Jan Kochanowski - Pieśni.doc

(207 KB) Pobierz

KSIĘGI PIERWSZE

 

PIEŚŃ I

INTACTIS OPULENTIOR

 

Byś wszystko złoto posiadł, które - powiadają -

Gdzieś daleko gryfowie i mrówki kopają;

Byś pałace rozwodził nie tylko na ziemi,

Lecz i morza kamieńmi zabudował swemi:

 

Jeśli dyjamentowe goździe Mus ma w ręku,

Którymi natwardszego umie pożyć sęku:

Ani ty wyswobodzisz serca z ciężkiej trwogi,

Ani z okrutnej śmierci sideł wyrwiesz nogi.

 

Lepiej polnych Tatarów dawny zwyczaj niesie,

U których każdy swój dom wozi na kolesie;

Lepszego rządu Getae grubi używają,

Gdzie niwy nie mierzone wolne zboża dają.

 

Tam niewinna macocha dziatek pierwszej żony,

Sirót nędznych, przestrzega wczasu z każdej strony;

Ani z wielkim posagiem męża rządzi, ani

Nadzieje kładzie w gładkim miłosniku pani.

 

Wielki posag - rodziców postępki uczciwe,

A k 'temu obyczaje skromne i wstydliwe;

Występnych tam nie cierpią, lecz kto będzie krzywy,

Niech się wierci, jako chce, nie zostanie żywy.

 

O, ktokolwiek będzie chciał mordy niecnotliwe

I domowe okrócić najazdy, krwie chciwe,

Jesli pragnie ojczyzny ojcem być nazwany

I tymże na wysokich kolumnach pisany:

 

Niech objeździć swą wolą śmie nieokróconą,

A jego sprawy przyszłe wieki więc wspomioną;

Ponieważ cnocie żywej my, źli, nie życzemy,

Aż gdy nam z oczu zniknie, toż jej żałujemy.  

 

Co po tych skargach próznych, jesli na występy 

Przez spary - jako mówią - patrza urząd tępy?  

Po co statut i prawa chwalebne stawiamy,

Jesli się obyczajów dobrych nie trzymamy?  

 

Nie odstraszą zbytecznym ogniem zarażone 

Kupca kraje chciwego; ani przesadzone

Mrozem gwałtownym pola: żeglarze bywali 

Wszystek świat jako wielki kołem objechali.  

 

Ubóstwo, hańba wielka, każe człowiekowi 

Czynić i cierpieć wszystko; już on i wstydowi 

Mir dawno wypowiedział, i cnocie, niedbały,  

Poświęconej nie myśli dostępować skały.  

 

Albo my do spólnego skarbu, gdzie życzliwa 

Ludzka pochwała i głos pospolity wzywa,  

Albo w morze, przyczynę wszech nieszczęśliwości,  

Perły, złoto i wielkiej kamienie drogości 

 

Zarzućmy, jesli grzechów żałujem statecznie 

I nieprawości swoich. Potrzeba koniecznie 

Złej napierwsze początki żądze wykorzenić,  

A dziełem pracowitszym pieszczotę odmienić.  

 

Nie umie syn szlachecki na koń wsieść i w łowy 

Na dziki źwierz z oszczepem jachać niegotowy,  

Lepiej kufla świadomy albo kart pisanych,  

Każesz li dać, i kostek, prawem zakazanych.  

 

Więc ojciec krzywo przysiągł, wydarł sąsiadowi,  

Gotując niegodnemu spadek potomkowi;  

I przybywać mu rzkmo, ale nie wiem czemu,  

Zawżdy na czymści schodzi państwu niesporemu.  

PIEŚŃ II

 

Serce roście patrząc na te czasy!

Mało przed tym gołe były lasy,

Śnieg na ziemi wysszej łokcia leżał,

A po rzekach wóz nacięższy zbieżał.

 

Teraz drzewa liście na się wzięły,

Polne łąki pięknie zakwitnęły;

Lody zeszły, a po czystej wodzie

Idą statki i ciosane łodzie.

 

Teraz prawie świat się wszystek śmieje,

Zboża wstały, wiatr zachodny wieje;

Ptacy sobie gniazda omyślają,

A przede dniem śpiewać poczynają.

 

Ale to grunt wesela prawego,

Kiedy człowiek sumnienia całego

 

Ani czuje w sercu żadnej wady,  

Przeczby się miał wstydać swojej rady.  

 

Temu wina nie trzeba przylewać 

Ani grać na lutni, ani śpiewać;  

Będzie wesół, byś chciał, i o wodzie,  

Bo się czuje prawie na swobodzie.  

 

Ale kogo gryzie mól zakryty,  

Nie idzie mu w smak obiad obfity;

Żadna go pieśń, żadny głos nie ruszy,  

Wszystko idzie na wiatr mimo uszy.

 

Dobra myśli, której nie przywabi,  

Choć kto ściany drogo ujedwabi,  

Nie gardź moim chłodnikiem chruścianym;  

A bądź ze mną, z trzeźwym i z pijanym!  

PIEŚŃ III

 

Dzbanie mój pisany,

Dzbanie polewany,

Bądź płacz, bądź żarty, bądź gorące wojny,

Bądź miłość niesiesz albo sen spokojny,

 

Jakokolwiek zwano

Wino, co w cię lano:

Przymkni się do nas, a daj się nachylić,

Chciałbym twym darem gości swych posilić!

 

I ten cię nie minie,

Choć kto mądrym słynie;

Pijali przedtym i filozofowie,

A przedsię mieli spełna rozum w głowie.

 

Ty zmiękczysz każdego,

Nastateczniejszego;

Ty mądrych sprawy i tajemną radę

Na świat wydawasz przez twą cichą zdradę.

 

Ty cieszysz nadzieją

Serca, które mdleją;

Ty ubogiemu przyprawujesz rogi,

Że mu ani król, ani hetman srogi.

 

Trzymaj się na mocy,

Bo cię całej nocy

Z rąk nie wypuścim, aż dzień, jako trzeba,

Gwiazdy rozpędzi co do jednej z nieba!

 

 

PIEŚŃ IV

 

Złota to strzała i krom wszego jadu była,

Którą mię niepochybna Miłość ugodziła;

Bo ja w swym miłowaniu troski nie najduję,

Owszem, radość na sercu niewymowną czuję.

 

Nie to niewola służyć: ale służyć temu,

Kto twych posług niewdzięczen, to się nawiętszemu

Nieszczęściu równa; tobie dzięka bądź, Miłości,

Iżeś mię uchowała takowej żałości.

 

Ma to twarz twoja, panno wszech piękniejsza w sobie,

Że człowiek rad i nierad musi służyć tobie;

Ale to zaś niosą twe święte obyczaje,

Że, by kto mógł być wolen, raczej ci się daje.

 

Chciałbym tak być szczęśliwy i życzyłbym sobie,

Abych już tę na wieki łaskę znał po tobie;

A bodaj ta wdzięczna twarz odmiany nie znała,

Byś dobrze i Sybillę laty przerównała!

PIEŚŃ V

 

Kto ma swego chleba,

Ile człeku trzeba,

Może nic nie dbać o wielkie dochody,

O wsi, o miasta i wysokie grody.

 

To pan, zdaniem moim,

Kto przestał na swoim;

Kto więcej szuka, jawnie to znać daje

Sam na się, że mu jeszcze nie dostaje.

 

Siła posiadł włości,

Kto ujął chciwości;

Trudniej to przyjdzie niż Turki zhołdować

Albo waleczne Tatary wojować.

 

Mocą wiele świata

Wziął za krótkie lata

Król macedoński, lecz mu się tak zdało,

Że nań samego świat był jeden mało.

 

Cóż pomoże zbroja

Albo władza twoja?

Serca nie zleczą żadne złotogłowy,

Żadny skarb troski nie wybije z głowy.

 

Więc śmierć nieużyta

Tak za gardło chwyta

Bogate pany jako proste sługi,

Ani zborguje, byś wyciągnął długi.

 

Lecz przedsię człowiecza

Wszystka o tym piecza,

Aby ku złotu złota przybywało;

Bo, by nawięcej, łakomemu mało.

 

Wszystko to zostanie

Po twej śmierci, panie!

A coś ty zebrał przez ten czas łakomie,

To się zostoi, nie wiem w czyim domie.

 

Sklep ten niedobyty

Puści prędko nity;

A winem, co się ty frasujesz o nie,

Będzie zamaczał potomek twój konie.

 

 

PIEŚŃ VI

 

Acz mię twa droga, miła, barzo boli,

Nie chcę cię trzymać przeciw twojej woli;

Z mej strony bodaj wszystko dobre miała,

Kędy się kolwiek będziesz obracała.

 

Lecz sama widzisz, jakie wiatry wstają,

Jakie po niebie chmury się mieszają.

Ja wiem, co umie morze i szalony

Wicher, na wody słone uniesiony.

Niech żony srogich pohańców i dzieci

Doświadczą, jakim pędem wicher leci

Morze mieszając; huczą srogie wały,

A brzeżne w gruncie wzdrygają się skały.

 

Takci się biednej Europie dostało,

Jeno że wołu chciała przysieść mało,

Bo się z nienagła przymknął z nią ku wodzie,

Potym jak płynie, tak płynie bez łodzie.

 

A ta dopiero zlękła się nieboga,

Gdzie pojźrzy, zewsząd morze, zewsząd trwoga;

Brzegu nie widać, przewoźnik niepewny,

Strach serce ujął, a w oczu płacz rzewny.

 

A gdy do sławnej Krety przypłynęła,

Z wielkiej tesknice włosy targać jęła

Skarżąc się z płaczem: "Ojcze mój łaskawy,

Któregom zbyła prze me głupie sprawy,

 

Com ja tu miała czynić w tej krainie?

Mało jest jedna śmierć panieńskiej winie.

Ale na jawiż płaczę swej lekkości?

Czy mię pokusa łudzi krom winności,

 

Która przez wrota kościane wychodzi,

A na człowieka sny dziwne przywodzi?

Lepiej li było przez morze się pławić

Czy nad polnymi kwiatkami się bawić?

 

By mi się teraz dostał jako w ręce

On wół bezecny, byłby w takiej męce,

Żeby mu ze łba musiały spaść rogi,

Chociaż był u mnie niedawno tak drogi.

 

Nie miałam wstydu, dom swój opuszczając,

I teraz nie mam, śmierci odkładając;

Boże mój, jesli słyszysz prośbę moję,

Niechaj dziś nago w pośrzodku lwów stoję!

 

Pierwej niż pleśnią piękna twarz przypadnie

I zupełnemu ciału krasa spadnie,

Niechaj mię wilcy pożrą w tej gładkości,

A po pustyniach rozniosą me kości! "

 

Nikczemna dziewko, ojciec ci przyciska,

Czemu nie umrzesz? Strzyma cię ta niska

Jedlina i pas zaniesiony w cale;

A jeslić milsza śmierć na ostrej skale,

 

Daj się w moc wiatrom, a skocz z góry śmiele,

Niżbyś wolała siedzieć u kądziele,

Królewska dziewka, i być w ręce dana

Srogiej pogance, winna bywszy pana.

 

 

PIEŚŃ VII

 

Trudna rada w tej mierze: przyjdzie się rozjechać,

A przez ten czas wesela i lutnie zaniechać.

Wszystka moja dobra myśl z tobą precz odchodzi,

A z tego mię więzienia nikt nie wyswobodzi,

 

Dokąd cię zaś nie ujźrzę, pani wszech piękniejsza,

Co ich kolwiek przyniosła chwila teraźniejsza.

Już mi z myśli wypadły te obecne twarzy;

Twoje nadobne lice jest podobne zarzy,

 

Która nad wielkim morzem rano się czerwieni,

A z nienagła ciemności nocne w światłość mieni;

Przed nią gwiazdy drobniejsze po jednej znikają

I tak już przyszłej nocy nieznacznie czekają.

Takaś ty w oczu moich. Szczęśliwa to droga,

Po której chodzić będzie tak udatna noga;

Zajźrzę wam, gęste lasy i wysokie skały,

Że przede mną będziecie taką rozkosz miały:

 

Usłyszycie wdzięczny głos i przyjemne słowa,

Po których sobie teskni biedna moja głowa.

Lubeż moje wesele, lubeż me biesiady!

Mnie podobno już prózno szukać inszej rady,

 

Jeno smutnego serca podpierać nadzieją;

W nadzieję ludzie orzą i w nadzieję sieją.

A ty tak srogą nie bądź ani mię tym karzy,

Bych długo nie miał widzieć twojej pięknej twarzy!

 

 

PIEŚŃ VIII

 

Gdzieśkolwiek jest, Bożeć, pośli dobrą godzinę!

Jaciem twój był jako żywo i twoim zginę.

Tak to Bóg przejźrzał od wieku; a nie żałuję,

Bo w tobie więcej niż we stu inszych najduję.

 

Nie tylkoś nad insze gładszą się urodziła,

Aleś i zwyczajmi twarzy nic nie zelżyła;

A jako wdzięcznie szmarakiem złoto się dwoi,

Tak tej szlachetnej duszy w tym ciele przystoi.

 

Szczęśliwy ja człowiek, bych mógł tak użyć tego,

Jakobych się nie omylił, co jest lepszego;

Lecz jako na błędnym morzu, nie tam, gdzie chcemy,

Ale gdzie nas wiatry niosą, płynąć musiemy.

 

Jednak albo miłość zmyśla sny sama sobie,

Albo i ty nie chcesz, bych miał zwętpić o tobie.

Ta nadzieja świat mi słodzi; a bych inaczej

Doznać miał (uchowaj, Panie), umarłbym raczej.

 

 

PIEŚŃ IX

 

Chcemy sobie być radzi?

Rozkaż, panie, czeladzi,

Niechaj na stół dobrego wina przynaszają,

A przy tym w złote gęśli albo w lutnią grają.

 

Kto tak mądry, że zgadnie,

Co nań jutro przypadnie?

Sam Bóg wie przyszłe rzeczy, a śmieje się z nieba,

Kiedy się człowiek troszcze więcej, niźli trzeba.

 

Szafuj gotowym bacznie!

Ostatek, jako zacznie,

Tak Fortuna niech kona: raczy li łaskawie,

Raczy li też inaczej; my siedziem w jej prawie.

 

U Fortuny to snadnie,

Że kto stojąc upadnie;

A który był dopiero u niej pod nogami,

Patrzajże go po chwili, a on gardzi nami.

Wszystko się dziwnie plecie

Na tym tu biednym świecie;

A kto by chciał rozumem wszystkiego dochodzić,

I zginie, a nie będzie umiał w to ugodzić.

 

Prózno ma mieć na pieczy

Śmiertelny wieczne rzeczy;

Dosyć na tym, kiedy wie, że go to nie minie,

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin