Nieprzyzwoita propozycja.pdf
(
115 KB
)
Pobierz
688259347 UNPDF
-Oszalałeś?! – Snape krzyczał, gwałtownie machając swoją filiżanką. – Nie! Nawet za milion lat, nie!
-Ale Severusie – cierpliwie mówił Dumbledore, składając ręce na biurku. – Zaklęcie trafia we wszystkich nie-Ślizgonów. Jeśli
Harry’emu ma się udać przejść przez bramę twierdzy Voldemorta i, umm, unieszkodliwić go, będzie musiał zostać Ślizgonem. I tak
prawie został wybrany do twojego domu, nie rozumiem dlaczego jesteś do tego tak negatywnie nastawiony.
-Nie możesz go tak po prostu zabrać z Gryffindoru i umieścić w Slytherinie – wściekał się Snape. W kącikach jego ust zaczynała się
gromadzić ślina. – To tak jakby wlewać jedną szklankę wody do drugiej! Wszystko się wyleje!
Dumbledore wyglądał na lekko zdezorientowanego. – Myślę, że przesadzasz, Severusie – powiedział trochę bardziej surowo niż
wcześniej. – To dla dobra całego Czarodziejskiego Świata. Jeśli nie potrafisz przemóc swojej bezpodstawnej niechęci do chłopca, to
może wolałbyś, żebyśmy wszyscy na raz ukłonili się Voldemortowi i zaoszczędzili mu kłopotu?
-To śmieszne – Snape gotował się ze złości. – To nigdy się nie uda. Nawet gdybyś przekonał ten przeklęty kawałek zapleśniałego
filcu, żeby go przeniósł do innego domu, to to i tak się nie uda. On jest Gryfonem. I co gorsza, zostanie nim przez całe swoje życie.
Nie ma szans, żeby „Ceremonia Przydziału Dla Jednej Osoby” mogła chociaż na sekundę oszukać takie zaklęcie obronne.
Dumbledore westchnął i podrapał się po nosie. – Jesteś pewien, Severusie? Mimo wszystko nie sądzisz, że warto spróbować?
-Nie. – nalegał Snape, krzyżując ramiona i spoglądając groźnie. – Nie ma żadnego sposobu na tej ziemi, dzięki któremu zamieniłbyś
Harry’ego Pottera w Ślizgona na na tyle długo, żeby udało mu się przejść przez zasłonę śmierci Voldemorta. Zostanie usmażony.
Upieczony. Spalony na chrupiącego, gryfońskiego tosta – Snape uśmiechnął się złośliwie. – To niemożliwe.
-Nie całkiem niemożliwe. – Severus przewiercił maleńkiego profesora Flitwicka morderczym spojrzeniem, które powinno z całą
pewnością przyprawić go o atak serca, ale na własne szczęście Flitwick nie zwrócił na to uwagi. – Zawsze jeszcze pozostaje sprawa
więzów rodzinnych.
-O czym ty bredzisz? – Severus gniewnie zażądał wyjaśnień.
-Severusie – upomniał go Dumbledore. – Bądź uprzejmy. Co mówiłeś Filiusie?
-No bo – entuzjazmował się Flitwick, z premedytacją ignorując śmiertelne spojrzenia rzucane mu przez Severusa. – Pan Potter jest
raczej młody, ale jeśli jego opiekunowie by się na to zgodzili, może można by mu wyperswadować wżenienie się do Domu Slytherina.
Mąż i żona są jednym ciałem i tak dalej, więc powinien otrzymać część immunitetu swojej małżonki.
Snape prychnął.
-Doskonale. Nie mogę się doczekać, aż będzie się oświadczał którejś z moich dziewcząt. Wyjedzą mu serce z jego zapadłej klatki
piersiowej. Łyżeczką.
-Dziękuję, Filiusie – pogodnie powiedział Dumbledore. – Wydaje mi się, że rozwiązałeś nasz problem. A teraz zastanówmy się, kto
pasowałby do młodego Harry’ego, zakładając oczywiście, że się zgodzi?
-Millicenta Bulstrode – Rzucił Snape. Flitwick i Dumbledore spojrzeli na niego z zaskoczeniem. – Oh, proszę was, żadna się nie
zgodzi. Nadaje się tak samo, jak każda inna. I ma niesamowity lewy sierpowy – dodał złośliwie.
-Pozostaje nam osobiście się przekonać – ostrożnie powiedział Dumbledore, wyglądając na lekko zestresowanego. Snape musiał
zdusić wredny chichot.
*****
Jak się okazało, Millicenta Bulstrode rzeczywiście posiadała niesamowity lewy sierpowy, którym stworzyła Dumbledore’owi okazałe
podbite oko. Trzeba było eliksiru uspakajającego i zaklęcia czyszczącego pamięć, żeby przywrócić ją do jej zwykłej, posępnej i
groźnej osobowości. Oraz zaklęcia uzdrawiającego, żeby usunąć śliwę dyrektora.
-Mówiłem ci – Snape promieniał. – I tyle, jeżeli chodzi o twój cudowny pomysł.
Harry Potter był tak samo zniesmaczony tą propozycją.
-Chcecie żebym co zrobił?!
-Ożenił się z jakąś Ślizgonką, która jest na tyle zdesperowana, żeby cię wziąć – Snape uśmiechnął się szyderczo. – Jakoś nie mogę
sobie wyobrazić, żeby było ich zbyt wiele. Właściwie, to w ogóle nie mogę sobie tego wyobrazić.
-Ty jesteś jednym z nich! – To był Ron Weasley. Dream team wieży Gryffindoru został wezwany do gabinetu dyrektora – a raczej
Potter został wezwany i przytargał ze sobą resztę dla wsparcia moralnego. Hermiona Granger wyglądała, jakby przez tą wizję
odrobinę ją zemdliło, ale nie zgłaszała żadnych obiekcji do planu samego w sobie. Typowa wyprana z emocji wredna suka. pomyślał
Snape.
-Co pan sugeruje, panie Weasley? – zimno powiedział zamiast tego.
-No bo – rzucał się Ron – Nie żeby ktoś kiedykolwiek chciał cię poślubić! Profesorze. – dodał z opóźnieniem, oblewając się
obrzydliwym odcieniem szkarłatu. Raczej źle przyjął wieści.
-Dla twojej informacji, Weasley – wycedził Snape – Mój obecny status jest bardziej wynikiem świadomego wyboru niż braku
odpowiednich kandydatów.
-Tajasne – zachichotał Ron. – Tak mówi każdy, któremu nikt nigdy nie dał.
-Panie Weasley – przerwał im Dumbledore. – Wydaje mi się, że byłoby lepiej, gdyby dalsze komentarze na ten temat zachował pan
dla siebie. – Mimo to, kiedy odwrócił się do Harry’ego, w jego oczach widać było rozbawienie. – Rozumiem, że to dość
niespodziewane Harry, ale uważam, że to jedyny sposób, żeby ochronić cię przed Voldemortem i jego, ah, Złą Ognistą Zasłoną
Śmierci.
Harry wyglądał na niezbyt przekonanego. – Nie rozumiem dlaczego. – wykrztusił. – To znaczy, dopóki nie będę się tam pchał, to to i
tak nie robi żadnej różnicy. Chyba, że tego właśnie pan chce. – dodał podejrzliwie.
Dumbledore poruszył się nerwowo na krześle. – Oczywiście, że nie, Harry... – zaczął, ale Harry mu przerwał.
-Właśnie że tak! Chcesz, żebym tam poszedł i mu walnął zanim znowu zrobi coś okropnego! Ja! Niepełnoletni! Nie mam jeszcze
osiemnastu lat! Mam przed sobą całe życie, a ty chcesz żebym poszedł i zabijał złych czarnoksiężników jak jakiś, jakiś... – przerwał,
szukając właściwego słowa, – Broniący ludzkości superbohater! Nie jestem żadnym cholernym Spidermanem!
-Chyba chodziło ci o Batmana. – wtrąciła Hermiona, ale Harry tylko machnął na nią ręką.
-Po prostu genialnie. Najpierw mam wyjść za jakiegoś śmierdzącego Ślizgona a potem iść i zabić Voldemorta. Pieprzyć to wszystko.
– przeklął i wypadł z gabinetu.
-I tu macie wasze nadzieje i sny. – szyderczo wymamrotał Snape. – Może powinieneś lepiej zainwestować w zaklęcia
przeciwogniowe? – zwrócił się do Dumbledore’a i wyszedł, łopocząc czarnymi szatami.
-Albo w azbest. – zadumała się Hermiona. – Zastanawiam się...
-Chyba poszło nieźle. – pogodnie stwierdził Dumbledore. – No dobrze. Tu jest lista wszystkich Ślizgonów. Jak myślicie, kto byłby
najlepszą kandydatką? Ja osobiście obstawiałbym pannę Parkinson.
-Niee – powiedział Ron potrząsając głową. – Ona ma mordę jak zderzak. Ale jest jeszcze ta Amerykanka z wymiany na piątym roku.
Ta wygląda całkiem nieźle.
-Fuj – wzdrygnęła się Hermiona. – Ta ze srebrnymi włosami? Nie znoszę jej. Już lepiej niech będzie Millicenta Bulstrode.
-Niestety, panna Bulstrode już odrzuciła ofertę – westchnął Dumbledore. – To będzie trudniejsze niż myślałem.
*****
Wypytanie wszystkich dziewcząt ze Slytherinu zajęło tydzień. Żadna z nich nie była choćby odrobinę zainteresowana, nawet
uczennica z wymiany, która właśnie zaczęła się spotykać z Draco Malfoy’em i zaklinała się, że ponieważ wzięła wszystkie
proponowane kursy i dodatkowo uczęszczała na lekcje animagii, nie miała czasu nawet na myślenie o małżeństwie.
-Wie pan – powiedziała Hermiona, siedząc pewnego ponurego popołudnia w gabinecie Dumbledore’a, zaraz po tym jak ostatnia
zapłakana pierwszoroczna została odprowadzona do skrzydła szpitalnego. – Tak naprawdę, to Harry’emu chyba nie podobają się
dziewczyny. Może będziemy mieli więcej szczęścia próbując go zeswatać z jakimś chłopakiem.
Dumbledore promieniał. – Oh, co za wspaniała wiadomość. Może udałoby nam się przekupić pana Zabini...
Jednakże Blaise Zabini, jak się okazało, był nieprzekupny. – Dobry Boże! – wysapał, kiedy usłyszał propozycję. – Co wy sobie
myślicie, że jestem jakąś tanią dziwką?! Niech pan tylko poczeka aż mój ojciec się o tym dowie! Utopi was wszystkich w g... – ale w
tym momencie Hermiona rzuciła na niego drętwotę.
-Sory – wzruszyła ramionami. – Tik nerwowy.
Draco Malfoy był bardziej zainteresowany. – Chcę jego miotłę. – powiedział natychmiast.
-Chyba sobie żartujesz! – Harry skrzyżował ręce. – Nie ma mowy.
-W takim razie nie ma mowy o ślubie, Potter – Malfoy uśmiechnął się złośliwie. – Powodzenia w szukaniu kogoś, kto będzie chciał ci
wskoczyć do małżeńskiego łoża. Ja bym się już ubrał na biało i te sprawy.
Crabbe i Goyle nie wydawali się rozumieć o co się ich prosi, a reszta Slytherińskich chłopców dostawała nieopanowanego ataku
śmiechu na samą sugestię małżeństwa z Harrym Potterem.
-To beznadziejne – westchnęła Hermiona. – Spójrzmy prawdzie w oczy, Harry po prostu nie jest dobrą partią.
-Nie rozumiem... – wymamrotał Dumbledore, w zamyśleniu szarpiąc się za brodę. – Wiem, że może nie jestem na czasie, ale Harry
jest przystojny, prawda? A Hagrid mówił mi, że w jego skrytce u Gringotta jest mnóstwo pieniędzy.
-Oh, owszem, ma pieniądze – przytaknęła Hermiona, nerwowo spoglądając na Rona, który był właśnie zajęty grzebaniem w barku ze
słodyczami dyrektora. – Tylko, że... No bo... Ciężko to wytłumaczyć.
-Harry wygląda jak dziewczyna. – Ron zanurkował w głąb barku, przeżuwając jednocześnie batonika.
Dumbledore wyglądał na zdezorientowanego. – Naprawdę? Nie zauważyłem.
-Chodzi o oczy – wyjaśnił Ron. – Błyszczące zielone oczy u chłopaka? Kompletnie bez sensu. Wygląda jak bezmyślnie gapiąca się
przed siebie, płaska, czterooka dziewczyna z potarganymi włosami. Jak lesba.
-Bzdury – zawołał Dumbledore.
-Nie, to prawda. – westchnęła Hermiona. – Nawet mi się podobał na piątym roku, ale potem odkryłam, że jestem lesbijką i zamiast
tego uderzyłam do Ginny – Uśmiechnęła się. – Ze sporym sukcesem.
Dumbledore mrugnął. – Cóż, gratulacje – powiedział ostrożnie. – Mam nadzieję, że wam się ułoży.
-Dziękuję – rozpromieniła się Hermiona.
-Em... więc jeśli Harry wygląda, jak mówicie, jak dziewczyna, to dlaczego nie podoba się żadnemu z chłopców ze Slytherinu?
-Oh, oni wolą typ macho – powiedział Ron, sięgając po ptasie mleczko. – Harry jest dla nich za kobiecy.
-O-Oczywiście. – Dumbledore przetarł oczy. – Więc co proponujecie?
Ron i Hermiona spojrzeli po sobie.
-No cóż... – zaczął Ron.
-To może się nie udać. – wcięła się Hermiona.
-Ale warto spróbować. – dokończył Ron.
-O co chodzi? – zapytał ogołocony prawie ze wszystkich słodyczy Dumbledore.
Powiedzieli mu.
-Na brodę Merlina! – zawołał. – Nie wiem nawet czy to legalne.
-Legalne – Hermiona pokiwała głową. – Sprawdzałam. Jeżeli tylko Syriusz się na to zgodzi, to to jest całkowicie legalne. Właściwie
jeżeli Syriusz się zgodzi, to Harry nie może nawet odmówić.
-Ośmielę się zauważyć, że ciężko będzie go do tego przekonać. – zwrócił im uwagę Dumbledore, uśmiechając się słabo.
Hermiona zachichotała. To było raczej przerażające. – Jeżeli o to chodzi, to jestem pewna, że w końcu przyzna nam rację.
*****
-Powtórz to co przed chwilą powiedziałaś, bo chyba nie dosłyszałem. Przez moment myślałem, że chcesz mojego pozwolenia na
ślub Harry’ego z Severusem Snapem. – Syriusz spojrzał na nich wzrokiem wyrażającym wiele na temat tego, co sądzi o ich stanie
mentalnym.
-To dla dobra całego Czarodziejskiego Świata – uparcie powtórzyła Hermiona. – Jego poświęcenie ocali życia milionów.
-No, a Harry umoczy różdżkę – radośnie dodał Ron. – Więc wszyscy będą szczęśliwi.
-Co ma wspólnego szczęście wszystkich z Harrym uprawiającym seks? – Spytała Hermiona, a Ron wzruszył ramionami.
-Cóż, przynajmniej ja chociaż raz porządnie się wyśpię. Nie uwierzyłabyś jakie hałasy muszę znosić... – ale Syriusz mu przerwał.
-Posłuchaj, doceniam twoją szczerość, ale skończ. W każdym razie, nie zrobię tego. Harry nie może wyjść za Snape’a. To
obrzydliwe. I chyba nawet nie jest legalne.
-Jest – upierała się Hermiona. – Sprawdzałam. Musisz tylko dać swoje pozwolenie i wszystko będzie w porządku. A, i przekonaj
profesora Snape’a żeby się zgodził.
Syriusz prychnął. – Jasne, nie ma sprawy. Jestem pewien, że podskoczy z radości na wieść, że może pozbawić dziewictwa mojego
chrześniaka. I czemu niby miałbym to zrobić? Nie żebym się na to godził.
-Z powodu twojej nieprzeciętnej siły perswazji. – pogodnie powiedziała Hermiona.
-No i nikt inny nie jest na tyle odważny. – dodał Ron, szczerząc się jak idiota.
-Sory dzieciaki – Syriusz potrząsnął głową. – Nie ma mowy. Będziecie musieli znaleźć inny sposób na ocalenie świata. Taki, w
którym nikt nie będzie ujeżdżał Harry’ego.
-Jesteś pewien? – Słodko zapytała Hermiona. – Bo widzisz, naprawdę nie chciałabym o tym wspominać, ale... – przesunęła w jego
stronę dużą kopertę.
Syriusz podniósł ją i zajrzał do środka. Przybrał bardzo interesujący odcień szarości i pospiesznie włożył kopertę do kieszeni szat. –
Tak, no cóż, skoro ujmujesz to w ten sposób, to sądzę, że tak rzeczywiście będzie najlepiej dla wszystkich. Szczególnie dla
Harry’ego. W ogóle nie ma się czym martwić, nie nie.
Hermiona przysłoniła wredny uśmieszek.
-Cieszy mnie, że się z nami zgadzasz.
*****
Severus Snape siedział właśnie w swoich komnatach obrażając trzecioklasistów na ich własnych esejach, kiedy usłyszał wściekłe
drapanie w drzwi. Wstał, otworzył je i prawie został przewrócony przez wielkiego czarnego psa, który odbił się od niego i wylądował na
sofie.
-Ej! – Krzyknął Snape. – Złaź z jedwabiu! – Pies zamienił się w Syriusza Blacka, a Snape zmrużył oczy. – Jak mówiłem – rzucił ostro
– Złaź z jedwabiu, futrzaku.
-Oh, zamknij się – wymruczał Syriusz.
-Mówię poważnie – nalegał Snape –Roznosisz tu te brudne, Gryffindorskie kłaki.
-Masz coś do picia? – wywarczał Syriusz – Po tym co powiem obaj będziemy potrzebowali czegoś mocniejszego.
-Cóż, tutaj nawet alkohol nie pomoże. – parsknął Snape. Syriusz zmierzył go wzrokiem. – No dobrze, dobrze – Snape podszedł do
barku i wydobył z niego butelkę ognistej whiskey. – Mogę pana obsłużyć? – zapytał złośliwie.
Syriusz zignorował to. – Słuchaj, to nie jest dla mnie łatwe, więc po prostu to powiem.
-Odpowiedź brzmi nie, ty nieprzyzwoicie zadowolony z siebie palancie – z wyczuwalną przyjemnością powiedział Snape.
Syriusz mrugnął. – Nawet nie wiesz jeszcze co chcę powiedzieć.
-Mogę sobie wyobrazić – Snape uśmiechnął się ironicznie. – I nigdy nie podobałeś mi się ani ty, ani twój ohydnie owłosiony
przydupas, więc możecie sobie obaj darować.
-Dziwny jesteś – z zastanowieniem stwierdził Syriusz. – I prawdopodobnie szalony.
-Co? Nie miałeś zamiaru poprosić mnie, żebym stworzył z tobą i Lupinem jakiś obrzydliwy bestialski trójkąt?
-Nie. A co?
Snape przybrał kamienny wyraz twarzy i wręczył mu szklankę. – Nic. Zapomnij.
-W porządku. – zgodził się Syriusz, pociągając porządny łyk whiskey. – Słuchaj. Chodzi o to... Wiesz, że Dumbledore próbuje ożenić
Harry’ego z jakimś Ślizgonem?
Snape zachichotał. – O tak. To zachwycające, jak wszyscy po kolei go olali.
-Hah. Teraz tak mówisz. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, Smarkerusie, masz pecha.
-O czym mówisz? – podejrzliwie zapytał Snape.
-Dumbledore i Ron z Hermioną uważają, że to ty powinieneś wziąć z nim ślub. I, em, ja też tak sądzę. – po chwili dodał Syriusz.
Przełknął resztę swojego drinka i wyciągnął szklankę po dolewkę.
-CO?! – Snape wyglądał, jakby zaraz miał dostać wylewu. – CO?! – zawołał raz jeszcze, dla lepszego efektu.
-Ty. Ożenić się z Harrym. Żeby ocalić świat. – powtórzył Syriusz, sięgając po butelkę.
-DLACZEGO?!
-Ponieważ, ty tłusta gnido, nikt inny nie chce. Do tego, jesteś samotny i... Właściwie to sam nie wiem czemu, ale Hermiona uważa,
że to dobry pomysł i na twoim miejscu lepiej bym się z nią nie kłócił. Ta młoda dama jest na to za cwana. – Syriusz się skrzywił. –
Więc postanowione, tak? Ożenisz się z Harrym żeby on mógł wykończyć Sam-Wiesz-Kogo, potem dostaniesz ładny rozwód i
będziesz mógł znowu molestować dzieci. W sensie w klasie, a nie... Jakby tak nad tym pomyśleć, to żeniąc się z Harrym będziesz
molestował dziecko... Oh, zapomnij że to powiedziałem. Masz następnego drinka.
-CO?! – wrzasnął Severus.
Syriusz zmarszczył brwi. –Już to omawialiśmy. Weź się w garść.
-NIE ROZUMIEM CZEMU NIBY MIAŁBYM WZIĄĆ ŚLUB Z TYM NIEZNOŚNYM BACHOREM! – pieklił się Snape, wylewając
swojego drinka na dywan.
-Bo jeśli tego nie zrobisz, to Dumbledore cię wyleje a ja rozszarpię ci gardło – wywarczał Syriusz. – A to tego dochodzą przerażające
rządy ciemności. Hej, marnujesz całkiem niezłą whiskey. Wypij trochę. Po tym to wszystko przestanie się wydawać takie dziwaczne.
Snape szybko opróżnił szklankę. – Nie działa – powiedział głucho.
-Po prostu potrzebujesz następnej – nalegał Syriusz.
Dwie butelki whiskey później osiągnęli pewne porozumienie.
-Nienienienienie – upierał się Syriusz. – Byłem wstrętną gnidą a... no... ty nic nie mogłeś poradzić na to, że byłeś brzydki i tak dalej.
A zresztą kogo to obchodzi, no nie? Kogo to do cholery obchodzi? Słuchaj! Jesteśmy mężczyznami! Potrafimy przyznać się do błędu!
I obaj powinniśmy częściej myć włosy!
-Miałeś wszystkie dziewczyny – jęczał Snape, kołysząc swoją szklanką. – I te spodnie. Byłem taaaki zazdrosny.
-To te włosy – zwierzył się Syriusz. – Potrzebujesz wyciągu z rumianku. Działa jak złoto. Nie mogłem tego dostać w Azkabanie.
Dupki.
-A ja myślałem, że jakbym tylko miał te spodnie, to byłoby dobrze. Ale niestety – Snape pociągnął nosem. – Nie pasowały na mnie.
Za chudy jestem, rozumiesz. Za krótkie nogi. Nie moje, znaczy spodnie.
-A ja do nich: „Ej, rumianek rośnie nad morzem! Cholernie odporna roślina! Jak chwasty. Więc go zasadźcie!” Ale Dementorzy –
Syriusz zadrżał – Nie mają pojęcia o pielęgnacji włosów. Powinieneś był widzieć to gniazdo szczurów, które miałem na głowie jak
uciekłem. Remus musiał mi je wyczesywać. To trwało wieki.
-Moje życie byłoby zupełnie inne, gdyby te spodnie na mnie pasowały – zadumał się Snape, mieszając swoją whiskey pożółkłym
palcem.
Syriusz zamrugał. – O czym ty do cholery gadasz?
Snape wzruszył ramionami, westchnął i z zainteresowaniem spojrzał na Syriusza. – Co ty tu robisz? Czy ja cię nie nienawidzę?
-To tylko gadka po whiskey – ze skupieniem powiedział Syriusz. – A jestem tu bo... – zmarszczył brwi w koncentracji. – Harry. Tak.
Plik z chomika:
raffaello330
Inne pliki z tego folderu:
Desiderium Intimum.pdf
(3019 KB)
SERIA HERBACIANA.pdf
(3025 KB)
Blemish.pdf
(1172 KB)
Harry Potter i Wojna Aniołów.pdf
(1974 KB)
Ślizgońska dziwka.pdf
(1326 KB)
Inne foldery tego chomika:
_ZDOLNOŚCI UMYSŁU_
05_L'ORDRE DU PHENIX
06_LE PRINCE DE SANG MELE
07_LES RELIQUES DE LA MORT
1959
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin