Uległam zmysłowości.doc

(27 KB) Pobierz
Uległam zmysłowości

Uległam zmysłowości

Serdecznie pozdrawiam Was i Czytelników. Jestem studentką, która chce się podzielić pewnym doświadczeniem z Wami, szczególnie z ludźmi młodymi, którzy zapewne zetknęli się z podobnym problemem. A rzecz dotyczy... prawie jak w bajce - zaczęło się po "bajkowemu". Spotkałam mężczyznę - wydawało mi się, inteligentnego, z pozycją, własnym pomysłem na życie i własnym zdaniem (na swój i większość innych tematów). Umiał się zachować, zaprosić na lody, umówić na fantastyczny wieczór nad brzegiem jeziora, czule przytulić, porozmawiać... i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jego własne "ego". Po kilku spotkaniach nalegał na stosunek, moja odmowa była przyjęta niemal z oburzeniem - jak takiemu chłopakowi, za którym uganiają się wszystkie dziewczyny, odważyłam się odmówić, nie okazać (według niego) zaufania. Twierdził, że wie, co robi i co powinien robić, i że tak po prostu powinno być. Zaczęłam go trochę unikać. Korzystałam ze spowiedzi św., żeby prosić Boga o pomoc, by nauczył mnie, jak mam się zachować, jak postąpić, by nie skrzywdzić chłopaka, a jednocześnie pokazać mu, że nie ma racji. Nie skutkowały moje argumenty, dotyczące czystości i szacunku wzajemnego, on wiedział lepiej. Po dłuższej nieobecności postanowiliśmy spędzić dwa dni razem. Pierwszy dzień - bardzo miły i obfitujący w dużą porcję ciepła ze strony i jego i mojej - dużo zrozumienia, wybaczenia i miłości. Jednak jego zdanie zwyciężyło. Jego upór i siła fizyczna pokonały mnie; nie miałam już sił walczyć, a jednocześnie ludzka ciekawość i chęć zaspokojenia własnych potrzeb seksualnych wzięły górę i poddałam się. Uległam zmysłowości i popędowi seksualnemu. Po stosunku miałam mieszane uczucia, ale wierzyłam, że to pomoże ugruntować naszą przyjaźń i wzajemną relację. Ciągle jednak martwiła mnie relacja: ja - Bóg. Wobec Niego najbardziej czułam się nie w porządku. Ale najgorsze nadchodziło stopniowo. Najpierw była duża fala ciepła ze strony mojego chłopaka, wręcz zadziwiająca wyrozumiałość i troska o moją osobę, a po kilku dniach przeżyłam szok: był zakochany, ale w innej dziewczynie. Moja osoba przysparzała mu tylko kłopotów, a znajomość ze mną była ciężarem. Stałam się dla niego nikim. To mnie najbardziej bolało. Człowiekowi, który zapewniał mnie o szczerości swych uczuć, oddałam to, co było dla mnie najcenniejsze - moją czystość. Po tym wszystkim poczułam się jak maszyna do zaspokajania męskich potrzeb, którą po użyciu można odstawić w kąt albo całkowicie wyrzucić. Nigdy wcześniej nie przeżyłam takiego rozczarowania i upokorzenia. Czułam, jakbym zdradziła Jezusa Chrystusa i strasznie Go zawiodła. Nie umiem teraz w stosunku do tego chłopaka zachować się tak jak dawniej. Nie umiem przed nim grać i najlepiej się czuję, gdy go nie widzę. Próbowałam zacząć od początku i traktować go miło i uprzejmie, a przy tym stanowczo, ale nie zawsze mi to wychodzi i czuję ogromny dystans w stosunku do niego! To już nie jest to samo, co na początku. Ciągle mam przed oczami tamto spotkanie, od którego wszystko się zaczęło psuć między nami. Dziś moje kontakty z byłym moim chłopakiem ograniczam do minimum. Spotyka się z inną dziewczyną, która według niego ma same zalety, a ja obecnie mam same wady, wszystko robię źle i niczego nie potrafię. Jestem dla niego na spalonej pozycji. Kochani, nie było to miłe przeżycie, ale nauczyło mnie jednego - choć obawiam się, że pewnie skrzywdzę moim stwierdzeniem tych naprawdę mądrych chłopców, więc oni niech tego nie biorą do siebie - nie ufać ludziom, a szczególnie mężczyznom. Zostałam w pewien sposób zraniona i to bardzo zraziło mnie do chłopców. Wiem, że w tym wszystkim jest też moja wina, moja słabość, ciekawość, a jednocześnie mam w sercu żal, że tak zostałam potraktowana. To, że jestem dla mojego byłego chłopaka NIKIM, nie jest aż tak ważne, bardziej bolał mnie fakt, że w moich własnych oczach rzeczywiście jestem nikim; skoro chciałam być w ramionach nieodpowiedzialnego i nie panującego nad własnym popędem partnera - teraz mam za swoje. Drogie dziewczyny, życzę Wam z całego serca, abyście spotkały chłopców będących dla Was prawdziwymi partnerami, którzy z szacunkiem będą traktowali i odnosili się do ludzkiej płciowości, którzy są gotowi razem z Wami pracować nad kontrolowaniem wspólnych popędów seksualnych, którzy potrafią zrozumieć i pokochać Was ze wszystkimi zaletami i wadami. Niech Maryja - Matka Pięknej Miłości - czuwa nad Waszą i nad moją czystością, niech da opamiętanie mojemu byłemu chłopakowi, by się ocknął i przypomniał sobie, kim jest, i kim jest dla niego Jezus Chrystus. Myślę, że to doświadczenie nauczyło mnie wiele, wiele więcej niż moralizujące mowy. Teraz mogę tylko liczyć na Miłosierdzie Boże, ufając, że "tam, gdzie wzmógł się grzech, jeszcze obficiej rozlała się łaska". Dziękuję, że ktoś zechciał to przeczytać.

Z modlitwą Beata

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin