ROZDZIAŁ IV
Obudziłam się wypoczęta, otworzyłam oczy. Edward leżał przy mnie.
- Cześć – powiedziałam.
- I jak się spało w nowym łóżku? Wygodnie? – zapytał, a ciekawość było widac w jego oczach.
- Wygodnie, ale dlatego że Ty byłeś przy mnie – pocałowałam Go w policzek.
Wstałam z łóżka i aż zakręciło mi się w głowie.
- Ojej … rzucałam się w nocy czy co? – zapytałam zbita z pantałyku.
- Nie po prostu strasznie długo spałaś – odpowiedział mi Edward.
- To która to jest godzina?
- Po 12 chwilę – odpowiedział.
- Że co? Jak to możliwe?
- Bello, poszłaś spać późno a zresztą wczoraj miałaś dużo wrażeń po prostu byłaś bardzo zmęczoną – zaoponował mój ukochany.
- Kurcze, gdzie jest Alice? Miałyśmy jechać na zakupy! – przestraszyłam się , że pojechały beze mnie.
- Spokojnie , Alice na Ciebie czeka zresztą jak Rosalie i Charles.
- O to dobrze, idę się umyć i zaraz do nich dołączę, w końcu po południe jest Wasze dzisiaj, DOM wolny od dziewczyn. – zaśmiałam się.
- A no właśnie miałem się zapytać Ciebie o to wczoraj ale nie było jakoś okazji, możesz mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi?
- A nie wyczytałeś tego z myśli Alice albo Rosalie?
- Nie, one ciągle myślały o czym innym – odpowiedział trochę zaniepokojony.
- A wiec chodzi o to, żebym hm… trochę ja poznała, no wiesz żeby wiedzieć jakie sztuczki mnie więcej użyje, i żeby nie przebywała z Tobą dużo czasu – uśmiechnęłam się do niego trochę zaniepokojona jak zareaguję na to co właśnie mu powiedziałam. Nie odezwał się , cholera chyba nie potrzebnie mu to mówiłam.
- Dlaczego nic nie mówisz? – zapytałam zaniepokojona.
- Tak sobie myślę… - nie dokończył.
- Że..? – ponagliłam Go.
- Że fajnie wyglądasz jak jesteś zazdrosna o Charles, wyglądasz wtedy bardzo słodko i seksownie , to bardzo miłe– pocałował mnie w czoło.
- Edward nie zamierzam patrzeć z boku jak ona próbuje Ciebie poderwać – zrobiłam minę obrażonego dziecka.
- Teraz tez wyglądasz słodko – powiedział uśmiechając się do mnie.
- Edward ! – prawie, że krzyknęłam – Nie śmiej się ze mnie! – od razu się uspokoił.
- Kocham Cię za to – i mnie pocałował tak cudnie, że nie wiem gdzie jestem teraz. Ba ja nie pamiętam swojego imienia! – zachichotałam, Edward odsunął się i spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Mącisz mi w głowie Edwardzie – udałam, że uraził mnie swoim zachowaniem.
- Przepraszam – powiedział i oboje się zaśmialiśmy.
- Idę do łazienki – powiedziałam na odchodnym.
- Będę czekać na Ciebie w kuchni.
Wzięłam prysznic, umyłam zęby przebrałam się i wyszłam . Skierowałam się w stronę kuchni gdzie czekał na mnie Edward. Gdy weszłam właśnie nakładał na talerz jajecznicę .
- Dziękuje – powiedziałam, i zabrałam się do jedzenia. – Gdzie Alice? – zapytałam w miedzy czasie.
- W salonie, już tu idzie. – mam nadzieje, że ma dla mnie dobre wieści.
- Cześć Bella, i jak się spało? – zapytała.
- Dobrze , kiedy jedziemy? – zapytała moja przyjaciółkę.
- Jak tylko będziesz gotowa.
- A gdzie dziewczyny??
- Siedzą w salonie i oglądają telewizję.
- Ok. możemy iść, dziękuję za śniadanie a w zasadzie za obiad – pocałowałam go w usta – zobaczymy się wieczorem – i posłałam mu uśmiech mówiący „wszystko będzie dobrze”.
Zeszłyśmy do salonu z Alice, dziewczyny już czekały , aby wyjść. Pojechałyśmy samochodem Rosalie. Oczywiście Rosalie prowadziła, ja siedziałam obok niej a z tyłu Alice i Charles.
- No dziewczyny – powiedziałam – dzisiaj szał zakupów nas czeka! – prawie , że krzyknęłam.
- Tak a jak zostanie nam trochę czasu to możemy iść coś zjeść – wszystkie się zasmiałyśmy.
- To gdzie pierw jedziemy? – zapytał kierowca.
- Do Portland – powiedziała Alice.
- Okay, może być Portland.
Przez całą drogę do sklepu żartowałyśmy. Gdy weszłyśmy do centrum handlowego, wchodziłyśmy do każdego sklepu jaki tylko się tam znajdował. Chodziłyśmy tak przez co najmniej 3 godziny po wszystkich sklepach. Byłyśmy także w Seattle. Każda kupiła sobie coś do ubrania, i wszystkie były zadowolone z wypadu na zakupy. Został nam jeszcze jeden sklep ale już nie miałam sił.
- Dziewczyny idźcie same, moje nogi tego nie wytrzymają – zgodziły się i poszły. Liczyłam na to, że Charles zostanie ze mną. A jednak .
- Jesteś strasznie wytrzymała jak na człowieka – stwierdziła Charles.
- Takie wypady na zakupy wymagają dużo cierpliwości i siły – zaśmiałam się.
- Dokładnie, Hmm.. Widzę, że jesteś szczęśliwa z Edwardem – powiedziała. – Ładnie razem wyglądacie.
- Tak bardzo, jesteśmy Hmm jak dwie połówki jednego jabłka – zaśmiałam się. – A Ty masz kogoś?
- Nie -odpowiedziała smutno- Niestety nie ma nikogo w moim życiu , był jeden ale nie mam szans u niego? – zaciekawiło mnie to.
- Dlaczego tak uważasz? – spytałam zaciekawiona.
- Wiesz… - zamyśliła się – mogłabym być z Tobą szczera? – zapytała
- Jasne.. –odpowiedziałam od razu.
- Eh… - westchnęła – Pewnie nie wiesz dlaczego tu przyjechałam , bo w sumie nikomu o tym nie mówiłam – Wiedziałam o tym ale wolałam się z tym jeszcze przez trochę poukrywać, chciałam się dowiedzieć co ma mi do powiedzenia na ten tema – Zrozumiem jeśli będziesz na mnie zła i nie będziesz chciała mnie znać , zrozumiem.
- Powiedz lepiej o co chodzi – uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Tylko proszę nie przerywaj mi ok.? – pokiwałam głowa, że się zgadzam – A więc kiedyś w Liceum poznałam fajnego chłopaka, nie chodziło mi o wygląd ale o jego charakter. Uprzejmy dżentelmen, zawsze skory pomóc, wysłuchać innej osoby. Szalałam za nim, Ne wiedziałam jak zwrócić jego uwagę na mnie, był taki nie dostępny. Ale pewnego razu udało mi się z nim porozmawiać, zauroczyłam się w nim. Wiem dziwnie to brzmi ale taka prawda. Zaczęłam mu się narzucać myślałam , że w ten sposób zwróci na mnie uwagę tak jak tego chciałam, ale niestety nie było tak. Starał mi się delikatnie wytłumaczyć jak na dżentelmena przystało, że ten związek nie miał by przyszłości. Nie zwracałam na to uwagi, chciałam dopiąć swego. Jednak pewnego dnia już nie wytrzymał. Zadzwonił do mnie spytać się czy możemy się spotkać, zgodziłam się bez chwili namysłu. Gdy się spotkaliśmy powiedział , że nie możemy być razem i nie che żebym przez niego cierpiała bo on do mnie nic nie czuję , to był straszne. Powiedział również, że się wyprowadza i że się postara żebyśmy się nigdy nie spotkali. Chciałam wtedy cofnąć czas , żeby chociaż nie wyjeżdżał, żebyśmy zostali chociaż dobrymi znajomymi , ale było już za późno bo on miał wyjechać ze swoja rodziną. Gdy spotkanie dobiegało końca powiedział „Mam nadzieje , że znajdziesz osobę która sobie na Ciebie zasłuży , ja nie jestem tego wart. Powodzenia” pocałował mnie na dowidzenia w policzek i chciał już odejść ale Go zatrzymałam i obiecałam mu coś czego teraz żałuję , cierpiałam przez to. Obiecałam mu a dokładniej tak mu to powiedziałam „ Mam nadzieję , że Cię kiedyś odnajdę i zrobię wszystko, żebyś się ze mną ożenił. Obiecuję!” i odszedł , nic nie powiedział.
Rozpadłam się wtedy całkowicie ale tylko z własnej winy on od początku nie dawał „tego” znaku zainteresowania, cierpiałam przez samą siebie, chciał mnie przed tym ochronić ale broniłam się jak tylko mogłam. Od tamtego momentu starałam się o nim zapomnieć, ale nie udało się , po miesiącu zaczęłam Go szukać, lecz nie wiedziałam gdzie aż do teraz. Teraz , gdy Go znalazłam czuje , że zrobiłam z jednej strony źle , że Go znalazłam bo mogę przez to cierpieć znowu ale z drugiej gdzie poznałam Ciebie i to jak jesteście razem szczęśliwi nie potrafię zepsuć tego, nie jestem w stanie. Tak Bello w tej całej historii chodzi mi o Edwarda. Nie przyjechałam tutaj , żeby zepsuć mu związek, nie , po prostu myślałam, że jest samotny , że może zmienił zdanie na temat mojej obietnicy. Jest szczęśliwy z Tobą i nie zamierzam tego zepsuć. Wierzysz mi Bello? – zapytała zaniepokojona, tyle emocji było widać na jej twarzy, strach, ból, rozpacz…
- Miałyśmy być teraz wobec siebie szczere, Ty jesteś szczera teraz moja kolej – spojrzała na mnie z niedowierzaniem – ja o tym wszystkim wiedziałam, wiedzieliśmy, że przybędziesz tu , aby wyjść za Edwarda. Wiedzieliśmy jakie masz zamiary. Wiedzieliśmy wszystko. Dziękuje, że mi powiedziałaś o tym sama. Wierze Ci – uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie, żeby troche się rozluźniła.
- A.. ale skąd Wy o tym wiedzieliście?? Przecież nikomu nic nie mówiłam. – spojrzała na mnie z zakłopotaniem.
- To kolejny sekret mojej rodziny. Edward potrafi czytać wszystkim w myślach prócz mnie, Alice widzi przyszłość a Jasper Hmm… Jasper umie kontrolować nasze emocje, zachowanie. Dlatego wszystko o Tobie wiedziałam. – z jej miny można było wyczytać niedowierzanie i zagubienie.
- Aha… Az nie wiem co powiedzieć. – zamyśliła się – Cieszę się, że się poznałyśmy Bello , mam nadzieję , że nadal nie zmieni to naszych relacji? – zapytała.
- Nie, nie zmieni – uśmiechnęłam się do niej.
- Dziękuję – powiedziała. I w tym czasie przyszły dziewczyny.
- No nareszcie – powiedziałam – Ile można czekać? Udałam obrażoną i już po chwili wszystkie wybuchnełyśmy śmiechem.
- No a jak Wam minął czas jak nas nie było? – zapytała Rosalie.
- Było bardzo miło, wyjaśniłyśmy sobie wszystko z Bellą i jest dobrze – powiedziała Charles, niepewna swoich słów spojrzała na mnie.
- Tak wszystko jest wyjaśnione i jest ok. – dopowiedziałam.
- No to co wracamy do domu – powiedziała Alice – chłopaki mieli wystarczająco dużo czasu na męskie po południe – zaśmiałyśmy się.
Zapakowałyśmy zakupy do bagażnika i wsiadłyśmy, tym razem nawet Charles udzielała się w rozmowie. Zaczęłyśmy się śmiać , i stwierdziłam w duchu, że chyba zaczynają mi się podobać te wypady na zakupy , ale oczywiście nie powiem tego na glos bo Alice będzie mnie codziennie ciągać po sklepach a wtedy równie dobrze szybko mogłyby się odwidzieć zakupy.
Zadzwonię do Edwarda – pomyślałam.
- Ross , ścisz radio zadzwnie do Edwarda dowiem się co się tam dzieję.
Wystukałam tak znany mi numer i wcisnęłam klawisz „wyslij”. Odebrał po 2 sygnale.
-Cześć Edward – powiedziałam.
-Cześć kochanie – powiedział, gdy usłyszał mój głos – I jak tam dobrze się bawicie? – znałam go na tyle dobrze , żeby wiedzieć o co tak naprawdę pyta .
-Wszystko jest porządku – uspokoiłam Go- zaraz będziemy w domu, mam nadzieję, że nie ma tam zbyt dużego bałaganu?- nie odpowiedział – Edward?
- Jestem, jest czysto – odpowiedział po chwili.
- Co wy tam zrobiliście? – zapytałam zaniepokojona.
-Wszystko jest pod kontrolą tylko…- nie odpowiedział bo wybuchł śmiechem i się rozłączył.
-Coś się stało Bello? – zapytała Rosalie.
- Nie wiem, Edward mi nie powiedział tzn. jak się go spytałam co tam zrobili to wybuchł do słuchawki śmiechem i się rozłączył. Dziwne… - zamyśliłam się.
- Spokojnie Bells, na pewno nic się nie stało – powiedziała Alice.
- To się okaże w domu – odpowiedziałam ale nie zepsuło to nikomu nastroju.
Po 10 minutach byliśmy już pod domem, weszłyśmy i zobaczyłyśmy chłopaków przebranych za kobiety, od razu wszystkie wybuchnełyśmy śmiechem. Dopiero po kilki minutach byłam w stanie cos powiedzieć.
- A to co babski wieczór? –zapytałam - Jak wy wyglądacie? – i znowu śmiech radości. Podszedł do mnie Edward i pocałował mnie na przywitanie, dziwnie było się z nim całować jak był przebrany za kobietę. Gdy się odsunął patrzał na mnie z dezaprobatą a ja znów się zaśmiałam.
- Bello? – zawołał.
- Śmieje się bo jeszcze nigdy nie całowałam się z kobietą! I wszyscy wybuchnelismy śmiechem.
Siedzieliśmy tak w salonie i rozmawialiśmy o wszystkim. Ja w pewnym momencie już nie kontaktowałam
I odpłynęłam w nie byt.
aga334