TYBET.doc

(476 KB) Pobierz
TYBET

TYBET

 

 

 

 

 

Poniedziałek, 01 Grudzień 2008 22:03


Cyril Hoskin i dr Kuan, czyli Tuesday Lobsang Rampa
Domniemany wysoki tybetański lama, który twierdzi, iż wcielił się w ciało mężczyzny z Devonshire, przez swe pisma dał wyraz sekretnej wiedzy, która stała się wyzwaniem nawet dla jego najbardziej zagorzałych krytyków. Cyril Hoskin, albo T.Lobsang Rampa ujawnił sekretną wiedzę o minionych cywilizacjach, które zamieszkiwały naszą planetę, samounicestwiając się. Pozostawiły jednak po sobie „kapsuły czasu” zawierające ich osiągnięcia.

 

część I / część II

STATYSTYKI I PROPAGANDA

W styczniu 1981 r. na uchodźctwie zmarły dwie uznane tybetańskie osobistości. Amala (lub „Matka narodu”), zmarła po długiej chorobie w indyjskiej Dharamsali. Była matką szesnaściorga dzieci, w tym najsłynniejszego syna, XIV Dalajlamy. W jej dwóch pozostałych synach rozpoznano tulku, czyli reinkarnacje wysokich lamów. Była ona wielbiona przez Tybetańczyków żyjących na wygnaniu, którzy opłakiwali jej odejście.

Na ostrym dyżurze szpitala Foothills w Calgary w Kanadzie, po kilku dekadach problemów zdrowotnych swych ostatnich dni dożywał znany pisarz i mistyk, znany jako Tuesday Lobsang Rampa. Jego 19 książek o Tybecie i sztuce okultystycznej sprzedane zostały w milionowych egzemplarzach, zaś jego zwolenników znaleźć można na wszystkich kontynentach. Jednakże pomimo sławy, nie doczekał się wyrazów uznania od strony społeczności tybetańskiej. Zmarł będąc nieznanym i niedostępnym dla Tybetańczyków, którym starał się pomóc.

Lobsang Rampa był Anglikiem (o akcencie mieszkańca Devonshire), który twierdził, iż jest wysokim tybetańskim lamą. Wedle niego w 1949 wcielił się on w ciało  przygotowanego na to Cyrila Hoskina (ur. 1911), aby dopełnić swej życiowej misji. Hoskin zmienił już imię w 1948 na dr Carl KuanSuo w wyniku telepatycznej sugestii lamy. Skrótem od tego imienia było Kuan. Szczegółowe wspomnienia Rampy dotyczące Tybetu, Chin, bogactwo jego wiedzy o okultyzmie oraz ujmująca szczerość, skłoniły wielu czytelników do wiary w autentyczność jego twierdzeń.

Krytycy Rampy twierdzili, że Cyril Hoskin był synem kornwalijskiego hydraulika z zacięciem potępiając autora do tego stopnia, że jego pierwsza książka o Tybecie pt. „The Third Eye” („Trzecie Oko”) uważana była za jedno z największych literackich fałszerstw wszechczasów. Do krytyków zaliczali się m.in. tybetańscy i inni dalekowschodni uczeni, przedstawiciele mediów, członkowie tybetańskiej społeczności na wygnaniu (w tym wiele znanych osobistości).

Opublikowane w 1956 roku „Trzecie Oko” jest autobiografią młodego tybetańskiego arystokraty o imieniu Tuesday Lobsang Rampa, który w wieku 7 lat wysłany został do medycznego klasztoru. W Chakpori nauczono go sztuki medycznej, religii, sztuk walki oraz najgłębiej skrywanych tajemnic tybetańskiej sztuki ezoterycznej. Jego zdumiewające zdolności nadnaturalne ujawniły się w wyniku procesu zwanego „otwieraniem trzeciego oka”, które stymuluje część mózgu będąca siedzibą właściwości uważanych za paranormalne. Jego patronem był XIII Dalajlama. Rampa widział wiele cudów, w tym mumie istot pozaziemskich oraz yeti.

Mimo krytyki, Rampa z uporem szedł dalej, pisząc ksiązki i głosząc swą niewinność i prawdziwość. Po jego śmierci znalazły się na krawędzi ruchu New Age i były bezmyślnie kopiowane przez innych pisarzy. Do lat 90-tyc ub. wieku, Lobsang Rampie poświęcona była cała strona „The Guinness Book of Fakes, Frauds & Forgeries” („Guinessa Księga  fałszerstw, oszustw i falsyfikatów”, 1991) a większość z jego książek znajdowała się poza drukiem.

Internet skupił ponownie wielu lojalnych czytelników Rampy, którzy czerpali korzyści z jego nauk o sztukach tajemnych i zapewnieniach o życiu przyszłym. Nowe milenium odsłoniło cichy wpływ Rampy na takich polach jak ufologia, projekcja astralna, fotografia aury, alternatywna historia i nieśmiertelność duszy ludzkiej. Pozytywnie nakreślony przez niego obraz Tybetu okazał się kluczowy w uzyskiwaniu wsparcia dla tego uciskanego kraju oraz krzewieniu buddyzmu wśród mieszkańców Zachodu. Jak na ironię, „Trzecie Oko” pozostało najpopularniejszą spośród wszystkich napisanych kiedykolwiek książek o Tybecie.

Osobistym mottem Lobsang Rampy było: „Zapalam świecę”. W ponad pół wieku po powstaniu „Trzeciego oka” nadszedł czas na przypomnienie niewielkiej ilości informacji o Rampie, które pierwszy raz pojawiły się w 1955, wraz z rozpoczęciem przez niego pracy pisarskiej. Generalnie prawdziwe personalia Rampy uważane są za nieistotne, w przeciwieństwie do wiedzy.

CHARAKTER


Okładka pierwszego wydania ksiązki "Trzecie oko"
Lobsang Rampa był niezwykłą postacią o wielu niecodziennych przymiotach. Na wiele sposobów był człowiekiem pełnym sprzeczności. Był mnichem żyjącym w celibacie, który posiadał oddaną mu żonę, skrytym mężczyzną, który opisywał szeroko swe życie, samozwańczym Tybetańczykiem, który nie miał kontaktu z tybetańską społecznością oraz buddystą praktykującym wiele zachodnich sztuk okultystycznych.

Rampę nękało jednakże słabe zdrowie. Cierpiał na zakrzepicę tętnicy wieńcowej, cukrzycę, artretyzm oraz porażenie dolnych kończyn, które nabył od czasu, gdy zamieszkał w nim duch Rampy. Jego słuch stopniowo pogarszał się w wyniku wojennych obrażeń zaś wzrok stawał się słabszy wraz z wiekiem. Choć w podeszłym wieku bywał zrzędliwy, nie stracił nigdy poczucia humoru oraz skłonności do żartów.

Było to hojny człowiek nie żywiący wielkiego zainteresowania dobrami doczesnymi. W czasie swego życia podarował nieznajomemu kolorowy telewizor, zranionemu policjantowi podarował wózek, zaś nowożeńcom umeblowany dom. Przyjaciele i znajomi otrzymywali często od niego drogie prezenty, na których zwrot się nie godził. Za życia osobiście odpisywał na tysiące listów od swych wielbicieli, sam ponosząc koszty opłaty pocztowej. Żywił także szczerą chęć pomocy ludziom.

Z drugiej jednak strony, Rampa był cholerykiem i często wykazywał się niecierpliwością w stosunku do samolubnych i płytkich osób. Głupców nie traktował z szacunkiem. Przez lata skierował przeciwko sobie feministki, nastolatków, katolików, zachodnich lekarzy, komunistów oraz tybetański rząd na uchodźctwie. Jednakże najwięcej krytyki otrzymał ze strony dziennikarzy i krytyków literackich, którymi wszakże gardził.

Bez wątpienia Lobsang Rampa był utalentowanym medium oraz jasnowidzem. Widział aurę, przewidywał przyszłość i osądzał charakter osoby z wielką trafnością. Mógł używać kryształowej kuli, tworzyć horoskopy, czytać psalmy i wykraczać świadomością poza ciało. Jego wiedza na temat wschodniego i zachodniego okultyzmu była zaskakująca. Rampa posiadał także dziwaczną zdolność telepatycznego kontaktu z kotami, co potwierdził jego francuskojęzyczny wydawca, Alain Stanke.

Rampa, poza uzdolnieniami literackimi i zdolnościami paranormalnymi, posiadł jeszcze wiele innych talentów. Był fotografem – entuzjastą, autorem wielu wspaniałych zdjęć. Był on w stanie rozwiązać niemalże każdy problem związany z maszynami. Mimo postępującej wady wzroku, był on mistrzem rękodzieła tworzącym miniaturowe statki, pociągi i samoloty. Zainteresowany był także amatorskim radiem.

Lobsang Rampa był przyjaznym, aczkolwiek powściągliwym człowiekiem, który skazany został na odosobnienie z powodu złego stanu zdrowia, ciekawości społeczeństwa oraz zainteresowania mediów. Przykuty do wózka w swych ostatnich latach Lobsang Rampa rzadko pokazywał się publicznie, gdyż ciekawość i entuzjazm tłumów stawały się dla niego nie do zniesienia. Nigdy nie uczestniczył w grupowych spotkaniach, nigdy też nie udzielał nauk wierząc, że ludzie dokonują duchowego postępu ucząc się i medytując w osamotnieniu.

Rampa stronił od mediów oskarżając je o błędne cytowanie go oraz napastliwość. W czasie swej pisarskiej kariery, na wywiady z sobą lub z żoną pozwolił jedynie trzem dziennikarzom. Pierwszy wywiad miał miejsce w 1958, gdy przykuty był do łóżka z powodu zakrzepicy. Artykuł, który powstał w wyniku tego był tak zniesławiający, że Rampa zmuszony był opublikować oświadczenie nagrane z łóżka. Po tym, jak w 1965 roku kanadyjski dziennikarz doprowadził go do wściekłości, nie rozmawiał więcej z prasą. Udzielił jednakże pozwolenia swemu agentowi i wydawcy Alainowi Stanke na przeprowadzenie z nim wywiadu i sfilmowanie go w Montrealu, choć cały wywiad z sobą opublikował w książce „Candlelight” (1974). Jego niechęć do mediów często stanowiła przyczynę zainteresowania nim prasy i opinii publicznej. Śledzono go nieustannie, a także fabrykowano wypowiedzi, nazywając go kłamcą i fałszerzem.

Rampa był wiernym mężem Sary, która niekwestionowanie wierzyła w niego jako Mistrza. Był również kochającym ojcem ich przybranej córki Sheelagh Rouse i panem syjamskich kotów. Wiele ze swych książek Lobsang Rampa poświęcił odpowiedziom na pytania swych czytelników i promowaniu sprawy tybetańskiej, choć nie uzyskał on ze strony społeczności tego kraju żadnego poparcia.

Nie tracił jednak nigdy zapału. Uważał bowiem, że wysłany został do zachodniego społeczeństwa, aby wynaleźć aparat do widzenia aury i urządzenie do eliminowania chorób. Jego drugą misją było ujawnienie zachodowi sekretnej tybetańskiej wiedzy ezoterycznej mającej nieść ukojenie nękanym narodom. Choć nie udało mu się wypełnić tej misji, Rampa zaraził wielu swymi poglądami, które zasługują na przypomnienie.

ZNACZENIE TRZECIEGO OKA

W 1955 roku mąż Sheelagh, John Mouse napisał w imieniu dr Carla Kuana list do Charlesa Gibbs-Smitha z Victoria and Albert Museum. Zaintrygowany osobą doktora Gibbs-Smith odesłał go do Cyrusa Brooksa. Dr Kuan zainteresowany był pisaniem materiałów reklamowych dla przemysłu farmaceutycznego. Brooks jednakże był bardziej zafascynowany wspomnieniami Kuana jako lamy i skłonił go do napisania autobiografii. Znajdujący się na skraju ubóstwa Kuan pod pseudonimem T. Lobsang Rampa, rozpoczął pisanie „Trzeciego oka”.

Jeszcze jako Cyril Hoskin

T.Lobsang Rampa jeszcze jako Cyril Hoskin. W swych książkach twierdził, iż wcielił się w niego duch tybetańskiego lamy, który miał w ten sposób dokończyć życiowego dzieła. Hoskin był na to przygotowywany i rzekomo nie pamiętał nic ze swego życia w Anglii. Mimo, iż jego twierdzenia wzbudzały i wzbudzają żywe kontrowersje, jego książki rozeszły się w wielkich nakładach.

Wkrótce Brooks skontaktował się z Frederickiem Warburgiem ze znanego wydawnictwa Becker and Warburg i zapytał, czy nie byłby on zainteresowany autobiografią tybetańskiego lamy. Warburg wyraził zainteresowanie i następnego dnia otrzymał 100 stron oryginału. „Byłem podekscytowany. Czytałem to łapczywie” – przypominał sobie. „Posiadało to wszystko, co powinien mieć w sobie dzisiejszy bestseller… Ale istniały także wątpliwości…” Kilka lat później Warburg twierdził iż: „Od samego początku z dzieła dr Kuana emanował aromat magii i fascynacji. Książka była dosłownie niezwykła. Rzuciła na mnie urok. Wraz z mijającymi miesiącami i latami urok ten udzielał się także z równym potencjałem milionom czytelników”.

Przed spotkaniem z tajemniczym dr Kuanem, Warburg otrzymał raczej rozczarowujące informacje mówiące o tym, że rękopis odrzuciły przedtem inne wydawnictwa, jak Gollancz, Robert Hale i William Collins. Mark Bonham-Carter z wydawnictwa Collins wyraził „niewyobrażalny sceptycyzm odnośnie wiarygodności autora”. Zaakceptowało go jednak amerykańskie wydawnictwo E.P. Dutton.

Z Kuanem kontrakt podpisali także Secker i Warburg, wypłacając mu zaliczkę. Warburg wkrótce zorganizował spotkanie z tajemniczym doktorem. Na tą okazję czekali także inni pracownicy. Okazało się, że sam Warburg był zafascynowany autorem: „Polubiłem go bardzo. Wysoki, szczupły mężczyzna z ciemnymi włosami obciętymi w tonsurę, z przeszywającym wzrokiem, zakrzywionym nosem, ubrany w prosty garnitur, był doprawdy niezwykłą postacią.” Kilka lat później dodał, iż: „Nie było w nim niczego, co mógłbym wiązać z tym, co wiedziałem o fizjonomii Tybetańczyków. Miał jednak wielkie dziwne oczy, lśniące i przeszywające, kryjące się za ciężkimi powiekami i gęstymi brwiami. Między oczyma, lekko na lewo od środka, miał czerwono-różowawe znamię wielkości guzika.”

Kiedy Kuan ukończył „Trzecie okoEliott Macrae z E.P. Dutton wysłał kopię rękopisu do 20 krytyków, wśród których znajdowali się eksperci od Dalekiego Wschodu. Ich opinie były zadziwiające i sprzeczne: to, co dla jednego było niemożliwe, dla drugiego było do zaakceptowania. Agehananda Bharati – niemiecki antropolog (znany też jako Leopols Fischer), który przeszedł na hinduizm, napisał: „Byłem podejrzliwy zanim jeszcze otworzyłem opakowanie. Trzecie oko zalatywało nonsensami Bławackiej”.

Warburg przesłał ksiązkę Heinrichowi Harrerowi – austriackiemu tybetologowi, który mieszkał w tym kraju podczas II Wojny Światowej, gdzie był nauczycielem obecnego Dalajlamy. Jego książka pt. „Siedem lat w Tybecie” (opublikowana w 1953) stała się bestsellerem. W 1997 roku na jej podstawie powstał film z Bradem Pittem w roli głównej.

Macrae przesłał rękopis także do Hugha Richardsona, który służył w misji brytyjskiej w Lhasie w latach 30-tych i 40-tych XX wieku. Posługiwał się on płynnie językiem mieszkańców kraju zarówno w piśmie, jak i w mowie i dał na ten temat wiele wykładów. Przejrzał on materiał wprowadzając kilka drobnych poprawek, które weszły w skład ostatecznej wersji. Dotyczyły one liczby kolczyków noszonych przez tybetańskich możnych, a także niemożliwości tego, aby ojciec Rampy był duchownym. Zaoferował on wyjaśnienie, iż książka prezentowała „fałszywą historię opartą na opublikowanych pracach i uzupełnioną dzięki płodnej wyobraźni”.

Amerykanie nie byli skorzy do krytyki. Choć odkryli w rękopisie wiele niejasności, jeden z nich uwierzył w to, iż autor może pochodzić z którejś z tybetańskich prowincji. John Morris, orientalista, napisał: „Jest to ciekawa mieszanka prawdy i fantazji. Opis Lhasy oraz życia tybetańskiej rodziny jest w pełni autentyczny… Nie ma dlatego żadnych wątpliwości, że autor wczesne lata życia spędził w Tybecie. Myślę, że istnieje element prawdy w opowieściach o życiu autora w klasztorze, choć na równi jestem przekonany, iż ubarwił on tę historię.” W jego opinii zaszedł jednak nieoczekiwany zwrot, który wyraził słowami: „Moja własna opinia mówi, że autor to swego rodzaju psychopata żyjący w swym urojonym świecie. Wydaje się nawet prawdopodobne, iż wmówił on sobie, iż cały ten okultystyczny nonsens to prawda…”

Brytyjscy orientaliści, David Snellgrove i Marco Pallis, praktykujący buddyści, również odnieśli się krytycznie do „Trzeciego oka”. Komentarze Snellgrove’a były przesiąknięte emocjami: „Człowiek ten jest w pełni oszustem i prawdopodobnie nigdy nie był w Tybecie… Należy go odpowiednio zdemaskować, gdyż takie osoby mogą być niebezpieczne”. Słowo „niebezpieczny” pojawia się także w opinii Chen Chi Changa, wykładowcy z Uniwersytetu w Nankinie. Wydawać może się jednak, że Rampa ujawnił sekretną wiedzę znaną tylko nielicznym, bowiem z jakiego innego powodu książkę można uznać za niebezpieczną?

Warburg również stał się krytyczny wobec Kuana i posłał po niego, mając go za oszusta. Kuan zaklinał się, iż nie jest oszustem, nawet kiedy Warburg powiedział, że książkę opublikuje jako fikcję literacką. „Podałem powody dlaczego uważam, iż nie potrafi on posługiwać się tybetańskim ani w mowie ani w piśmie. Powody były poważne. Dr Kuan przyznał jednak: „Kiedy pojmali mnie Japończycy, torturowali mnie, aby wydobyć sekretne informacje na temat mojego kraju. Nałożyłem hipnotyczną barierę na moją wiedzę o języku tybetańskim i nigdy nie odzyskałem sprawności w posługiwaniu się nim.

Warburg miał problem. Opinie na temat Kuana były sprzeczne. Kilka tygodni później zerwał on jednak kontrakt, żądając zwrotu zadatku. Usłyszał wówczas od Kuana: „Opuszczam dziś Anglię – w rzeczywistości bardzo chorego człowieka. To co myślicie o książce nie ma dla mnie większego znaczenia. Napisałem prawdę.” Z drugiej bowiem strony „Trzecie oko” zawierało bardzo wiele „informacji, które potwierdzili eksperci”. Reputacja firmy była zagrożona, ale zdecydowano jednak ostatecznie, iż ksiązka ukaże się drukiem, wraz ze słowem od wydawcy autorstwa Warburga.

Trzecie oko” ukazało się w listopadzie 1956 i po spokojnym starcie, sprzedaż książki rosła. Kolejne wydania następowały jedno za drugim. Szybko przetłumaczono ją m.in. na niemiecki, francuski i norweski. W pierwszym roku sprzedano ponad 60.000 jej kopii.

Kuan/Rampa cierpiał jednak wówczas w tym czasie z powodu zakrzepicy i radzono mu, aby opuścił Londyn i udał się w lepszy klimat. Razem z żoną i córką przeniósł się do Irlandii z powodu występujących tam niższych podatków. Rodzina osiedliła się jakiś czas potem w wynajętym domu z widokiem na morze w Howth w pobliżu Dublina. Autor czuł się dobrze w towarzystwie miejscowych, jednak zły stan jego zdrowia i nieustanny tłum gości przewijających się przez posiadłość, powodowały problemy i niepokój.

Krytycy, za wyjątkiem ekspertów od Dalekiego Wschodu, podeszli do książki w sposób pozytywny. Swych opinii nie zmienili jednak Richardson, Harrer, Snellgrove i Pallis.

Recenzja Richardsona opublikowana w „Daily Telegraph” i „Morning Post” 30 listopada 1956 roku stwierdza:

Książka, która przyciąga uwagę czytelników z powodu „tajemniczego” Tybetu, miała okazję spotkać na swej drodze tylko kilkoro ludzi, którzy ją podważyli. Jednak jeśli ktokolwiek żył kiedyś w Tybecie, po przeczytaniu kilku stron „Trzeciego oka” odniesie wrażenie, że jego autor, T.Lobsang Rampa nie jest wcale Tybetańczykiem… Istnieje wiele nietrafnych informacji odnośnie życia i zachowania ludności. Elementy języka tybetańskiego zdradzają ignorancję dla zarówno kolokwialnych i literackich form”.

David Snellgrove z London University napisał w recenzji dla magazynu „Oriental Art”, że „Trzecie oko” to książka „bezwstydna”. Krytykuje on również zawarte w niej opisy buddyzmu, rzeźb, matematyki i języka.

Pallis Harrer i Richardson pracowali nieustannie, aby książka nie znajdowała się już na liście bestsellerów.

W międzyczasie dziennikarz John Pitt z „Psychic Times” wyśledził sąsiadów Kuanów, którzy wciąż przypominali sobie dawnego Cyrila Hoskina. Pani Arlett z Weybridge pamiętała, iż „opowiadał on różne dziwne historie o Chinach, jeszcze jako dziecko. Interesował się bardzo okultyzmem, potrafił tworzyć horoskopy i był równocześnie dobrym rozmówcą, mającym małą skłonność do mówienia sprzecznych rzeczy o swej przeszłości. Powiedział mi w 1943 lub ’44, że był instruktorem lotnictwa w chińskim lotnictwie i przeżył katastrofę lotniczą, kiedy nie otworzył mu się spadochron.” Pani Sutton z East Moseley spotkała Hoskina w 1948 roku po tym, jak zmienił już swe nazwisko. Kobieta zdumiona była faktem, że przedstawił się jako urodzony w Tybecie dr Kuan.

Dalajlama i Herrer (za: www.stern.de)

Dalajlama i jego nauczyciel, Heinrich Herrer (za: img.stern.de)

Kolejne edycje „Trzeciego oka” zawierały „oświadczenie autora”. Jedno rozpoczyna się słowami: „Na wschodzie przyznaje się powszechnie, że potężny umysł może wejść w posiadanie innego ciała”. Kończyły je słowa: „Oświadczam zatem ostatecznie, że me książki mówią prawdę”.

Po nim następowało oświadczenie jego żony, Sary, która pisała o tym, jak dramatycznie zmienił się charakter jej męża po tym, jak doznał wstrząśnienia mózgu i w jaki sposób stał się tybetańskim lamą. „Kiedy mówię o zdarzeniach z przeszłości, nie pamięta on o nich zupełnie. Zamiast tego opowiada o życiu w klasztorze, albo wojennych doświadczeniach, czasie spędzonym w obozie jenieckim i torturach ze strony Japończyków. Od 1949 roku jego wygląd i zachowanie stało się takie jak u mieszkańców Wschodu. Zmienił się także jego ogólny wygląd, a także kolor skóry.”

Druga edycja „Trzeciego oka” z 1964 zawierała oświadczenie zakończone słowami: „Specyficznym powodem, dla którego wciąż podkreślam, że to wszystko prawda jest to, że w przyszłości pojawią się inni ludzie podobni do mnie i nie chcę, aby musieli przechodzić przez cierpienia, jak ja.”

Kenneth Rayner Johnson w swym eseju „The Strange Case of Lobsang Rampa” („Dziwny przypadek Lobsanga Rampy”) stwierdza, iż uważa, że wiedza Hoskina na temat Tybetu pochodzi z książki Harrera („Siedem lat w Tybecie”), gdzie zawarł on wiele informacji na temat stolicy kraju, jej mieszkańców, geografii i kultury. Dodał także, iż Kuan/Hoskin zapożyczył tybetańskie imiona od Dalajlamy (który nosił imię Lhamo Dondup) i jego brata (Lobsanga Samtena...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin