Spencer Paul Susan - Przysięga miłości(5).pdf

(334 KB) Pobierz
208827814 UNPDF
Susan Spencer Paul
Przysięga
miłości
Analogia
Najpiękniejsza Pora
Roku 01
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Londyn, grudzień 1815 roku
Cieszył się, że po tylu latach powróci! do Londynu. To była
Anglia, ziemia ojczysta, pomimo chłodu, mgły i przenikliwej wilgoci
o wiele przyjaźniej sza od tych wszystkich krajów, w których
przyszło mu spędzić kolejnych sześć świąt Bożego Narodzenia,
lepsza od Portugalii, Hiszpanii i Francji. Święta te były na tyle
radosne, na ile mogły być, gdy sieje obchodzi w żołnierskim
gronie. Podczas nich Collina nawiedzało uczucie wdzięczności.
Wciąż żył, podczas gdy wielu jego przyjaciół zginęło. Pomimo
wojny z jej przerażającą nędzą, nadal udawało mu się zaznać
miłych chwil – zaśpiewać i wypić kielich wina wspólnie z
towarzyszami broni, z którymi łączyło go braterstwo.
Tak, mógł być wdzięczny losowi, jednak nawet w owych
radosnych momentach nadal marzył o powrocie do Anglii, o
spotkaniu z Różą, o spędzeniu z nią Bożego Narodzenia i całego
swojego dalszego życia.
Na ulicy prawie nie było pieszych, jedynie kilka powozów
posuwało się powoli w gęstej, chłodnej mgle. Stangreci z
pewnością zastanawiali się, widząc stojącego pod latarnią Collina,
co człowiek przy zdrowych zmysłach robi na dworze w tak
paskudną pogodę. Zwłaszcza że tuż obok znajdowała się
przytulna, zachęcająca do wejścia oberża. „Owieczka i
Pastereczka” miała dobrą reputację w tej części Londynu ze
względu na gościnność, dobrą kuchnię oraz świetne piwo.
Spotykali się tu prawnicy, którzy praktykowali w Holborn, a w
pokojach pomieszkiwali dystyngowani goście i podróżni.
Ponad sześć lat temu Collin spędził w „Owieczce i
Pastereczce” najszczęśliwszy miesiąc swego życia. Wspomnienia
tamtych czasów, a przede wszystkim Róży, pomogły mu
przetrwać przy zdrowych zmysłach piekło wojny, a teraz
przywiodły go tutaj z powrotem. Stał teraz na ulicy tonącej we
mgle i wpatrywał się w budynek po przeciwnej stronie.
Musiał odnaleźć Różę. Przed laty obiecał, że wróci do niej, i
uczyni to, mimo że napisała do niego list, w którym zwalniała go z
danego jej słowa. Wciąż pamiętał ból, jaki ogarnął go, gdy czytał
chłodne, jakby pisane obcą ręką słowa, tak różne od ciepłych i
czułych listów, jakie przysyłała mu wcześniej.
Nie podała powodów zerwania, oznajmiła jedynie, że najlepiej
będzie, jeśli zapomni o niej i obietnicy, jaką sobie złożyli.
Napisała, żeby nie próbował jej szukać w oberży, kiedy wróci, bo
wyjeżdża stąd na zawsze. Niech nie zaprząta sobie nią myśli.
Życzyła mu też, by przetrwał szczęśliwie wojnę, wrócił do rodziny
w Northamptonshire cały i zdrowy i by znalazł szczęście z inną
kobietą. Na końcu dopisała bardziej osobiste słowa:
„Przepraszam cię”. I to było wszystko.
Collin najpierw był oszołomiony, potem zły, a w końcu, kiedy
przeczytał list jeszcze raz, ogarnęła go rozpacz. Nie potrafił
zapomnieć o Róży, to było niemożliwe! Gdy tylko ujrzał ją w
„Owieczce i Pastereczce”, z miejsca się w niej zakochał. Była taka
pogodna i uśmiechnięta, tak zręcznie i wesoło zbywała zaczepki
prawników, którzy próbowali z nią flirtować. Collin nie dziwił się
im, gdyż Róża była najładniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek
widział. Miała delikatną twarz okoloną burzą czarnych, długich
loków, skórę w kolorze kości słoniowej z delikatnym rumieńcem, a
oczy tak błękitne, że szafiry mogłyby płakać z zazdrości.
Prawnicy odważali się jedynie na dość niewinne żarty, gdyż
Róża była córką oberżysty, a przy tym, choć miała zaledwie
siedemnaście lat, umiała utrzymać mężczyzn na dystans.
Również Cołlina potraktowała z dużą rezerwą, kiedy próbował
wdać się z nią w rozmowę. Dopiero po tygodniu uporczywych
wysiłków zdołał zdobyć jej zaufanie, i od tego czasu spędzali
razem tyle czasu, ile tylko było możliwe.
Ojciec wysłał Collina do Londynu, żeby zabawił przez miesiąc
w stolicy, zanim wraz ze swoim pułkiem wsiądzie na statek
odpływający do Portugalii. Sir John Mattison, będąc surowym a
zarazem troskliwym ojcem, obstawał przy tym, by najmłodszy syn
zamieszkał w miejscu mającym dobrą reputację i opłacił mu pokój
w „Owieczce i Pastereczce”.
Collin nie był z tego rad, ciągnęło go bowiem tam, gdzie łatwiej
o rozrywki, jakich zazwyczaj poszukują bawiący w Londynie
młodzieńcy, lecz gdy spotkał Różę, w duchu podziękował ojcu za
ten wybór.
W ciągu trzech tygodni, które pozostały Collinowi do wyjazdu,
spędzili ze sobą mnóstwo czasu i zobaczyli tyle, ile się dało –
Vauxhall, Tower, salon figur woskowych Madame Tussaud. Mając
za przyzwoitkę starszego brata Róży, Carla, wybrali się parę razy
nad Tamizę na piknik oraz na długie spacery po Hyde Parku w
godzinach, w których paradowało tam mnóstwo ludzi.
Collin pamiętał każdą wspólnie spędzoną chwilę, a zwłaszcza
te ukradkowe spotkania w oberży, kiedy całowali się i tulili do
siebie. Oboje pragnęli czegoś więcej, lecz Collin wiedział, że musi
trzymać swe uczucia na wodzy. Róża była zbyt droga jego sercu,
by mógł potraktować ją lekko, jak pierwszą lepszą dziewczynę, z
którą spędza się noc. Ponadto wątpił, czy jej ojciec pozwoliłby
swej jedynej córce wyjść za mąż za mężczyznę, który dopuścił się
czegoś podobnego.
Pewnego dnia złożyli sobie obietnicę. Collin przysiągł, że wróci
i ożeni się z Różą, jak tylko skończy się wojna, ona zaś
przyrzekła, że będzie na niego czekać. Umówili się, że będą do
siebie często pisać. Collin wymógł jeszcze jedno przyrzeczenie –
że jeśli cokolwiek mu się stanie, Róża szybko o nim zapomni i
pokocha innego mężczyznę. Nie chciał, aby żyła samotna,
pogrążona we wspomnieniach o niespełnionej miłości.
Zasługiwała na szczęście.
Ciężko mu było na sercu, kiedy nadeszła chwila rozstania.
Pamiętał tęsknotę, oczekiwanie i radość, gdy otrzymał od Róży
pierwszy list. Drżącymi palcami skruszył pieczęć z wosku i
rozłożył grubą kartkę papieru zapisaną starannym, drobnym
pismem. Tak działo się przy każdym kolejnym liście. Jego ludzie
pokpiwali sobie ze stałości jego uczuć, gdy odmawiał
uczestniczenia w zabawach z kobietami, które chętnie
udostępniały swe wdzięki żołnierzom. Wiedział jednak, że tak
naprawdę mu zazdroszczą, zwłaszcza kiedy przychodziły listy od
Róży.
Niektóre z nich pewnie zaginęły po drodze, jako że jego
dywizjon często przemieszczał się po Hiszpanii w wojennej
tułaczce. Collin miał szczęście, że dzięki pieniądzom ojca wykupił
sobie porucznikowską rangę, gdyż w innym przypadku być może
w ogóle nie dostałby z kraju żadnej przesyłki. Szybki awans na
kapitana zawdzięczał już sobie, a kiedy Róża gorąco mu tego
pogratulowała, poczuł rozpierającą go dumę.
Był to jeden z ostatnich listów, przemknęło mu teraz przez
myśl, w którym wyrażała miłość i tęsknotę. Zachował go wraz z
innymi i przywiózł z wojny jako najcenniejszą własność. Z
wyjątkiem tego ostatniego, który spalił, kiedy upił się z rozpaczy.
Minęły tygodnie od czasu otrzymania tego fatalnego listu,
zanim Collin zaczął podejrzewać, że być może Róża odtrąciła go
nie z braku miłości. Napisała, że opuszcza „Owieczkę i
Pastereczkę”, na co nigdy by się nie zdobyła – chyba że znalazła
nową miłość... albo nie miała wyboru, gdyż musiała ratować życie.
Gryzła go myśl, że Róża oddała serce innemu, w głębi duszy
jednak wierzył, że gdyby tak było, przyznałaby się do tego
otwarcie. Jednak nie podała powodu, dla którego zwalnia go z
danego słowa, pomyślał więc, że coś się za tym kryje. Jeśli Różę
oraz jej rodzinę zmuszono do opuszczenia oberży, musi odkryć,
dlaczego tak się stało i dokąd się wynieśli. Musi sprawdzić, czy
Róża miewa się dobrze i czy jest szczęśliwa. Dopóki nie stanie
przed nią, nie powie jej, że nadal ją kocha, i dopóki sama nie
wyzna, że jej miłość wygasła – dopóty nie zazna spokoju.
Często wyobrażał sobie, jak przekroczy próg „Owieczki i
Pastereczki”, zawoła Różę i zobaczy zaskoczenie, radość i miłość
w jej oczach. Podbiegnie do niego, a ort wyciągnie ramiona, żeby
porwać ją w objęcia i przytulić mocno, całując bez opamiętania.
Ludzie, którzy go znają – ojciec Róży, jej brat, barman Jarvis, a
nawet służące, powitają go serdecznie i piwo poleje się
Zgłoś jeśli naruszono regulamin