Rozdziały 1 i 2.txt

(23 KB) Pobierz
1.Pierwszy dzień w nowej szkole.
  
   Nowa szkoła, nowi znajomi, nowy dom i między innymi nowe życie. Włanie to kojarzyło się Emmie z przeprowadzkš w okolice Londynu. To pochmurne, deszczowe miejsce było tak inne od słonecznego, tętnišcego życiem Los Angeles, w którym mieszkała przez ostatnie 17 lat. Ale nie miała wyboru.  Jej matka, Alex chciała zaczšć wszystko od poczštku, zapomnieć o tym co było i zamieszkać jak najdalej od swojego (od niedawna byłego) męża. A to jej sšd przyznał prawo do opieki, więc dziewczyna musiała jechać.
  Z poczštku wykłócała się o to by przeprowadziły się gdzie bliżej, na przykład do Chicago lub Denver. Jednak matka była nieugięta, a Alice, starsza siostra Emmy, nie miała nic przeciwko przeprowadzce na inny kontynent. Ojciec też nie zareagował na tę wiadomoć. Widocznie córki nic go nie obchodziły. Właciwie nie było w tym nic dziwnego. Przez ostatni rok pan White każdš wolnš chwilę powięcał swojej pracy.
  Do samolotu wsiadły o 9. Dwie godziny póniej samolot zaczšł podchodzić do lšdowania. Gdy Emma spojrzała przez okno zauważyła, że jest już ciemno. Na lotnisku spojrzała na zegarek. Była 19. No tak. Zmiana strefy czasowej. Dopiero co wstałam i zaraz znów mam ić do łóżkapomylała.
  Gdy ujrzały swój nowy dom były nastolatki były w lekkim szoku. W Los Angeles mieszkały w dużym, białym domu z widokiem na plażę. A ich nowy dom miał jedno piętro i był brudnoszary. Rozejrzały się i stwierdziły, że domy stojšce w pobliżu wyglšdajš tak samo. Popatrzył na matkę i zobaczyły, że ona wcale nie wyglšdała na zdziwionš. Widocznie wiedziała co kupuje. Cóż. W końcu to tylko dom.
  W rodku nie było lepiej. Siostry dostały na spółkę jeden jedyny pokój który tam był. Znajdował się na piętrze razem z łazienkš.. Alex postanowiła, że na razie zadowoli się kanapš w salonie, który znajdował się na parterze raz z kuchniš i bibliotekš. Najpierw nastolatki nie chciały się zgodzić, ale ona się uparła.
  Najpierw bały się wchodzić po schodach, bo nie wyglšdały na stabilne. Ale liczyły sobie tylko kilka stopni, więc w końcu się odważyły. Na szczęcie na załamały się pod ich ciężarem.
  Ich pokoik nie należał do najpiękniejszych. ciany miały, wyblakły już bršzowy kolor a podłoga była z linoleum. Znajdowały się w nim dwa zwykłe łóżka (na których leżały szare narzuty), biurko, krzesło, szafa i półka na ksišżki. Wszystko to było w ponurych kolorach tak samo jak widok za oknem. Wszystko było szare i smutne.
Dziewczyny postanowiły wnieć tam trochę koloru. Wyjęły z kartonów, w których miały zapakowane rzeczy, zdjęcia w kolorowych ramkach i figurki zwierzšt, które zbierały odkšd były małe, i poustawiały je na biurku i parapecie. Na paru gwodziach, które wystawały ze cian powiesiły obrazki z pięknymi krajobrazami a na ziemi położyły niebieski chodniczek.
    Alice rozejrzała się i stwierdziła, że skutek ich prac jest całkiem niezły. Natomiast Emma miała wrażenia jakby próbowały sobie wmówić, że czarny kolor wcale nie jest czarny, tylko różowy. Ale nie powiedziała tego na głos.
   
   

    Był ranek. Emma obudziła się i spojrzała na zegarek. Godzina 6:00. Stwierdziwszy, że już nie zanie, wstała i poszła wzišć prysznic.
   Dzi miał być jej pierwszy dzień w nowej szkole. Strasznie się tym denerwowała. Złociła się też na matkę, że nie chciała poczekać z wyjazdem przynajmniej do końca semestru.
   Strumienie ciepłej wody spływały po niej obmywajšc jš ze wszystkich trosk. Ale nie działało to zbyt długo. Gdy tylko wróciła do pokoju znów się zamartwiała.
   


    Siostry szły do szkoły dygocšc, tyle, że bardziej z zimna niż strachu. Nie były przyzwyczajone do takiej pogody.
   15 minut marszu i już stały przed odpowiednim budynkiem. Szybciutko do niego weszły.
   W rodku było jasno i ciepło. Po korytarzach chodziły tłumy uczniów, które rozmawiajšc i miejšc się, robiły dużo hałasu i szumu. Gdy jednak dziewczyny  weszły do rodka większoć rozmów ucichła i wiele spojrzeń zwróciło się w ich stronę. Zaraz jednak wszyscy wrócili do swoich poprzednich zajęć, ale od czasu do czasu kto na nie spoglšdał ukradkiem.
   Nastolatki ignorowały ciekawskich i zaczęły rozglšdać się za sekretariatem. Gdy nie mogły go znaleć Alice postanowiła poprosić kogo o pomoc.
   Podeszła do jakiego przystojnego bruneta, który patrzył w ich stronę nawet się z tym nie kryjšc.
- Przepraszam, gdzie jest sekretariat ?
- Idcie prosto tym korytarzem, a potem za łazienkami skręćcie w prawo.
- Dzięki - posłała mu promienny umiech.
  Emma patrzyła na niš z podziwem. Zawsze jš podziwiała, przecież jej siostra należała kiedy do najładniejszych lasek w szkole. Nie dziwiło jej to. W końcu ta bršzowooka, szczupła, wysoka blondynka wietnie pasowała do tej roli.
  Nie to co ja - pomylała. Jasna cera, ciemne, proste włosy i te dziwne, intensywnie zielone oczy. Takich nie ma nikt prócz mnie i mamy. Wcale nie jestem ładna. Daleko mi do takiej pięknoci jak ona.
  Emma jednak oceniała się za surowo. Jak każda dziewczyna w jej wieku nie doceniała swojego wyglšdu. Jej karnacja wcale nie była aż tak blada, tylko przez ciemne włosy człowiek miał takie wrażenie. Ale i one nie były najbrzydsze. Proste, lnišce i zadbane. Ale oczy budziły zdziwienie każdego kto choć raz jš spotkał. Były koloru lici na drzewach wczesnym latem. Za każdym razem gdy dziewczyna tylko to wspomniała w obecnoci matki ta tylko wzdychała smutno i szeptała pod nosem co co brzmiało jak Dlaczego ty ?.
   Panna spojrzała jeszcze raz na chłopaka i zdała sobie sprawę, że on uważnie się jej przyglšda. Speszona, spuciła wzrok i poszła za Alice.
  
   Po załatwieniu formalnoci i otrzymaniu planów zajęć, starsza z nich spytała:
- Co masz teraz ?
- Angielski. A ty ?
- Francuski. Z mojš wychowawczyniš. To do zobaczenia.
- Trzymaj się - ucisnęły się na pożegnanie i każda poszła w swoja stronę.
 Po skończonej lekcji Emma stwierdziła, że może nie będzie aż tak le.
 Najpierw wszyscy się w niš gapili, nawet nauczycielka co jaki czas na niš spoglšdała, ale gdy zamiast spuszczać wzrok zaczęła odpowiadać hardymi spojrzeniami stopniowo klasa zaczynała tracić zainteresowanie niš.
Za jaki czas wszystko wróci do normy pomylała. Wtedy podeszła do niej jaka dziewczyna.
- Hej. Ty jeste ta nowa ? Emma ?
- Tak.
- Jestem Katherine - podała jej rękę. - Uczymy się w tej samej klasie.
- Bardzo mi miło.
Przyjrzała się jej. Nowa znajoma miała krótkie, jasnobršzowe włosy z zakręconymi końcówkami i wesołe, piwne oczy. Wyglšdała na osobę skorš do zabaw i bardzo miłš.
- A to jest Sonny - Katherine wskazała na blondynkę stojšcš za niš. Emma popatrzyła na niš. Sonny wyglšdała jak typowa pięknoć. Wysoka, opalona, z blond włosami sięgajšcymi do pasa, zwišzanymi w warkocz. Do tego ten kolor wyglšdał ciekawie w połšczeniu z jej ciemnš cerš i bršzowymi oczami.
- Czeć  umiechnęła się do niej przyjanie.
Sonny popatrzyła na niš, bo do tej pory patrzyła w podłogę.
- Hej.
- Widzisz, ona nie gryzie - powiedziała do niej szatynka głonym szeptem.
- Ha, ha. Bardzo mieszne - skrzyżowała ramiona na piersi.
- Oj, tak tylko żartowałam. Widzisz - zwróciła się do Emmy.  Ona jest raczej niemiałš osobš i bała się do ciebie podejć i zagadać.
- Naprawdę ?
Umiechnęła się do nich i potem zaczęły gadać o różnych szkolnych sprawach. Nauczycielach, pracy domowej, swojej klasie...
  

  Po skończonym dniu w szkole, siostry wracały do domu w wietnych nastrojach. Gdy weszły do mieszkania, poczuły intensywny zapach dochodzšcy z kuchni.
- Co tak ładnie pachnie ? - spytała Alice
- Ciasto imbirowe.
- Co ? Zrobiła je ? Naprawdę ?
Ciasto imbirowe było ich specjalnym daniem, które ich rodzicielka robiła tylko na różne specjalne okazje. Uwielbiały je i zawsze z niecierpliwociš czekały na te okazje.
Alex przytaknęła.
- Super ! - wykrzyknęły jednoczenie - Dawno już nic nie gotowała ani nie piekła.
- Postanowiłam co zmienić. Chyba wam to nie przeszkadza ?
- Ani trochę - wszystkie trzy umiechnęły się do siebie.

  
   Wieczorem, już w piżamach, siostry siedziały na łóżkach i rozmawiały o tym jak im minš dzień. Takie babskie pogaduchy. Pierwsza opowiadała starsza z nich.
- Jak już wiesz, mojš pierwszš lekcjš był Francuski. Salę znalazłam od razu i zaczęłam rozmawiać z ludmi z mojej klasy. Najbardziej polubiłam Hayley. Ona mnie chyba też, bo zaproponowała abym usiadła obok niej, ponieważ jest wolna ławka. A wiesz, kto siedział dwie ławki przed niš ?
- Taylor Laurent ?
Zamiała się.
- Nie, ale blisko. To był ten przystojniak, którego pytałam o drogę. I nie doć, że tam był to jeszcze uratował mnie przed bliskim spotkaniem z podłogš.
- Wywróciła się ?
- Nie. Fiona podstawiła mi nogę.
- Jaka Fiona ?
- Zaraz do tego dojdę. Po kolei. W każdym bšd razie leciałam na ziemię. Mylałam, że niele się załatwię już na pierwszej lekcji. Byłam pewna, że rozbiję nos i zaleję klasę krwiš i nagle poczułam, że kto mnie łapie. I to był on. Spytał czy nic mi nie jest, a jak odpowiedziałam, że nie, to wrócił na miejsce. Swojš drogš  ciekawe jak on tak szybko się przy mnie znalazł. A zresztš, nieważne. Gdy mnie trzymał zauważyłam, iż ma niebieskie oczy. Sš jak dwa jeziorka, można w nich zatonšć.
- A odpowiesz wreszcie na moje pytanie ?
- Ohm, tak wybacz. To taka jedna z mojej klasy. Nie lubi mnie, nie wiem nawet czemu.
Emma wzruszyła ramionami. Podejrzewała, że chodziło o to co zawsze. O zazdroć. W starej szkole Alice miała wielu przyjaciół, ale wiele dziewczyn też jej nie znosiło. Z zazdroci włanie.
- A dostała jakš uwagę czy co ?
- Skšd. Jej ojciec zafundował dużo kasy w tš szkołę, więc nauczyciel uwierzył jej, że wywróciłam się przypadkiem. A ja nie chciałam już na samym poczštku robić awantur.
- Skšd ty to wszystko wiesz ?
- Ja wiem wszystko, siostrzyczko - umiechnęła się słodko.
- Skoro tak, to wiesz ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin