Bolesław Prus - Antek.txt

(47 KB) Pobierz
-----------------------------------------
autor     : Boles�aw Prus
tytu�     : Antek
sygnatura : b00235
 _______
)_______) Ze zbior�w Biblioteki Sieciowej
)_______) <http://biblioteka.poland.com/>
)_______) <e-mail: biblioteka@poland.com>
-----------------------------------------
Niniejszy plik przeznaczony jest jedynie do prywatnego u�ytku.
Jakiekolwiek u�ycie go do cel�w komercyjnych wymaga pisemnej zgody Poland.com SA
-----------------------------------------



Antek

Antek urodzi� si� we wsi nad Wis��.

Wie� le�a�a w niewielkiej dolinie. Od p�nocy otacza�y j� wzg�rza spadziste, poros�e sosnowym lasem, a od po�udnia wzg�rza garbate, zasypane leszczyn�, tarnin� i g�ogiem. Tam najg�o�niej �piewa�y ptaki i najcz�ciej chodzi�y wiejskie dzieci rwa� orzechy albo wybiera� gniazda.

Kiedy� stan�� na �rodku wsi, zdawa�o ci si�, �e oba pasma g�r biegn� ku sobie, a�eby zetkn�� si� tam, gdzie z rana wstaje czerwone s�o�ce. Ale by�o to z�udzenie.

Za wsi� bowiem ci�gn�a si� mi�dzy wzg�rzami dolina przeci�ta rzeczu�k� i przykryta zielon� ��k�. Tam pasano bydl�tka i tam cienkonogie bociany chodzi�y polowa� na �aby kukaj�ce wieczorami.

Od zachodu wie� mia�a tam�, za tam� Wis��, a za Wis�� znowu wzg�rza wapienne, nagie.

Ka�dy ch�opski dom, szar� s�om� pokryty, mia� ogr�dek, a w ogr�dku �liwki w�gierki, spomi�dzy kt�rych wida� by�o komin sadz� uczerniony i po�arn� drabink�. Drabiny te zaprowadzono nie od dawna, a ludzie my�leli, �e one lepiej chroni� b�d� chaty od ognia ni� dawniej bocianie gniazda. Tote� gdy p�on�� jaki budynek, dziwili si� bardzo, ale go nie ratowali.

- Wida�, �e na tego gospodarza by� dopust boski - m�wili mi�dzy sob�. - Spali� si�, cho� mia� przecie now� drabin� i cho� zap�aci� �traf za star�, co to by�y u niej po�amane szczeble.

W takiej wsi urodzi� si� Antek. Po�o�yli go w nie malowanej ko�ysce, co zosta�a po zmar�ym bracie, i sypia� w niej przez dwa lata, Potem przysz�a mu na �wiat siostra, Rozalia, wi�c musia� jej miejsca ust�pi�, a sam, jako osoba doros�a, przenie�� si� na �aw�.

Przez ten rok ko�ysa� siostr�, a przez ca�y nast�pny - rozgl�da� si� po �wiecie. Raz wpad� w rzek�, drugi raz. dosta� batem od przejezdnego furmana za to, �e go o ma�o konie nie stratowa�y, a trzeci raz psy tak go pogryz�y, �e dwa tygodnie le�a� na piecu. Do�wiadczy� wi�c niema�o. Za to w czwartym roku �ycia ojciec podarowa� mu swoj� sukienn� kamizelk� z mosi�nym guzikiem, a matka - kaza�a mu siostr� nosi�.

Gdy mia� pi�� lat, u�yto go ju� - do pasania �wi�. Ale Antek nie bardzo si� za nimi ogl�da�. Wola� patrze� na drug� stron� Wis�y, gdzie za wapiennym; wzg�rzem raz na raz pokazywa�o si� co� wysokiego i czarnego. Wy�azi�o to z lewej strony jakby spod ziemi, sz�o w g�r� i upada�o na prawo. Za tym pierwszym sz�o zaraz drugie i trzecie, takie same czarne i wysokie.

Tymczasem �winie swoim obyczajem wlaz�y w kartofle. Matka spostrzeg�szy to zawin�a si� wedle sukiennej kamizelki Antkowej, tak �e ch�opiec prawie tchu nie m�g� z�apa�. Ale �e nie mia� w sercu zawzi�to�ci, bo by�o z niego dziecko dobre, wi�c wykrzyczawszy si� i wydrapawszy - kamizelk�, zapyta� matki:

- Matulu! a co to takie czarne chodzi za Wis��? Matka spojrza�a w kierunku Antkowego palca, przys�oni�a oczy r�k� i odpar�a: - Tam za Wis��? C� to, nie widzisz, �e wiatrak chodzi? A na drugi raz pilnuj �wi�, bo ci� pokrzywami wysmaruj�.

- Aha, wiatrak! A co on, matulu, za jeden?

- At, g�upi�! - odpar�a matka i uciek�a do swojej roboty. Gdzie ona mia�a czas i rozum do udzielania obja�nie� o wiatrakach!

Ale ch�opcu wiatrak spokojno�ci nie dawa�. Antek widywa� go przecie co dzie�. Widywa� go i w nocy przez sen. Wi�c taka straszna uros�a w ch�opcu ciekawo��, �e jednego dnia zakrad� si� do promu, co ludzi na drug� stron� rzeki przewozi�, i pop�yn�� za Wis��.

Pop�yn��, wdrapa� si� na wapienn� g�r�, akurat w tym miejscu, gdzie sta�o og�oszenie, aby t�dy nie chodzi�, i zobaczy� wiatrak. Wyda� mu si� budynek ten jakby dzwonnica, tylko w sobie by� grubszy, a tam gdzie na dzwonnicy jest okno, mia� cztery t�gie skrzyd�a ustawione na krzy�. Z pocz�tku nie rozumia� nic - co to i na co to? Ale wnet obja�nili mu rzecz pastusi, wi�c dowiedzia� si� o wszystkim.. Naprz�d o tym, �e na skrzyd�a dmucha wiater i kr�ci nimi jak li��mi. Dalej o tym, �e w wiatraku miele si� zbo�e na m�k�, i nareszcie o tym, �e przy wiatraku siedzi m�ynarz, co �on� bije, a taki jest m�dry, �e wie, jakim sposobem ze spichrz�w wyprowadza si� szczury.

Po takiej pogl�dowej lekcji Antek wr�ci� do domu t� sam� drog� co pierwej. Dali mu tam przewo�nicy par� razy w �eb za swoj� krwaw� prac�, da�a mu i matka co� na sukienn� kamizelk�, ale to nic: Antek by� kontent, bo zaspokoi� ciekawo��. Wi�c cho� po�o�y� si� spa� o g�odzie, marzy� ca�� noc to o wiatraku, co mieli zbo�e, to o m�ynarzu, co bije �on� i szczury wyprowadza ze spichrz�w.

Drobny ten wypadek stanowczo wp�yn�� na ca�e �ycie ch�opca. Od tej pory - od wschodu do zachodu s�o�ca - struga� on patyki i uk�ada� je na krzy�. Potem wystruga� sobie kolumn�; pr�bowa�, obciosywa�, ustawia�, a� nareszcie wybudowa� ma�y wiatraczek, kt�ry na wietrze obraca� mu si� tak jak tamten za Wis��.

C� to by�a za rado��! Teraz brakowa�o Antkowi tylko �ony, �eby m�g� j� bi�, i ju� by�by z niego prawdziwy m�ynarz!

Do dziesi�tego roku �ycia zepsu� ze cztery koziki, ale te� struga� nimi dziwne rzeczy. Robi� wiatraki, p�oty, drabiny, studnie, a nawet ca�e cha�upy. A� si� ludzie zastanawiali i m�wili do matki, �e z Antka albo b�dzie majster, albo wielki ga�gan.

Przez ten czas urodzi� mu si� jeszcze jeden brat, Wojtek, siostra podros�a, a ojca drzewo przyt�uk�o - w lesie.

W chacie by�a z Rozali� wielka wygoda. Dziewczyna zim� zamiata�a izb�, nosi�a wod�, a nawet potrafi�a krupnik ugotowa�. Latem posy�ano j� do byd�a z Antkiem, bo ch�opak zaj�ty struganiem nigdy si� nie dopilnowa�. Co go nie nabili, nie naprosili, nie nap�akali si� nad nim. Ch�opak krzycza�, obiecywa�, p�aka� nawet razem z matk�, ale robi� swoje, a byd�o wci�� w szkod� w�azi�o.

Dopiero gdy siostra razem z nim pas�a, by�o lepiej: on struga� patyki, a ona pilnowa�a kr�w.

Nieraz matka widz�c, �e dziewucha, cho� m�odsza, ma wi�cej rozumu i ch�ci ani�eli Antek, za�amywa�a z �alu r�ce i lamentowa�a przed starym kumem, Andrzejem:

- Co ja poczn�, nieszcz�sna, z tym Antkiem odmie�cem? Ani to w chacie nic nie zrobi, ani byd�a dogl�dnie, ino wci�� kraje te patyki, jakby co w niego wst�pi�o. Ju� z niego, m�j Andrzeju, nie b�dzie chyba gospodarz ani nawet parobek, tylko darmozjad na �miech ludziom i obraz� bosk�!...

Andrzej, kt�ry za m�odu praktykowa� flisactwo i du�o �wiata widzia�, tak pociesza� strapion� wdow�:

- Ju�ci, gospodarzem on nie b�dzie, to darmo, bo on na to nie ma nawet dobrego rozumu. Jego by zatem trza naprz�d do szko�y, a potem do majstra. Nauczy si� z ksi��ki, nauczy si� rzemios�a i je�eli nie zga�ganieje, b�dzie �y�.

Na to wdowa odpowiedzia�a, wci�� �ami�c r�ce:

- Oj, kumie, co wy te� gadacie. A czy to nie wstyd gospodarskiemu dziecku rzemios�a si� ima� i byle komu na obstalunek robot� robi�?

Andrzej pu�ci� dym z drewnianej fajeczki i rzek�:

- Ju�ci, �e wstyd, ale rady na to nie ma nijakiej.

Potem, zwracaj�c si� do Antka siedz�cego na pod�odze przy �awie, zapyta�:

- No gadaj, wisus, czym ty chcesz by�? Gospodarzem czy u majstra?

A Antek na to:

- Ja b�d� stawia� wiatraki, co zbo�e miel�.

I odpowiada� tak zawsze, cho� nad nim kiwano g�owami, a jak czasem to i miot��.

Mia� ju� dziesi�� lat, kiedy pewnego razu o�mioletnia w�wczas siostra jego, Rozalia, strasznie zaniemog�a, Jak si� po�o�y�a z wieczora, to si� jej na drugi dzie� dobudzi� by�o trudno. Cia�o mia�a gor�ce, oczy b��dne i gada�a od rzeczy.

Matka z pocz�tku my�la�a, �e dziewczyna przyczaja si�; da�a jej wi�c par� szturcha�c�w. Ale gdy to nie pomog�o, wytar�a j� gor�cym octem, a na drugi dzie� napoi�a w�dk� z pio�unem. Wszystko na nic, a nawet gorzej, bo po w�dce wyst�pi�y na dziewuch� sine plamy. Wtedy wdowa przetrz�sn�wszy szmaty, jakie tylko by�y w skrzyni i w komorze, wybra�a sze�� groszy i wezwa�a na ratunek Grzegorzow�, wielk� znachork�.

M�dra baba obejrza�a chor� uwa�nie, oplu�a ko�o niej pod�og� jak nale�y, posmarowa�a j� nawet sad�em, ale - i to nie pomog�o.

Wtedy rzek�a do matki:

- Napalcie, kumo, w piecu do chleba. Trza dziewczynie zada� na dobre poty, to j� odejdzie.

Wdowa napali�a w piecu jak si� patrzy i wygarn�a w�gle czekaj�c dalszych rozkaz�w.

- No, teraz - rzek�a znachorka - po�o�y� dziewuch� na sosnowej desce i wsadzi� j� w piec na trzy zdrowa�ki. Ozdrowieje wnet, jakby kto .r�k� odj��!

Istotnie, po�o�ono Rozali� na sosnowej desce (Antek patrzy� na to z rogu izby) i wsadzona j�, nogami naprz�d, do pieca.

Dziewczyna, gdy j� gor�co owia�o, ockn�a si�.

- Matulu, co wy ze mn� robicie? - zawo�a�a.

- Cicho, g�upia, to ci przecie wyjdzie na zdrowie.

Ju� j� wsun�y baby do po�owy; dziewczyna pocz�a si� rzuca� jak ryba w sieci. Uderzy�a znachork�, schwyci�a matk� obu r�kami za szyj� i wniebog�osy krzycza�a:

- A dy� wy mnie spalicie, matulu!...

Ju� j� ca�kiem wsuni�to, piec za�o�ono desk� i baby pocz�y odmawia� trzy zdrowa�ki...

- Zdrowa�, Panno Mario, �aski pe�na...

- Matulu! Matulu moja!... - j�cza�a nieszcz�liwa dziewczyna. - O, matulu!...

- Pan z tob�, b�ogos�awiona� ty mi�dzy niewiastami...

Teraz Antek podbieg� do pieca i schwyci� matk� za sp�dnic�.

- Matulu! - zawo�a� z p�aczem - a dy� j� tam na �mier� zaboli!...

Ale tyle tylko zyska�, �e dosta� w �eb, a�eby nie przeszkadza� odmawia� zdrowasiek. Jako� i chora przesta�a bi� w desk�, rzuca� si� i krzycze�. Trzy zdrowa�ki odm�wiono, desk� odstawiono.

W g��bi pieca le�a� trup ze sk�r� czerwon�, gdzieniegdzie oblaz��.

- Jezu! - krzykn�a matka ujrzawszy dziewczyn� niepodobn� do ludzi.

I taki ogarn�� j� �al za dzieckiem, �e ledwie pomog�a znachorce przenie�� zw�oki na tapczan. Potem ukl�k�a na �rod...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin