Zdejmijcie izraelskie kajdany i odzyskajcie Amerykę.doc

(77 KB) Pobierz

REMOVE ‘THE ISRAELI SHACKLES’ AND WREST BACK AMERICA

Zdejmijcie ‘izraelskie kajdany’ i odzyskajcie Amerykę

 

http://www.veteranstoday.com/2011/01/12/remove-%E2%80%98the-israeli-shackles%E2%80%99-and-wrest-back-america/

Rex Williams – 12.01.2011 tłumaczenie Ola Gordon

“Kennedy ostrzegł nas, że tajność przyniesie nam tyranię” przypomniał Gordon Duff. Ostatnio widzimy jej dużo. Prezydent Kennedy również powiedział Newspaper Publishers Association [Stowarzyszenie Wydawców Gazet], że „w prasie drukowanej, kronikarzu czynów człowieka, strażniku jego sumienia, kurierze jego wiadomości, szukamy siły i ratunku, pewni, że z waszą pomocą człowiek będzie tym kim się urodził: Wolny i Niezależny.”

W tej wypowiedzi Kennedy z pewnością nie przewidywał 2011 roku, lub nie wiedział, że teraz doszliśmy do etapu, w którym „kronikarz czynów człowieka” działałby zgodnie z nakazami obcego mocarstwa, jego przekrzywiania wiadomości, a nie, na pewno nie „kuriera jego wiadomości,” jeżeli „wiadomości” oznaczają prawdę. Jeśli dobrze pamiętam, ówczesne media miał duży element własności niezależnej, którą zaprojektowano, by stała się rzecznikiem Izraela i wszelkiej nienawiści i zła jakie oznacza, dla nas wszystkich na całym świecie.

Tacy jak Murdoch, z jego szokującymi siłaczami, spod znaku Fox News, doskonały przykład manipulacji medialnej, muszą przyjąć pewną odpowiedzialność za wszystkie wydarzenia w USA. To naprawdę jego wejście w posiadanie mediów w USA (i apatia ludzi), stworzyło takie zaognione środowisko polityczne, chłostane przez przekupnych członków Kongresu, i chyba najgorszą kolekcję prezydentów od Jimmy Cartera, który przynajmniej usiłował naprawić niektóre błędy.

Dlatego jest więcej w tej strzelaninie Arizona niż się wydaje. Zważywszy, że każda akcja, która ma miejsce w USA w tych dniach, ma jakiś większy plan i na szczęście są tacy nieugięci jak Gordon Duff, Jeff Gates, Philip Giraldi, Alan Hart, Alison Weir, Anthony Lawson, Stuart Littlewood, Grant Smith, Paul Balles, Franklin Lamb, James Petras, James Morris i wielu innych, których prace znajdują dom na My Catbird Seat i wszyscy, którzy posiadają referencje i doświadczenie, aby poszerzać nasze myślenie, by zauważać więcej niż tylko to co widoczne na powierzchni, bo poniżej tej powierzchni jest zupełnie inny świat i on nie jest ładny.

Z uwagi na tak liczne niewyjaśnione przestępstwa w USA, począwszy od zabójstw Kennedych do 11 IX, i teraz akcji w Arizonie, można się zastanawiać, co to za siły, które stoją za bardzo niskim współczynnikiem rozwiązywania poważnych zbrodni, kiedy czuje się, że nawet mając snajpera w areszcie, prawdziwa historia nigdy nie wyjdzie na jaw. Jak dobrze wiemy, ci którzy planują te rzeczy są dobrzy w zacieraniu śladów. Jako człowiek z innego kraju, zawsze rozumiałem, że w zależności od poglądów danego oficera prawa, można być aresztowanym za to, że się oddycha, tak sporny był klimat we wszystkich stanach. Ale gdy chodzi o poważne zbrodnie polityczne na wielką skalę, takie jak zabójstwo prezydenta, eksperci mogą zrobić tak, jakby to był akt „samotnego rewolwerowca,” jak zobaczymy to jeszcze raz, szczególnie jeśli ktoś sprawę ułatwi, zaoszczędzi również stanowi fortunę, kiedy zastrzeli go na spacerze ze strażnikami. Brzmi to jak stare dzieje, ciągle nie rozwiązane. Oni, kimkolwiek naprawdę są, wiedzą jak to zrobić.

Ale na pewno gdzieś w USA są dobrzy, praworządni, nie skorumpowani ludzie. W tej chwili można darować komuś kto myśli inaczej.

Kto jest beneficjentem rozsypujących się Stanów Zjednoczonych, cierpiącym z powodu zbrodni w Arizonie, publicznie zaangażowanym w samobiczowanie, podczas gdy reszta świata mówi, „czego się spodziewać …. to jest Ameryka. Dla nich to normalne. Dostęp do broni i tak dalej, wiesz.” Dlatego wszyscy czekamy na następne zdarzenie i ludzie znów przygotowują się do tego wydarzenia jako sposobu na życie. W końcu USA mają historię tych spraw i wkrótce będzie kolejna, tak pewne jak to, że po nocy następuje dzień. Kto na tym skorzysta????

KTO? Zobaczmy czy da się to racjonalnie przeanalizować i udowodnić.

W latach siedemdziesiątych była moda na szkolenia na dużą skalę w zakresie zarządzania. To znaczy, jeśli nie wziąłeś udziału w kursie w zakresie biznesu, marketingu, sprzedaży, rozwoju organizacji, lub zarządzaniu relacjami z klientami, nie rozwijałeś się, a było obowiązkowe stosowanie nowych zasad w pracy codziennej. Było kilku przeciwników i słusznie, gdyż dla niektórych był to nonsens. Ale niektóre zasady przetrwały i słusznie. Jedna z zasad która przetrwała była opracowana przez zespół z New Jersey, dwóch panów Kepnera i Tregoe, których zasad racjonalnej gospodarki po raz pierwszy uczono aspirujących managerów średniego i wyższego szczebla z doskonałymi wynikami. Ja na przykład nigdy nie zapomniałem zdyscyplinowanego myślenia, stosowanego w ich zasadach.

Chodzi mi o to, że stosowanie takich racjonalnych procesów do odpowiedzi pochodzących od m.in. dobrze poinformowanych autorów tych stron, pozwoli nam na uzupełnienie luk, poprzez analizę sytuacji w zakresie „KTO” [powyżej], podejmowanie decyzji w kwestii spraw, które muszą zostać uwzględnione, biorąc pod uwagę potencjalne problemy i skutki takich decyzji. Chciałbym powiedzieć z ufnością, że gdyby stosowano ten proces, zadawano pytania i udzielano odpowiedzi, prawdziwi beneficjenci niemal codziennie tworzonego zamieszania w Stanach Zjednoczonych, byliby oczywiście widoczni, niepodważalni. Wtedy wszystko co można zrobić, to znaleźć krajowy dziennik, który by to opublikował.

Ale to inna historia.

Pewien komentator stwierdził, że powinniśmy być „podejrzliwi w stosunku do mediów głównego nurtu.” Mądre słowa. Otwarta manipulacja prawdą powinna być przestępstwem ściganym z oskarżenia publicznego. Taki klimat zamknąłby Murdocha w ciągu jednego dnia, a także żydowską prasę za zgodą New York Timesa i jego zespołu specjalistów (dobrze płatnych) sayanim, pracujących na rzecz syjonistów. Mógłby również rozwijać się w nowej branży, „kustoszy prawdy,” a nawet stać się tematem akademickich badań, w temacie ‘jeśli nie możemy udowodnić, nie publikujemy,’ lub odwrotnie, ‘jeśli warto publikować, bez względu na nasze poglądy, opublikujemy, uczciwie i prawdziwie.’

Kara za złamanie przepisów – prawdziwe dolary. Licencja na działalność gazety publicznej odnawiana co roku.

John F Kennedy, 35 prezydent USA, który sprawował ten urząd od 1961 roku do egzekucji, w Hotelu Waldorff-Astoria w Nowym Jorku, na spotkaniu z Amerykańskim Stowarzyszeniem Wydawców Gazet, 27 kwietnia 1961 roku, powiedział:

http://www.cuttingthroughthematrix.com/transcripts/JFK_Video_Speech.html

Panie Przewodniczący, Panie i Panowie

Jestem bardzo wdzięczny za zaproszenie na spotkanie z wami. Na was spoczywa wielka odpowiedzialność, jakiś czas temu przeczytałem artykuł, który przypomniał mi jak szczególnie wielki ciężar nakładają na was aktualne wydarzenia.

Być może pamiętacie, że w 1851 roku nowojorski Herald Tribune, finansowany i zarządzany przez Horace Greeleya, na stanowisko londyńskiego korespondenta zatrudnił skromnego dziennikarza o nazwisku Karol Marks.

Mówi się, że ten zagraniczny korespondent Marks, spłukany finansowo, mający niedożywioną i schorowaną rodzinę, ciągle zwracał się do Greeleya i dyrektora Charlesa Dana o podwyżkę szczodrego wynagrodzenia w wysokości $5 za artykuł, wynagrodzenia niewdzięcznie nazywanego przez niego i Engelsa „najnędzniejszym burżuazyjnym oszustwem.”

Ale kiedy wszystkie jego apele finansowe odrzucano, Marks rozejrzał się za innym sposobem na życie i sławą, ostatecznie zakończył swoje relacje z Tribune i swój talent w pełnym wymiarze poświęcił sprawie, która dała światu nasiona leninizmu, stalinizmu, rewolucji i zimnej wojny.

Gdyby tylko to nowojorska gazeta kapitalistyczna potraktowała go bardziej życzliwie, gdyby tylko Marks pozostał korespondentem zagranicznym, historia mogłaby wyglądać inaczej. I mam nadzieję, że wszyscy wydawcy będą mieć tę lekcję na uwadze następnym razem, kiedy od spłukanego dziennikarza dostaną prośbę o niewielki wzrost w rachunku kosztów.

Na tytuł mojego wystąpienia tego wieczoru wybrałem „Prezydent i prasa.” Niektórzy mogą sugerować, że bardziej naturalnie brzmiałby „Prezydent kontra prasa.” Ale dzisiaj tego nie odczuwam.

Ale prawdą jest, że gdy znany dyplomata z innego kraju zażądał niedawno, by nasz Departament Stanu odżegnał się od ataków pewnej gazety na jego kolegę, musieliśmy odpowiedzieć, że ten rząd nie odpowiadał za prasę, a prasa wcześniej wyjaśniła, że nie odpowiadała za ten rząd.

Niemniej jednak, moim celem dzisiaj nie jest zwykły atak na tzw. prasę jednej partii. Wręcz przeciwnie, w ostatnich miesiącach rzadko słyszałem jakieś skargi na polityczną stronniczość prasy, z wyjątkiem kilku Republikanów. Nie jest też moim celem by dyskutować czy bronić transmisji telewizyjnych konferencji prasowych prezydenta. Myślę, że jest bardzo korzystne kiedy się dostaje 20 mln Amerykanów regularnie siedzących na tych konferencjach, by oglądać, jeśli mogę tak powiedzieć, ostre, inteligentne i uprzejme charaktery, jakimi wykazują się wasi waszyngtońscy korespondenci.

I wreszcie, te uwagi nie mają na celu zbadania odpowiedniego stopnia prywatności, na który prasa powinna pozwolić każdemu prezydentowi i jego rodzinie.

Jeśli w ciągu kilku ostatnich miesięcy wasi reporterzy i fotografowie Białego Domu regularnie uczestniczyli w nabożeństwach, to z pewnością im to nie zaszkodziło.

Z drugiej strony, zdaję sobie sprawę z tego, że fotografowie mogą narzekać, że nie korzystają z takich samych zielonych przywilejów na lokalnych polach golfowych, jak kiedyś.

Prawdą jest, że mój poprzednik nie miał takich obiekcji jak ja, by fotografować swoje umiejętności gry w golfa. Ale z drugiej strony nigdy nie był człowiekiem służb specjalnych.

Mój temat dziś jest bardziej rzeczowy i dotyczy zarówno wydawców, jak i redaktorów.

Chciałbym porozmawiać o naszej wspólnej odpowiedzialności wobec wspólnego zagrożenia. Wydarzenia ostatnich tygodni może przyczyniły się do pokazania niektórym tego wyzwania, ale wymiary tego zagrożenia majaczyły na horyzoncie od wielu lat. Bez względu na nasze nadzieje na przyszłość – w celu zmniejszenia tego zagrożenia, czy życia z nim – nie można uciec ani od powagi ani całości tego wyzwania dla naszego przetrwania, i dla naszego bezpieczeństwa – wyzwania, które konfrontuje nas z nieznanymi metodami w każdej dziedzinie działalności człowieka.

To śmiertelne wyzwanie nakłada na nasze społeczeństwo dwa wymogi bezpośrednio dotyczące zarówno prasy jak i prezydenta – dwa wymogi, które mogą wydawać się prawie sprzeczne w tonie, ale które muszą być uzgodnione i spełnione, jeśli chcemy zaradzić krajowemu niebezpieczeństwu. Mam na myśli, po pierwsze, potrzebę znacznie szerszej informacji publicznej, a po drugie, potrzebę znacznie większej tajemnicy urzędowej.

Samo słowo „tajność” jest odrażające w wolnym i otwartym społeczeństwie, a my jesteśmy jako ludzie z natury i historycznie przeciwni tajnym stowarzyszeniom, tajnym przysięgom i tajnym postępowaniom. Zdecydowaliśmy dawno temu, że niebezpieczeństwo nadmiernego i niepotrzebnego zatajania istotnych faktów przewyższało zagrożenia, przytaczanego by je uzasadnić. Nawet dzisiaj, niewielkie znaczenie ma przeciwstawianie się zagrożeniu ze strony zamkniętego społeczeństwa, przez naśladowanie jego arbitralnych ograniczeń. Nawet dziś, niewielkie znaczenie ma zabezpieczenie przetrwania naszego narodu, jeśli nie przetrwają z nim nasze tradycje. I istnieje bardzo poważne niebezpieczeństwo, że ogłoszona potrzeba zwiększonej tajności będzie porwana przez tych, którzy pragną rozszerzyć jego znaczenie do granic oficjalnej cenzury i utajniania. Na to nie zamierzam pozwolić do stopnia, w którym jest pod moją kontrolą. I żaden urzędnik mojego rządu, wysokiej rangi czy niskiej, cywilny czy wojskowy, nie powinien interpretować moich dzisiejszych słów jako pretekst do cenzurowania wiadomości, do tłumienia buntu, do ukrywania naszych błędów, czy ukrywania przed prasą i społeczeństwem faktów, które powinno znać.

Ale proszę każdego wydawcę, każdego redaktora, i każdego reportera w kraju, o zweryfikowanie własnych standardów, i rozpoznanie charakteru niebezpieczeństwa naszego kraju. W czasie wojny, rząd i prasa zwyczajowo łączyły siły w wysiłku w dużej mierze opartym na samodyscyplinie, by zapobiec nieautoryzowanym wyjawieniem wobec wroga. W czasach „wyraźnego i obecnego niebezpieczeństwa,” sądy twierdziły, że nawet uprzywilejowane prawa Pierwszej Poprawki muszą wywołać społeczną potrzebę bezpieczeństwa narodowego.

Dzisiaj nie wypowiedziano żadnej wojny i jakkolwiek ostra może być walka, ona nigdy może nie być wypowiedziana w sposób tradycyjny. Atakuje się nasz sposób życia. Ci, którzy robią się naszym wrogiem, napierają na całym świecie. Przetrwanie naszych przyjaciół jest w niebezpieczeństwie. Ale nie wypowiedziano żadnej wojny, wojska nie przekroczyły żadnych granic, nie wypalono żadnych pocisków.

Jeśli prasa czeka na wypowiedzenie wojny, zanim nałoży samodyscyplinę występującą w warunkach bojowych, to mogę tylko powiedzieć, że żadna wojna nigdy nie stanowiła większego zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa. Jeśli oczekujecie znalezienia „wyraźnego i obecnego zagrożenia,” to mogę tylko powiedzieć, że niebezpieczeństwo nigdy nie było wyraźniejsze, a jego obecność nigdy nie była tak groźna.

To wymaga zmiany poglądów, zmiany taktyki, zmiany misji – w rządzie, w narodzie, u każdego biznesmena czy przywódcy związkowego, oraz każdej gazety. Mamy przeciwników na całym świecie, ze strony monolitycznego i bezwzględnego spisku, który opiera się głównie na tajnych sposobach, mającego na celu rozszerzenie swojej strefy wpływów – na infiltracji zamiast inwazji, na działalności wywrotowej zamiast wyborów, na zastraszaniu zamiast wolnego wyboru, na partyzantach w czasie nocy zamiast armii w czasie dnia. Jest to system, który zebrał ogromne zasoby ludzkie i materialne w budowie zwartej, bardzo skutecznej machiny, którą łączą operacje wojskowe, dyplomatyczne, wywiadowcze, gospodarcze, naukowe i polityczne.

Przygotowania do spisku są ukrywane, nie publikowane. Jego błędy są zakopywane, nie nagłaśniane.. Jego dysydenci są uciszani, nie chwaleni. Nie kwestionuje się żadnych wydatków, nie drukuje się żadnych plotek, nie ujawnia się tajemnic. Prowadzi Zimną Wojnę, krótko mówiąc, z dyscypliną jak w czasie wojny, której żadna demokracja nie mogłaby się spodziewać, chcieć czy jej dorównać.

Niemniej jednak, każda demokracja uznaje konieczne ograniczenia bezpieczeństwa narodowego – i pozostaje pytanie, czy te ograniczenia muszą być ściślej przestrzegane, jeśli chcemy przeciwstawić się takiemu rodzajowi ataku, jak również inwazji.

Sprawa jest taka, że wrogowie tego kraju otwarcie chwalili się zdobyciem, za pośrednictwem naszych gazet, informacji, do której zdobycia musieliby wynająć agentów poprzez kradzież, przekupstwo lub szpiegostwo, by szczegóły tajnych przygotowań tego narodu do zwalczania tajnych operacji wroga były dostępne każdemu czytelnikowi gazety, zarówno przyjaciołom jak i wrogom; by wielkość, siła, miejsce i charakter naszych sił i broni, nasze plany i strategia ich stosowania, wszystkie były wykazane w prasie i innych mediach w stopniu wystarczającym, aby zaspokoić każdą obcą siłę; i by w co najmniej jednym przypadku, publikacja szczegółów dotyczących tajemnicy systemu, w którym satelity wymagałyby zmiany kosztem sporego czasu i pieniędzy.

Gazety które opublikowały te historie były lojalne, patriotyczne, odpowiedzialne i miały dobre intencje. Gdybyśmy byli zaangażowani w otwartą wojnę, to niewątpliwie nie opublikowałyby takich rzeczy. Ale w przypadku braku otwartej wojny, uznali je tylko za śledztwa dziennikarskie, a nie sprawdzian bezpieczeństwa narodowego. I moje pytanie brzmi, czy dzisiaj nie powinno się przeprowadzić

dodatkowych śledztw.

Na to pytanie powinniście odpowiedzieć sami. Żaden urzędnik publiczny nie powinien odpowiadać za was. Żaden rządowy plan nie powinien nakładać ograniczeń wbrew waszej woli. Ale nie wywiązałbym się z zobowiązań wobec narodu, rozważając wszystkie obowiązki, które teraz dźwigamy, i wszystkie sposoby jakie mamy pod ręką, by wywiązać się z tych obowiązków, gdybym nie powierzył tego problemu waszej uwadze, i nie nalegał na jego rozważne przemyślenie.

Przy wielu wcześniejszych okazjach, mówiłem – i wasze gazety stale to powtarzały – że są to czasy, które przemawiają do poczucia poświęcenia i samodyscypliny każdego obywatela. Wzywają każdego obywatela by wyważył swoje prawa i wygody, z obowiązkami wobec wspólnego dobra. Nie mogę teraz uwierzyć, by ci obywatele, którzy służą w branży gazetowej, uważali się za zwolnionych od tego apelu.

Nie mam zamiaru ustanawiać nowego Biura Informacji Wojennej regulującego przepływ wiadomości. Nie sugeruję żadnych nowych form cenzury, czy nowych typów klasyfikacji bezpieczeństwa. Nie mam prostej odpowiedzi na dylemat, który przedstawiłem, i nie staram się go narzucać, gdybym ją miał. Ale proszę członków profesji i przemysłu w tym kraju, by ponownie zweryfikowali swoje obowiązki, by rozważyli stopień i charakter obecnego zagrożenia, oraz obowiązek powściągliwości, które to niebezpieczeństwo nakłada na nas wszystkich .

Każda gazeta niech teraz zapyta się, w odniesieniu do każdej historii: „czy są to wiadomości?” Wszystko co proponuję, to byście jeszcze dodali pytanie: „Czy jest to w interesie bezpieczeństwa narodowego?” I mam nadzieję, że każda grupa w Ameryce – związki zawodowe i przedsiębiorcy oraz urzędnicy państwowi na każdym szczeblu, postawią sobie to samo pytanie o ich starania, a swoje działania podporządkują takiej samej skrupulatnej weryfikacji.

A jeżeli amerykańska prasa rozważy i zarekomenduje dobrowolne zalecenia nowych, szczególnych kroków czy mechanizmu, mogę was zapewnić, że będziemy współpracować z całego serca z tymi zaleceniami.

Być może nie będzie żadnych rekomendacji. Być może nie ma żadnej odpowiedzi na dylemat, przed którym stoi wolne i otwarte społeczeństwo w zimnej i tajnej wojnie. W czasach pokoju, każda wynikająca z tego dyskusja na ten temat, i każda akcja, jest zarówno bolesna jak i bez precedensu. Ale jest to czas pokoju i niebezpieczeństwa, które nie ma precedensu w historii.

To bezprecedensowy charakter tego wyzwania, które również stanowi podstawę do waszego drugiego obowiązku – obowiązku, którym się dzielę i to jest nasz obowiązek informowania i ostrzegania amerykańskiego narodu, by zapewnić, że posiada wszystkie fakty, których potrzebuje, i także je rozumie – niebezpieczeństwa, perspektywy, cele naszego programu i wybory, przed którymi stoimy.

Żaden prezydent nie powinien obawiać się publicznej kontroli swojego programu. Bo ta kontrola pochodzi ze zrozumienia, a z tego zrozumienia pochodzi wsparcie lub sprzeciw, i oba są konieczne. Nie proszę waszych gazet o wsparcie dla rządu, ale proszę o pomoc w ogromnym zadaniu informowania i ostrzegania Amerykanów. Mam pełne zaufanie do odpowiedzi i poświęcenia naszych obywateli, kiedy są w pełni informowani.

Nie tylko nie mogę tłumić kontrowersji wśród waszych czytelników – z zadowoleniem ją przyjmuję. Ten rząd zamierza być szczery w kwestii swoich błędów, bo jak mądry człowiek powiedział kiedyś: „Błąd nie jest błędem, chyba że odmawiasz poprawienia go.” Zamierzamy przyjąć pełną odpowiedzialność za nasze błędy i spodziewamy się, że wy zwrócicie nam na nie uwagę, gdy je przeoczymy.

Bez dyskusji, bez krytyki, żaden rząd i żaden kraj nie osiągnie sukcesu, i nie przetrwa żadna republika. Dlatego prawodawca ateński Solon zadekretował jako przestępstwo, jeśli jakiś obywatel uchyla się od kontrowersji. I to dlatego naszą prasę chroniła Pierwsza Poprawka – jedyną branżę w Ameryce szczególnie chronioną przez Konstytucję – nie po to by rozweselała i bawiła, nie po to podkreślała banały i sentymenty, nie po to by po prostu „dawała społeczeństwu to, czego chce”- ale po to by informowała, pobudzała, wzbudzała do refleksji, określała nasze zagrożenia i nasze możliwości, by wskazywała nasze kryzysy i nasze wybory, prowadziła, kształtowała, kształciła, a czasem nawet rozgniewała opinię publiczną.

Oznacza to większy zasięg i analizę wiadomości międzynarodowych – bo one nie są już dalekie i zagraniczne, ale pod ręką i lokalne. Oznacza to większą troskę o lepsze zrozumienie wiadomości, jak również lepsze ich przekazywanie. A to oznacza wreszcie, że rząd na wszystkich szczeblach, musi spełniać swój obowiązek, aby dostarczać wam jak najbardziej wyczerpujących informacji, poza najmniejszymi ograniczeniami bezpieczeństwa narodowego – i zamierzamy to zrobić.

To na początku XVII wieku Francis Bacon skomentował trzy ostatnie wynalazki już zmieniające świat: kompas, proch strzelniczy i prasa drukarska. Teraz więzi między narodami najpierw sporządzone przez kompas, uczyniły z nas wszystkich obywateli świata, nadzieje i zagrożenia jednego stają się nadziejami i zagrożeniami dla nas wszystkich. W wysiłkach jako jeden świat by żyć razem, ewolucja prochu do jej ostatecznej granicy, ostrzegała ludzkość przed tragicznymi skutkami zaniechania.

To w prasie drukarskiej, kronikarzu czynów człowieka, strażniku jego sumienia, kurierze jego wiadomości, szukamy siły i ratunku, pewni, że z waszą pomocą człowiek będzie taki jaki się urodził: Wolny i Niezależny.”

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin