ANDRZEJ PIEKLAK nadejdzie dzie� KR�L skin�� r�k� - i z prawego skrzyd�a ruszy�a chor�giew lekkozbrojnych. Prowadzeni g�osem werbli szli wolno wpierw, stopniowo coraz bardziej przyspieszali, marsz zmieni� si� w trucht, w bieg, a� dwadzie�cia metr�w przed naje�on� l�ni�cymi grotami �cian� nieprzyjaciela, cisn�wszy w��czniami dobyli mieczy i tarczami zbijaj�c os�on�, pe�nym impetem run�li do zwarcia. Ci z pierwszej linii w wi�kszo�ci zgin�li - lecz �mier� ich nie by�a daremna, zachwiawszy bowiem obron�, zwi�zawszy swymi cia�ami ostrza mieczy i groty w��czni pozwolili nast�pnym uderza� pewniej, zabija�. Kr�l czeka� na reakcj� swego zdradzieckiego brata, Ksi�cia. Ten jeszcze zwleka�, i dopiero gdy linia pierwszej obrony zacz�a chwia� si� i p�ka�, pos�a� najl�ejsze swoje oddzia�y z zadaniem uderzenia na atakuj�cych kr�lewskich z boku. Kr�l skin�� - i ze �piewem posz�y dwa pu�ki z Moczar�w, a oddzia�y wys�ane przez Ksi�cia, boj�c si� okr��enia, zamiast wype�nia� przeznaczone im zadanie, zwr�ci�y si� przeciwko nowemu przeciwnikowi. Ksi��� natychmiast wys�a� do walki niezawodnych G�rali. �artuj�c i �miej�c si�, pobiegli jak na zabaw� - lecz Kr�l przeciwstawi� im oddzia� mnich�w-wojownik�w i �aden z tych G�rali ju� nie wr�ci do swych g�r. Oboj�tne s�o�ce coraz wy�ej wznosi�o si� w w�dr�wce po niebie, a �adna ze stron nie mog�a zdoby� przewagi. Kr�tko po po�udniu zdawa�o si�, �e chowany przez Ksi�cia dla specjalnych zada� oddzia� strace�c�w przebije si� przez otaczaj�c� Kr�lewskie Wzg�rze gwardi� Czarnego Barona i pojmaj�c Kr�la rozstrzygnie bitw�, jednak do walki wkroczy� sam Baron i ju� tylko groza jego postaci starczy�a, �eby os�abi� impet ataku, odeprze� strace�c�w. Rozgrzany walk� Baron poprosi�, by wolno mu by�o spr�bowa� tej samej sztuki wobec Ksi�cia. Kr�l zezwoli� - i ruszyli, a Ksi��� spodziewaj�c si� tego natarcia skierowa� przeciw nim dwa oddzia�y �ucznik�w oraz kopijnik�w: ci pierwsi oskrzydliwszy gwardi� Barona szyli do nich z �uk�w, drudzy zwi�zali ich walk�, zatrzymali przed Wzg�rzem Ksi�cia. Nigdy ju� nie wr�ci do swych w�o�ci Czarny Baron: unosz�c r�k� z mieczem do ciosu zosta� trafiony strza�� pod pach�, z plugawym przekle�stwem wyrywaj�c j� nie zd��y� zas�oni� si� przed w��czni� i grot przeszy� czarn�, zbryzgan� teraz krwi� zabitych blach� pancerza, zanurzy� si� w trzewiach. Jakby zdumiony swym wyczynem �o�nierz Ksi�cia nie odskoczy� po ciosie i zaraz miecz Barona przeci�� mu twarz - lecz by� to ju� ostatni z nieprzeliczonego szeregu m�czyzn zabitych tym mieczem. Otoczony przez broni�cych go, zrozpaczonych �o�nierzy swej gwardii Baron uj�� stercz�ce z brzucha drzewce, szarpni�ciem wyrwa� je i cisn�� w najbli�szego z wrog�w, unosz�c miecz run�� na innych, lecz po�lizn�� si� na jelitach jakiego� grubasa, upad�, pierdn�� i ju� nie wsta�. S�o�ce opad�o blisko horyzontu na zachodzie, gdy szala zwyci�stwa wreszcie wyra�nie przechyli�a si� na stron� Kr�la. Wi�c chc�c przyspieszy� ostateczne rozstrzygni�cie, Kr�l biciem w b�bny kaza� zebra� si� rozproszonym resztkom oddzia��w i ruszy� na ich czele przeciw zdradzieckiemu Ksi�ciu - a on, podobnie zebrawszy wok� siebie resztki swych wojsk, broni�c si� i k�saj�c niczym otoczony przez sfor� kundli wilk cofa� si� do lasu, i dalej. Gdy ucich�a wrzawa po�cigu, z chatki na skraju lasu wysz�a do�� m�oda jeszcze kobieta w brudnej szarej sukni i z rozpacz� popatrzy�a na pole niedawnej bitwy. Zachodz�ce s�o�ce doda�o ziemi i cia�om czerwieni, w powietrzu krakaj�c kr��y�y kruki i wrony, siada�y na nieruchomych ju� cia�ach, czasem odezwa� si� j�k lub chrapni�cie, czasem drgn�a noga jaka� b�d� r�ka lub strasznie mrugn�o wytrzeszczone oko. Kobieta, policzywszy najbli�sze cia�a, westchn�a, wesz�a do stoj�cej obok chatki szopy, �eby zjawi� si� chwil� p�niej z dwoma wiadrami, �opatk� i zwojem sznura. Stop� zgarn�a na �opatk� odci�t� d�o� i u�aman� g�owni� szabli, wrzuci�a je do wiaderka, krzywi�c si� z obrzydzenia zgarn�a odci�t� szcz�k� z fragmentem twarzy i nosa. Gdyby chocia� kt�ry� z tych �o�nierzy mia� z�oty pier�cie� albo inn� cenn� rzecz! Lecz wiedz�c, �e mog� zgin��, wszystko zostawili w domu. �ajdacy! Za�adowawszy do pe�na oba wiadra, zawi�za�a koniec sznura wok� szyi jednego z trup�w, zwi�zany w spor� p�tl� drugi koniec prze�o�y�a przez pier�, nios�c oba wiadra oraz ci�gn�c na sznurze cia�o posz�a w las. Pracowa�a tak, a� si� �ciemni�o, podj�a t� prac� �witem nast�pnego dnia, i pracowa�a z kr�tk� przerw� na zjedzenie obiadu do wieczora. Gdy skrajnie wyczerpana wr�ci�a do domku, za sto�em siedzieli zniecierpliwieni Kr�l oraz jego brat, Ksi���. - Gdzie kolacja? - spyta� ze z�o�ci� Kr�l. Natychmiast poczu�a gniew. - To co, kolacj� mam robi�, czy sprz�ta� po waszych zabawach? Obaj m�czy�ni zmarszczyli brwi. Ksi��� r�bn�� pi�ci� w st�, a Kr�l wybuchn��: - Kobieto, nie irytuj nas! Tyle razy m�wiono: organizuj sobie prac�! Trza by�o naszykowa� kolacj�, a dopiero p�niej bra� si� za sprz�tanie; teraz mia�aby� ju� luz! Czy ty naprawd� taka g�upia, czy tylko udajesz, �eby nas wkurza�? Zgn�biona, z trudem powstrzymuj�c cisn�ce si� do oczu �zy, ukroi�a pajd� chleba. Gdy zaczyna�a kroi� drug�, Kr�l jadowicie spokojnym g�osem zapyta�: - A r�ce my�a�? Nie, jasne �e nie! Kur... Tyle razy m�wione by�o: po robocie z trupami myj r�ce, zanim dotkniesz si� �arcia! Czy ty naprawd� taka ciemna, czy tylko udajesz, �eby nas... No nie, ja ju� nie mam si�. - Zwr�ci� si� do brata. - Powiedz jej co�, co wreszcie zrozumie. - Cipa! - powiedzia� Ksi���. Umy�a r�ce, nakroi�a chleba, postawi�a na stole dzban z czarn� zbo�ow� nalewk� i kubki. Kr�l wy�owi� pajd� ukrojon� r�koma jeszcze nie umytymi. - Ten kawa�ek sama ze�resz. - Zjem - powiedzia�a zm�czona. - Z czym chcesz, ze szmalcem czy z marmelad�? - Ze szmalcem i z marmelad�. - A dla mnie z marmelad� i szmalcem - za��da� Ksi���. Zacz�li je��. Po paru chwilach Ksi��� zauwa�y�: - Niepotrzebnie tak wcze�nie wys�a�em G�rali. Trzeba by�o zaatakowa� dru�yn� ��tego Smoka, o, tak: - paru zgniecionymi kulkami chleba naszkicowa� pole bitwy. - Stoisz tutaj. Uderzaj� ci� w tym miejscu. Tutaj atakiem kopijnik�w zwi�zuj� mnich�w. Musisz wys�a� Czarnego Barona z jego gwardi�, do os�ony zostaj� ci tylko dwie lekkozbrojne dru�yny i G�rale z �atwo�ci� daj� sobie z nimi rad�, bior� ci� w jasyr. Kr�l doda� do szkicu sytuacji dwie nowe kulki chleba. - Nie zapominaj o zostawionych w cieniu lasu odwodach - powiedzia� - czyli oddzia�ach Januarego. Przewidzia�em, �e mo�esz tak zrobi�, dlatego mia� rozkaz trzeci� cz�ci� swych ludzi i�� mi na pomoc, reszta uderza� wprost na ciebie. Znalaz�by� si� w naprawd� paskudnej sytuacji. By� mo�e w beznadziejnej, i bitwa sko�czy�aby si� jeszcze przed po�udniem. Ksi��� nie zgodzi� si� z tak� opini�. Kr�l wy�mia� go i rozgniewany Ksi��� wykrzykn��: - Wi�c nast�pnym razem poka�� ci, �e nie masz racji! Kr�l raz jeszcze roze�mia� si�, szyderczo uderzy� wyprostowanym palcem w k�eczko uczynione z palc�w drugiej d�oni. Zacz�li si�owa� si� na r�ce, a znu�ona kobieta uprz�tn�a st�, naszykowa�a w miednicy wod� do mycia. Najpierw my� ca�e swe cia�o starszy z braci, Kr�l. Potem my� ca�e swe cia�o Ksi���. Po bitwie, ucieczce i pogoni byli bardzo brudni, woda po nich by�a ju� niemal czarna, lecz kobieta nie mia�a si�y grza� nowej wody i my�a si� w brudnej - mimowolnie dostrzegaj�c znaki rosn�cego podniecenia m�czyzn, z rozpacz� my�l�c, �e jeszcze i ten obowi�zek j� czeka. Gdy z poczuciem beznadziejno�ci sytuacji zastanawia�a si�, kt�ry tym razem pierwszy we�mie si� do roboty, oni zacz�li walczy�. Wytar�a si�, wyla�a wod�, po�cieli�a ��ko i zgasi�a �wiat�o. W�r�d �omotu uderze�, kopni�� i przewracanych mebli po�o�y�a si� i rozmy�la�a niejasno o lepszym �yciu gdzie� daleko st�d. Zasypia�a, gdy do ��ka wlaz� - pozna�a po smrodliwym oddechu - Kr�l. - Poczekaj chwilk�, niech odsapn� - wyrz�zi�. Raz jeszcze zasypia�a, gdy on wreszcie wzi�� si� do pieszczot. Wszed� w ni�, a Ksi��� podni�s� si� z pod�ogi, zatoczy� i wpad� na st�, wci�� zamroczony przysiad� na zydlu, nasad� d�oni �upn�wszy w czo�o s�ucha�, jak starszy brat �omocze �o�em. I zaraz wybuch�a w nim ��dza, i z furi� doskoczy�, zerwa� Kr�la z kobiety i rzuci� na pod�og�, sam spad� mi�dzy roz�o�one nogi niby tygrys i krzycz�c wbi� si� w cel. Bliski spe�nienia Kr�l, j�cz�c pomaga� sobie d�oni�, Ksi��� r�ba� niczym w amoku i mimowolnie poddaj�c si� jego pasji kobieta obj�a go, za�piewa�a cicho. - Teraz ja!! - wrzasn�� Ksi���. - I nast�pnym! - razem! - ja! - zwyci��! - Hurraaaa!!! Wypr�y� si�, zadygota�, po chwili dysz�c opad� przy kobiecie, a kln�cy ponuro Kr�l po�o�y� si� z drugiej strony. Ona zamkn�a oczy. Rano �niadanie dla m�czyzn. Potem oni p�jd� zbiera� wojska do nast�pnej pr�by si�, natomiast ona b�dzie musia�a naprawi� sprz�ty porozbijane przy wieczornej walce, potem chyba powinna wreszcie za�ata� dach szopki, potem przygotuje co� do zjedzenia na obiad i we�mie si� za trupy. Westchn�a: zanim sko�czy, b�d� ju� gni�y i b�dzie trudno wytrzyma� od smrodu. Dobrze by�oby mie� taczk�. Lecz obaj m�czy�ni tylko obiecuj� tak� dobr�, lekk� taczk�, zawsze jednak sprawy spisk�w okazuj� si� wa�niejsze, wi�c zapominaj� o wszystkim innym. Ciekawe, czy jest gdzie� kraj, w kt�rym kobiety �yj� inaczej, lepiej. Na przyk�ad m�czy�ni zajmuj� si� sprz�taniem, gotowaniem i tak dalej, a one wychodz� z domu, spotykaj� si� z innymi kobietami, naradzaj� si� nad poprawieniem �wiata albo m�odzie�y, wyszywaj� pi�kne makatki nad ��ka i tylko wyj�tkowo, gdy po prostu nie da si� sprawy inaczej za�atwi�, walcz� ze sob�. Lecz po bitwie zawsze pomagaj� m�czyznom sprz�tn�� trupy! Ciekawe, jak w tym kraju zachowuje si� taka wychodz�ca z domu Kr�lowa. Idzie wolno i uroczy�cie, potem trafia do Miasta, spotyka r�ne Ksi�niczki, rozmawia z nimi o... Kobieta stwierdzi�a...
ZuzkaPOGRZEBACZ