Stolica świata-Nowy Jork.doc

(41 KB) Pobierz

Stolica świata - Nowy Jork

 

Tygodnik "Wprost", Nr 1098 (14 grudnia 2003)

 

W Nowym Jorku sukces odnosi ten, kto w tygodniu ma tyle nowych pomysłów, ile w Europie przez rok

Jestem Anglikiem w Nowym Jorku/ Widzisz, jak idę Piątą Aleją/ Jestem Anglikiem w Nowym Jorku/ Jestem obcokrajowcem, ale jestem tu legalnie" - śpiewał Sting w słynnej piosence "Englishman in New York". Bohater piosenki Stinga jest jednym z setek tysięcy obcokrajowców - intelektualistów, twórców czy dyktatorów mody - którzy od 50 lat przybywają do Nowego Jorku z Londynu, Paryża, Rzymu, Madrytu czy Wiednia. To miasto zostało stolicą świata, bo było i jest przyjazne obcym. Wystarczy, że mają talent, upór albo tupet. Człowiek obcy nigdy nie był tu traktowany jak wróg, co najwyżej jak dziwak. Ale to dziwactwo czy zwariowane pomysły obcych wywoływały tylko ciekawość i sympatię. Skoro obcy przybył do Nowego Jorku, musi wiedzieć lub robić coś, czego nie wie lub nie robi nowojorczyk. - W Nowym Jorku zapominasz, że jesteś obcokrajowcem, bo tu każdy skądś przyjechał. Jedynym warunkiem akceptacji jest posiadanie jakiegoś talentu. Wtedy znajduje się akceptację i nabywców na produkty tego talentu - mówi "Wprost" Ryszard Horowitz, znany nowojorski fotografik.

Przyjeżdżają najlepsi, wygrywają najlepsi z najlepszych
- Do Nowego Jorku przyjeżdżają najlepsi, ale wybijają się najlepsi z najlepszych - twierdzi reżyser Janusz Zaorski, który realizował w tym mieście film "Szczęśliwego Nowego Jorku". To, co wystarcza do zrobienia dużej kariery w Paryżu, w Nowym Jorku nie gwarantuje niczego. Najlepszy sopran europejski stawał się światową megagwiazdą dopiero po dobrym przyjęciu w nowojorskiej Metropolitan Opera. Dopiero wystawa w nowojorskim Metropolitan Museum of Art gwarantowała powodzenie obrazów w domach aukcyjnych na całym świecie. Nowy Jork to miasto najwyższej w świecie konkurencji. Ta konkurencja sprawia, że na sukces trzeba tu pracować po 20 godzin na dobę i trzeba mieć w tygodniu tyle nowych pomysłów, ile w Europie przez rok. Dlatego sukces w Nowym Jorku to sukces globalny.
"Jeśli powiedzie ci się w Nowym Jorku, to dasz sobie radę wszędzie" - śpiewał Frank Sinatra w piosence "New York, New York". Pokusa globalnego sukcesu jest tu tak wielka, że przybysze gotowi są płacić za nią każdą cenę. W filmie Romana Polańskiego "Dziecko Rosemary" artysta zaprzedaje diabłu duszę swoją i żony, by tylko zrobić karierę w Nowym Jorku. To miasto jest najbardziej otwartą metropolią świata. Ta otwartość stwarza ogromny popyt na każdą odmienność i nowe talenty.
- W Nowym Jorku można osiągnąć niesamowity sukces artystyczny, jednocześnie nie robiąc oszałamiającej kariery finansowej. Można i tak, jeśli komuś na tym nie zależy. Spotykam w metrze tak genialnych muzyków, że mogliby grać w najlepszych filharmoniach. Ale oni wolą grać w metrze. W Nowym Jorku to jest normalne - mówi Horowitz. Normalna jest też otwartość nawet największych twórców. Tę otwartość, a właściwie demokratyzm miasta, ceni reżyser Janusz Zaorski. W Nowym Jorku można w knajpie spotkać Woody'ego Allena grającego na klarnecie, a w dzielnicy Tribeca wejść do pubu, którego właścicielem jest Robert De Niro, i najzwyczajniej w świecie wypić z nim drinka.
Wykorzystując własną legendę, w XX wieku Nowy Jork kupował lub korumpował to, co w kulturze było najwartościowsze. Inwestował w to i odsprzedawał z zyskiem. Częścią wartości dodanej był sam mit Nowego Jorku. Nie jest więc prawdą, że o sukcesie w tym mieście decydują pieniądze, bo te są także w Europie czy Japonii. O sukcesie decydują tu przede wszystkim konkurencja i otwartość. Dlatego to Nowy Jork od prawie pół wieku kształtuje oblicze cywilizacji: od ekonomii i finansów przez media, reklamę, modę po sztukę. Metropolia - położona na kilku wyspach u ujścia rzeki Hudson - jest dla współczesnego świata tym, czym był Rzym dla starożytnych, Bagdad dla świata islamu w średniowieczu, Paryż w belle époque czy Londyn w czasach rewolucji przemysłowej.

Stolica sztuki świata
"Nie muszę wyjeżdżać z Nowego Jorku, żeby zobaczyć, co się dzieje w światowej sztuce" - mawia Woody Allen, jeden z symboli tego miasta. Prawie każdy jego film jest pieśnią pochwalną na cześć metropolii. Świat Allena to Midtown i Górny Manhattan (na wschód od Central Parku). Tu chciałby mieszkać każdy nowojorczyk. Tu znajdują się stare apartamentowce, muzea, galerie, mnóstwo restauracji i sklepów. W Midtown i na Górnym Manhattanie mieszka zamożna elita intelektualna - pisarze, prawnicy, lekarze, wykładowcy uniwersyteccy, wydawcy, redaktorzy.
Na Górnym Manhattanie, a szczególnie w Soho, widać, ile zyskali Amerykanie, którzy jako pierwsi zrozumieli, że sztuka to taki sam towar jak każdy inny. Dzieło sztuki i artysta są tyle warci, ile ktoś chce za nich zapłacić. Skoro sztuka jest biznesem, artysta ma się sam utrzymać. Jedyna dopuszczalna forma dotacji to zwolnienie firm kupujących dzieła sztuki od podatku, jeśli łożą oni na utrzymanie galerii, muzeów czy filharmonii. Ta zasada sprawiła, że powstał bardzo prężny mecenat. Już pod koniec XIX wieku tzw. rozbójniczy baronowie, czyli najwięksi przedsiębiorcy, stworzyli nowojorską infrastrukturę kulturalną. Magnat stalowy Andrew Carnegie ufundował m.in. salę koncertową Carnegie Hall. Manhattan Opera założył Oscar Hammerstein, producent cygar. Przy okazji rzucił wyzwanie już istniejącej Metropolitan Opera. Hammerstein zatrudnił takie gwiazdy, jak Mary Garden czy John McCormack, i to one rywalizowały z kompanią Artura Toscaniniego i Enrica Carusa. Dzięki konkurencji powstały dwie opery na najwyższym światowym poziomie. Gdy za Atlantykiem rosło kulturalne mocarstwo, w Europie artyści szukali opieki państwa. Ci, którzy mieli więcej oleju w głowie, wyemigrowali do Ameryki.

Nowy Jork filmowo-literacki
Nie ma dzielnicy Nowego Jorku, która nie miałaby swego literackiego lub filmowego portretu. Manhattan rozsławił Woody Allen, piewcą Brooklynu jest zaś pisarz Paul Auster. Jego nowojorska trylogia ("Szklane miasto", "Duchy", "Zamknięty pokój") dzieje się głównie w tej dzielnicy. Auster jest scenarzystą filmów "Dym" i "Brooklyn Boogie" Wayne'a Wanga. Brooklyn oraz East Village, Lower East Side i Little Italy na Manhattanie sławi od lat Martin Scorsese, twórca "Taksówkarza" i "Gangów Nowego Jorku". Scorsese upodobał sobie zaklęte rewiry Alphabet City i mafijne meliny Little Italy. Spike Lee pokazuje najczęściej getta na Bronksie i w Queensie. Rzadko opowiada natomiast o Harlemie. O tej murzyńskiej dzielnicy na północnym Manhattanie epicki film - "Cotton Club" - zrobił Francis Ford Coppola. "Cotton Club" jest wyprawą w złotą epokę Harlemu, czasy obowiązywania prohibicji, kiedy w klubach tej dzielnicy triumfował jazz. Dolny Manhattan, czyli Financial District, pokazał Oliver Stone w filmie "Wall Street". To tu Holendrzy założyli (na ziemi kupionej za 24 dolary od Indian) Nowy Amsterdam, czyli pierwowzór Manhattanu. W tej najstarszej części Nowego Jorku stanęły najwyższe budowle w mieście, tu mieści się serce współczesnego kapitalizmu obsługiwanego przez armie bankierów, maklerów i brokerów. Mówi się, że na Wall Street przelewają się codziennie miliardy elektronicznych dolarów.

Duch Andy'ego Warhola
Stolicą nowojorskiej, czyli światowej sztuki jest Soho. Królem Soho był Andy Warhol poruszający się po galeriach i lokalach ze swoją ekscentryczną świtą. Od ponad 50 lat Soho pozostaje artystyczną legendą - tu działy się najważniejsze rzeczy w światowej sztuce. Tu już przed wojną osiadła grupa uciekinierów z Europy, w tym Max Ernst, Marcel Duchamp, Fernard Leger, Joan Miró i Piet Mondrian. Ich idee stymulowały potem młodą amerykańską awangardę, m.in. malarzy z tak zwanej szkoły nowojorskiej: Jacksona Pollocka, Roberta Motherwella, Marka Rothko, Clyfforda Stilla czy Williama Baziotesa. Soho przyciąga turystów fasadami kamienic, galeriami, kawiarenkami, pchlimi targami, sklepami. Obecnie z Soho ostro rywalizuje Chelsea, gdzie przenoszą się najlepsze galerie - działa ich ponad 160, najczęściej w budynkach po rzeźniach i fabrykach.
Chelsea to także królestwo nowojorskiego rock and rolla. Tu powstały piosenki o nowojorskiej dekadencji, homoseksualizmie, deprawacji, prostytucji, narkotykach czy agresji. O tym śpiewał Lou Reed z zespołu Velvet Underground stworzonego pod patronatem Andy'ego Warhola. Styl Reeda kontynuowali Patti Smith czy Billy Joel, autor jednego z najbardziej znanych nowojorskich hymnów "The New York State of Mind" (Nowojorski stan umysłu). Miejscem, w którym krzyżowały się ścieżki nowojorskiej bohemy, gdzie muzyka spotykała się z literaturą, był opiewany w wielu piosenkach i powieściach hotel Chelsea. Przystanią artystów stał się już pod koniec XIX stulecia, gdy bywał w nim m.in. Mark Twain. W latach 60. i 70. można tu było spotkać Leonarda Cohena, Janis Joplin, Krisa Kristoffersona. Sid Vicious z punkowej grupy Sex Pistols zamordował w tym hotelu przyjaciółkę Nancy Spungen - po wielodniowej orgii narkotykowej.
Nowemu Jorkowi światową karierę zawdzięczają również Polacy: najpierw Artur Rubinstein i Jan Ignacy Paderewski, a potem Adam Makowicz, Michał Urbaniak i Urszula Dudziak. W Nowym Jorku sławę zdobywała aktorka Helena Modrzejewska, sukcesy święcili ukształtowani w Polsce Isaac Bashevis Singer oraz Jerzy Kosiński. Po drugiej wojnie światowej w Nowym Jorku wystawiał Wojciech Fangor, który robił m.in. projekty dla Martha Graham Ballet. Tutaj karierę zaczynał rzeźbiarz Andrzej Pityński. Jego monumentalne pomniki znajdują się obecnie niemal w całej Ameryce. Tu w bardzo trudnej konkurencji potrafił zaistnieć wspomniany już fotografik Ryszard Horowitz. Po ogłoszeniu stanu stanu wojennego karierę próbowali robić (ze zmiennym szczęściem) plastycy Andrzej Czeczot, Andrzej Dudziński, Janusz Kapusta czy Rafał Olbiński.

Gwiazdka w Wielkim Jabłku
Zapalenie ponad 30 tysięcy kolorowych światełek na 26-metrowej choince przy Rockefeller Center, kolejnym kultowym miejscu Nowego Jorku, rozpoczyna wielki świąteczny Festiwal Światła i Muzyki. Tysiące nowojorczyków i turystów z całego świata przychodzą tutaj, by posłuchać kolęd i bożonarodzeniowych piosenek w wykonaniu solistów z Metropolitan Opera, młodzieży i chórów z różnych stron świata. Festiwal odbywa się na placach, skwerach, w parkach i na dworcu kolejowym Grand Central, zbudowanym na początku XX wieku. Tłumy gromadzą się również przy Lincoln Center, na placu otoczonym budynkami Metropolitan Opera, Filharmonii Nowojorskiej i City Opera. Ci, dla których zabrakło biletów na tradycyjny, coroczny koncert "Mesjasza" czy "Dziadka do orzechów", mogą tu na świeżym powietrzu posłuchać klasyki w wykonaniu nowojorskich filharmoników.
Mimo że w Nowym Jorku działają trzy opery, filharmonia, słynna sala koncertowa Carnegie Hall oraz ponad 20 mniejszych scen muzycznych, wejściówki na spektakle i koncerty kupować trzeba z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Jedyne kolejki, jakie widzi się w mieście, to kolejki do muzeów, sal koncertowych i teatrów. Najdłuższe ustawiają się pod Metropolitan Museum of Art (Met). I nic dziwnego - zgromadzono w nim prawie 3 mln dzieł sztuki reprezentujących wszystkie cywilizacje minionych pięciu tysięcy lat. Obecnie przebojem jest w Met wystawa malarstwa el Greca. W styczniu zaś otworzy swoje podwoje wielka ekspozycja sztuki rosyjskiej - "Celebrating Sankt Petersburg".
Warszawa z oczywistych względów nigdy nie będzie stolicą świata, ale wiele może się od Nowego Jorku nauczyć. Przede wszystkim pracowitości, konkurencji, chęci ryzykowania, ciekawości świata i otwartości. Dla przybyszów ze Wschodu Warszawa może być małym Nowym Jorkiem. Tylko czy zechcą tu przyjechać, skoro wielu z nich potrafi już sobie radzić w Nowym Jorku lepiej od Polaków.

Małgorzata Kałuża
Nowy Jork
Współpraca: Marta Sawicka

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin