Network magazyn 10-2006 - Wywiad z Wojciechem Cejrowskim.pdf

(3719 KB) Pobierz
6481390 UNPDF
NUMER 10/2006
Unikam robienia
interesów w Polsce
NA WiDELCU
Wywiad z Wojciechem Cejrowskim, podróżnikiem,
dziennikarzem telewizyjnym i radiowym.
Wojciech Cejrowski
zaczynał u boku
Wojciecha Manna
w programie TVP „Non
Stop Kolor” (1992-
1994). Obok „WC
Kwadrans” równolegle
prowadził program
muzyczny pt. „Stajnia...”.
W latach 1996-97,
na zamówienie TV
Niepokalanów (obecnie
TV Puls) zrealizował
30-odcinkowy cykl
„Podróżnik”, w którym
opowiadał o swoich
wyprawach do Ameryki
Południowej. Później
w duecie z Alicją
Resich-Modlińską
prowadził talk-show
„Piękny i Bestia”.
Następnie przeszedł
do telewizji Polsat, gdzie
w autorskim programie
„Z kamerą wśród
ludzi”, prezentował
korespondencje
podróżnicze. Od lat
Wojciech Cejrowski
organizuje wyprawy
w najdziksze zakamarki
naszej planety.
Był w 40 krajach,
na 6 kontynentach
świata. Najczęściej
jeździ do Amazonii,
dokumentując życie
zamieszkujących ją
Indian i Metysów. Brał
udział m.in. w pieszym
pokonaniu bagnistej
puszczy Darien,
na granicy Kolumbii
i Panamy (1996) oraz
w przejeździe trasy
Camel Trophy w Gujanie
(1996), w ramach
której dotarł m.in.
do odległych osad
plemienia Wai Wai.
KRZYSZTOf piEKARSKi
Krzysztof Piekarski: Żeby wyjechać na pierwszą
wyprawę sprzedał Pan lodówkę i pracował jako barman.
Czy w polskich warunkach ryzyko jest wadą czy zaletą?
Wojciech Cejrowski: Zawsze wadą, niestety. Choć sporo zależy
od dziedziny, w której człowiek operuje. Polacy wnieśli na wol-
ny rynek socjalistyczne obyczaje i przyzwyczajenia – oczekują
raczej niż proponują, wolą sterowanie odgórne niż wykazy-
wanie się inicjatywą itd. Ludzie odważni „nie pasują” do resz-
ty zespołu, „odstają”, a takich się nie lubi, tacy są wyłomem,
zagrożeniem dla spokoju i rutyny, do której Polacy przywykli,
i którą traktują jako swoje środowisko naturalne. Człowiek od-
ważny i energiczny jest odbierany jako agresywny.
Czy w stosunkach międzyludzkich bardziej
cywilizowani są polscy biznesmeni czy Indianie?
Tego się nie da porównać – dwa różne światy, które oddzie-
la cywilizacyjny kosmos. Polscy biznesmeni mają, z mojego
punktu widzenia, jedną wadę – są polscy. Gdyby przesta-
li być polscy, a zaczęli być bardziej kosmopolityczni, to by
się też szybciej ucywilizowali. Sporo czasu spędzam za gra-
nicą i niestety widzę kolosalne różnice. W USA mogę się do-
gadać nawet na spory biznes przez telefon, mogę wymienić
kilka maili i już – zamówiony artysta stawia się na koncer-
ty w Mrągowie, moja książka ukazuje się w Nowym Jorku
po angielsku, a pieniądze bezszelestnie i TERMINOWO
są przelewane z konta na konto. W Polsce niestety, niestety,
niestety jest całkiem inaczej. W Polsce człowiek roztropny
wykazuje się w interesach brakiem zaufania do kontrahen-
tów. Człowiek, który chce przetrwać w dżungli polskiego
biznesu powinien traktować innych podejrzliwie, mieć ha-
ki. Dlatego unikam robienia interesów w moim własnym
kraju. Za granicą jest to łatwiejsze i człowiek nie ma wra-
żenia, że się namordował czy upaprał.
Czy nasi handlowcy, sprzedawcy, ludzie interesu
daliby radę zrobić biznes z Indianami?
Oni nie posługują się pieniędzmi. Mówimy o kulturze zbie-
racko-łowieckiej, gdzie czasami nie ma nawet własności pry-
watnej. Indianin, ten prawdziwie dziki, traktuje wszystkie
przedmioty jak dar puszczy – podobnie jak my traktujemy
powiedzmy grzyby, czy jagody znalezione w lesie. A więc
przedmioty, które pozostawię na dnie łodzi zostają „zebra-
ne” przez kogoś i stają się jego własnością. Próba pokrzyki-
wania, że to moje spotka się z brakiem zrozumienia – tak
jakbym za Panem krzyczał, że te grzyby w koszyku, które
Pan sobie zebrał są moje. A z jakiej niby racji moje? Tak my-
ślą Indianie. „Robienie interesów” z nimi byłoby dla naszych
handlowców niewykonalne. Trzeba by posłać Cejrowskiego.
Wtedy owszem „ubilibyśmy interes”. No, na przykład wy-
mieniłbym worek cebuli na łódź, albo... moje wieczor-
ne opowieści na prawo pobytu w indiańskiej wiosce. Tak!
Ciekawe opowieści to niezła waluta i bardzo często posłu-
guję się nią w „interesach” z Indianami. A dolary? Kiedy je
czasami pokazuję, Indianie mówią: „eee, gringo, te papier-
ki ci chyba zapleśniały, bo takie zielone…”
A kto jest bardziej uczciwy?
Dziki człowiek jest honorowy. Nawet dzikie zwierzę-
ta, czy dzika puszcza są w pewnym sensie „honorowe”.
Chodzi o jasne reguły zachowań. Jaguar zawsze reaguje
tak samo, wąż zawsze reaguje tak samo. Wystarczy po-
znać te reguły i człowiek zawsze wie w co gra. Natomiast
ludzie cywilizowani to najmniej przewidywalne bestie
świata. Nigdy nie wiesz, czy ten facet, który się do cie-
bie uśmiecha chce ci pomóc, czy dźgnąć nożem i zabrać
portfel. Z kolei dziki Indianin, jak się uśmiecha to szcze-
rze, a gdy szczerzy zęby to też szczerze.
Jakie interesy robił Pan z Indianami?
W interesach jestem dość skuteczny niezależnie od partnerów.
Najlepszy dowód, że w wieku lat czterdziestu przeszedłem
na emeryturę i żyję z majątku. Oczywiście, jako dość młody
emeryt pracuję troszkę, ale już tylko dla frajdy, a nie z przy-
musu. Wyprawy organizuję od ponad 20 lat i to właśnie z po-
wodu mojej skuteczności w „robieniu interesów” z Indianami.
Wystarczyło poznać i zrozumieć ich sposób myślenia i już.
Podam jeden przykład: chcę wynająć myśliwego na wyprawę.
Za pieniądze się nie da, bo oni pieniędzy nie cenią, nie rozu-
mieją i w ogóle nie lubią. Na jakąkolwiek stawkę się umówisz,
zaczną ją windować w górę przy pierwszym drobnym utrud-
nieniu (deszcz), niepowodzeniu (wywrotka łodzi) itp. Dlatego
ja umawiam się, że honorarium za całą wyprawę będzie strzel-
ba. Wręczam więc myśliwemu nową strzelbę (przedmiot je-
go największego pożądania) i mówię: będzie Twoja. Więc jej
nie zniszcz, bo zniszczysz SOBIE honorarium. To gwarancja,
że będzie o nią dbał. Mówię mu też: dostaniesz tę strzelbę
pod warunkiem, że ja i reszta naszej ekipy codziennie do-
staną coś do jedzenia. To z kolei gwarancja, że on nie zawi-
nie tej strzelby w naoliwione szmaty, tylko będzie polował,
a my będziemy mieli co jeść. A na koniec mówię mu: daję ci
też tę skrzynkę nabojów. Cokolwiek w niej zostanie po za-
kończeniu wyprawy, też będzie twoje. To z kolei gwarancja,
że on nie wystrzela wszystkich nabojów zaraz pierwszego
dnia, tylko, że będzie się je starał oszczędzać.
Czy interesy woli Pan robić z Polakami czy Indianami?
Generalnie unikam interesów ze Słowianami. Wie Pan,
strasznie nie lubię dopraszać się o swoje pieniądze.
A w Polsce, w Rosji itp. wciąż ludzie nie robią przelewów
w terminie, a kiedy się upomnisz o zaległy przelew to kła-
mią, że być może nie doszedł, że wysłali, że może mam zły
numer konta. Szkoda mi czasu na przedzieranie się przez
gąszcze kłamstw. Wolę robić biznesy z Amerykanami,
Anglikami, Arabami – tam jeszcze mnie nikt nie oszukał.
Dziękuję za rozmowę.
21
6481390.001.png 6481390.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin