Polska w bagnie.rtf

(51 KB) Pobierz

Fragmenty książki H.Pająka

"Polska w bagnie"

"W Polsce jest sytuacja, jakby rządzili jej najgorsi wrogowie"

Krakowscy naukowcy z klubu "Myśl dla Polski"

Problem Polski rozwiązują "bezczuciowo"

Czas okupacji niemieckiej: profesor Herman Voss - dyrektor poznańskiego Instytutu Trzeciej Rzeszy, w odpowiedzi na zamówienie dr. Josefa Wastla - dyrektora Muzeum Historii Naturalnej w Wiedniu, dostarczył do tego Muzeum kilkanaście czaszek Polaków i Polek. Chodziło o wykazanie podrzędności rasy słowiańskiej, zwłaszcza Polaków. Tenże profesor Voss -jak pisał w swoim pamiętniku - zawarł z Gestapo umowę, zgodnie z którą ciała Polaków traconych na gilotynie, dostarczano do wspomnianego Instytutu Anatomii w Poznaniu, celem "badań" ukierunkowanych na wykazanie rasowej niższości Słowian. W pamiętniku profesora Vossa szczególnie złowieszcze są dwa zapisy. Pod datą 23 czerwca 1935 roku, a więc już cztery lata przed napaścią Niemiec na Polskę, Voss pisał:

Naród polski mnoży się dwukrotnie szybciej aniżeli naród niemiecki i to jest decydujące. Ten bardzo prymitywny słowiański lud, jeżeli temu nie zapobiegniemy, może skutecznie pożreć naród niemiecki.

Pięć lat później, 2 czerwca 1942 roku, kiedy Polska już od prawie trzech lat leżała w gruzach, a Polacy byli ludobójczo wyniszczani w masowych egzekucjach, pacyfikacjach i obozach koncentracyjnych, profesor Voss notował:

Myślę, że problem Polski należy rozwiązać bezczuciowo, czysto biologicznie, w przeciwnym razie oni nas wyniszczą.

Dlatego cieszę się z każdego Polaka, który już nie żyje.

W 1946 roku, choć Niemcy przegrały wojnę, ten humanitarny profesor miałby szczególny powód do uciechy, gdyby zapoznał się z wynikami pierwszego powojennego spisu ludności w Polsce. Doliczono się niespełna 24 milionów tych niższych rasowo Polek i Polaków, podczas gdy w tymże 1935 roku, a więc na cztery lata przed wojną było nas już 36 milionów, a w 1939 - prawie 38 milionów.

Niemal tyle samo - dokładnie 38 646 200 osób naliczono w 2001 roku.

I będzie nas coraz mniej. Rządowa Rada Ludnościowa ustaliła, że w 2030 roku Polska będzie liczyła 38 024 800 obywateli!

Będzie wiec Polaków w przybliżeniu tyle samo co w 1939 roku!

Sprawi to tzw. dzietność polskich kobiet. W 2000 roku wynosiła ona 1,43, w Irlandii 1,93, Francji 1,75, Anglii l,70. Prof. Voss tryumfuje zza grobu!

Tak oto, dwa antyludzkie barbarzyństwa XX wieku - nazizm i komunizm sprawiły, że w ciągu następnych od 1939 roku lat, naród polski zwiększył się o niespełna dwa miliony obywateli, bowiem w 2000 roku liczba Polaków zbliżyła się, lecz nie przekroczyła 39 milionów.

Po wojnie, konsekwentnie przez 55 lat, tak właśnie - bezczuciowo, okupujący Polskę żydo-bolszewizm kontynuował politykę bezczuciowej likwidacji narodu polskiego, wskutek czego, w ciągu ponad 60 lat, licząc od 1939 roku, "zamrożono" naszą populację na poziomie przedwojennym. Sięgnijmy do dokumentu całkowicie nieznanego w Polsce, choć był on jednym z dowodów oskarżenia hitlerowców w procesie norymberskim, ale wkrótce potem całkowicie zniknął z historii drugiej wojny światowej. Jest to kompleksowy zbiór dyrektyw dotyczących traktowania Polaków pod okupacją niemiecką.

Sprawcami jego nieobecności w powojennych archiwach polskich i bibliotekach byli Żydzi.

A wycofali dlatego, że w tych dyrektywach nakazuje się niemieckim władzom okupacyjnym łagodniejsze traktowanie Żydów niż Polaków. Dokument powstał w listopadzie 1939 roku - dopiero dwa i pół roku później zapadnie decyzja o "ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej". Przez ten okres głównym celem ludobójczej eksterminacji byli tylko Polacy. Tytuł instrukcji to: "Problem traktowania ludności z byłych terenów polskich według aspektów rasowo-politycznych". Berlin, 25 listopada 1939 r. Dokument został opracowany na zlecenie Urzędu ds. Rasy przy NSDAP. Zatrzymajmy się tylko przy fragmentach najbardziej istotnych. Oto fragmenty ostatniego rozdziału tego szatańskiego planu.

Rozdział nosi tytuł:

Traktowanie Polaków i Żydów w Polsce

"(...) Ze strony polityki rasowej można zaproponować dwa możliwe kierunki rozwoju dalszej polityki na obszarze Polski. Jeden zawiera plan kulturalnego upokorzenia, w równej mierze, Polaków jak i Żydów, i pozbawienia ich wszelkich praw. W tym wypadku stawiałoby się na równi Żydów, jak i Polaków. Przy drugim kierunku ograniczyłoby się Polakom narodowy i kulturalny rozwój, tak jak przy pierwszej propozycji. Żydom natomiast dałoby się więcej swobód, przede wszystkim pod względem kulturalnym i gospodarczym, tak aby niektóre zarządzenia przebiegały z pomocą żydowskiej ludności. Pod względem polityki wewnętrznej, rozwiązanie takie oznaczałoby jeszcze silniejsze gospodarcze stłumienie inicjatywy Polaków przez Żydów i odebrałoby Żydom niejedną okazję do zasadniczych narzekań i ciągłych problemów. Niezależnie od tego, jaki z tych kierunków będzie wiodący, polityk do spraw rasy musi wielokrotnie i z naciskiem zwrócić uwagę na potężną polityczną realność rozwiniętego przez Kościół, polskiego ideału narodowego o wielkim Królestwie Polskim pod przewodnictwem Królowej Maryi. Wszystkie praktyczne rozporządzenia muszą uwzględniać realność tej ideologii. Z tego powodu należy skrupulatnie kontrolować wszystkie dążenia do kulturalnej, narodowej samodzielności. Należy zamknąć wszystkie uniwersytety i inne szkoły wyższe, szkoły zawodowe i średnie, ponieważ były one zawsze ośrodkiem polskiego szowinistycznego wychowania. Zezwala się jedynie na szkoły ludowe, które mają obowiązek przekazania jedynie najprostszej podstawowej wiedzy, liczenia, czytania i pisania. Wykluczone są lekcje w takich narodowo ważnych przedmiotach jak geografia, historia, historia literatury, jak również gimnastyka. Szkoły muszą podjąć przygotowania do zawodów rolniczych, leśnych, rzemieślniczych i przemysłowych. Jako że polski nauczyciel, a jeszcze bardziej nauczycielka jest potężną wyrazicielką polskiego szowinizmu, nie należy dopuszczać ich do wykonywania zawodu. Wydaje się więc celowe poruczyć ten obowiązek wysłużonym policjantom policji polskiej. Tym sposobem zaoszczędziłoby to zakładania instytutów kształcenia nauczycieli. Należy bezwzględnie i natychmiast wykluczyć polskie nauczycielki z prowadzenia zajęć, ponieważ posiadają one nieporównanie większy wpływ na polityczne wychowanie dzieci niż sam nauczyciel (...) "

A teraz dyrektywy realizowane tak przez hitlerowców w okresie okupacji, jak również w czasach powojennej żydokomuny i wdrażane obecnie - najzupełniej współcześnie, w tak zwanej "Trzeciej RP":

"Wszystkie rozporządzenia, które służą ograniczeniu narodzin, należy znosić lub popierać. Usuwanie ciąży na terenie Polski nie podlega karze. Publicznie można oferować wszelkie środki na poronienie czy środki antykoncepcyjne. Zachowania seksualne również nie podlegają karze. Ze strony policji nie zarządza się nic przeciwko instytucjom i osobom, które zarobkowo dokonują aborcji. Powstaje pytanie, czy znaczna część polskiego społeczeństwa, abstrahując od nieuchronnie przebiegającej kontroli narodu, poprzez ciężką sytuację gospodarczą i emigrację, może się zmniejszyć. Traktowanie Żydów w Polsce powinno być pod pewnymi względami inne niż Polaków. Niezależnie od postawionego na samym początku problemu, czy Żydzi powinni być inaczej, a mianowicie łagodniej traktowani czy też nie, będzie musiało pozostać zadaniem dla niemieckiej administracji, aby Polaków i Żydów wzajemnie przeciwko sobie nastawić. Aby umożliwić Żydom emigrację, konieczne będzie danie im specjalnego wykształcenia. Polityczne zrzeszenia żydowskie są tak samo zabronione jak polskie. Jednak łatwiej będzie tolerować żydowskie związki kulturalne.

Bardziej Żydowi niż Polakowi można dać swobodę działania, jako że Żydzi nie przedstawiają pod względem politycznym tak realnej siły jak Polacy ze swoją polską ideologią. Naturalnie, należy wziąć pod uwagę powszechnie znaną naturę Żydów i ich skłonność do politycznych interesów i intryg. W obiegu może funkcjonować język żydowski. Niemożliwe jednak jest pismo hebrajskie w publicznej komunikacji. Ze względu na daleko idące ograniczenia, uzasadniona jest kontrola żydowskich druków, w szczególności gazet. Pozostawia się żydowskie getta jako punkty zbiorcze dla większych mas żydowskich. Nie istnieją żadne rasowo-polityczne skrupuły wobec gospodarczego i zarobkowego rozwoju Żydów, w tym Żydów przybyłych do Rzeszy, o ile, w razie potrzeby nie wyda się stosownych zarządzeń o ograniczeniach. (...) Również i Żydów obowiązuje zasada ograniczenia na wszelkie możliwe sposoby ich rozmnażania się. Również i oni nie podlegają karze za aborcję, mogą więc sprzedawać i stosować środki antykoncepcyjne wywołujące poronienia (...) Możemy więc albo postawić ich na równi z Polakami albo dać im relatywnie większą swobodę i podburzyć ich przeciwko Polakom, aby zapobiec ich coraz większemu wtapianiu się w polski naród. Na razie, nasza polityka zmierza ku temu ostatniemu kierunkowi."

Zostawiam te hitlerowskie dyrektywy bez komentarza...

Od zakończenia wojny Niemców przybyło ponad 20 milionów - i to pomimo kilkunastu milionów Niemców poległych na frontach, zamęczonych w obozach sowieckich, na zsyłkach i "zaginionych". Tak więc potomków naszych śmiertelnych wrogów, naszych oprawców, przybyło 20 milionów, a nas - zaledwie dwa miliony. Tak oto zostały rozwiane lęki i obsesje profesora Vossa, zatrwożonego podwójnie szybszym rozmnażaniem się tego bardzo prymitywnego słowiańskiego ludu. W ostatnich dziesięcioleciach XX wieku tę krwawą eksterminację zastąpiło ludobójstwo bezkrwawe, ciche.

W 1999 roku odnotowano w Polsce, po raz pierwszy od czasu powstania Polski Odrodzonej czyli od 1918 roku - nie licząc skutków ludobójstwa lat 1939-1945, zerowy przyrost naturalny. W następnych roku - ujemny. Co najgorsze - nie widać ludobójców. Nie istnieją obozy koncentracyjne. Nie odbywają się masowe egzekucje publiczne. Nie ma deportacji na Sybir.

Po wojnie ginęły dziesiątki tysięcy osób mordowanych przez bolszewickie żydolewactwo spod znaku UB-NKWD, a jednak nawet w tamtym dziesięcioleciu szczególnie sadystycznej nienawiści i eksterminacji, czyli w latach 1946-1955, w Polsce notowano jednak dodatni przyrost naturalny. Teraz, kiedy nie ma już obozów koncentracyjnych, łapanek, wywózek na Sybir, nie rozstrzeliwuje się z wyroków UB, zrealizowano wreszcie postulat "bezczuciowej" eksterminacji biologicznej "tego prymitywnego ludu słowiańskiego", sprowadzając go do zerowego przyrostu naturalnego, czyli praktycznie skazując go na regres biologiczny.

Oto tzw. Klub Rzymski już w latach 70. zadecydował, że ludność Polski ma zostać zredukowana do około 15 milionów. Polskojęzycznym członkiem tego Klubu był wówczas stalinowski dyktator w zakresie indoktrynacji "myślą marksistowską" - Adam Schaff. Czy można się było spodziewać łagodniejszego wyroku ze strony tego ideowego Żyda i jego wspólników? Oni po prostu wiernie wykonują testament polityczny i ideowy hitleryzmu i leninizmu. Klub Rzymski podjął te decyzje przed kilkudziesięciu laty, lecz podstawowe zręby socjalno-bytowe, gospodarcze, polityczne a zwłaszcza - eutanazyjne (m.in. aborcyjne), zostały położone pod ten plan w ostatniej dekadzie XX wieku, kiedy polskojęzyczne żydolewactwo sterowane w tej robocie i misji przez światową oligarchę pieniężną, zabrało się profesjonalnie do "bezczuciowej" realizacji testamentu hitlero-bolszewizmu.

Powojenne pokolenie żydowskich mega-morderców, takich jak Berman, Różański, Fejgin, Humer, Romkowski, Światło i setki innych, zostało niepostrzeżenie a skutecznie zastąpione przez pokolenie ich synali, ich nacyjnych spadkobierców, takich jak Geremek, Michnik, Urban, Mazowiecki, Kuroń, Stolzman-Kwaśniewski, Balcerowicz i mniej znanych, usadowionych w decyzyjnych ogniwach wszechwładzy sprawowanej nad Polską. Ze swojej nienawiści do Polski i Polaków zdali egzamin celująco.

Niemiecki socjalizm "narodowy" (nazizm), jak też żydobolszewicki komunizm, to dwa bratnie bękarty, rzucające świat gojów do krwawych wojen.

Nasz los tkwił w epicentrum tych rzezi. Wspólnie na nas najechali, wspólnie wymordowali sześć milionów polskich obywateli, w tym ponad połowę przedwojennej inteligencji z wyższym wykształceniem: ziemiaństwo, nauczycieli, księży, przedsiębiorców, najbardziej świadomą swej polskości młodzież:

- 120 tysięcy Polaków poległo podczas bezpośrednich działań wojennych w 1939 roku;

- w wyniku bombardowań, ostrzału, bezprzykładnych rzezi i innych form terroru, z 5,3 mln zabitych 4 miliony to dzieło Niemców, a około 1,3 mln ich sprzymierzeńców -Sowietów;

- około 200 tys. Polaków, kobiet, dzieci i starców zginęło podczas Powstania Warszawskiego w 1944 roku;

- 750 tys. Polaków wymordowała sowiecka żydo-komuna w terrorze na ziemiach wschodnich;

- w samej Bydgoszczy Niemcy zamordowali 20 tys. Polaków w ciągu pierwszych dni wojny; - zajmując we wrześniu 1939 roku ziemie wschodnie, a potem z nich uchodząc w 1941 roku, żydo-komuna bolszewicka wymordowała ponad 50 tysięcy Polaków w więzieniach i egzekucjach;

- podczas pośpiesznej ewakuacji po napadzie Niemców na ich niedawnych sprzymierzeńców, sowiecka żydokomuna wymordowała około 30 tys. polskich więźniów;

- prawie pół miliona Polaków, kobiet, dzieci, starców i mężczyzn wymordowali na polskich kresach ukraińscy zwyrodnialcy spod znaku UPA i innych formacji;

- tylko na Wołyniu ukraińscy barbarzyńcy wymordowali około 100 tys. Polaków, a liczba ta byłaby o wiele większa, gdyby nie spontanicznie organizowana polska samoobrona;

- ponad 20 tysięcy osób z przedwojennej elity zostało wymordowanych przez żydo-bolszewię w Katyniu i innych miejscach kaźni;

- 110 tysięcy Polaków wypędzili Niemcy z 297 wsi Zamojszczyzny, w tym ponad 30 tys. dzieci, z czego wiele tysięcy dzieci zniemczonych nigdy nie powróciło do swoich rodziców;

- do Generalnej Guberni Niemcy wypędzili ponad 2 mln Polaków, z czego na roboty przymusowe - 1,3 mln osób;

- pół miliona mieszkańców Warszawy zostało wysiedlonych przez Niemców po upadku Powstania Warszawskiego;

- w żydo-bolszewii represjami objęto 1,6 mln Polaków kresowych, z czego ponad milion deportowano, 250 tys. uwięziono, a 140 tys. wywieziono na Syberię;

- około 120 tys. Polaków Niemcy rozstrzelali za ukrywanie Żydów;

- w ramach żydowskiej "wdzięczności", po wojnie żydo-bolszewickie formacje terrorystyczne NKWD i UB, wymordowały około 200 tys. polskich patriotów. Były to bezlitosne pogromy: przeciętnie każdego dnia, przez 10 lat, mordowali ponad 50 Polaków !

- od 1990 roku ten krwawy holokaust zamienili na cichy, bezkrwawy. Jest to "bezczuciowy" holokaust profesora Vossa.

Jakie są skutki dziesięciu lat przestępczej "transformacji" Polski w masę upadłościową?

Już w 1996 roku:

- poniżej minimum socjalnego żyło 46,7 proc. ludności - czyli 18 mln;

- w warunkach tzw. minimum egzystencji żyło 4,3 proc. ludności Polski, co daje 1,7 mln osób;

- na granicy ubóstwa żyło 14 proc. ludności, co stanowi 5,4 mln osób.

Nie znamy skali tego holokaustu na dystansie całego dziesięciolecia 1990-2000. Z całą pewnością pogłębił się on, czego pośrednim dowodem jest dalszy wzrost bezrobocia, straszliwe zubożenie wsi. W niezależnej prasie można było znaleźć łączne liczby tej "bezczuciowej" eksterminacji u progu nowego wieku:

- 6,5 mln Polaków żyło w niedostatku;

- 5,5 mln Polaków żyło w ubóstwie;

- ponad 4 mln osób było bezrobotnych;

- 88 procent Polaków w rodzinach trzyosobowych i 92 proc. w rodzinach pięcioosobowych żyje poniżej minimum socjalnego ustalonego na 610 złotych. I właśnie w sierpniu 2001 r. pełniący funkcję "bezczuciowego" prezydenta Polaków Stolzman-Kwaśniewski zawetował projekt ustawy o wypłacaniu po 115 zł na każde trzecie i następne dziecko! Natomiast Senat głosami komunistów nic przyjął (23 VIII 2001) poprawki tegoż Senatu zapewniającej dzieciom rodzin ubogich dożywianie w szkołach;

- na około 6 mln dzieci w wieku 7-16 lat, co trzecie idzie do szkoły bez drugiego śniadania, co piąte rano nie dostaje nic do jedzenia, a w ciągu dnia musi się obyć bez gorącego posiłku, bo likwidacja szkół podstawowych wydłużyła dojazdy do szkół i czas przebywania dziecka poza domem. Co w zakresie bezrobocia "zawdzięczamy" Unii Germano-Europejskiej? Oto wiarygodne źródło, raport Biura Studiów i Ekspertyz, oficjalnego organu Sejmu z zimy 2001. Według niego, Polska straciła miejsc pracy na rzecz Unii:

1997 - 350 500

1998 - 402 700

1999 - 357 400

Tak więc tylko niszczycielskim, przestępczym akcjom Unii zawdzięczamy w ciągu

tych trzech lat jeden milion, sto piętnaście tysięcy bezrobotnych. Dane z początku 2001 mówią iż w styczniu 2001 było już 2 800 000 (dwa miliony osiemset tysięcy) bezrobotnych a kiedy niniejsza książka ukaże się w druku, ta liczba będzie tragicznie nieaktualna bo znacznie większa. Rozrost bezrobocia wykazuje tu ponuro imponującą równię pochyłą: rocznie stale po około 300-400 tysięcy bezrobotnych więcej.

Dywersyjne sitwy zwane "Sejmem" i kolejnymi "rządami", wpadły w prawdziwy popłoch na początku 2001 roku, kiedy czas definitywnego, formalnego piątego rozbioru Polski - czas jej "wejścia" do Unii Euro-germańskiej, pierwotnie obiecywany im przez gaulajterów UE na 2003 rok, został przesunięty przez tychże brukselskich euro-faszystów na lata 2005-2007. Lawinowo rosnące bezrobocie stało się cykającą bombą społeczną, a kryzys finansów państwa - zapowiedzią krachu na miarę Malezji czy Meksyku.

Na koniec pierwszego kwartału 2001 roku, bez pracy było już - oficjalnie - 3,16 milionów dorosłych Polek i Polaków, co oznaczało 18,2 proc. bezrobocia. Główny Urząd Statystyczny przyznał wtedy, po raz pierwszy w swej pokrętnej retoryce, ze poza tymi oficjalnymi liczbami pozostają też bezrobotni niezarejestrowani, choć ich liczbę zaniżył wręcz groteskowo do zaledwie 200 tysięcy ludzi. Po wakacjach 2001 roku bezrobocie gwałtownie wzrosło za sprawą absolwentów szkół średnich i wyższych, bowiem w tej grupie wiekowej bezrobocie już w 2000 roku wynosiło 41 procent.

A jest to zapowiedź wielkiej apokalipsy lat 2002-2005, kiedy to na rynek bezrobocia trafi łącznie 890 000 młodych z wyżu demograficznego. Rządowi oszuści spod znaku MEN znaleźli tani sposób na likwidację bezrobocia wśród setek tysięcy absolwentów szkół zawodowych. W TV "Polsat" (18 VIII 2001) dowiedzieliśmy się z wywiadów z "kompetentnymi" przedstawicielami oświaty zawodowej, że tym sposobem będzie likwidacja czterech z każdych pięciu szkół zawodowych.

Nie będzie szkół, więc nie będzie bezrobocia wśród ich niedoszłych absolwentów. I mówili to patrząc spokojnie w oko kamery telewizyjnej!

- A co z ich nauczycielami? - padło pytanie.

- Ci z wyższym wykształceniem, myślę (!) gdzieś znajdą zatrudnienie. Pozostali będą musieli odejść. Koniec wywiadu, koniec problemu.

Rządowi szulerzy dowiedziawszy się, że w pierwszym kwartale 2001 roku przybyło 416 000 bezrobotnych, rozpoczęli "walkę z bezrobociem". Żydo-masońska Unia Wolności i tzw. Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe (SKL) wniosły do Sejmu projekty cięć w prawach pracowniczych. Ot - tacy sobie nowocześni "konserwatyści", cofający prawa pracownicze do czasów drugiej połowy XIX wieku. Unia Wolności zaproponowała zwiększenie ilości umów pracowniczych na czas określony, podczas gdy obecnie 70 proc. umów nie określa czasu ich obowiązywania. Miało to dawać pracodawcom możliwość zatrudniania i wyrzucania ludzi z pracy w określonym czasie. Drugi pomysł Unii Wolności, to karanie chorych pracowników za to, że odważają się chorować! Miało to polegać na skróceniu czasu wypłacania wynagrodzenia z dotychczasowych 35 dni "chorobowych" do 30 dni.

To nie wszystko - ci światli obrońcy praw człowieka, praw pracowniczych, proponowali redukcję "chorobowego" z 80 proc. dotychczasowej stawki do 75 procent. Ponadto, zgodnie z propozycjami tych faryzeuszy, pracodawca miałby też prawo niepłacenia za pierwszy dzień choroby, a także prawo zwolnienia pracownika w czasie usprawiedliwionej nieobecności, m.in. spowodowanej chorobą!

Co więcej, ci zwolennicy "bezczuciowych" form eksterminacji Polaków żądali obniżenia stawek za nadgodziny, zwolnienia pracodawcy z obowiązku płacenia za czas wypowiedzenia umowy o pracę (w praktyce natychmiastowego wyrzucenia z pracy) - jeżeli to pracownik wypowiada umowę.

Oznaczało to bezczelny powrót do dziewiętnastowiecznego, klasycznego "wyzysku klasowego", tak przecież oburzającego pradziadków Unii Wolności, których symbolem był Marks, Róża Luksemburg, Lenin, Kautsky, a później w Polsce powojennej Berman, Róźański, Cyrankiewicz, Minc, Szyr, Zambrowski, Ochab i legion innych Żydów.

W ramach tejże "bezczuciowej" eksterminacji Polaków rodem z rasistowskich obsesji hitlerowskiego profesora Vossa, Unia Wolności proponowała oczywiście już nie gilotynę, tylko zniesienie badań lekarskich przed przyjęciem do pracy, poszerzenie stosowania tzw. umowy-zlecenia (wykonaj określoną robotę i won za bramę), zwiększenia limitu nadgodzin do 250, przy jednoczesnym zmniejszeniu wynagrodzenia za te nadgodziny ze 100 do 50 procent.

Cynizm, bezczelność, buta owej "Żydunii Wolności" oraz jej agentury pod nazwą SKL (partia J.M. Rokity), jak nigdy przedtem zwarła zwykle zantagonizowane szeregi pozostałych sejmitów. Sejm 23 marca 2001 odrzucił te pomysły UW głosami SLD, AWS, PSL i prawicy patriotycznej. Prowokacje Unii Wolności odrzucono 308 głosami przy 93 głosach "za", natomiast pomysły "rokiciarzy-konserwatystów" oddalono 311 głosami przy 88 "za".

Za przyjęciem tych zmian byli - oczywiście - premier Jerzy Buzek i obaj "solidarnościowi" wicepremierzy - Longin Komolowski i Janusz Steinhoff. Te antypracownicze, w gruncie rzeczy antypolskie pomysły rządu "solidarnościowych związkowców" (!) ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin