Nagrywamy perkusję.pdf

(180 KB) Pobierz
113742520 UNPDF
EiS 2002-09
TECHNOLOGIA
Kącik żółtodzioba
Wielośladowy zapis perkusji
Adam Jasnoch, Tomasz Wróblewski
O technologii zapisu bębnów akustycznych w EiS pisaliśmy nie raz. Pewno jeszcze nie raz też
napiszemy, ponieważ nie od dziś wiadomo, że dobrze nagrane bębny to podstawa każdego
nagrania osadzonego na rytmie.
Realizatorzy dźwięku spędzają wiele czasu nad prawidłowym nagraniem poszczególnych
instrumentów zestawu perkusyjnego. Często praca związana z zapisem bębnów trwa znacznie
dłużej niż praca nad innymi elementami miksu, nie wyłączając wokali.
Jak zatem dokonać nagrania zestawu perkusyjnego w domowym komputerowym studiu, przy
ograniczonym budżecie, niewielkiej powierzchni i skromnym zazwyczaj zestawie mikrofonów?
Czy jest możliwe uzyskanie satysfakcjonującego brzmienia bez ostatecznego uciekania się do
"podstawiania" sampli w miejsce nagranych instrumentów? Przy odrobinie dobrych chęci i z naszą
pomocą może się to udać. Nie zapominajmy jednak, że w nagraniu, oprócz sprzętu, największą rolę
odgrywa sam instrument i człowiek, który na nim gra. Nawet najlepszy na świecie zestaw
aparatury nie poprawi brzmienia kiepskich bębnów i nie sprostuje wykoślawionego rytmu.
Główne założenie wielośladowej techniki rejestracji bębnów jest takie, że każdy instrument (stopa,
werbel, hi-hat, tomy, czynele) nagrywamy na oddzielny ślad. Zakładamy, że dysponujemy kartą
dźwiękową pozwalającą na jednoczesny zapis kilku śladów. Proste i tanie karty dźwiękowe
umożliwiają co najwyżej zapis stereo (dwuśladowy), który nas w żaden sposób nie satysfakcjonuje.
Aby pokusić się o rejestrację bębnów musimy mieć przynajmniej cztery ślady, sześć to optimum, a
do pełni szczęścia potrzebujemy ośmiu.
Na rynku znajdziemy kilka interfejsów audio, które nam na to pozwolą. Jedną z ciekawszych
propozycji jest Aardvark Aark 24 (8 wejść i wyjść symetrycznych), ale trzeba się liczyć z
wydatkiem rzędu 5.000 zł. Ta sama firma oferuje również system Direct Pro Q10, wyposażony w
osiem wysokiej klasy wejść mikrofonowych i szereg innych gniazd w wielu formatach, choć tu
cena wynosząca 5.500 zł może okazać się przeszkodą nie do przebycia. Interesującą, choć znów
113742520.001.png
nie najtańszą (1.400 Euro), jest propozycja firmy Digidesign - Digi 001. Mamy tu dwa wejścia
mikrofonowe i sześć wejść liniowych. System Digi 001 bazuje na powszechnie uznanym za
standard środowisku Pro Tools, zatem sesje nagrane w domu możesz zabrać do dużego studia i
dalej nad nimi pracować. Nieco tańszy jest wielośladowy system Echo Layla24 - karta PCI z
pokładowym DSP (efekty bez obciążania procesora komputera) i zewnętrznym interfejsem
wyposażonym w osiem liniowych wejść symetrycznych. Za mniej więcej tyle samo, czyli w
granicach 4.000 zł, można kupić 8-wejściowy system RME Hammerfall DSP System (znany też
jako Steinberg Nuendo AudioLink - ta sama zawartość i cena, inne opakowanie). Nieco tańsze
propozycja to 8-wejściowy interfejs M-Audio 10/10 (830 USD).
Wśród systemów budżetowych wyróżnia się Audiotrak Inca 88, karta PCI z zewnętrznym
interfejsem, 20-bitowym przetwarzaniem i ośmioma wejściami 1/4" (w tym dwa mikrofonowo-
liniowe z 12-woltowym napięciem fantom do zasilania mikrofonów pojemnościowych). Warto też
przyjrzeć się ofercie firmy TerraTec, czyli systemowi MT88; 24-bitowa karta PCI oraz 8-
wejściowy interfejs kosztują niecałe 2.500 zł.
Wspomniane wyżej wielośladowe interfejsy audio (z nielicznymi wyjątkami) mają wejścia o
poziomie liniowym, do których nie możemy bezpośrednio podłączyć mikrofonów. Dlatego też
warto mieć mikser z kanałami mikrofonowymi wyposażonymi w wyjścia Direct. Wyjścia te
wyprowadzone są po przedwzmacniaczu, ale przed tłumikiem i korekcją, oferując na ogół sygnał o
poziomie liniowym. Można też skorzystać z gniazd Insert (wyjście i wejście z kanału, w które
"wpinamy" zewnętrzny procesor: kompresor, korektor, deeser itp.), ale w tym celu posłużyć się
trzeba pewną sztuczką. Złącza Insert to najczęściej gniazda 1/4" typu TRS (tip, ring, sleeve;
mówiąc inaczej - wtyk stereo), w których wyjście z kanału to złącze ring (środkowe), a wejście to
złącze tip ("czubek" wtyczki). Włożenie wtyczki do końca gniazda wiąże się z przerwaniem toru
sygnałowego i wtrąceniem weń podłączanego urządzenia. Nam nie zależy na przerwaniu toru
(mikser warto wykorzystać do odsłuchu sygnałów), więc wtyczki nie wkładamy do końca, a
jedynie do pierwszego zaskoku. Czubek wtyczki (koniecznie mono!) będzie wówczas kontaktował
z wyjściem z kanału, a o to nam chodzi.
Czas na gorszą wiadomość. Miksery wyposażone w osiem wyjść Direct i/lub osiem Insertów nie
należą do najtańszych, dlatego chcąc trzymać się zasady jak najmniejszych wydatków można
wykorzystać inne możliwości. Jeśli mikser ma dwa tory aux, to razem z wyjściami głównymi
lewo/prawo mamy już cztery niezależne wyjścia. Gdy fabrykant wyposażył swój produkt jeszcze w
tzw. grupę mającą własne wyjścia, to w sumie dysponujemy sześcioma wyjściami, z których
sygnały możemy podać na interfejs audio. Chcąc dokonywać nagrań 8-śladowych potrzebujemy
wtedy miksera z dwoma wyjściami Direct, a zatem jego cena stanie się akceptowalna.
Skonfigurowanie miksera, w którym sygnał pobieramy z różnej maści wyjść zajmie nam chwilę
czasu, ale jeśli bębny nagrywamy nieczęsto, to nie ma kłopotu. Gorzej, gdy rejestracja zestawu
perkusyjnego to nasz chleb powszedni. Wówczas komfort pracy jest najważniejszy i musimy
szukać konsolety wyposażonej w co najmniej osiem wyjść Direct. Ideałem jest mikser cyfrowy z
wyjściem w formacie ADAT Optical (złącze takie samo jak optyczne złącze S/PDIF znajdujące się
praktycznie we wszystkich minidyskach). Na wyjściu tym pojawia się ośmiokanałowy sygnał
cyfrowy - w sam raz do naszych potrzeb.
Oferta budżetowych mikserów, które sprawdzą się w roli konsolety do zapisu bębnów, a które
mają możliwość podłączenia ośmiu mikrofonów i wyprowadzenia ośmiu wyjść jest bardzo bogata.
Alesis Studio 12R (ok. 2.100 zł) jest tutaj jedną z ciekawszych propozycji. Ma 8 wejść
mikrofonowych, 8 wyjść Direct i 8 Insertów. 2-pasmowa korekcja w kanałach to za mało podczas
pracy live i miksu zapisanych śladów, ale my zakładamy, że zgrania dokonamy w elastycznym na
ogół środowisku komputerowym, więc nie jest to dla nas żadną przeszkodą. Nieco droższy (ok.
2.600 zł) jest LEM Swing 16 mający 8 wejść mono i Insert w każdym kanale. W jego przypadku
kusząca jest 4-pasmowa korekcja i wygodna funkcja Solo (odsłuch wybranych kanałów z
wyciszeniem pozostałych). Luksusowa propozycja dla zamożniejszych to świetny Spirit M8 -
komfortowe osiem wejść mikrofonowych z pełną obsadą złączy i manipulatorów, ale za cenę
sięgającą 3.500 zł. Tańszy o niecałe 1.000 zł Spirit M4 ma wprawdzie cztery wejścia mikrofonowe,
ale cztery wysyłki aux pozwolą na swobodną dystrybucję sygnału. Nie należy też zapominać o
tańszej serii Spirita, czyli modelach Folio. F1 16/2 za nieco ponad 2.000 zł powinien całkowicie
zaspokoić nasze oczekiwania pod każdym względem. W ofercie Behringera najciekawszą dla nas
propozycją wydaje się MX2004A z ośmioma wejściami mikrofonowymi, korekcją parametryczną
w kanałach i przebogatymi możliwościami konfiguracji. W takiej sytuacji kwota między 1.400 a
2.000 zł (zależy od miejsca i czasu zakupu...) nie wydaje się wygórowana. Absolutna klasyka to
Mackie 1604 VLZ Pro, stosowany z powodzeniem w wielu studiach projektowych na całym
świecie. Jego 16 wejść monofonicznych zaspokoi oczekiwania każdego użytkownika, choć cena
sięgająca 7.000 zł może ostudzić zapał potencjalnych nabywców. Tańszy o ok. trzy i pół tysiąca
model 1402 VLZ Pro z sześcioma wejściami monofonicznymi powinien w zupełności wystarczyć.
Podczas poszukiwania odpowiedniego miksera nie należy przeoczyć jednego z produktów firmy
Phonic. Za nieco ponad 2.500 zł możemy stać się właścicielami modelu MX 1805X, mającego
sześć wejść mikrofonowych z korekcją parametryczną, dwie grupy, a nawet wbudowany procesor
efektów.
To tylko kilka propozycji. Na rynku co rusz pojawiają się nowe modele mikserów i w cenie do
2.500 zł na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Pamiętajcie by nie kupować miksera "na miarę",
ale zawsze trochę "na wyrost". Lepiej mieć zapas w wejściach i wyjściach niż narzekać na ich brak.
Mamy już gotowy mikser, którego wyjścia Direct lub Insert połączyliśmy z wejściami interfejsu
komputera. Teraz potrzebne nam są już tylko
mikrofony, którymi zbierzemy dźwięki emitowane przez poszczególne instrumenty zestawu
perkusyjnego. Tutaj wyliczanka będzie krótka: cztery sztuki Sennheiser 421 (kotły i stopa), jeden
Shure SM57 (werbel) i dwa Shure 81 (blachy). To nasze preferencje, i nie każdy musi się z nimi
zgodzić. Zaręczamy jednak, że taki zestaw w zupełności Ci wystarczy.
Przed omikrofonowaniem dużego bębna (stopy) sugerujemy, byś włożył do jego wnętrza poduszkę
tłumiącą tak, by jednym brzegiem dotykała membrany. Jej zadaniem ma być wytłumienie nie
zawsze dobrze brzmiących rezonansów, ale tylko tyle, by zachować naturalne wybrzmiewanie.
Umieść mikrofon (Sennheiser 421) we wnętrzu bębna, w połowie odległości między membraną a
wylotem, kierując go w stronę miejsca uderzenia końcówki berła. Warto umieścić go tak, by był
jak najdalej odsunięty od werbla. Tutaj musisz trochę poeksperymentować. Głównym celem tych
eksperymentów będzie uzyskanie jak najciekawszego brzmienia z jak najmniejszymi przesłuchami
od werbla.
SM57 w przypadku werbla to zwykle najbezpieczniejszy i najbardziej efektywny wybór. Polecamy
ustawienie go od frontu perkusji pod kątem 60 stopni z kapsułą oddaloną nie więcej jak 5cm od
górnej membrany werbla. Aby uściślić i lepiej zapamiętać kwestię ustawienia - kieruj mikrofon
prosto w krocze perkusisty. To wcale nie jest żart. Praktyka mówi, że to niezłe ustawienie, jeśli
chodzi o zmniejszenie przesłuchu z hi-hatu.
Do zebrania tomów użyj mikrofonów ustawionych tak, by ich oś tworzyła z płaszczyzną
membrany kąt rzędu 135 stopni. Oczywiście nie musisz używać kątomierza. Wystarczy wiedzieć,
że kąt ten powinien być większy niż kąt prosty. Czoło kapsuły należy oddalić od membrany o 2cm,
a sam mikrofon nakierować na wyimaginowany punkt oddalony o 5cm od górnego rantu bębna.
Mikrofony do blach (powinny mieć pojemnościowe kapsuły) należy umieścić kilkadziesiąt
centymetrów nad środkami talerzy i odchylić na zewnątrz o kąt rzędu 45 stopni, by zredukować
przenikanie dźwięków z tomów. W mikrofonach warto też włączyć filtry górnoprzepustowe (jeśli
są).
Mamy już nagrane wszystkie ślady perkusji. Brzmią surowo, to fakt, zatem spróbujmy je trochę
ożywić i nadać im odrobinę ogłady. Zgrajmy je do postaci czterościeżkowej z zastosowaniem
korekcji. Miksowanie bębnów w postaci wielośladowej z resztą instrumentów w aranżacji ma
pewien sens, ale praktyka pokazuje, że z wielu względów najlepiej sprowadzić je do czterech
ścieżek: stopy, werbla, tomów i blach na kanale lewym oraz tomów i blach na kanale prawym.
Na ścieżce zawierającej partię dużego bębna warto podbić nieco 100Hz (3dB, nie więcej). Dzięki
temu uzyskamy odrobinę niskiego, mięsistego brzmienia. Dla "ucywilizowania" barwy wycinamy
o 2-3 decybele środek z przedziału 200-600Hz (właściwą częstotliwość należy dobrać
eksperymentalnie, biorąc pod uwagę także pozostałe elementy miksu). Bardzo duże znaczenie dla
brzmienia tego elementu ma wyeksponowanie ataku poprzez podbicie częstotliwości rzędu 2-
3kHz.
Werbel zazwyczaj wymaga niewielkiego podbicia przy 150Hz i czasem dość głębokiego tłumienia
w zakresie 400Hz. Jego brzmienie rozjaśniamy podbijając o 3dB częstotliwości z przedziału 6-
10kHz.
Tomy ustawiamy podobnie jak werbel. Górny tom przypisujemy do ścieżki - dajmy na to - 3,
środkowy tom jednocześnie do ścieżek 3 i 4, a floor-tom do ścieżki 4. Ścieżki panoramujemy
odpowiednio: skrajnie w lewo i skrajnie w prawo, choć kwestia metody panoramowania - od strony
słuchacza czy od strony perkusisty - w dalszym ciągu pozostaje nierozstrzygnięta. Ścieżkę talerza
znajdującego się nad górnym tomem przypisujemy do tego samego toru, dzięki czemu unikniemy
problemów z fazą. Podobnie postępujemy z drugim talerzem. Przed zgraniem na ścieżkach blach
warto lekko podbić 8-10kHz.
Podczas całego procesu nagrywania i zgrywania bębnów kontrolujemy ich brzmienie w trybie
monofonicznym. Jeśli okazuje się, że po zmonofonizowaniu cichnie których z instrumentów, na
pewno przyczyną kłopotów jest niewłaściwa faza (dwa mikrofony zbierają ten sam sygnał z
pewnym przesunięciem czasowym). Jedną z głównych przyczyn drastycznego spadku głośności
jakiegoś instrumentu podczas kontrolnej monofonizacji bardzo często jest... odwrotnie polutowany
przewód, albo wręcz błąd w montażu mikrofonów (zdarza się, i to częściej niż myślicie...).
W powyższym tekście zabrakło jednego, bardzo istotnego elementu mającego wpływ na finalne
brzmienie zestawu perkusyjnego - akustyki pomieszczenia, w którym dokonujemy rejestracji.
Okazuje się, że ilu realizatorów, tyle szkół. Każdy preferuje co innego. My natomiast damy Wam
najprostszą na świecie radę. Jeśli staniecie w pomieszczeniu, w którym dokonujecie rejestracji, i
podoba Wam się brzmienie bębnów, to wszystko powinno się udać. Jeśli jednak brzmienie jest
fatalne, to lepiej nie podejmujcie wyzwania. Szanse, że wszystko przebiegnie bez problemów są
raczej niewielkie. Inna sprawa, że nigdy nie należy tracić nadziei. Może się okazać, że pracując w
takich właśnie warunkach wykreujecie nowe, niepowtarzalne brzmienie. Kto wie, historia zapisu
dźwięku zna dużo takich przypadków.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin