OJCIEC KOSCIOLA SWIETY WINCENTY Z LERYNU
COMMONITORIUM
W OBRONIE WIARY KATOLICKIEJ
PRZECIW BEZBOZNYM NOWOSCIOM WSZYSTKICH ODSZCZEPIENCÓW
Poczatek rozprawy Pielgrzyma w obronie starozytnosci i powszechnosci wiary katolickiej przeciw bezboznym
nowosciom wszystkich odszczepienców.
Przedmowa
I.
Poniewaz Pismo sw. mówi i upomina: "Spytaj ojców twoich, a powiedza ci, starszych twoich, a oznajmia ci"; a gdzie indziej: "Naklon ucha twego ku slowom medrców"; to znowu: "Synu mój, mów tych nie zapominaj, a slowa moje niech chowa serce twe", - przeto ja, Pielgrzym, najnizszy ze wszystkich slug Bozych, mysle, ze z pomoca Boza nie najmniejszy z tego bedzie pozytek, jesli na pismie utrwale to wszystko, com wiernie od swietych ojców przejal. Dla mnie przynajmniej samego jest to az nadto potrzebne: bede mial choc cos pod reka, w czym bym sie ustawicznie rozczytywal i slaba pamiec odswiezal. Ochoty do tego przedsiewziecia dodaje mi jednak nie tylko jego pozytecznosc, lecz takze wzglad na czas i na dogodne miejsce pobytu. Czas pobudza mnie dlatego, bo jak on wszystko, co ludzkie, porywa, tak i my wzajem powinnismy wydrzec mu cos dla zywota
wiecznego, zwlaszcza, ze straszliwe oczekiwanie zblizajacego sie sadu bozego domaga sie spotegowania
zarliwosci religijnej, a chytrosc nowych odszczepienców zaleca wielka troskliwosc i czujnosc. Zacheca mnie i miejsce pobytu: ucieklem bowiem przed zgielkiem miast do ustronnej wioseczki, w której zamieszkuje zaciszna celke klasztorna; a tu zdala od wszelkiego rozproszenia dokonac sie moze to, o czym spiewa psalm:
"Spocznijcie i zobaczcie, zem ja jest Pan." Lecz i wytyczna mojego zycia zbiega sie z tym. Przez dosc dlugi czas unosil mnie wir roznych bolesnych walk swiatowych, w koncu zawinalem z natchnienia Chrystusa do najpewniejszej zawsze dla kazdego przystani religii, by tu sie wyzbyc próznosci i pychy, by przeblagac Boga ofiara chrzescijanskiej pokory i uniknac nie tylko rozbicia w zyciu doczesnym, lecz takze pozarów zycia przyszlego.
Zatem przystapie juz w imie Boze do rzeczy: przedstawie przez przodków nam przekazane i powierzone prawdy raczej z wiernoscia sprawozdawcy, niz z samodzielnoscia oryginalnego pisarza; trzymac sie zas bede przy pisaniu tej zasady, zeby nie poruszac wszystkiego, lecz tylko co najwazniejsze, i to stylem nie tyle ozdobnym i
scislym, ile przystepnym i potocznym; potrace raczej o wiele rzeczy, niz je rozwine. Niech pisza wykwintnie i
dokladnie ci, których do takiego zadania sklania nakaz obowiazku albo ufnosc w sily twórcze. Mnie to
wystarczy, jesli dla wsparcia swojej pamieci, a raczej jej slabosci, sporzadze sobie pamietnik, który bede sie
staral z pomoca Panska w miare przypominania tego, czegom sie nauczyl, zwolna, stopniowo poprawiac i
uzupelniac. Zaznaczam to z góry dlatego, by jesli przypadkiem pamietnik ten wymknie mi sie i wpadnie do rak
swietych - by porywczo nie ganili w nim tego, co jeszcze nie uleglo zamierzonemu wygladzeniu.
II.
(1) Otóz czesto usilnie i z ogromnym przejeciem wywiadywalem sie u wielu swietoscia i wiedza jasniejacych mezów, jakim to sposobem, poslugujac sie jakas pewna, a przy tym ogólna i prawidlowa metoda, odróznic móglbym prawde wiary katolickiej od bledów przewrotnych herezji. Na to zawsze, od wszystkich prawie taka otrzymywalem odpowiedz, ze czy to ja czy kto inny zechce wylowic oszustwa pojawiajacych sie na widowni heretyków, nie wpasc w ich sidla i zdrowo, niewzruszenie wytrwac w zdrowej wierze, ten musi dwojakim sposobem wiare swoja z pomoca Boza ubezpieczyc: po pierwsze powaga Prawa Bozego, po drugie podaniem Kosciola katolickiego. (2) Tu móglby zapytac ktos: Jak to, jezeli kanon Pisma swietego jest doskonaly i pod kazdym wzgledem az nadto sobie wystarcza, to po cóz jeszcze dolaczac do niego powage koscielnego rozumienia? Otóz dlatego, ze Pismo swiete, wskutek wlasciwej mu glebi, nie wszyscy w jednym i tym samym znaczeniu przyjmuja, lecz ten tak, a ów inaczej jego zwroty wyklada, tak ze na pozór niemal ilu ludzi, tyle pojmowan z niego wysnuc mozna. Boc inaczej je Nowacjan, inaczej Sabeliusz, inaczej Donat wyluszcza; inaczej Ariusz, Eunomiusz, Macedoniusz; inaczej Foltyn, Apolinarys, Pryscylian; inaczej Jowinian, Pelagiusz, Celestiusz; inaczej na koniec Nestoriusz. Wobec takiej ogromnej gmatwaniny bledów jest rzecza wprost konieczna wytyczyc linie wykladu pism prorockich i apostolskich wedlug prawidla koscielnego i katolickiego czucia. (3) W samym zas znowu Kosciele trzymac sie trzeba silnie tego, w co wszedzie, w co zawsze. w co wszyscy wierzyli. To tylko bowiem jest prawdziwe i wlasciwie katolickie, jak to juz wskazuje samo znaczenie tego wyrazu, odnoszace sie we wszystkim do znamienia powszechnosci. A stanie sie to wtedy dopiero, gdy
podazymy za powszechnoscia, starozytnoscia i jednomyslnoscia. Podazymy zas za powszechnoscia, jezeli za prawdziwa uznamy tylko te wiare, która caly Kosciól na ziemi wyznaje; za starozytnoscia, jezeli ani na krok nie odstapimy od tego pojmowania, które wyraznie podzielali swieci przodkowie i ojcowie nasi; za jednomyslnoscia zas wtedy, jezeli w obrebie tej starozytnosci za swoje uznamy okreslenia i poglady wszystkich lub prawie wszystkich kaplanów i nauczycieli.
III.
(4). Wiec cóz ma uczynic chrzescijanin-katolik, jesli jakas czasteczka Kosciola oderwie sie od wspólnosci
powszechnej wiary? Nic innego, jeno przelozy zdrowie calego ciala nad czlonek zakazny i zepsuty. A jak ma
postapic, jesliby jakas nowa zaraza juz nie czastke tylko, lecz caly naraz Kosciól usilowala zakazic? Wtedy calym sercem przylgnac winien do starozytnosci: tej juz chyba zadna nowosc nie zdola podstepnie podejsc.
Cóz zas, jesliby w obrebie dawnosci wylowiono blad dwóch czy trzech ludzi albo jednego miasta albo nawet
jakiejs dzielnicy? Wtedy przede wszystkim starac sie bedzie nad zuchwalstwo czy nieswiadomosc kilku osób przelozyc powziete w dawnych czasach postanowienia soboru powszechnego, jesli takie istnieja. A jesliby wyplynela sprawa taka, co do której nic podobnego sie nie znajdzie? Wtedy bedzie sie staral zebrac poglady przodków i radzic sie ich w tej mierze, rozumie sie poglady tych tylko przodków, którzy, choc zyli w roznych miejscach i czasach, wytrwali jednak w spolecznosci i wierze jednego Kosciola powszechnego i okazali sie przez to miarodajnymi nauczycielami; a to, co ci wszyscy jak jeden maz - nie ten lub ów tylko - w jednym i tym
samym duchu, otwarcie, czesto, wytrwale przyjmowali, pisali i uczyli - to niech uwaza za niewatpliwy drogowskaz wiary.
IV.
Zeby jednak nasze slowa nabraly wiekszej jasnosci, musimy je szczególowo oswietlic przykladami i nieco
szerzej rozwinac. Przy nadmiernym bowiem dazeniu do tresciwosci móglby wartki prad wykladu porwac sprzed oczu rzeczy najwazniejsze. (5) Gdy w czasach Donata, od którego wywodza sie donatysci, duza czesc Afryki rzucila sie w wiry jego bledu i niepomna chrzescijanskiej godnosci i wiary nad Chrystusowy Kosciól przelozyla swietokradzkie zuchwalstwo jednego czlowieka, wtedy ci Afrykanczycy, którzy pogardzili haniebnym
odszczepienstwem i przylaczyli sie do zespolu kosciolów swiata, ci jedynie ze wszystkich zdolali sie ocalic w
przybytkach wiary katolickiej. Zostawili oni potomnosci zaprawde wyborny przyklad, jak to w przyszlosci inni
maja rozsadnie wiecej sobie wazyc zdrowie ogólu, niz obled jednego lub tylko niewielu ludzi. (6) Podobnie gdy
trucizna arianska zakazila juz nie czastke jakas tylko, lecz prawie caly swiat, gdy w blad wprowadzono to
przemoca, to podstepem wszystkich prawie biskupów lacinskiego swiata i jakas mgla osiadla na sercach, ze nie
wiedziano za kim w tym zamecie pójsc, wtedy kazdego prawdziwego milosnika i czciciela Chrystusa, który
przelozyl stara wiare nad nowe blednowierstwo, calkowicie ominela ta zaraza. Niebezpieczenstwo owych
czasów wskazuje dowodnie, jakie to kleski sciaga wprowadzenie nowego dogmatu. Wszak wtedy nie tylko
male, lecz i najwieksze rzeczy sie zachwialy. Nie tylko wezly pokrewienstwa, powinowactwa, przyjazni, zwiazki
rodzinne sie rwaly, ale i miasta, ludy, dzielnice, narody, slowem cale panstwo rzymskie zostalo wstrzasniete i z
posad wypchniete. Bo gdy ta bezbozna nowinka arianska, jakby jakas okrutna jedza, spetawszy nasamprzód
samego cesarza, usidlila nowymi prawami najwyzszych dostojników dworu - nie przestawala juz odtad
wichrzyc i macic wszystkiego: spraw prywatnych i panstwowych, swietych i swieckich, za nic miec prawde i
dobro i jakby z wyzszego miejsca w upatrzone ofiary mierzyc. Wtedy to zniewazano malzonki, lzono wdowy,
hanbiono dziewice, burzono klasztory, rozpedzano kleryków, chlostano lewitów, wleczono na wygnanie
duchownych; zapelnily sie swietymi kaznie, wiezienia i kopalnie. Olbrzymia ich czesc, nie wpuszczana do miast,
tulajac sie bezdomnie wsród pustyn, jaskin, skal, wsród dzikich zwierzat zmarniala z nagosci, glodu i pragnienia.
A caly ten bezmiar nedzy z jednego zródla plynie! Stad, ze sie wprowadza ludzkie zabobony na miejsce
niebieskiego dogmatu, podwaza dobrze uzasadniona starozytnosc zbrodnicza nowoscia, narusza
postanowienia przeszlych pokolen, zrywa z uchwalami ojców, niweczy okreslenia przodków - ze owa bezbozna i
namietna gonitwa za nowinkami nie chce sie liczyc z nietykalnymi granicami swietej i nieskazonej dawnosci.
V.
(7) Ale moze zmyslamy to wszystko z odrazy do tego, co nowe, a upodobania do tego, co dawne? Kto to
przypuszcza, niechze przynajmniej uwierzy blogoslawionemu Ambrozemu. W drugiej ksiedze dziela,
zwróconego do cesarza Gracjana, ubolewa on nad tymi smutnymi czasami w tych slowach: "Juz dosyc, Boze
wszechmocny, odpokutowalismy upadkiem naszym i nasza krwia za rzezie wyznawców, wygnania kaplanów, za
ten ogrom niegodziwej bezboznosci. Juz dosyc zajasniala prawda, ze kto wiare narusza, ten bezpieczenstwo
traci." Potem w trzeciej ksiedze tego dziela tak pisze: "Trzymajmy sie wskazan naszych przodków i nie
naruszajmy w dzikim zuchwalstwie odziedziczonych pieczeci. Owej zapieczetowanej ksiegi prorockiej nie
osmielili sie otworzyc ani starsi, ani moce, ani aniolowie, ani archaniolowie: jedynie Chrystusowi zastrzezone
jest wylaczne prawo rozwiniecia jej. Któz z nas odwazylby sie rozpieczetowac ksiege kaplanska,
przypieczetowana przez wyznawców i poswiecona meczenstwem juz tylu? Ci, których zniewolono do
rozpieczetowania jej, potem potepili ten podstep i zapieczetowali ja z powrotem - a ci, którzy nie wazyli sie jej
tknac, stali sie wyznawcami i meczennikami. Jakbysmy mogli wyprzec sie wiary tych, których zwyciestwo
wyslawiamy?" Prawda, wyslawiamy tez glosno to zwyciestwo, blogoslawiony Ambrozy, i serdecznie
podziwiamy! Musialby to byc czlowiek bez ducha, który by nie pragnal - nie mogac juz dorównac -
przynajmniej podazac za tymi, których od obrony wiary przodków zadna moc nie odwiodla: ni grozby ni
prosby, ni zycie ni smierc, ni dwór ni dworzanie, ni cesarz ni jego wladza, ni ludzie ni czart; których Pan za
wytrwanie przy dawnej wierze uznal za godnych niezwyklego odznaczenia: przez nich dzwigal obalone
koscioly, ozywial ludy wygasle duchowo, kaplanów z powrotem wienczyl, a niegodziwe, pelne bezboznych
nowinek pisma, a raczej pismidla zatopil w strumieniach goracych lez, zeslanych z nieba na biskupów; przez
nich wreszcie prawie caly swiat, wstrzasniety nagla herezji nawalnica wywiódl z nowej niewiary do dawnej
wiary, z szalu nowinek do dawnego zdrowia, z nowego zaslepienia do dawnego swiatla. (8) A na tej wprost
boskiej dzielnosci wyznawców to jest najwiecej godne uwagi, ze oni wtedy nie za czastke jakas w obrebie
dawnego Kosciola, lecz za cala powszechnosc tak meznie sie zastawiali. Nie godzilo sie bowiem, by mezowie tej
miary z takim sil napieciem bronili blednych i sprzecznych pomyslów jednego lub dwóch ludzi i bojowali o
ciasne pogladziki jakiegos zapadlego kata. Nie! Trzymali sie oni scisle postanowien i okreslen wszystkich
kaplanów swietego Kosciola, spadkobierców apostolskiej i katolickiej prawdy, i woleli siebie samych raczej
poswiecic, niz wiare starozytnej powszechnosci. Dlatego zasluzyli na taka chwale, ze zupelnie slusznie uchodza
nie tylko za wyznawców, lecz takze za ksiazat wyznawców.
VI.
Wspanialy, wprost boski jest przyklad owych blogoslawionych. Wszyscy prawdziwi katolicy powinni go
ustawicznie przed oczyma miec i rozpamietywac. Ci blogoslawieni, promieniujac na ksztalt siedmioramiennego
swiecznika siedmiorakim swiatlem Ducha Swietego, dali potomnym przejasny wzór, w jaki to sposób nalezy na
przyszlosc wsród czczego rozgwaru bledów powaga swietej dawnosci tepic zuchwale, bezbozne nowinki. (9)
Nie ma w tym zreszta nic nowego. Zawsze bowiem w Kosciele ten zwyczaj panowal, ze im kto byl
bogobojnieszy, tym bardziej stanowczo przeciwstawial sie nowym wymyslom. Przykladów na to wszedzie
mnóstwo. Dla krótkosci podam tylko jeden, i to z dziejów Stolicy Apostolskiej, aby wszyscy z bezwzgledna
jasnoscia poznali, z jaka sila, z jakim zapalem i z jakim wysilkiem blogoslawieni nastepcy swietych apostolów
bronili zawsze nietykalnosci raz przyjetej wiary. Dawno juz temu czcigodnej pamieci Agrypin, biskup
kartaginski, pierwszy z ludzi wbrew Pismu swietemu, wbrew zapatrywaniom wszystkich kaplanów i
postanowieniom przodków zalecal powtarzanie chrztu. Ten blad wiele zlego nawarzyl; nie tylko wszystkim
heretykom dal przyklad swietokradztwa, lecz i niektórym katolikom sposobnosc do bledu. Wiec gdy wszyscy
krzyk zewszad podniesli przeciw tej nowosci, gdy wszyscy kaplani w miare swej gorliwosci jej sie opierali -
wtedy blogoslawionej pamieci papiez Stefan, zasiadajacy na Stolicy Apostolskiej, przeciwstawil sie temu, co
prawda wraz z wszystkimi wspóltowarzyszami, ale na ich czele. Czul, jak sadze, ze winien o tyle wszystkich
przewyzszac poswieceniem sie sprawie wiary, o ile górowal nad nimi powaga stanowiska. W liscie, który wtedy
do Afryki wyslal, rzucil to swiete haslo: "Nic nowego nie wprowadzac; zachowac to, co przekazane!" Wiedzial
ten swiety i madry maz, ze prawdziwa poboznosc uznaje tylko jedno: przelewanie calej prawdy na synów z taka
sama wiernoscia, z jaka sie ja przyjelo; - ze nie nam wodzic religie, dokad chcemy, lecz raczej isc za nia, dokad
prowadzi: - ze jest znamieniem chrzescijanskiej skromnosci i rozwagi nie swoje pomysly podawac potomnym,
tylko zachowywac prawdy, przejete od przodków. Jakie bylo wówczas rozwiazanie tej calej sprawy? Takie, jakie
w podobnych wypadkach zawsze nastepuje: zatrzymano dawne poglady, nowosci zarzucono. (10) Ale moze
tak sie stalo dlatego, ze rzeczników zabraklo temu nowemu wynalazkowi? Owszem, mial on za soba takie sily
ducha, takie potoki wymowy, taka liczbe obronców, takie prawdopodobienstwo, tak liczne orzeczenia Prawa
Bozego, ale w calkiem nowy i bledny sposób pojete, ze cale to sprzysiezenie nie daloby sie chyba w zaden
sposób rozbic, gdyby go przyczyna tego olbrzymiego wysilku, owa nowa wiara, która przyjmowano, broniono,
chwalono, nie byla sama zawiodla i zdradzila. A jakiez byly skutki soboru afrykanskiego i jego orzeczenia? Z
laski bozej - zadne; wszystko jak marzenia, jak puste bajki odrzucono z pogarda. (11) A obrót sprawy jakiz
dziwny! Twórców tego pogladu uznano za katolików, a zwolenników za heretyków; mistrzów uniewinniono, a
uczniów potepiono; autorowie ksiag beda synami Królestwa, a obronców tych pism - gehenna pochlonie! Bo
chyba nie znajdzie sie nikt tak nierozumny, zeby watpil w to, ze blogoslawiony Cyprian, ta chluba wszystkich
biskupów i meczenników, bedzie z towarzyszami swoimi na wieki królowal z Chrystusem; a nie znajdzie sie
równiez nikt tak bezbozny, zeby przeczyl, iz donatysci i wszyscy inni gorszyciele, którzy chelpia sie, ze za
powaga owego soboru chrzty powtarzaja, z diablem wiecznie gorzec beda.
VII.
Zdaje mi sie, ze wyrok ten wydal Bóg glównie ze wzgledu na chytrosc tych, którzy, kujac pod cudzym imieniem
herezje, czepiaja sie nieco zawilych pism dawnych pisarzy, dzieki mglistej tresci na pozór zgodnych z ich
pogladami, aby tylko wywolac wrazenie, ze nie pierwsi i nie odosobnieni glosza swoje pomysly. Niegodziwosc
tych ludzi na dwukrotne zasluguje potepienie: raz za to, ze nie boja sie trucizna herezji innych czestowac, po
drugie za to, ze pamiec któregos ze swietych mezów niby przygasly popiól plugawa reka rozgrzebuja i to, co
mialo byc milczeniem pokryte, wywlekaja i rozglaszaja. Ida oni zupelnie sciezkami swego praojca Chama, który
nie tylko nie nakryl nagosci czcigodnego Noego, ale jeszcze na posmiewisko innym pokazal. Za te obraze czci
rodzica na taka zasluzyl nielaske, iz i na potomstwo jego przeszla klatwa jego grzechu. Jakze inaczej postapili
jego blogoslawieni bracia! Nie chcieli oni nagosci czcigodnego ojca ani sami spojrzeniem zniewazyc, ani
innych do tego dopuscic: ale odwróciwszy oczy, jak napisano, nakryli go. Przez to upadku tego swietego meza
ani nie pochwalili, ani nie rozglosili, i dlatego na potomkach ich spoczelo blogoslawienstwo. Lecz wrócmy do
naszego przedmiotu. (12) Z wielkim wiec lekiem wystrzegajmy sie grzechu zmiany wiary i naruszenia jej tresci,
od czego nas odstrasza nie tylko surowosc koscielnych zarzadzen, lecz takze powazne upomnienie apostola.
Wiedza to wszyscy, ja powaznie, jak surowo i stanowczo blogoslawiony apostol Pawel uderza na niektórych,
co z dziwna lekkomyslnoscia dali sie zbyt rychlo odciagnac od tego, który ich powolal do laski Chrystusowej,
do innej ewangelii, chociaz nie ma innej; którzy nagromadzili sobie nauczycieli wedlug swoich zachcianek,
którzy sluch odwrócili od prawdy, a zwrócili sie do bajek; i tak sciagneli na siebie potepienie, bo pierwsza wiare
zlamali. Zwiedli ich ci, o których ten sam Apostol pisze do rzymskich braci: "Prosze was zas, bracia, byscie
baczyli na tych, którzy powoduja spory i zgorszenia przeciw nauce, która poznaliscie; stroncie od nich; tacy
bowiem nie sluza Chrystusowi Panu, lecz swemu brzuchowi, a slodkimi slówkami i przymilaniem sie uwodza
serca niewinnych. Wciskaja sie oni do domów i usidlaja kobietki, obciazone grzechami, unoszone róznymi
namietnosciami; ucza sie ciagle, a do poznania prawdy nigdy nie dochodza. To pusci gadatliwcy i uwodziciele,
którzy cale domy wywracaja, uczac niegodziwych rzeczy dla szpetnego zysku. To ludzie duchowo skazeni, od
wiary odpadli; pyszni, a nic nie rozumiejacy, chorujacy na dociekania i walki na slowa; pozbawieni prawdy
sadza oni, ze poboznosc jest zródlem zysków. Przy tym tez sa bezczynni, ucza sie wlóczyc po domach. Ale nie
tylko bezczynni, lecz gadatliwi i ciekawi, mówiacy rzeczy nieprzystojne; postradali oni dobre sumienie i w
wierze sie potkneli; ich bezecna, czcza gadanina przyczynia sie wielce do bezboznosci, a mowa ich jak rak sie
szerzy." Dobrze równiez o nich napisano: "Ale powodzenia miec nie beda; nierozum ich wszystkim sie ukaze,
jak i z tamtymi bylo."
VIII.
Pewnego razu ludzie tacy, kupczac bledami po prowincjach i miastach, dostali sie takze do Galatów. Pod ich
wplywem Galatowie, obrzydziwszy sobie prawde, zaczeli wymiotowac (revomentes) manne apostolskiej i
katolickiej nauki, a rozlubowali sie w plugawych nowinkach heretyków. Wtedy to tak sie swiety Pawel uniósl w
poczuciu swojej wladzy apostolskiej, ze z najwieksza surowoscia oswiadczyl: "Nawet chociazby my lub aniol z
nieba glosil wam inna Ewangelie, niz która oglosilismy wam, niech bedzie wyklety." Dlaczego mówi "chociazby
my", a nie raczej: "chociazbym ja"? Bo chce powiedziec: Chociazby Piotr, chociazby Andrzej, chociazby Jan,
chociazby w koncu caly apostolów chór glosil wam inna Ewangelie, niz która oglosilismy wam, niech bedzie
wyklety. Co za straszna surowosc! By zagrzac do wytrwania w pierwszej wierze, nie oszczedza ni siebie, ni
innych wspólapostolów! Nie dosyc tego! "Chociazby, rzecze, aniol z nieba glosil wam inna Ewangelie, niz która
oglosilismy wam, niech bedzie wyklety." Nie zadowolil sie dla ochrony raz przekazanej wiary wymienieniem
istnosci ludzkiej, musial on i dostojnych aniolów wlaczyc. "Chociazby, rzecze, aniol z nieba..." Nie dlatego,
jakoby swieci i niebiescy aniolowie grzeszyc mogli. Chce on powiedziec: Chocby sie stalo to, co sie stac nie
moze, chocby nie wiem kto odwazyl sie zmieniac raz przekazana wiare, niech bedzie wyklety. (13) A moze te
slowa niebacznie wyrzekl, moze je wyrzucil raczej w ludzkiej popedliwosci, niz w Bozym natchnieniu? Nie! W
dalszym ciagu te sama mysl wyraza z ogromnym naciskiem, znamionujacym powtórzone zwroty: "Jakesmy
przedtem powiedzieli, tak i teraz powtórnie mówie: jesliby wam ktos inna Ewangelie glosil, niz która przyjeliscie,
niech bedzie wyklety". Nie powiedzial: jesliby wam ktos zwiastowal co innego, niz coscie przyjeli, niech bedzie
blogoslawiony, chwalony i przyjety, lecz wyraznie: wyklety, to jest: odosobniony, wylaczony, wykluczony, by
jedna owca swym zgubnym wplywem nie zarazila niewinnej owczarni Chrystusa.
IX.
A moze tylko Galatom dano te nakazy? To, w takim razie takze do nich tylko odnosilyby sie nakazy, o których
wzmianka w dalszym ciagu listu; na przyklad ten: "Jesli zyjemy w duchu, postepujmy tez w duchu. Nie badzmy
próznej chwaly, chciwi, nie draznijmy sie wzajem i nie zazdroscmy sobie wzajem" i tym podobne. A poniewaz to
niedorzecznosc, bo te nakazy zwracaja sie jednako do wszystkich, wiec z tego wniosek, ze jak te przykazania
moralne, tak tez i owe przepisy, tyczace sie wiary, wszystkich jednako obowiazuja. Wiec jak nie wolno wzajem
sie draznic i wzajem zazdroscic, tak tez nie wolno nikomu przyjmowac nic poza tym, co zawsze glosi katolicki
Kosciól. (14) A moze tylko wtedy nakazywano wyklinac glosicieli innych nauk, niz które ogloszono, a teraz juz
nie? W takim razie i to, co równiez tam swiety Pawel powiada: "Mówie zas: postepujcie w duchu;
pozadliwosciom ciala nie dogadzajcie - mialo tylko wtedy moc nakazu, a dzisiaj juz nie. Ale poglad taki jest i
bezbozny, i zgubny; zatem wynika z tego koniecznie, ze jak przez wszystkie wieki przestrzegac nalezy tego
nakazu moralnego, tak i tamten wyrok o nieodmiennosci wiary rowniez obowiazuje po wszystkie czasy. Nie
godzilo sie wiec nigdy chrzescijaninowi-katolikowi glosic czegos poza przyjeta nauka, nie godzi sie czynic tego
i dzis, a tak samo i w przyszlosci; a potepiac tych, którzy glosza inna nauke, niz raz otrzymana, nalezalo zawsze,
nalezy i dzis, i w przyszlosci.. Czy jest wobec tego ktos tak zuchwaly, by glosil co innego, niz co Kosciól glosi,
ktos tak lekkomyslny, by przyjmowal inna nauke, niz otrzymana z rak Kosciola? Wola, powtarza wolanie, wola
do wszystkich, zawsze i wszedzie w swych listach to narzedzie wybrane, ten nauczyciel narodów, ten glos
apostolów, ten kaznodzieja swiata, ten powiernik Nieba, by kazdego glosiciela nowego dogmatu wykleto. A
przeciwnie zaby, jakies baki, jednodniowe muchy - to jest pelagianie - tak sie do katolików odzywaja: Za nasza
powaga, za naszym przewodem, za naszym wykladem potepcie to, czegoscie sie dotad trzymali, chwyccie sie
tego, coscie potepiali, porzuccie dawna wiare, postanowienia ojców, prawde przez przodków powierzona, a
przyjmijcie... cóz takiego? Strach wypowiedziec, bo taka z tych rzeczy bije pycha, ze ich nie tylko przyjmowac,
ale nawet zbijac nie mozna bez skalania sie.
X.
(15) Ale powie ktos: Dlaczego to czesto dopuszcza Bóg, ze niektóre wybitne, w Kosciele dzialajace osobistosci
glosza katolikom nowe rzeczy? Sluszne to jest pytanie, godne starannego i obszernego roztrzasniecia.
Odpowiedz nalezy jednak oprzec nie na wlasnym dowcipie, lecz na powadze Prawa Bozego i wskazówkach
nauczycielskiego urzedu Kosciola. Posluchajmy swietego Mojzesza. Niech nas pouczy, dlaczego uczeni
mezowie, których dla daru wiedzy prorokami nawet Apostol nazywa, z dopustu Bozego szerza nowe dogmaty,
które Stary Zakon zwykl nazywac alegorycznie "bogami cudzymi", dlatego, bo heretycy podobnie swoje
mniemania czcza, jak poganie swoje bóstwa. Pisze wiec blogoslawiony Mojzesz w Deuteronomium: "Jesli
wystapi wsród ciebie prorok albo taki, któryby mówil, ze mial sen proroczy...", to znaczy dzialajacy w Kosciele
nauczyciel, który wedlug przeswiadczenia jego uczniów i sluchaczy nauke swa czerpie z jakiegos objawienia; a
dalej: "...i zapowiedzialby znak i cud, a staloby sie tak, jak powiedzial.." Chodzi to naprawde nie o byle jakiego
nauczyciela, owszem o tak swiatlego, ze wyda sie zwolennikom swoim nie tylko znawca rzeczy ludzkich, lecz i
jasnowidzem nadludzkich, jakimi tez wedlug chwalby uczniów byli Walentyn, Donat, Fotyn, Apolinaris i tym
podobni. A dalej? "I rzeklby ci: Pójdzmy, przystanmy do bogów obcych, których nie znasz, i sluzmy im..."
Czymze sa "obcy bogowie", jesli nie cudzymi bledami, których nie znales, bledami nowymi i nieslyszanymi?; a
"sluzmy im" znaczy: wierzmy im i przystanmy do nich. A zakonczenie jakie? "Nie usluchasz slów owego
proroka albo marzyciela." A dlaczego, pytam, Bóg nie zabrania glosic tego, w co zabrania wierzyc? "Bo - rzecze
-doswiadcza was Pan Bóg wasz, aby jawne bylo, czy Go milujecie czy nie, ze wszystkiego serca i ze wszystkiej
duszy waszej." Przejasno wyluszczono tu, z jakiej przyczyny niekiedy Opatrznosc Boza niektórym koscielnym
nauczycielom dozwala glosic nowe dogmaty: aby was, rzecze, doswiadczyl Bóg, Pan wasz. I rzeczywiscie
wielka to pokusa, gdy ten, którego uwazasz za proroka, za ucznia proroków, za nauczyciela i rzecznika prawdy,
którego najwyzszym otaczasz uwielbieniem i miloscia gdy ten nagle wprowadza ukradkiem szkodliwe bledy, a
ty ich ani rychlo wylowic nie umiesz, bo tkwia w tobie przesady czerpanej dotad nauki, ani tez z lekkim sercem
potepic, bo nie dopuszcza przywiazanie do dawnego mistrza.
XI.
(16) Tu moze bedzie sie ktos domagal, zebym to, co stwierdzaja slowa Mojzesza, unaocznil na przykladach z
dziejów Kosciola. Sluszne to zadanie; niepodobna go na pózniej odsunac. Wiec zeby od najblizszych i
znanych rzeczy zaczac - malaz to byla niedawno pokusa, kiedy ten nieszczesny Nestoriusz, przedzierzgnawszy
sie z owcy w wilka, poczal szarpac owczarnie Chrystusa, a ci, których kasal, mieli go jeszcze przewaznie za owce
i tym bardziej na kly jego byli narazeni? Bo któzby mógl przypuscic, ze latwo zbladzi maz, tak chlubnie
wyrokiem wladzy obrany, przez duchowienstwo z taka tesknota oczekiwany, cieszacy sie taka miloscia
swietych i wzietoscia u ludu; on, który codziennie wyluszczal ludowi slowa Boze i zbijal wszystkie szkodliwe
bledy zydów i pogan? Jak mógl nie wpoic w kazdego tego przeswiadczenia, ze prawdy uczy, prawde glosi,
prawda zyje on, co przesladowal bluznierstwa wszystkich herezji... niestety, aby wrota dla swojej otworzyc?
Otóz mamy tu to, co Mojzesz mówi: "Doswiadcza was Pan Bóg wasz, czy go milujecie, czy nie." Ale dajmy
pokój Nestoriuszowi; tego podziwiano wiecej, niz zasluzyl, slawiono ponad istotne znaczenie; tego w oczach
tlumu wyolbrzymila raczej ludzka laska, niz boska. Zajmijmy sie raczej tymi, którzy wyposazeni w liczne zalety i
wielka dzielnosc, nabawili katolików niemalej pokusy. Tak mial Fotyn za naszych przodków kusic kosciól w
Sirmium, w Panonii: wsród ogromnej przychylnosci wszystkich wyniesiony tam na biskupstwo, przez jakis czas
piastowal je w duchu katolickim, az tu, jak ów zly prorok lub marzyciel, o którym mówi Mojzesz, poczal
powierzony sobie lud Bozy namawiac, zeby poszedl za cudzymi bogami, to jest przyjal obce, nieznane mu
dotad bledy... Ale takie rzeczy bywaja. Niebezpieczenstwo tkwilo w tym, ze do tego niegodziwego celu sluzyly
mu nieprzecietne sily. Byl to duch wybitny, w wiedze zasobny, mocarz slowa; swietnie, powaznie rozprawial i
pisal w obu jezykach; dowodza tego jego dziela, napisane czescia po grecku, czescia po lacinie. Na szczescie
powierzone mu owieczki Chrystusowe, bardzo okolo wiary katolickiej czujne i ostrozne, przypomnialy sobie
zawczasu przestrogi Mojzesza i mimo podziwu dla wymowy swego proroka i pasterza poznaly sie na pokusie.
Przedtem szly za nim, jak owczarnia za barankiem, teraz zaczely przed nim umykac, ja przed wilkiem. Nie tylko
zreszta na przykladzie Fotyna, lecz i na Apolinarysie mozna poznac niebezpieczenstwo tej pokusy koscielnej i
wziac zachete do troskliwszej ochrony wiary. Wtracil on swoich sluchaczy w wielki zamet i trudnosci: tu
ciagnela ich powaga Kosciola, tam przywiazanie do mistrza, i wahajac sie tak miedzy jednym a drugim, nie
umieli wyzwolic sie z bezradnosci. A czy byl to czlowiek wart lekcewazenia? Przeciwnie, bardzo wybitny,
podbijajacy sobie niezmiernie szybko serca wszystkich! Któz go przescignal bystroscia, biegloscia i wiedza? Ile
herezji stlumil w licznych ksiegach, ile wrogich wierze bledów zbil, wskazuje to jego slawne i iscie wielkie, nie
mniej, niz trzydziesci ksiag liczace dzielo, w którym unicestwil niedorzeczne oszczerstwa Porfiriusza
miazdzacymi dowod...
wirusik85