Opiekun niebożąt
Jan wydał głośny jęk, rzucił się na ziemię, zaczął targać włosy i ubranie na sobie. Wołał: Boże! Miłosierdzia! W takim stanie wybiegł na ulicę. Ludzie myśleli, że postradał zmysły. Złapali go, zamknęli w domu dla obłąkanych. W tamtych czasach, a było to prawie 500 lat temu, leczenie chorych psychicznie polegało na zamknięciu pacjenta w lochu. Jana przykuto do ściany łańcuchem i bito go przez 40 dni. Nie bronił się, ale zachęcał jeszcze strażników: Bijcie! Bijcie to przeniewiercze ciało; niech ponosi karę za swoje winy. Miał za co żałować. Kiedy miał 8 lat, w tajemnicy przed rodzicami, opuścił dom. Jego mama zmarła ze smutku. Janek kilkanaście lat spędził w domu przybranych rodziców. Kiedy ci chcieli mu dać za żonę swoją córkę, znowu uciekł. Tym razem do wojska. Nie prowadził tam dobrego życia, ale Pan Bóg zaczął się o niego upominać. Dowódca powierzył Janowi kasę oddziału. Niestety, w nocy ktoś okradł Jana. Podejrzenie padło jednak na niego. Został skazany na rozstrzelanie. Już zabierano go na egzekucję, kiedy dowódca pułku nakazał uwolnić Jana, ale wyrzucił go z wojska. Jan powoli zaczął zmieniać swoje życie. Dopiero teraz dowiedział się o losie swoich prawdziwych rodziców. Potem było jeszcze to słynne kazanie, po którym jak szalony wybiegł na ulicę i trafił do więzienia dla obłąkanych. Tam zaczął pomagać chorym. Po uwolnieniu całkowicie poświęcił się chorym. Nadano mu przydomek Jan Boży.
wienczy