Courths-Mahler Jadwiga - Za winy matki (Blask złota).pdf

(1089 KB) Pobierz
Microsoft Word - Courths-Mahler Jadwiga - Za winy matki.doc
JADWIGA COURTHS-MAHLER
Za winy matki
707173240.003.png 707173240.004.png
Hrabia Rudolf von Ravenau przechadzał się po swoim gabinecie,
pogrążony w głębokiej zadumie. Na szlachetnej, bladej twarzy starca
malował się wyraz bólu. Na czole zarysowała się dziwnego kształtu
zmarszczka, znamionująca upór i silną wolę; był to znak szczególny
całej rodziny Ravenau'ów.
Starzec przystanął wreszcie przy jednym z wysokich okien o
głębokich niszach, przesłoniętych ciężkimi storami z brokatu. Spojrzenie
jego pobiegło na szeroki dziedziniec zamkowy, wybrukowany
wielkimi kamiennymi płytami, między którymi rósł delikatny, szaro-
zielony mech.
Pośrodku dziedzińca zajmował miejsce stary wodotrysk z piaskowca,
otoczony trawnikiem. Cztery groteskowe ciała smoków wiły się wokół
basenu. Głowy kamiennych potworów unosiły się nad
krawędzią zbiornika, jakby chciały pochłonąć strumień, bijący ze
środka wodnego zwierciadła.
Spojrzenie hrabiego zatrzymało się na wodotrysku, którego dzieje
były nierozerwalnie związane z historią jego domu.
Hrabiowie Ravenau pochodzili ze starego dumnego rodu; należeli
oni do nielicznych magnackich rodzin, które potrafiły po dziś dzień
zachować dawną fortunę i świetność. Przez małżeństwo hrabiego Rudolfa
z hrabianką Ulryką von Schenrode, wspaniały pałac Schenrode z
obszernymi przyległościami, oddalony o godzinę drogi od Ravenau -
przeszedł również na własność Ravenau'ów. Zaczęli się oni od tego
czasu nazywać hrabiami Ravenau-Schenrode.
707173240.005.png
Obecnie pozostał przy życiu jeden tylko Ravenau, ów znękany
starzec, który z ponurym obliczem stał w tej chwili przy oknie swego
gabinetu. Kto wie, jak długo jeszcze żyć będzie... Może jego zmęczone
oczy zamkną się wkrótce na wieki...
Odwrócił się od okna i zasiadł przy biurku. Drżącymi rękami
ujął otwarty list, który leżał przed nim. Raz jeszcze przebiegł oczyma
treść skreśloną energiczną, kobiecą ręką.
Pozwalam sobie zwrócić uwagę Pana Hrabiego, że hrabianka
Julia ma już lat dziewiętnaście. Ukończyła chlubnie nauki, a jej
maniery również są bez zarzutu. Spodziewamy się, że Pan Hrabia
będzie zadowolony z wyników naszej pracy, gdyż hrabianka Julia była
zawsze ozdobą naszego zakładu. Wyrosła na miłą, ładną i doskonałe
wychowaną panienkę.
Chętnie zatrzymałybyśmy ją u siebie, musimy jednak zauważyć, że
wszystkie rówieśnice hrabianki od dawna już opuściły naszą pensję i
zostały wprowadzone w świat. Hrabianka Julia nie przestaje się pytać,
czemu dotąd nie wzywa się jej do domu. Uważamy za nasz obowiązek
donieść o tym Panu Hrabiemu.
Prosimy bardzo, aby Pan Hrabia zastanowił się nad tą sprawą i
zadecydował, jak pokierować dalszymi losami hrabianki. Czekamy na
odpowiedź oraz wskazówki.
Polecając się względom Pana Hrabiego, kreślimy się z wysokim
poważaniem
Siostry Leportier
707173240.006.png
Hrabia z ciężkim westchnieniem odłożył list.
- Dziewiętnaście lat - szepnął do siebie, pogrążony w głębokiej
zadumie.
Czyżby lata miały skrzydła? Te samotne ciężkie lata, podczas
których z początku złorzeczył ludziom, bluźnił przeciw Bogu, potem
zaś powoli zapadł w tępą, bolesną martwotę?
Hrabianka Julia! Jego wnuczka, jedyne dziecko przedwcześnie
zgasłego syna! Hrabianka Julia! Czemu wygnał ją z zamku swoich
ojców, czemu nie życzył sobie, by mieszkała z nim pod jednym
dachem? Czemu nie pozwolił, by została u jego boku, by jej widok
pocieszał jego smutną starość? Dlaczego nie chciał, by przyjechała
i ukoiła jego boleść?
Spojrzał na portret syna, przedstawiający go w naturalnej
wielkości. Zmarły miał piękne szlachetne rysy ojca, na czole jego
rysowała się również charakterystyczna zmarszczka. Tylko w oczach
płonęła ogromna radość życia. Spoglądały one ze słonecznym
uśmiechem z portretu, jakby naprawdę patrzyły na ojca.
- Twoje dziecko, Jerzy! Twoje dziecko! - szepnął samotny
starzec.
Mocno wpiły się oczy hrabiego w pogodną, jasną twarz syna.
Wszystko to już od dawna obróciło się w proch... Nic nie pozostało
zgorzkniałemu starcowi, nic z tego, co stanowiło jego dumę, chlubę
i nadzieję. Był samotny, nie miał nikogo bliskiego, prócz wnuczki -
dziecka Jerzego... A to dziecko, tę świętą spuściznę oddał na
wychowanie w ręce obcych ludzi.
707173240.001.png
Po śmierci ojca, sześcioletnia wówczas dziewczynka została
odwieziona na pierwszorzędną pensję w Genewie. Podczas tych
całych lat, hrabianka Julka ani razu nie przebywała w domu dziadka.
Czemu jednak Julka musiała wzrastać na obczyźnie, z dala od
swego dziadka? Bo była nie tylko córką swego ojca, ale także i
kobiety, która stała się przyczyną przedwczesnej śmierci syna, która
sprowadziła wstyd i hańbę na jego dom, która złamała mu życie.
Jerzy ożenił się wbrew woli ojca z aktorką, córką zubożałego
arystokraty węgierskiego, którą poznał w Paryżu. Oczarowała go
swoim wdziękiem, wpadł w sieci zalotnej syreny o czarnych oczach
i włosach koloru czerwonego złota.
Ojciec poruszył ziemię i niebo, aby małżeństwo syna nie doszło
do skutku. Wszelkie usiłowania jednak okazały się daremne. Nie
chcąc na zawsze poróżnić się z ukochanym jedynakiem, musiał
pogodzić się z losem i usankcjonował wreszcie ten związek, który
został zawarty za granicą.
Hrabia Jerzy przeżył dwa lata niezmąconego niczym szczęścia ze
swą piękną małżonką. Mieszkali w zamku Schenrode, gdzie po roku
urodziła się Julia.
Hrabia Ravenau zmartwił się ogromnie, że dziecko nie było synem.
Stosunek jego do Gwendoliny pozostał chłodny, uważał synową za obcą.
Piękna hrabina przez dwa lata odgrywała rolę kasztelanki, po czym
zaczęło się jej nudzić ciche samotne życie. Udało się jej wreszcie
nakłonić męża, aby spędził z nią zimę w Nicei.
Tam spotkała się ze swoim dalekim krewnym, Henrykiem de
707173240.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin