txt

(576 KB) Pobierz
Joy Fielding
Autorka kilkunastu ksi��ek, z kt�rych wi�kszo�� sta�a si� mi�dzynarodowymi bestsellerami. Bohaterkami jej powie�ci psychologiczno-obyczajowych, czasem ubarwionych w�tkiem sensacyjnym, s� kobiety, kt�rym los nie szcz�dzi niespodzianek, stawiaj�c je przed trudn�, maj�c� ogromny wp�yw na ich �ycie decyzj� lub zaskakuj�c odkryciem prawdziwego oblicza os�b z najbli�szego otoczenia. Joy Fielding porusza problemy dotycz�ce wielu z nas, poprzez losy bohaterek wskazuje niekt�re sposoby radzenia sobie z nimi, a wszystko to ��czy z niezwykle trafnymi obserwacjami psychologicznymi i obyczajowymi oraz wartk� akcj�. Pisarka jest absolwentk� Uniwersytetu w Toronto, mieszka wraz z m�em i dwiema c�rkami w Toronto i w Palm Beach na Florydzie.

Nak�adem Wydawnictwa �Ksi��nica" ukaza�y si� powie�ci Joy Fielding
BRAKUJ�CY ELEMENT
DOBRE INTENCJE
GRANICE UCZU�
PATRZ, JAK JANE UCIEKA
TA DRUGA

�Ksi��nica� Kieszonkowa


Joy Fielding
Nie zdradzaj �adnych tajemnic
Prze�o�y� z angielskiego Jerzy Bober
Wydawnictwo �Ksi��nica"

Tytu� orygina�u Tell All No Secret
Koncepcja graficzna serii i projekt ok�adki Marek J. Piwko
Logotyp serii Mariusz Banachowicz
Ilustracja na ok�adce
Liwe French/Stone/Flash Press Media
Copyright � 1993 by Joy Fielding, Inc. Wszelkie prawa zastrze�one
For the Polish edition
Copyright � by Wydawnictwo �Ksi��nica", Katowice 2003
ISBN 83-7132-674-2


Dla Renie


PODZI�KOWANIA

Chcia�abym wyrazi� podzi�kowanie osobom, kt�re s�u�y�y mi pomoc� przy pisaniu tej ksi��ki. S� to: Neil Cohen, kt�ry udzieli� mi intensywnego kursu prawa, s�u��c szczodrze swym czasem i do�wiadczeniem - Neil jest nie tylko prawnikiem, ale i poet�; Dean Morask, szef Kryminalnego Biura �ledczego w hrabstwie Cook, kt�ry wyrwa� ze swego napi�tego terminarza troch� czasu i udzieli� mi obszernego wywiadu, odpowiadaj�c na wiele czasami zgo�a niekonwencjonalnych pyta�; s�dzia Earl Strayhorn, kt�ry w swej sali rozpraw da� mi przyk�ad tego, jak najlepiej mo�na s�u�y� sprawiedliwo�ci.
Pragn� te� podzi�kowa� Julie Rickerd za to, �e zawsze wiedzia�a, kiedy powiedzie� to, co w�a�nie pragn�am us�ysze�.
Wszystkim wam wyra�am moje serdeczne podzi�kowania i wdzi�czno��.


1

Jess wydawa�o si�, �e czeka� na ni� ju� od pewnego czasu. Id�c do pracy, zauwa�y�a go natychmiast, stoj�cego nieruchomo na rogu California Avenue i Dwudziestej Pi�tej Ulicy. Kiedy wysz�a z parkingu i przebiega�a przez jezdni� do gmachu s�du, ca�y czas czu�a na sobie jego przenikliwy wzrok, o wiele zimniejszy ni� nieprzyjemny pa�dziernikowy wiatr rozwiewaj�cy jej jasne w�osy. Mia� na sobie eleganck� kurtk� z br�zowej sk�ry, r�ce z zaci�ni�tymi pi�ciami trzyma� opuszczone wzd�u� cia�a. Sk�d mog�a go zna�?
Kiedy podesz�a bli�ej, poruszy� si�, a na jego twarzy ujrza�a niesamowity p�u�miech wykrzywiaj�cy jedn� stron� ust, jakby chcia� pokaza�, �e wie o niej znacznie wi�cej ni� ona sama. Nie by�o w nim ani �ladu ciep�a, za to wiele tajemnic, i pomy�la�a, �e tak musz� si� �mia� ludzie, kt�rzy jako dzieci uwielbiali wyrywa� motylom skrzyd�a. Zignorowa�a ledwie dostrzegalne skinienie g�owy, jakim j� pozdrowi�, odwr�ci�a wzrok i ogarni�ta nagle strachem, szybko wbieg�a po frontowych schodach do budynku.
Nawet nie ogl�daj�c si� wiedzia�a, �e ruszy� za ni�; ca�ym cia�em wyczuwa�a rytm jego krok�w. Dotar�a do podestu i pchn�a ci�kie drzwi obrotowe, a w szklanych taflach pojawia�o si� i znika�o oblicze, z kt�rego ani na moment nie schodzi� dziwny grymas. �To ja, �mier�" - zdawa�o si� m�wi�. �Przychodz� zabra� ci� ze sob�."
Jess wyda�a przyt�umiony okrzyk i zaraz zorientowa�a si�, �e przyci�gn�a uwag� stra�nika z ochrony gmachu. Ruszy� od niechcenia w jej stron� z r�k� spoczywaj�c� niedbale na kaburze pistoletu.
- Co� nie w porz�dku? - zapyta�.
- Nie jestem pewna - odpar�a Jess. - Na zewn�trz jest jaki� cz�owiek, kt�ry...
Popatrzy�a w zm�czone oczy stra�nika i zastanowi�a si�. Czy jest co� dziwnego w tym, �e kto� chce wej�� do �rodka z przenikliwego zi�bu, nawet je�li ma z�owrogi u�miech? Czy to zbrodnia?
Wzrok stra�nika skierowa� si� ku wej�ciu, a spojrzenie Jess pow�drowa�o za nim. W drzwiach nie by�o nikogo.
- Wygl�da na to, �e mam przywidzenia-powiedzia�a przepraszaj�co; kimkolwiek by� m�ody cz�owiek, by�a szcz�liwa, �e znikn��.
- Teraz na nie sezon-odpowiedzia� stra�nik, sprawdzaj�c przepustk� i obszukuj�c j� detektorem do wykrywania metalu. Robi� to co ranek w taki sam spos�b od czterech lat.
Jess lubi�a rutynowe czynno�ci; wstawa�a dok�adnie o 6.45, bra�a szybko prysznic i wk�ada�a rzeczy, kt�re starannie przygotowa�a poprzedniego wieczoru. Nast�pnie wyci�ga�a z lod�wki �niadanie, zjada�a je pospiesznie i po godzinie siedzia�a ju� za biurkiem, studiuj�c terminarz na bie��cy dzie�. Je�li akurat mia�a zaplanowany udzia� w rozprawie, musia�a przedyskutowa� szczeg�y z asystentami, om�wi� strategi�, sformu�owa� pytania i przewidzie� odpowiedzi (dobry prawnik nigdy nie zadaje pytania, na kt�re nie zna odpowiedzi). Je�li nie mia�a rozprawy, przygotowywa�a si� do p�niejszych - musia�a zebra� informacje, przejrze� notatki, przes�ucha� �wiadk�w, porozmawia� z policjantami, wzi�� udzia� w naradach, skoordynowa� terminy. A wszystko to zgodnie z wcze�niej zaplanowanym rozk�adem dnia. Jess Koster nie lubi�a niespodzianek ani w gmachu s�du, ani poza nim.
Kiedy by�a ju� przygotowana na to, co czeka j� w ci�gu dnia, bra�a fili�ank� czarnej kawy, p�czka i zabiera�a si� do studiowania porannych gazet. Zaczyna�a nieodmiennie od nekrolog�w. �Ashcroft Paulina, zmar�a nagle w domu w wieku 67 lat; Barrett Roland, odszed� po d�ugiej chorobie w wieku 79 lat; Black Matthew, najdro�szy m�� i ojciec, wiek nie podany, darowizny mo�na wp�aca� na rzecz Ameryka�skiej Fundacji Kardiologicznej."
Nie pami�ta�a ju�, kiedy przegl�danie nekrolog�w sta�o si� cz�ci� jej porannego rytua�u ani sk�d si� wzi�o. W ka�dym razie by� to zwyczaj do�� niecodzienny jak na osob� trzydziestoletni�, nawet je�li by�a prokuratorem w biurze prokuratora okr�gowego hrabstwa Cook w Chicago.
- Znalaz�a� kiedy� kogo� znajomego? - zapyta� pewnego razu jeden z koleg�w.
Potrz�sn�a g�ow�. Nigdy nie trafi�a na znajome nazwisko. Mo�e szuka�a - jak kiedy� zasugerowa� jej by�y m�� - nazwiska matki? A mo�e spodziewa�a si�, �e kt�rego� dnia zobaczy w�asne?
Nagle cz�owiek o potarganych jasnych w�osach i z�owrogim u�miechu zn�w stan�� jej przed oczami. �To ja, �mier�" - us�ysza�a g�os odbijaj�cy si� od nagich �cian biura. �Przychodz� zabra� ci� ze sob�."
Opu�ci�a gazet� i rozejrza�a si� wok�. Trzy zniszczone biurka sta�y pod r�nymi k�tami wzd�u� bia�ej ponurej �ciany, kt�ra a� prosi�a si� o jaki� oprawiony w ramy pejza� czy portret. Zamiast tego wisia� tylko stary, niechlujnie przyklejony ta�m� plakat reklamowy. Metalowe p�ki by�y szczelnie wype�nione ksi��kami prawniczymi. Wszystko sprawia�o wra�enie, jakby w jednej chwili mog�o zosta� zebrane i wyniesione, co si� zreszt� cz�sto zdarza�o. Zast�pcy prokurator�w okr�gowych nie zagrzewali d�ugo miejsca - urz�dzanie zbyt wygodnego biura nie by�o dobrym pomys�em.
Jess dzieli�a biuro z Neilem Strayhornem i Barbar� Cohen. Powinni zjawi� si� w biurze za p� godziny. W ca�ym hrabstwie zatrudnionych by�o siedmiuset pi��dziesi�ciu prawnik�w, ponad dwustu pracowa�o w tym gmachu, rozlokowanych po trzech w jednym pokoju. Do �smej trzydzie�ci labirynt biur na jedenastym i dwunastym pi�trze budynku wype�nia� si� gwarnym rojem i Jess zawsze rozkoszowa�a si� ostatnimi minutami spokoju, jaki panowa� przed przybyciem t�umu urz�dnik�w.
Ten dzie� by� jednak inny. Napotkany cz�owiek przyprawi� j� o niepok�j i wybi� z rytmu. Co w nim wydawa�o si� takie znajome?
Nie przyjrza�a mu si� nawet dobrze, nie potrafi�aby stworzy� portretu pami�ciowego ani wskaza� go, gdyby stan�� w rz�dzie innych m�czyzn. Nie zamienili ani s�owa, wi�c dlaczego obraz jego niesamowitego u�miechu tak j� prze�ladowa�?
Z wysi�kiem ponownie skierowa�a uwag� na nekrologi w gazecie: �Berderman Marvin, lat 74, zmar� w spokoju po d�ugiej chorobie; Edwards Sarah, odesz�a w 91 roku
�ycia..."
- Wcze�nie zacz�a� - rozleg� si� w otwartych drzwiach m�ski g�os.
- Zawsze zaczynam wcze�nie - odpar�a, nie podnosz�c g�owy.
Gdyby nawet nie poczu�a intensywnego zapachu wody kolo�skiej Aramis, to i tak che�pliwy, poufa�y ton zdradzi�by Grega Olivera. By�o tajemnic� poliszynela, �e lista jego sukces�w na sali s�dowej nie umywa si� nawet do sukces�w ��kowych, dlatego Jess zawsze bardzo si� pilnowa�a, aby w rozmowach z tym czterdziestopi�cioletnim prokuratorem z s�siedniego pokoju nie wykracza� poza tematy �ci�le zawodowe. Po rozwodzie z jednym prawnikiem by�a pewna, �e zwi�zanie si� z innym jest ostatni� rzecz�, na jak� ma ochot�.
- Pom�c ci w czym�, Greg?
Greg Oliver trzema wielkimi krokami znalaz� si� przy jej biurku.
- Co czytasz? - Pochyli� si� i zajrza� jej przez rami�. - Nekrologi? Czego to ludzie nie zrobi�, �eby zobaczy� swoje nazwisko w gazecie.
- Greg, mam du�o pracy...
- Widz�, widz�.
- Musz� by� w s�dzie o dziewi�tej trzydzie�ci. - Popatrzy�a na jego banalnie przystojn� twarz, w kt�rej warte zapami�tania by�y jedynie ciemnobr�zowe oczy.
Spojrza� na zegarek-by� to z�oty rolex. S�ysza�a plotki, �e ostatnio w�eni� si� w wielkie pieni�dze.
- Masz jeszcze mn�stwo czasu.
- Musz� uporz�dkowa� my�li.
- Za�o�� si�, �e ju� s� w idealnym porz�dku.
Pochyli� si� jeszcze bardziej i opar� o biurko, niedbale odsuwaj�c na bok stert� starannie pouk�adanych papier�w.
- I m�g�bym si� za�o�y�, �e ca�a jeste� schludna jak to biurko.
Roze�mia� si� dwuznacznie, a co� w jego �miechu natychmiast przypomnia�o Jess z�owrogi u�miech nieznajomego spotkanego w drodze do pracy.
- Tylko sp�jrz na siebie - kontynuowa� Greg, �le odczytawszy jej milczenie. - Ca�a jeste� teraz spi�ta, bo przypadkiem przesun��em troch� papierzysk.
Z przesadn� uwag� wzi�� plik kartek, u�o�y� je ponownie na miejscu, a potem star� wyimaginowany kurz ze zniszczonej powierzchni biurka.
- Nie lubisz, jak kto� dotyka twoich rzeczy, co? - s...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin