3.Piękna nieznajoma.doc

(69 KB) Pobierz

Rozdział III

 

 

W samochodzie siedziała już Alice i Rosalie. Usiadłam z przodu koło Rosalie, która prowadziła. Alice zaczęła trajkotać o nowych ciuchach a my nie pozostawałyśmy jej dłużne. A co ? Pomyślałam, w końcu to tzw. Babskie po południe na zakupach. Obiecałam że będę miała tyle entuzjazmu w sobie na ile mnie stać. Szalałyśmy z dziewczynami w Portland i Seattle. Było świetnie, bardzo mi się podobało jeszcze nigdy się tak nie rozluźniłam. Zauważyłam, że jak się nie opieram to Alice mnie nie traktuje jak lalkę Barbie tylko daje mi więcej swobody.

Wydałyśmy mnóstwo pieniędzy to znaczy dziewczyny wydały na mnie i na siebie, bo chcą mnie ubrać jakoś szczególnie na spotkanie z Charles. Gdy wróciłyśmy do domu każdy miał jakieś zajęcie, ale gdy nas usłyszeli przyszli zapytać się jak tam zakupy.

- No dziewczyny i jak tam było na zakupach?? – zapytał Jasper nas.

- Super! – powiedziałyśmy razem. Dopiero po chwili zwrócił uwagę na nasze torby.

-No no…- powiedział – Widzę, że zakupy się udały.

- Tak udały się – odpowiedziałam. Zauważyłam , że Edwarda nie ma w tym towarzystwie,

- Gdzie jest Edward – zapytałam resztę.

- Hm.. nie wiem, w sumie to nawet nie wiem gdzie jest – stwierdził zamyślony Emmett.

Pobiegłam od razu do jego pokoju, nie było Go tam. Gdzie on może być? Tylko żeby to nie miało nic wspólnego z ta Charles! Pobiegłam znowu do salonu.

- Nie ma Go tam – powiedziała zmartwiona.

- Na pewno nic mu nie jest – powiedziała Alice, przytulając mnie – przecież bym zobaczyła!.

- Samochodu tez nie ma – zaoponował Jasper.

Usiedliśmy wszyscy , ja Alice i Esme na sofie a reszta wokoło nas. Wszyscy zastanawiali się gdzie jest Edward. Alice skupiała się na swoich wizjach, Esme i Jasper próbowali mnie uspokoić. Byłam roztrzęsiona, zagubiona i nie wiem co jeszcze. Dlaczego!? Wstała , wszyscy się na mnie spojrzeli nic nie odpowiedziałam. Wyszłam z domu i poszłam usiąść przy rzece.

Siedziałam tak chwile i w końcu zawołała mnie Alice. Nie spojrzałam na nią siedziałam dalej i patrzałam przed siebie. Moja druga połówka gdzieś znikła!! Zaczęły mi lecieć łzy. Dlaczego nie dał znaku życia?! Nikomu nic nie powiedział!? Dopiero teraz pomyślałam o tym, że mogę do niego zadzwonić! Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam? Zerwałam się tak szybko z ziemi na której siedziała, aż dziwne że nie zakręciło mi się w głowie. Pobiegłam do domu i wzięłam telefon. Wystukałam numer, który tak dobrze był mi znany.

Jeden sygnał, dwa…Odebrał! Byłam na skraju wytrzymałości!

- Edward!!- powiedziałam na wydechu.

- Tak to ja, coś się stało? – zapytał

- Tak stało się, wracam do domu a Ciebie nie ma! Gdzie jesteś?

- Bello, spokojnie zaraz będę – powiedział i się rozłączył.

Gdzie on jest? Dlaczego mi nie odpowiedział na pytanie? Czemu nic nie powiedział reszcie rodziny? Muszę się tego wszystkiego dowiedzieć, musi mi odpowiedzieć na moje pytania.

Gdy odłożyłam telefon, nikt nie pytał gdzie jest ponieważ doskonale słyszeli co mówił. Wampirzy słuch jest bardzo dobry. Poszłam do pokoju Edwarda i położyłam się na łóżku, czekałam na niego. Nie minęło pięć minut a on już był. Zeszłam na dół i zobaczyłam ją, tylko gdzie jest Edward?! Nie to nie może się dziać naprawdę, nie wierze, nie chce wierzyć! Podjęłam decyzje wracam do domu! Znowu zaczęłam płakać. Poszłam powrotem do pokoju. Zapomniałam w tym wszystkim, że Alice ma wizję z podjętych decyzji, Cholera! I już po sekundzie była przy moim boku.

- Bello nie możesz wrócić do domu, nie teraz. – powiedziała spokojnie.

- Dlaczego nie mogę wrócić? – powiedziałam zapłakana.

- Edward wnosi jej walizki do domu właśnie, poczekaj na pewno wszystko Ci wytłumaczy.

- Nie wiem czy mam ochotę z nim rozmawiać – pożaliłam się.

- Bello rozumiem Cię, ale powstrzymaj się od pochopnych decyzji – uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.

- Hmm…jasne a gdzie on teraz jest? – zapytałam

- Właśnie wszedł do domu, musiał wjechać do garażu samochodem.- powiedziała Alice.

- Dobrze to ja na niego tu poczekam. – odpowiedziałam przyjaciółce.

Uśmiechnęła się do mnie i przytuliła.

Gdy wyszła , położyłam się. Ale nie na długo bo po chwili zaskrzypiały drzwi i ledwo zdążyłam się odwrócić a mój młody bóg był już przy mnie.

- Przepraszam Cię kochanie za to co zrobiłem, naprawdę nie chciałem Cię skrzywdzić. – powiedział smutny.

- A co takiego zrobiłeś? – zapytałam.

- Ja nie wiedziałem, że tak wyjdzie. Gdy pojechałaś z dziewczynami na zakupy wziąłem samochód i pojechałem na przejażdżkę samochodem, Jechałem przed siebie. Aż po jakiejś chwili zadzwoniła do mnie Charles ,że właśnie wylądowała i czy mogę po nią przyjechać. Nie chciałem się zgodzić ale jeśli ma u nas być to pojechałem po nią. Nie dzwoniłem do nikogo bo ona sama mnie zaskoczyła ty telefonem do mnie bo przecież miała być dopiero jutro. A do Ciebie nie mogłem zadzwonić bo nie wzięłaś telefonu tak samo Alice i Rosalie nie wzięły telefonów. Nie miałem jak Was poinformować, i myślałem , że zdążę wrócić przed Waszym powrotem lecz mi nie wyszło. Przepraszam – powiedział smutnym głosem.

Nic nie odpowiedziałam patrzyłam się na niego ślepo, bo w sumie co miałam powiedzieć? Że jestem zazdrosna? Bo myślałam , że umówił się z nią za moimi plecami? Nie wiem co mam sama o tym myśleć! Dlaczego to takie krepujące?!

- Chyba mi nie wierzysz ,Bello – powiedział załamanym głosem – Miedzy nami nic ni było, kocham Cię i dobrze o tym wiesz. Nie zrobiłem nic przez co mogło by Ci się zrobić przykro naprawdę! – posmutniał jeszcze bardziej , miał taka minę , że gdyby mógł to by teraz płakał razem ze mną.

- Proszę nie płacz, nie mogę patrzeć jak cierpisz – powiedziawszy to przytulił mnie mocno.

- Edward…- tylko tyle mogłam teraz powiedzieć

- Tak skarbie? – Jego mięśnie nadal były spięte. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, przecież mnie zapewnił, że nic miedzy nimi nie było! Bella , otrząśnij się! Przecież to jest Twoja miłość!

- Edward ja Ci wierze, ale.. ale jak zobaczyłam , że Ciebie nie ma a potem jak ona weszła do domu to… Oh Edward tak się cieszę, że jesteś tu teraz ze mną! – rzuciłam się na niego i jeszcze bardziej rozpłakałam – Tęskniłam za Tobą..- tylko tyle byłam w stanie wydusić z siebie teraz.

- Tak ja za Tobą też, Kocham Cię – gdy to powiedział złożył na moich ustach pocałunek. Był on krótki ale bardzo namiętny. Po chwili odezwałam się pierwsza.

- I co będzie z ta Charles? – zapytałam – Próbowała jakiś sztuczek?

- Bello o nic się nie martw, jeśli mi pomożesz to damy jej rade we dwoje jeśli chcesz – uśmiechnął się do mnie tak szeroko , że mu zawtórowałam.

- To co idziesz ją poznać? – zapytał nieśmiało, nie pewny mojej odpowiedzi.

- Okay, tylko muszę się iść przebrać i wziąć prysznic – powiedziałam już w lepszym nastroju.

- Dobrze to poczekam na Ciebie tutaj jeśli chcesz –powiedział z uśmiechem.

- Nie no możesz iść do salonu , tylko jak byś mógł zawołaj Alice, żeby przyszła za chwile do mnie ok.? – poprosiłam. Musze z nią porozmawiać, czy miała jakieś wizje na temat tej dziewczyny.

- Ok. nie ma sprawy – i pocałował mnie.

Gdy tak brałam swoją kosmetyczkę i zmianę bielizny pomyślałam sobie, że Alice musi mi pomóc w doborze ciuchów. Jeszcze nigdy dobrowolnie jej o to nie prosiłam, pewnie już wie o tym, o co chce ja poprosić. Weszłam pod prysznic, żeby odprężyć się trochę przed spotkaniem z piękną nieznajomą. Gdy wyszłam i zaczęłam myć zęby do drzwi ktoś zapukał, to pewnie Alice.

- Bella to ja Alice mogę wejść? – poprosiła.

- Jasne , wejdź – pozwoliłam.

- Jeśli mnie wizję nie mylą to chcesz mnie poprosić abym pomogła Ci w doborze ciuchów? – zapytała z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Dziwne prawda? No ale to prawda, ale to ma być cos zwykłego rozumiesz o co chodzi?– zachichotałam a Alice mi zawtórowała.

- Poczekaj zaraz wrócę – powiedziała i jej nie było, zdążyłam wypłukać usta od pasty a ona już wróciła.

- Masz, zakładaj – powiedziała .

- Ok. – zgodziłam się wiedząc, że nie mam innego wyboru.

- Spójrz w lustro Bello – powiedziała Alice.

- Alice dziękuje! – rzuciłam się na nią i pocałowałam w policzek – Właśnie o to mi chodziło!

Chyba częściej będę mojej przyjaciółce pozwalać mnie ubierać. Alice dała mi niebieską bluzeczkę z długim rękawem wyciętą w serek, spodnie dżinsowe przypasowane do koloru bluzki. Hmm chyba nie wyglądam dziwnie – pomyślałam.

- Alice i jak się prezentuje? Ale szczerze! – powiedziałam z udawana powagą.

- Wyglądasz świetnie – zaszczebiotała Alice.

- Dziekuje – powiedziałam.

- No to co wychodzimy? Wszyscy na nas czekają – powiedziała Alice.

- Ok., możemy iść . I właśnie w tej samej chwili przypomniało mi się pytanie, które miałam zadać przyjaciółce wcześniej.

- Poczekaj! – prawie że krzyknęłam

- Co się stało?

- Chciałam się zapytać czy miałaś jakieś wizje związane ze mną Edwardem i Charles, wiesz o co chodzi.

- Bello, nie miałam żadnych wizji a gdybym miała to na pewno bym Ci o nich powiedziała. Charles próbuje cos wykombinować, jakiś fortel ale najpierw chce poznać Ciebie , żeby określić jakie ma szanse.

- No to pięknie, szanse ona ma bo jest piękna – westchnęłam.

- Bello, ona nie chce określić czy jest ładniejsza od Ciebie czy nie, jej chodzi bardziej o to jakie uczucie łączy Ciebie i Edwarda. Będzie próbować Was jakoś rozdzielić dlatego nie poddawaj się – uśmiechnęłyśmy się do siebie i zeszłyśmy na dół. Wszyscy siedzieli w salonie. Emmett ,Jasper i Edward oglądali jakiś mecz , Rosalie, Esme i Carlisle rozmawiali z nowo przybyłą. Gdy tylko pojawiłam się na widoku mojego ukochanego od razu do mnie podbiegł i przyjrzał mi się uważnie.

- Wyglądasz pięknie – powiedział zadowolony.

- Dziękuje – powiedziałam. – Chyba czas kogoś poznać, nie prawdaż? – zapytałam się chichocząc, usłyszałam że Alice tez się śmieję. Edward złapał mnie za rękę i podeszliśmy do dziewczyny.

- Charles oto Bella moja dziewczyna – dziewczyna skrzywiła się na słowo „Moja dziewczyna”, ale nie przełam się tym tylko bardziej uśmiechnęłam – Bello a to Charles koleżanka ze szkoły.

- Miło Cię poznać Charles – powiedziałam wesoło ale poważnie.

- Mnie Ciebie również – powiedziała. Zaczęłyśmy się Mierzyc wzrokiem, zapewne zobaczyła, że ma większe szanse ode mnie . Z zamyśleń wyrwał mnie Edward.

- Bello, możemy porozmawiać? – zapytał mnie.

- Jasne – powiedziałam obojętnie.

Mój ukochany spojrzał na mnie i wyprowadził mnie z domu, szliśmy w stronę rzeki Az nagle wziął mnie na ręce i pobiegł do rzeki. Zatrzymał się na brzegu.

- O co chodzi ? – zapytałam lekko zbita z pantałyku.

- Bello, hm.. nie wiem dlaczego Cię tu przyprowadziłem, nie mogłem słuchać myśli Charles, strasznie mnie denerwują wręcz krzyczą. – pożalił się.

- Czy ona nie zdaje sobie sprawy, że umiesz czytać w myślach? – zapytałam zszokowana.

- Nie ona nie wie ani o moich zdolnościach ani o Alice ani o Jasperze. Dlatego nie chcemy, żeby się dowiedziała. Tak będziemy znać każdy jej fortel.

- Aha to pewnie wiele ułatwi, Hmm… - zamyśliłam się. Nagle naszła mnie ochota na walczenie za Edwarda, przecież on jest mój a ja jestem jego do końca mojego życia i na resztę wieczności! Nie mogę pozwolić, żeby ktokolwiek mi Go odebrał, nie mogę życie bez niego nie miało by sensu, on jest częścią mnie, musze o niego walczyć!

- O czym myślisz? – zapytał Edward

- Hmm.. ja.. mmm.. myślę… myślę o nas – uśmiechnęłam się do niego.

-  A co w związku z tym? – zapytał nie śmiele Edward.

- Bo sobie tak myślę, że gdyby nie Ty to nie zaznałabym takiego szczęścia, które mam przy Tobie i wiesz co nie pozwolę, żeby jakaś tam wampirzyca mi Ciebie odebrała. – zdziwiłam się samej sobie od kiedy jest mi tak łatwo mówić o uczuciach? – Kocham Cię i nie pozwolę na to, chyba że Ty masz inne plany? – zapytałam zmartwiona, tylko brakuje mi potwierdzenia Edwarda czy on nadal che być ze mną.

- Kochanie jesteś całym moim życiem, nie potrafiłbym żyć bez Ciebie – powiedział to strasznie poważnie. – Wtedy, gdy Cię zostawiłem byłem głupi, że tak postąpiłem – właśnie spojrzał na moją minę, na której było widać tylko grymas bólu, który tamtych czasów przeżywałam, przyłożył rękę do mojego policzka i kontynuował, wiedział że źle postąpił powracając do tego - Teraz wiem , że życie bez Ciebie nie miało by sensu. Kocham Cię najbardziej na świecie, nie mogę bez Ciebie żyć. Proszę pamiętaj o tym, że nie jestem w stanie Cię zostawić!

- Tak wiem Edwardzie. Kocham Cię – powiedziawszy to rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam Go a i on nie pozostawał mi dłużny. Odsunęłam się od niego.

- Chodźmy do domu , pewnie wszyscy zastanawiają się co się z nami dzieję – uśmiechnęłam się – na pewno Charles za mną tęskni – mój uśmiech był bardzo szczery, żaden grymas mi nie wyszedł tylko uśmiech zadowolenia.

- Pobiegniemy? – nie zdarzyłam dopowiedzieć a już siedziałam mu na plecach. Weszliśmy do domu po minucie. W salonie siedziała tylko Charles i Alice. Wpadłam na świetny plan żeby jakoś poznać nowo przybyłą, a dokładniej żeby była jak najdalej od mojego lubego.

- Alice może wybierzemy się na jakieś zakupy jutro? – zapytałam z nadzieją, że zrozumie o co chodzi i się zgodzi.

- Hmm… nie mam nic przeciwko – odpowiedziała po chwili namysłu. Pewnie miała wizje dotyczącą zakupów, i teraz już wiedziała jaki mam plan.

- Może Rosalie z nami pojedzie? – zapytałam – Może Ty tez Charles byś z nami pojechała?

Bo chłopaki jutro urządzają takie „męskie po południe”, sami faceci no wiesz…- zamyśliłam się – Mam nadzieje, że się zgodzi i nie wyczuję tutaj małego fortelu z mojej strony.

- Pewnie mogę jechać, czemu nie. W zasadzie musze sobie trochę ciuchów kupić, bo większość nie pasuję do tego klimatu. – Super zgodziła się czyli wszystko idzie tak jak trzeba. Uśmiechnęłam się sama do swoich myśli. Charles myślała, że to do niej i tez się uśmiechnęła.

-  A co z Esme ? – zapytała Alice.

-Esme i Carlisle jadą napolowanie rano i wracają wieczorem.

- No to jesteśmy umówione – powiedziałam.

- Tak – powiedziała Alice.

- To idę porozmawiać z Rosalie – powiedziałam do dziewczyn, spojrzałam znacząco na Alice, która zrozumiała o co mi chodzi.

- Poczekaj pójdę z Tobą i tak musze z nią porozmawiać. Skinęłam głową i poszłyśmy.

Tak naprawdę poszłam do Rosalie się zapytać czy pojedzie z nami, opowiedziałam jej o wszystkim i od razu się zgodziła, siedziałyśmy w pokoju Rosalie i dziewczyny nasłuchiwały rozmowy Edwarda z Charles. Wszystko od razu mi mówiły starając się, żeby dziewczyna tego nie usłyszała.

- Edward usiadł na sofie a Charles na fotelu obok, podjęła decyzje by usiąść koło niego ale boi się jego reakcji, nie lubi odrzucenia w ten sposób – Nie mogłam się powstrzymać i wyszłam z pokoju, stałam tak żeby mnie nie zauważyli i nasłuchiwałam.

- No Edward widzisz jaki jesteś zabiegany – zachichotała – przyjechałam rano a dopiero teraz możemy spokojnie porozmawiać. Opowiadaj co robiłeś po ukończeniu Liceum ?

- Hmm … a no wiesz skończyłem Harvard, Syracuse i tak jakoś czas mi zleciał. A co Ty robiłaś ?

- Ja się nie uczyłam po szkole jak ją skończyliśmy pojechałam do Europy, poznałam tam ciekawych ludzi, wiesz jacy potrafią być zabawni?- zachichotała – Odwiedziłam grób moich rodziców, musiałam Go odnowić bo wyglądał okropnie. Natrafiłam również na kilkoro wampirów w tamtych rejonach. Myślałam, że znajdę kogoś odpowiedniego dla siebie ale jak widać nie wyszło – ciekawe jaką miała minę jak to mówiła. Kurcze właśnie zaczyna się jej fortel. Bella bądź spokojna, przecież mu ufasz! – Przyjechałam tu z myślą, aby kogoś znaleźć, może tutaj kogoś spotkam? Kto wie – uśmiechnęła się jestem tego pewna.

- Aha, nigdy przecież nie miałaś problemów ze znalezieniem bliskiej osoby? Czy się mylę?

- Niby tak było, ale zaczęło mi zależeć na pewnym chłopaku. Już bardzo dawno temu zaczęłam Go szukać….

- I co znalazłaś Go? – zapytał z niby zaciekawieniem w głosie.

- Wiesz co nie poruszajmy tego tematu nie teraz ok.?

- Ok. nie ma sprawy. Milo by było gdybyś znalazła kogoś odpowiedniego dla siebie, w końcu każdy zasługuje na szczęście.

- No nie wiem czy każdy…

- Ja uważam, że każdy.

Gdy tak ich słuchałam, zobaczyłam, że Alice tez się im przygląda.

- I co o tym myślicie? – zapytałam dziewczyny.

- Jak dla mnie wydaje się nie groźna – stwierdziła Rosalie – choć nie znam jej na tyle, żeby wiedzieć czy to aby nie podstęp – kontynuowała.

- A Ty Alice?

- Ja uważam tak jak Ross, że jest nie groźna, próbuje się na niej skoncentrować ale chyba nie podjęła żadnej decyzji bo widzę tylko jakieś przebłyski. Nie wiem może ona podjęła decyzję ale przecież Edward tez musi podjąć decyzję, nie wiem może jutro się cos zmieni.

- Dobra ja idę do nich – uśmiechnęłam się.

- Ok., jak cos zdamy Ci jutro relację – powiedziała Rosalie.

- Dzięki – rzuciłam na odchodnym.

Ciekawe o czym teraz myśli Charles hm… bardzo jestem tego ciekawa, szkoda, że nie jestem teraz wampirem i nie mam daru czytania w myślach eh… Podeszłam do Edwarda i usiadłam koło niego. Złapał mnie za rękę.

- I jak tam? – zapytałam.

- Wszystko porządku, właśnie sobie rozmawialiśmy o starych czasach – zaśmiał się.

- Przeszkodziłam? – zapytałam choć znałam odpowiedź Edwarda ale i Charles . Edward powie nie a Charles tak.

- Nie skądże, kochanie Ty mi nigdy nie przeszkadzasz – i pocałował mnie w policzek.

Dziewczyna spojrzała się na mnie z wrogością , udałam że tego nie widzę. W sumie już jest późno, powinnam się położyć, żeby jutro jakoś wyglądać.

-Trochę już późno, chyba czas iść spać Bello – powiedział Edward.

- Po prostu z ust mi to wyjąłeś – powiedziałam.

- Dobranoc – powiedziała Charles gdy już wstawałam. Zdziwiłam się choc wiedziałam, że za tym się cos kryję.

- Dzięki – powiedziałam obojętnie.

Weszliśmy do pokoju, Edward zapalił światło.

- No Bello, idź do łazienki , a ja tu sobie na Ciebie poczekam – posłał mi swój łobuzerski uśmiech, który tak uwielbiałam.

Wzięłam kosmetyczkę i piżamę, którą dała mi Alice (stwierdziła że moja piżama, czyli dres i bluzka to trochę antyk), nie chciała mi ta uwagą oczywiście zrobić przykrości. Szczerze tez tak uważałam ale byłam do niego bardzo przywiązana, był on wygodny i przynajmniej nie było mi tak zimno gdy leżałam przy Edwardzie. Wzięłam krótki prysznic przebrałam się i poszłam do pokoju. Położyłam kosmetyczkę i położyłam  się obok mojego ukochanego, który od razu się do mnie przytulił ale wcześniej owinął mnie kocem, żebym nie szczekała zębami, co rozwaliło by cały romantyzm tej chwili.

- I jak tam minął Ci dzień w nowym domu? – zapytał Edward.

- Podoba mi się to, oby tak częściej – uśmiechnęłam się.

- Cieszę się , że Ci się podoba – tez się uśmiechnął i złożył pocałunek na moich ustach lecz po chwili się odsunął. – Bello, jesteś już strasznie zmęczona, śpij już kochanie.- i zaczął nucic moja kołysankę.

Faktycznie byłam zmęczona, i już po chwili odpłynęłam w nie byt.

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin