Pilipiuk Andrzej - Jak pisać.doc

(70 KB) Pobierz
Andrzej Pilipiuk

Andrzej Pilipiuk

 

Jak pisać fantastykę naukową - krótki poradnik

 

Wstęp

 

Co to jest fantastyka naukowa - każdy widzi. Podobnie jak każdy przeciętnie inteligentny czytelnik rozumie czym jest horror, lub fantasy. Mniej rozgarniętym wyjaśniam, że w opowieściach fantasy człowiek z mieczem posiłkując się magią robi pure' ziemniaczane ze swoich wrogów, a w horrorze mamy do czynienia z dalszymi przygodami faceta z mieczem, tyle że dla odmiany jest on martwy. W fantastyce naukowej facet zamiast miecza ma laserowy pistolet lub równie rozwiniętą technologicznie broń. Oczywiście zamiast faceta może wystąpić kobieta, dziecko, dziewczyna, robot... (niepotrzebne skreślić). Wrogowie nie muszą koniecznie być ludźmi a w niektórych przypadkach nawet nie powinni nimi być. Czytanie fantastyki naukowej, fantasy, horroru oraz rozmaitych ich odmian jest przyjemne, a jeśli nie jest przyjemne należy książkę odłożyć i sięgnąć po następną. Jeśli i ona w czytaniu nie dostarczy przyjemności należy zapisać się do bandy półmózgów, którym fantastyka nie leży lub do półanalfabetów którym leży fantastyka na wideo, ale czują wstręt do słowa pisanego. Do tego że fantastyka nam się nie podoba nie należy się przyznawać, zwłaszcza miłośnikom gatunku, gdyż nierozważne chlapanie ozorem grozi jego postradaniem razem z zębami. Lepiej brać przykład ze mnie, ja nikomu się nie przyznaję, że nie lubię fantasy.

W pewnej chwili czytając dochodzimy do wniosku że tekst jest dobry ale za krótki i co gorsza nie ma dalszego ciągu. Jeśli dodatkowo zaczniemy się zastanawiać, co w danym tekście jest niedopracowane, oznacza to że umysł nasz uległ zwyrodnieniu. Choroba z naukowego punktu widzenia wywołana jest przez niekontrolowany rozrost części odpowiedzialnej za wyobraźnię. Stopniowo pojawiają się dziwne myśli całkowicie nie przystające a nawet znajdujące się w jawnej opozycji do otaczającej nas rzeczywistości. Potem choroba zaczyna się rozszerzać. Myśli stają się coraz bardziej pogmatwane, pojawiają się w najbardziej nieodpowiednich momentach, na przykład podczas lekcji lub wykładów, w pracy, w domu, na randce, w kinie... Za którymś razem po szczególnie ciężkim ataku otumaniony umysł podejmuje decyzję aby rodzące się myśli trochę uporządkować i zapisać.

W zależności od siły choroby zapisanie pomoże na zawsze albo na krócej. W skrajnych przypadkach, np. Jack London, ataki choroby spowodują pisanie trzech tysięcy wyrazów dziennie. Nadmiernie rozbudzony talent literacki doprowadzić może do ciężkich depresji (w przypadku gdy nikt nie zechce czytać tego co napiszemy), a nawet (w przypadku gdy porzucimy pracę sądząc że uda nam się przeżyć za honoraria) do śmierci głodowej. Leczenie nadmiernej wyobraźni jest stosunkowo poste: Od sąsiadki miłośniczki szczegółów z życia innych ludzi, pożyczamy lub odkupujemy po znacznie obniżonych cenach dużą ilość kolorowych ilustrowanych magazynów. Z braku sąsiadki wygrzebujemy je ze śmietnika, (nie polecam kupowania w kiosku, gdyż kuracja jest dość długa, a co za tym idzie mogła by nas dodatkowo zrujnować finansowo). Następnie siadamy sobie i zaczynamy je dokładnie studiować. Po mniej więcej setnym zauważymy pierwsze korzystne zmiany. Umysł nasz skoncentruje się na problemach zdrowej części społeczeństwa, tj. rozwiedzionych matek, mężatek popełniających zdrady małżeńskie, facetów maltretowanych przez teściowe etc. Kuracja będzie znacznie efektywniejsza jeśli połączymy ją z oglądaniem teleturnieji i sympatycznych filmów wieloodcinkowych kręconych na terenie Brazylii i Wenezueli. Po upływie około trzech - czterech miesięcy z ulgą przekonamy się że wyobraźnia nasza została wypalona jak laserem (choć pewnie nie będziemy już wiedzieli co to jest laser), a nadmiernie rozrośnięte części mózgu wyraźnie się skurczą. Wówczas należy zaprzestać kuracji. Dalsze jej kontynuowanie grozi całkowitym zniszczeniem centralnego ośrodka nerwowego! Gdy kuracja nie skutkuje powinniśmy poddać się i przystąpić do pisania.

 

I.              TYTUŁ

 

Istnieją dwie metody pisania opowiadań i dłuższych form literackich.

Po pierwsze można wymyślić efektowny tytuł a następnie do gotowego tytułu dopasować odpowiedni pomysł. Drugi sposób polega na napisaniu opowiadania a dopiero na końcu zaopatrzenia go w tytuł. Można też nadać dziełu tytuł roboczy, napisać do niego opowiadanie a następnie zmienić go na inny. Tę metodę stosował np. Janusz A. Zajdel i jak się wydaje jest ona najlepsza.

Opublikowany swojego czasu na łamach Fantastyki artykuł „Siedem grzechów głównych polskiej SF” surowo piętnował rozpowszechnioną w latach osiemdziesiątych manierę stosowania tytułów jednowyrazowych w rodzaju „Kontakt”, „Inwazja”, „Test”, etc. Ja w swojej pracy przyjąłem zasadę zgoła odmienną. Wedle mojego mniemania tytuł powinien być raczej krotki i dźwięczny, a przy tym wpadający w ucho i ciekawy. Dla przykładu „Hiena”, „Szambo”, „Głowica”, „Tunel” Oczywiście można było by ubrać powyższe rzeczowniki w odpowiednie przymiotniki tworząc tym samym tytuły w rodzaju: „Hiena Cmentarna”, „Szambo Podmoskiewskie”, „Głowica Atomowa”, „Tunel do Australii”, jednakże wyjaśniając zbyt wiele już w tytule utworu ryzykujemy że czytelnik przedwcześnie zorientuje się w naszych zamiarach a tym samym pozbawi się dużej części zabawy. Oczywiście niekiedy złożone tytuły stają się koniecznością, trudno bowiem jednym słowem streścić myśl zawartą, znowu sięgnę do swoich dokonań, w tytule „Święty Mikołaj spotyka Dziadka Mroza”. (Opowiadanie to nosiło tytuł roboczy „Wigilijna Rozgrywka”, fajny, nie?). W ostateczności możemy zastosować jeszcze jedną metodę wymyślenia tytułu. Metoda ta jest średnio etyczna, ale przynieść może ciekawe efekty. Jest to tzw.

„Odgrzewanie tytułów”. Bierzemy tytuł uznanego dzieła literackiego po czym wymieniamy w nim wszystkie elementy, zachowując konstrukcje gramatyczne oraz liczbę rodzaj i przypadek wyrazów występujących w wersji pierwotnej. Oczywiście zastosowane wyrazy muszą w jakiś sposób odnosić się do naszego utworu, a nie tego z którego tytuł kradniemy.

 

Dla przykładu:

 

Tytuł pierwotny:                            Tytuł po przeróbkach:

Ogniem i Mieczem                            Sierpem i Młotem

Pan Tadeusz                                          Forrest Gump

Baba Jaga                                                        Księżniczka Marsa

Czerwony Kat                                           Zielony Mars

 

Et cetera. Metoda jest jak widać prosta i nie wymaga szczególnego wysiłku umysłowego.

 

II.              Pomysł

 

W opowiadaniu najważniejszy jest pomysł. Po wymyśleniu pomysłu należy go od razu zapisać, aby nie uciekł. Nawet jeśli w chwili obecnej wyda nam się mało ciekawy, to za parę lat, gdy na skutek codziennej ogłupiającej pracy twórczej lotność naszej wyobraźni zaniknie, będzie jak znalazł. Po zapisaniu pomysłu należy dokładnie się nad nim zastanowić. Być może ktoś już wcześniej wpadł na taki sam. (Istnieje teoria naukowa mówiąca, że wszystko co da się wymyślić w Fantastyce Naukowej wymyślił już Stanisław Lem, ale ja osobiście daleki jestem od tak pesymistycznych teorii). Jeśli stwierdzimy, ze pomysł nasz jest całkowicie dziewiczy, należy skonsultować ten zdumiewający fakt ze wszystkimi znajomymi. (za wyjątkiem tych którzy sami piszą, przymierzają się do pisania, lub istnieje podejrzenie, że nasz pomysł mógłby ich natchnąć do pisania.

Tacy znajomi mogą go po prostu ukraść!). Konsultacja taka pozwoli nam sprawdzić, czy na nasz pomysł nie wpadł już wcześniej jakiś inny pisarz, którego utworów nie czytaliśmy. Jeśli pomysł jest autentycznie nowy siadamy do pisania.

W razie całkowitego braku własnych pomysłów możemy postąpić na trzy różne sposoby:

 

Odgrzewanie pomysłów

 

Bierzemy pomysł cudzy a następnie zmieniamy w nim wszystko co się da, tak aby stał się całkowicie nierozpoznawalny, zachowując drobne elementy które sprawiły ze przerabiane dzieło zostało uznane za genialne. Na przykład bierzemy na warsztat „Hobbita”. Głównego bohatera zamieniamy w ufoludka, jego norkę we wnętrze stacji kosmicznej, magiczny pierścień w artefakt starożytnej cywilizacji etc. Poza popadnięciem w grafomanię grozi nam że nas na tym przyłapią. Z drugiej strony... Seweryn Goszczyński splagiatował „Zamek Kaniowski” z „Hajdamaków” Tarasa Szewczenki. „Ogniem i mieczem” w niektórych miejscach przypomina „Córkę Kapitana” Aleksandra S. Puszkina, sam Sapkowski po opublikowaniu pierwszego opowiadania o wiedźminie oskarżony został na łamach pewnego kultowego miesięcznika o oparcie się na pewnym anglosaskim pomyśle...

 

Pisanie ostrożnych parodii

 

Bierzemy uznany utwór literacki i stawiamy go na głowie, najlepiej wypaczając maksymalnie świat przedstawiony. (Tak jak Karol Marks wyrwał Heglowi zdrowe jądro i postawiwszy je na głowie stworzył marksizm). Dla lepszego zrozumienia konspekt:

 

Tytuł roboczy: Hans Kloss - powieść political fikction. Czas akcji: 1939r.

Treść: W ostatnich dniach sierpnia 1939-go roku wywiad polski odkrył zdradzieckie plany Hitlera. Polacy uprzedzając atak niemiecki zaatakowali niespodziewanie zgromadzone na granicy wojska Wermachtu. W ręce polskie wpadły ściągnięte nad granice rezerwy broni, amunicji, paliwa i żywności. Niemcy uciekać muszą na piechotę, a nasi gonią ich tygrysami i panterami. Gdzieś na przedpolach Berlina Niemcy jakimś fartem biorą do niewoli polskiego oficera sztabowego Janka. Po wywiezieniu go na tyły frontu stwierdzają że jest on bardzo podobny do kapitana Hansa Klossa. Kloss mówi dobrze po polsku, postanawiają więc podsunąć go Polakom...

Oczywiście można napisać jeszcze jedno wesołe opowiadanie osadzone w tych realiach tym razem o czterech dzielnych wermachtowcach który na czołgu Rotekopf z pomocą owczarka alzackiego Scharika wypierają polskich agresorów...

 

Metoda Słownikowa

 

Sposób wymyślania opowiadań z zastosowaniem metody słownikowej jest bardzo prosty. Bierzemy dowolny słownik lub encyklopedię (najlepiej gdyby były to dzieła jednotomowe), po czym otwieramy na dowolnej stronie i zapisujemy dowolne słowo, najlepiej to które pierwsze wpadnie nam w oko. Potem otwieramy słownik w drugim dowolnym miejscu i jeszcze raz lub dwa. Przyjmijmy że uzyskaliśmy ciąg słów: atom, Afryka, wywiad, ciastko. Przy odpowiednio sprawnie działającym umyśle możemy opracować na tej podstawie co najmniej pięć scenariuszy opowiadań:

 

- Afrykański dyplomata przewoził atomowe sekrety w walizce, ale polski wywiad otruł go ciastkiem dla ich przechwycenia.

- Afrykański wywiad dodał uranu (atom) do ciastek aby kogoś otruć.

- Szalony naukowiec wyizolował nieznany izotop z ciastka kupionego w Afryce

- Dzielni wywiadowcy opracowali bombę atomową wielkości ciastka i poczęstowali nią afrykańczyka. W chwili gdy ten leciał samolotem bomba w jego żołądku...

- Ukraińska mafia szmuglowała uran dla afrykańskich reżimów w postaci proszku dodanego do ciastek.

- Dzięki napromieniowaniu wyrzuconych na śmietnik ciastek wywiad odkrył, że w willi afrykańskiego dyplomaty znajduje się ukryta bomba atomowa.

 

Sadzę, że ta próbka możliwości wystarczy dla zareklamowania metody.

Powyższe scenariusze pasują wprawdzie bardziej do książki sensacyjnej niż fantastyczno naukowej, ale wystarczy zastosować raz jeszcze odgrzewanie i zamiast „Afryka” użyć słowa „Mars”, a wywiad zastąpić bandą małych zielonych ludzików. Gdyby w trakcie pisania zabrakło pomysłu co ma być dalej należy ponownie sięgnąć do słownika.

 

III.              Bohater

 

Bohater naszego dzieła powinien być sympatyczny. Sylwetkę bohatera tworzymy następująco. Z kolorowego magazynu dla gospodyń domowych wycinamy nożyczkami odpowiednie foto. Naklejamy je na tekturkę. Obok piszemy dane takie jak wzrost, wiek ulubione potrawy, napoje, defekty fizyczne których nie widać na zdjęciu etc. Dzięki takiej ściągawce możemy w każdej chwili sprawdzić kolor jego oczu włosów czy ulubione drinki bez konieczności mozolnego wertowania własnych dzieł. Broń Boże nie radzę ufać swojej pamięci. Podobnie postępujemy z bohaterkami. Metoda wycinankowa jest niezbędna zwłaszcza przy pisaniu dzieł w których występuje cały legion postaci.

Bohater musi się jakoś nazywać. Nazwisko bierzemy z książki telefonicznej, najlepiej otwierając ją na chybił trafił, (jeśli się nam nie spodoba otwieramy po prostu w innym miejscu). Upatrzone nazwisko będzie posiadało imię. Należy znaleźć jakieś inne, zaniedbanie tej ostrożności grozi procesem o zniesławienie. Możemy też wymyślić własne oryginalne nazwisko w rodzaju Wędrowycz, czy Paczenko. Jeśli potrzebujemy nazwiska zagranicznego nie bierzemy go w żadnym wypadku z książki innego polskiego autora. (W większości dzieł naszych rodaków Hiszpanie noszą nazwisko Alwarez). Najlepiej puścić sobie brazylijską telenowelę a potrzebne nam dane zaczerpnąć z listy płac. (w Brazylii mówi się po portugalsku, ale nazwiska portugalskie, argentyńskie, czy hiszpańskie nie różnią się między sobą specjalnie) Odnośnie imienia postępować tak jak w przypadku książki telefonicznej. Oczywiście jeśli główny bohater jest Amerykaninem nazwisko bierzemy z listy płac filmu amerykańskiego.

Takoż postępujemy w przypadku innych narodowości. Przygody bohaterowi wymyślamy sami, lub posiłkując się słownikiem, co opisano wyżej.

 

IV.              Miejsce akcji

 

Akcję zasadniczo osadzamy w miejscu które jest nam znane. Niestety grzechem większości początkujących pisarzy jest umieszczanie akcji poza granicami kraju w nadziei że nikt nie sprawdzi szczegółów. To błąd. Jeśli nie mamy innej możliwości przed napisaniem dzieła gromadzimy materiały, tj. plany obcych miast, mapy, fotografie witryn sklepowych, budek telefonicznych etc. Ponoć tego typu drobiazgi można znaleźć w internecie, ja nie próbowałem. W razie braku dostępu do internetu gromadzimy zagraniczne magazyny ilustrowane, ewentualnie idziemy do kina i starając się ignorować wartką akcję badamy potrzebne nam szczegóły występujące na drugim planie, za kłębiącymi się ciałami, płonącymi radiowozami i innymi takimi rozpraszającymi naszą uwagę detalami.

 

V.              Czas akcji i realia epoki

 

Akcja powinna zasadniczo rozgrywać się w epoce która znana jest nam z własnego doświadczenia. W razie gdy akcja musi rozgrywać się w epokach innych sięgamy do literatury fachowej. Swojego czasu wydano u nas serię „Życie codzienne”, (sam posiadam jeden tom traktujący o Brazylii w czasach Pedra II-go, ale nie miałem jeszcze przyjemności z niego w ten sposób korzystać). Seria liczy sobie kilkanaście tomów co daje dość szeroki wachlarz epok. Można jej szukać w antykwariatach lub bibliotekach wojewódzkich i czytelniach naukowych. Z braku tej literatury sięgamy do dzieł innych. Na potrzeby krótkiego opowiadania wystarczy przeczytać dwie, trzy pozycje aby wyrobić sobie pewien pogląd na opisywaną epokę. Po napisaniu najlepiej dzieło przedstawić fachowcom z prośbą o recenzję. Z wesołych kwiatków:

 

„Stary John wyszedł z jaskini i popatrzył na lodowiec.

- Oho wiosnę czuć - powiedział. - Interglacjał się zbliża”.

/interglacjał - trwająca często tysiące lat epoka międzylodowcowa/.

 

Kwiatek powyższy zaczynał pięćsetstronicowe dzieło nadesłane do Instytutu Archeologii U.W. z prośbą o recenzję.

 

„Król Popiel przyłożył czoło do chłodnej szyby i popatrzył na wzburzoną taflę Gopła” (Z dzieła nadesłanego do redakcji Fenixa, cytat z pamięci).

 

Tytułem wyjaśnienia: Gomułki (placki szklane) służące do szklenia okien pojawiły się na naszych ziemiach gdzieś w dwunastym wieku.

Gomułki takie były dość przejrzyste, ale nie na tyle by podziwiać przez nie wzburzone fale. Szkło taflowe pojawiło się w jakieś pięć wieków po czasach Popiela. Swojego czasu miałem też dużo radości czytając opowiadanie z życia polskich „partyzantów” polujących na Krzyżaków za pomocą kamiennych (sic!) toporów. Przecież tak nie można! Literatury fachowej mamy w bród i należy korzystać.

 

Odnośnie szczegółów uzbrojenia jeśli już jesteśmy w średniowieczu - polecam słownik terminologi uzbrojenia pióra dr. Nadolskiego.

Miłośnicy zamków zapoznać się powinni ze słownikiem terminologii architektury obronnej. w ostateczności można skorzystać z kolorowych albumów w rodzaju „Patrzę, podziwiam poznaję”, czy „Niesamowite Przekroje”. Pozwoli to wyeliminować część najbardziej rażących błędów. A propos' w dziele literackim powszechnie nazywanym „Trylogią” (chodzi o tę Sienkiewicza, a nie Tolkiena), bohaterowie z zapamiętaniem klepią się po głowniach szabli. Nasz wybitny kolega po fachu zamiast sięgnąć do literatury przedmiotu opisywał siedemnasty wiek wedle własnej fantazji, a głownia to nie jest rękojeść, ale wręcz przeciwnie: ostrze broni siecznej. Tzw. wyposażenie dodatkowe, lampy, kielichy, lichtarze, stoły i krzesła poznawać należy albo w muzeach, albo w najgorszym wypadku na reprodukcjach dzieł malarzy żyjących w danej epoce. Ale niech Ręka Boska broni opisywać uzbrojenie krzyżackie na podstawie „Bitwy pod Grunwaldem” Jana Matejki. Odnośnie zachowań przy stole etc. nie radzę korzystać z Pana Tadeusza jeśli nasze opowiadanie dzieje się dajmy na to w piętnastym wieku. Czasy się zmieniają, zachowania takoż. Na szczęście istnieje odpowiednia literatura. (np. J Bystroń „Dzieje obyczajów w Polsce”, Wł. Łoziński „Życie polskie w dawnych wiekach” etc.).

Uwagi powyższe nie odnoszą się do opowiadań których akcja rozgrywać się ma w przyszłości. Całą przyszłość, wnętrza mieszkalne, przemysłowe etc. wymyślamy sami, śmiało żonglując prawami fizyki.

(Byle bez przesady, to wszystko musi być jeszcze logiczne). Jeśli piszemy fantasy osadzone w światach wymyślonych od A do Z, używać powinniśmy tak samo naszej ziemskiej terminologii uzbrojenia i ufortyfikowania aby nie mylić rapiera z mieczem dwuręcznym, kuszy z łukiem, a blockhauzu z basteją. Niektórym czytelnikom takie błędy przeszkadzają ponoć w czytaniu. Oczywiście zachowanie choć śladowej logiki jest głęboko wskazane. Nie należy składać miecza i chować go do futerału od skrzypiec, tylko raczej niezłożony do odpowiednio większego. O trzymaniu napiętych kuszy w jukach w ogóle nie będę wspominał. Uzupełnienie: Jeśli już koniecznie chcemy opisywać dawną broń, sugerowałbym odwiedziny w Muzeum Wojska Polskiego. (w czwartki chyba bezpłatnie).

 

VI.              Kompozycja utworu.

Dzieło niezależnie od jego długości powinno mieć wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Odradzam wszelkie eksperymenty w tym względzie, bo dzieła nie posiadające początku, lub końca z reguły trafiają do redakcyjnych koszy na makulaturę. Utwory długie warto podzielić na rozdziały, ułatwia to i pisanie i czytanie.

 

VII.              Jak zacząć.

W utworze właściwie najważniejsze jest pierwsze zdanie. Spora grupa czytelników gdy pierwsze zdanie utworu im się nie spodoba przerywa czytanie i do utworu już nie wraca. Jeszcze liczniejsza grupa zniechęca się po przeczytaniu pierwszego akapitu. (np ja.).

 

VII.              Drobiazgi formalne.

Dzieła należy wysyłać w postaci znormalizowanego maszynopisu tj. 30 linijek po 60 znaków graficznych (liter lub przerw między literami!), na stronie. Papier powinien być zapisany jednostronnie.

Strony najlepiej ponumerować na wypadek gdyby się rozsypały a na stronie tytułowej umieścić poza tytułem także swoje imię i nazwisko, oraz adres i telefon. Dane te można na wszelki wypadek powtórzyć na końcu. (czasem początek może się redaktorom zgubić...) Redakcje czasopism („Fenix”, „Fantastyka”) preferują utwory o objętości od 10-ciu do 30-tu stron maszynopisu. Można trochę krócej raczej nie należy dłużej. Jeśli słownik, lub wyobraźnia dostarczają zbyt wielu pomysłów na raz, należy napisać drugie opowiadanie, lub cykl opowiadań.

 

VIII.              Co pisać?

Wszystko co przyjdzie do głowy. Nie należy raczej pisać polskich ciągów dalszych utworów zagranicznych np. były próby stworzenia polskiego Conana. (Autorowi nie będę robił krzywdy po nazwisku).

Jeśli w trakcie pisania stwierdzimy, że lepiej wychodzi nam rysowanie niż pisanie nie poddajemy się i zamiast opowiadania tworzymy komiks. Na rysowaniu komiksów się nie znam, więc tu rad nie będzie.

 

IX.              Jak pisać.

Pisać należy wówczas gdy ma się natchnienie. Jeśli akurat nie ma się natchnienia a nie chce się tracić czasu można poprawiać błędy ortograficzne, interpunkcyjne, rzeczowe, logiczne etc. w tym co się napisało wcześniej. Jeśli nic się jeszcze nie napisało a natchnienie nie przychodzi należy poczytać sobie coś, albo zająć się nauką. Można też iść na spacer i poszukać natchnienia wśród drzew.

Na początek doradzam pisanie ręczne. Pozwala wyrobić pewien styl, komputer czy maszyna do pisania bardzo przeszkadzają w skupieniu myśli. Ja osobiście mam tysiąc osiemset stron rękopisów których teraz nie mam czasu przepisać. Jeśli pisanie nam nie idzie, potrafimy natomiast wyrażać myśli słownie nagrywamy swoje monologi na dyktafon i przepisujemy potem, wygładzając.

To co napiszemy należy przeczytać na głos. Pozwala to wyłapać większość potknięć i niezręczności językowych. Jeśli czytamy na głos znajomym możemy przy okazji sprawdzić czy będzie się to podobało czytelnikom.

Pisząc powinniśmy zachować pewien naturalny rytm pracy, stąd pisanie przy muzyce jest wysoce niewskazane. Rozpraszanie uwagi fatalnie wpływa na jakość i wydajność.

Pisać należy zawsze gdy ma się czas. A zwłaszcza wtedy gdy nie ma się czasu. Presja mobilizuje.

Od czasu do czasu nie zawadzi poczytać co piszą inni. Jeśli piszą gorzej niż my to można się cieszyć, jeśli piszą lepiej trzeba wkładać więcej pracy.

Kariery literackiej nie należy rozpoczynać od pisania siedmiotomowego dzieła z życia rosyjskich emigrantów w Norwegii i prześladującego ich KGB. (Jak ja.). Zaczynać należy od opowiadań, większe szanse publikacji.

 

X....

Zgłoś jeśli naruszono regulamin