Między bocianem a kapustą Agnieszka Bieńkowska.doc

(48 KB) Pobierz

Między bocianem a kapustą

Agnieszka Bieńkowska


zdjeciePotrzeba poznawania i rozumienia świata ujawnia się już w najwcześniejszym okresie życia. Zaczyna się od prostych pytań: "co to?", "kto to?", "dlaczego".

Kilkadziesiąt lat temu dzieci sądziły, iż noworodki lepi się z gliny lub kupuje w sklepie, że istnieją one jeszcze przed poczęciem, a przyjście na świat jest jedynie wynikiem woli rodziców. Dziś mówią: "Tata daje do matki taki pętlik i z tego pętlika wyrasta dziecko i się powoli rozwija". Potrzeba poznawania i rozumienia świata ujawnia się już w najwcześniejszym okresie życia. Wiedzą o tym chyba wszyscy rodzice. Zaczyna się niewinnie, od pros-tych pytań: „co to?”, „kto to?”. Potem jest coraz gorzej. Dzieci chcą wiedzieć: „po co?”, „dlaczego?”, „jak to jest?”. Najwięcej pytań na minutę potrafią zadawać przedszkolaki. Jest to tak charakterys-tyczne dla tej fazy rozwoju, że nazywana jest ona wiekiem pytań. Nie ma chyba takich dziedzin życia, takich zjawisk, które nie byłyby przedmiotem zainteresowania. Dziecko buduje swoją wiedzę o świecie, bezlitośnie doświadczając własnych rodziców. Pojawiają się pytania dziwne, trudne i takie, które muszą zostać zadane, jak na przykład: „Skąd się biorą dzieci?”. Wiedza dzieci o narodzinach (i na każdy inny temat) nie ogranicza się jednak wyłącznie do tego, co odpowiedzą na te pytania dorośli. Zawsze pozostaje miejsce na własną inwencję dziecka. Z tego właśnie powodu dziecięce koncepcje od dawna fascynują badaczy. Tym bardziej że wbrew stereotypowi, owa inwencja nie ogranicza się jedynie do wyboru między bocianem a kapustą.
Wyniki pierwszych dociekań dotyczących dziecięcych koncepcji narodzin można znaleźć w książce Jeana Piageta z 1926 roku „Jak sobie dziecko świat przedstawia”. W skrócie, i co za tym idzie pewnym uproszczeniu, można powiedzieć, że kilkadziesiąt lat temu dzieci sądziły, iż noworodki lepi się z gliny lub kupuje w sklepie, że istnieją one jeszcze przed poczęciem, a przyjście na świat jest jedynie wynikiem woli rodziców. Uzyskane przez Piageta dane pozostawały w zgodzie z jego koncepcją myślenia dzieci. Jego zdaniem, specyficzne cechy dziecięcego myślenia znalazły swój wyraz w przekonaniach dotyczących prokreacji. W teorii tego badacza zakłada się, że myślenie małych dzieci zdominowane jest kilkoma „orientacjami umysłowymi”, z czego dla wiedzy o narodzinach najistotniejszy jest animizm i artyficjalizm. Animizm to tendencja do przypisywania cech życia materii nieożywionej, artyficjalizmem nazywamy zaś przekonanie, że wszystko jest dziełem rąk człowieka. Zdaniem J. Piageta, w koncepcjach dzieci dotyczących narodzin wyraźnie splata się animizm z artyficjalizmem, dzieci bowiem nie widzą żadnej sprzeczności w uznawaniu niemowlęcia za jednocześnie żywe i wytworzone (jak w przypadku ulepionego z gliny).
Badania przeprowadzane przez innych badaczy nie przyniosły jednoznacznych rozstrzygnięć. Jedni dopatrywali się w koncepcjach dzieci przejawów animiz-mu i artyficjalizmu (ale tylko w wypowiedziach bardzo małych, bo trzyletnich dzieci), inni twierdzili, że takowych w ogóle nie ma. Badania warszawskich cztero-, pięcio- i sześciolatków przeprowadzone kilka lat temu nie potwierdzają istnienia opisywanych przez Piageta tendencji umysłowych. Siedemdziesiąt procent czterolatków i dziewięćdziesiąt procent sześciolatków wie, że były w brzuchu matki. Osiemdziesiąt procent czterolatków (ale tylko dlatego, że w swoich przypuszczeniach biorą pod uwagę ojca) i wszystkie sześciolatki wiedzą, że to matka je urodziła. Skoro tak, to nie ma tu miejsca na koncepcję sztucznego wytwarzania noworodków.

Wróćmy jednak do teorii Piageta. Zgodnie z tą koncepcją myślenie dzieci przesycone jest poznawczym egocentryzmem, czyli przekonaniem, że inni myślą tak samo i to samo, co one. W związku z tym, potrafią patrzeć na świat tylko z własnego punktu widzenia i wydaje im się, iż w takiej samej postaci, obdarzone tymi samymi możliwościami istniały od zawsze. Piaget przytacza wypowiedzi dzieci, które jako miejsce pobytu przed urodzeniem wskazywały konkretną miejscowość. Podobne dane uzyskano w badaniach warszawskich przedszkolaków. A tego typu odpowiedzi to prawdziwy problem. No bo jak tu pogodzić ze sobą fakt, że raz dziecko mówi, że przed urodzeniem było u mamy w brzuchu, a zaraz potem, że u babci w Pręcie, na działce lub w przedszkolu? Czy Piaget miał rację? Wiedza o rozwoju dzieci nagromadzona przez minione dziesiątki lat pozwala snuć pewne przypuszczenia, będące alternatywą dla jego interpretacji. Otóż, jak wskazują badania, dzieci w wieku przedszkolnym dopiero zaczynają zdobywać i doskonalić orientację w czasie. W ich słowniku pojawiają się pierwsze wyrażenia służące określaniu różnych relacji czasowych. Niektóre dzieci mogą po prostu nie rozumieć do końca, co znaczy „zanim”. Pytane o to, gdzie były, zanim się urodziły, odpowiadały: „Urodziłem się w Danii i byłem w Danii” albo: „Jak byłem mały? To szedłem coś kupić”. Inne, niewykluczające poprzednich, wyjaśnienie może być takie, że dzieci mówią po prostu o tym, gdzie była ich ciężarna matka, a one, w jej brzuchu, razem z nią: „Byłem z mamą w kościele, kiedy się żeniła z tatą” lub „W domu. Mama była wtedy w domu”.
Są jednak takie dziecięce koncepcje, choć nieliczne, w których postulowany przez Piageta egocentryzm ujawnia się w sposób bardzo wyraźny. Dzieci mówią na przykład: „Do brzuszka mamy weszłam po cichutku i wrosłam”, „Jak byłem u mamy w brzuchu, to wszystko widziałem: i chodnik, i drzewa, i samochody”, „Nie wiem, jak wyglądałem w brzuchu, bo nie było lustra”, albo: „Dzieciom w brzuszku ruszają się ząbki i jak zjedzą twarde jabłuszko, to może zaboleć”. Niestety, jest już dowiedzione naukowo, że na pewnym etapie rozwoju w brzuchu matki dzieci nie mają oczu, zębów i nie potrafią chodzić. Należy jednak zauważyć, że pozostała grupa dzieci dobrze wie, że wyglądały i zachowywały się inaczej niż teraz: były dużo mniejsze, gołe, miały krótkie włoski, leżały i kopały.

Wydaje się, że wiedza współczesnych dzieci w większym stopniu odpowiada rzeczywistości. Jednak nawet teraz dzieci nie posiadają tak rozbudowanej wiedzy naukowej, żeby była ona jedynym źródłem rozumienia świata. Zwykle jest to wiedza fragmentaryczna, ograniczająca się do najbardziej podstawowych kwestii. Luki w wiedzy dzieci uzupełniają tym, co znają z własnego doświadczenia. W ten oto sposób powstają niezwykłe i niepowtarzalne koncepcje, w których nauka i fikcja występują obok siebie.
Proporcje jednej i drugiej bywają jednak bardzo różne. Są na przykład takie koncepcje, którym właś-ciwie trudno zarzucić coś poza tym, że są mocno niekompletne: „Tata daje do matki taki pętlik i z tego pętlika wyrasta dziecko i się powoli rozwija”, albo: „Dzieci biorą się z jajeczka u mamy, co pękło i rosło”. Są też koncepcje, w których dziecko wyraźnie dodaje coś od siebie: „Tata daje mamie drugą cząsteczkę i te dwie cząsteczki tworzą jedną. Przedostaje się do żołądka i tam jest dziecko w tym jajeczku. Potem to jajeczko się rozrywa i dziecko tam jest przez kilka dni i je wszystko, i pije, i robi wszystko, a potem może się urodzić”. Jeśli dziecko wie coś o żołądku (a nic o macicy), to może się on wydać dobrym miejscem dla umiejscowienia ciąży. I wreszcie są też koncepcje zupełnie fantastyczne. Skąd się one biorą? Z braku wiedzy naukowej koniecznością staje się wykorzystanie własnych obserwacji i codziennych doświadczeń. Dzieci, które nie wiedzą, że istnieją drogi rodne, często twierdzą, że niemowlęta wydostają się na świat przez brzuch. W gruncie rzeczy, nawet ci, którzy wiedzą o drogach rodnych, mogą mieć wątpliwości, jak to możliwe, że takie duże dziecko zmieści się w takim wąskim kanale. Tytułowa bohaterka serialu „Murphy Brown” powiedziała kiedyś, że poród to jakby ktoś wysiadał z samochodu przez rurę wydechową. Nic dziwnego, że i dzieciom nie mieści się to w głowie. Przez brzuch można wyjść tak po prostu, albo go najpierw rozciąć, a potem zszyć lub zakleić klejem. Tak przecież robi się z innymi rozdartymi albo rozciętymi rzeczami.
Najbardziej nierealistyczne są koncepcje dzieci młodszych, czteroletnich. Zdaje się, że łatwiej jest im stworzyć jakąś koncepcję, niż przyznać się do własnej niewiedzy. Inaczej jest w przypadku dzieci starszych. Ich koncepcje ewoluują w kierunku koncepcji biologicznych, uwzględniających wiedzę o komórce jajowej, plemnikach, zapłodnieniu, zygocie, drogach rodnych. U dzieci sześcioletnich pojawiają się więc koncepcje bardziej „naukowe”. Ciekawe, że jednocześnie dużo częściej mówią „nie wiem”. Z jakiegoś powodu nie chcą puszczać wodzy fantazji. Dlaczego tak się dzieje można jedynie przypuszczać. Otóż dzieci, które ukończyły czwarty rok życia, zaczynają zdawać sobie sprawę, że umysł może przedstawiać przedmioty i zdarzenia ściśle i prawdziwie lub nieściśle i nieprawdziwie. Sześciolatki zatem wiedzą już doskonale, że można mieć fałszywe przekonania i że koncepcje będące wytworem ich umysłu nie muszą odpowiadać rzeczywistości. Jeśli krytycznie oceniają swoją wiedzę, to mogą po prostu nie chcieć jej ujawniać.
Od czasu, kiedy Piaget przeprowadzał swoje badania, wiele się zmieniło. Dorośli inaczej traktują sprawy płci, rozpowszechniła się telewizja, łatwo dostępne są książki dla dzieci poświęcone problematyce prokreacji. To wszystko nie może nie mieć wpływu ich wiedzę. Dzieci wiedzą więcej, niż nam się czasem wydaje. Bociany będą chyba musiały poszukać sobie innego zajęcia.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin