Wychowanie Seksualne 1-8.doc

(655 KB) Pobierz
Wychowanie Seksualne

Wychowanie Seksualne

Autor: wiana

 

 

--- rozdział 01 ---

 

- Ale o co wam chodzi? Przecież mężczyzna nie może zajść w ciążę. - Harry

nie rozumiał, skąd nagle u wszystkich takie zainteresowanie jego życiem

seksualnym. Dopiero co odkrył, że jest gejem i przespał się z Seamusem. No

dobrze, przespał, to było zbyt mocne słowo. Tylko się całowali, dotykali i

ogólnie robili sobie dobrze. A teraz, sam nie wiedział, jakim cudem znalazł się

w gabinecie dyrektora razem z Syriuszem i Remusem. I dlaczego, do licha,

wszyscy zgromadzeni byli tacy poddenerwowani i ciekawscy. Dumbledore

zrobił minę dziwniejszą niż zwykle. - Może…?

- Tak, Harry. Czarodziej może zajść w ciążę równie naturalnie co

czarownica. A jeżeli jest w dodatku potężny magicznie, to dzieje się to jeszcze

łatwiej. - Dyrektor wyjaśnił zszokowanemu nastolatkowi coś, co pewnie każdy,

kto wychowywał się w świecie czarodziei wiedział od małego. - Na szczęście

do niczego poważnego między tobą a panem Finninganem nie doszło. Aż

strach pomyśleć, co by się stało, gdybyście w swej niewiedzy nie użyli

stosownych zabezpieczeń. Wojna z Voldemortem wciąż trwa. Nie możemy

pozwolić sobie na taki błąd.

Harry nadal nie mógł wyjść z szoku. Popatrzył oniemiały z otwartą buzią na

dyrektora, a potem przeniósł swoje wielkie, zielone, wytrzeszczone oczy na

Syriusza i Remusa, którzy gorliwie przytaknęli Dumbledore’owi. Znów spojrzał

na starszego czarodzieja.

1

- Czyli co? Wystarczy, e raz si z kim prze pi i od razu, albo ja, albo ż ę ś ś ę ten

ktoś…? - Chłopak nie mógł tego zrozumieć.

- Niestety tak. I obawiam się, że w twoim przypadku zwykłe zabezpieczenia

nie będą wystarczające. - Dumbledore ze smutkiem pokiwał głową.

- Nie rozumiem. Jak…? Przecież ja nie jestem kobietą… Przecież do tego

potrzebna jest macica, czy coś takiego… - Harry próbował sobie przypomnieć,

czego uczono go na temat rozmnażania ludzi na lekcjach biologii, w

mugolskiej szkole. Niestety, niewiele z niej pamiętał.

- Widzę, że Hogwart naprawdę potrzebuje drobnej modernizacji. - Albus

zaczął głaskać palcami swoją długą, srebrzystą brodę.

- Co masz na myśli, Albusie? - zapytał Lupin, już spokojniejszy niż na

początku rozmowy. Harry zachodził w głowę, co takiego mógł sobie Remus

myśleć o całej sytuacji, że był taki poddenerwowany. Czyżby to, że Harry nie

zastosował zabezpieczeń, bo miał kaprys zajść w ciążę i przez to dać

Voldemortowi dziewięć miesięcy ułatwionej pracy? Przecież to było śmieszne!

- Mam na myśli wprowadzenie zajęć z Wychowania Seksualnego -

uśmiechnął się Albus. - I nawet wiem kto je poprowadzi!

***

- Żartujesz…Harry, powiedz mi, że żartujesz! - Ron był niemal tak zielony na

twarzy, jak szpinak na jego talerzu.

- Nie żartuję. Dumbledore postanowił wprowadzić obowiązkowe zajęcia

Wychowania Seksualnego dla szóstego roku i zainteresowanych. - Harry sam

nadal nie mógł w to uwierzyć. - McGonagall będzie prowadziła zajęcia z

dziewczynami, a Snape z chłopakami.

- O nie, to ohydne! - Rudzielec odsunął swój talerz, nie mogąc w tej chwili

nic przełknąć. - Wyobrażasz sobie Snape’a mówiącego o seksie? To będzie co

najmniej niesmaczne!

- Więc lepiej przygotuj się do tego psychicznie, bo zajęcia zaczynają się w

ten piątek, po kolacji. - Harry upił łyk soku z dyni i spojrzał na stół

nauczycielski. - Zresztą wydaje mi się, że Snape też nie jest tym zachwycony.

A McGonagall po raz pierwszy wygląda, jakby chciała własnoręcznie

zamordować Dumbledore’a. Może nie będzie aż tak źle. Przynajmniej będzie

2

si z czego po miaćę ś .

***

Wszyscy chłopcy z szóstego roku i kilku spoza, siedzieli w jednej z

nieużywanych klas na piętrze, przystosowanej specjalnie do nauczania tego…

przedmiotu. Snape’a jeszcze nie było, więc w powietrzu unosiły się szepty i

chichoty. Część była rozbawiona, część wyraźnie poddenerwowana, jednak

wszyscy podziwiali z zainteresowaniem nowy wystrój klasy. Z przodu, obok

katedry znajdował się duży model mężczyzny, a raczej jego kawałek od pasa

do połowy ud. Patrząc z boku na przekrój manekina, było widać organy

wewnętrzne, o części których Harry nawet nie wiedział, że istnieją. Na

ścianach były różne schematy, pokazujące powstawanie plemników, czy

pouczające dlaczego warto używać zabezpieczeń. Nagle przy podwyższeniu

pojawił się skrzat domowy i zostawił na nim kosz bananów, na których widok

zgromadzeni chłopcy wybuchnęli śmiechem.

- Myślicie, że będzie nas uczył, jak komuś zrobić dobrze? - Dean mruknął do

Gryfonów.

- Raczej jak się nakłada gumę. - Seamus zarumienił się lekko, gdy koledzy

na niego spojrzeli. - No co? Kuzyn mi mówił, o tym co mieli na tych zajęciach

w mugolskiej szkole. Tyle, że tam były klasy mieszane, a nie dziewczyny

oddzielnie.

- Ciekawe, czy o cyklu u dziewczyn też będzie mówił. - Jakiś Puchon myślał

na głos. - I o ciąży.

- Moja mama powiedziała, że w Bauxbaton na takich zajęciach profesorka

dała wszystkim do wypicia eliksir, który wywoływał symulację ciąży. Dziewięć

miesięcy w dziewięć dni. - Krukon po prawej skrzywił się. - Mam nadzieję, że

Nietoperz nam tego nie zrobi.

- Znając go… - Ktoś zaczął, ale nie skończył, ponieważ w tym momencie

drzwi sali otworzyły się i do środka wmaszerował zły Mistrz Eliksirów. Jego

twarz była wykrzywiona w strasznym grymasie, a na policzkach kwitł

delikatny rumieniec. Stanął przed katedrą i w klasie nastała absolutna cisza.

Profesor zaczął wykład, starając się nie patrzeć na uczniów. Harry wpatrywał

się w niego wielkimi oczami. Nie co dzień widzi się Severusa Snape’a

3

oblanego rumie cem zawstydzeniań .

- Na początek dzisiejszych zajęć, zajmiemy się krótkim opisem budowy

zewnętrznej… męskiego ciała, a następnie przejdziemy do zewnętrznych form

zabezpieczeń. - Snape powiedział to tak, jakby mówił o jakiś składnikach do

eliksirów. Więc Seamus jednak miał rację, jeżeli chodziło o przeznaczenie

bananów. Mistrz Eliksirów machnął różdżką w stronę modelu i ten obrócił się

tak, by klasa widziała wygląd zewnętrzny, a nie przekrój.

- Dla tych, którzy jeszcze nigdy w życiu nie widzieli - Snape zaczął z

przekąsem - jest to model mężczyzny. To jest penis, tu znajdują się jądra, a to

się nazywa napletek. Nadążacie? - Czarodziej kontynuował, pokazując

wskaźnikiem to o czym mówił. Z jego ust, ani na chwilę nie zniknął kpiący

uśmieszek. - A teraz, pan Potter podejdzie i na tym oto bananie pokaże nam, w

jaki sposób należy nakładać prezerwatywę, skoro te zajęcia są głównie po to,

by nadrobić jego braki w przedmiocie.

Ślizgoni zawyli z uciechy i nawet kilku uczniów z innych domów parsknęło

śmiechem. Harry gapił się na swojego profesora, który w jednej ręce już

trzymał banana, a w drugiej opakowanie z prezerwatywą. Oczywiście, Snape

nie byłby sobą, gdyby nie skorzystał z okazji, by upokorzyć Gryfona.

Chłopakowi coraz mniej podobały się te zajęcia. A to był dopiero początek.

Miał tylko nadzieję, że Nietoperz nie każe mu pokazywać wszystkiego…

Wstał niepewnie i podszedł do profesora, czerwieniąc się wściekle, gdy do

jego uszu doszły szeptane docinki Ślizgonów. Snape podał mu prezerwatywę,

wciąż trzymając banana i popatrzył na niego z satysfakcją. Harry, starając się

nie spoglądać w te hipnotyzujące, czarne oczy i próbując nie zwracać uwagi

na chichoty i kpiny patrzących na niego uczniów, rozerwał trzęsącymi się

dłońmi ochronne opakowanie prezerwatywy o smaku czekolady. Tylko

spokojnie, wyobraź sobie, że jesteś tylko ty i banan. Powiedział sobie w duchu

i wziął głębszy oddech, by się uspokoić.

- Dalej Potter, nie będziemy przecież czekać aż ten banan się zestarzeje.

Wtedy nie będzie już z niego żadnego pożytku - warknął Snape i podsunął mu

banana niemalże pod oczy, wywołując tym kolejną salwę śmiechu wśród

Ślizgonów. Harry nasunął prezerwatywę na banana, przytrzymując go lewą

dłonią i od razu się cofnął, czerwony na twarzy niczym dojrzała wiśnia. - Niech

pan jeszcze nie ucieka, panie Potter. Jeszcze nie skończyliśmy.

4

Snape bawił si wy mienicie, Harry był tego pewien. Nie musiał naweę ś t

patrzeć na jego twarz, by wiedzieć, że była wykrzywiona w złośliwym

uśmieszku.

- Oczywiście większość czarodziejskich prezerwatyw jest dodatkowo

wzmocniona odpowiednimi zaklęciami, jednak nie stanowią one żadnej

przeszkody dla silnie magicznych czarodziei. - Snape zwrócił się do reszty

uczniów. Harry zaryzykował zerknięcie w ich stronę. Gryfoni patrzyli na niego

ze współczuciem, ale też z odrobiną rozbawienia. Krukoni i Puchoni starali się

wyglądać poważnie, jednak ciężko im było opanować wesołość. Natomiast

Ślizgoni bawili się w najlepsze, kpiąc z niego w żywe oczy. Po prostu świetnie.

Teraz pewnie do końca roku nie dadzą mu spokoju.

- Jest pięć najbardziej popularnych zaklęć - Profesor kontynuował swoją

wypowiedź. Teraz znów mógłby mówić o sposobie krojenia Gumochłonów, a i

tak nikt by nie zauważył żadnej zmiany w jego sposobie mówienia. Może on po

prostu nie potrafił inaczej prowadzić wykładów?

- Zaczniemy od Geffro. Potter. - Snape znów wyciągnął w jego stronę

biednego banana obleczonego kondomem. Harry wyciągnął różdżkę. Dlaczego

jego ręce musiały się aż tak bardzo trząść? To tylko głupie zaklęcie. Pomyśl o

tym, jak o rzucaniu Wingardium Leviosa na pióro. To prawie to samo. Chłopak

przełknął czując, że teraz będzie mu ciężko myśleć o piórze bez skojarzeń.

Przeklęte hormony! Czemu wszystko musiało kojarzyć mu się albo z seksem

albo z Voldemortem. Zrobił się nieco zielony na twarzy. Nigdy, już nigdy

więcej nie użyje słowa seks i Voldemort w tym samym zdaniu. Jego wyobraźnia

była na to zbyt rozbudowana. Miał nadzieję, że Snape nie będzie ich uczył o

samym seksie. Snape mówiący o pozycjach… Snape i pozycje… Harry znów

zrobił się czerwony na twarzy. Zaklęcie, myśl o zaklęciu. Odchrząknął i

machnął różdżką nad bananem.

- Geffro.

Nic się nie stało. Harry popatrzył na profesora pytająco i zobaczył jak ten

morduje go wzrokiem.

- A teraz, z łaski swojej, rzuć to zaklęcie na banana - wycedził Snape przez

zaciśnięte zęby. Harry miał ochotę zapaść się pod ziemię, gdy dotarł do niego

sens słów profesora. Już nie żyję, Snape mnie zabije przy najbliższej okazji.

Zanieczyści składniki eliksiru, przyjdzie w nocy do dormitorium i udusi w

5

czasie snu, doleje trucizny do soku z dyni… Harry znów odchrz kn ł i modl ą ą ąc

się, by głos mu nie drżał, ponownie rzucił zaklęcie.

Tym razem, na bananie pojawiło się coś na kształt świecącej pajęczynki i od

razu znikło. Chłopiec zastanowił się czy czegoś znowu nie sknocił, ale

najwyraźniej nie, ponieważ Snape tego nie skomentował, wracając z powrotem

do swojego wykładu.

- Drugim zaklęciem, o zbliżonej sile działania, jest Blocum Semenum. Nie

można go używać jednocześnie z Geffro - dodał i mruknął ciche Finite

Incantatem, zanim znów podsunął Harry’emu banana. Chłopiec starał się jak

mógł i kolejne zaklęcia rzucił już poprawnie. - A teraz każdy ma swojemu

bananowi nałożyć prezerwatywę i przećwiczyć te zaklęcia.

Harry znów się zaczerwienił. Był pewien, że Snape robił to specjalnie.

Ciągle mówił zdania, które brzmiały dla nastolatka dwuznacznie i przez to

chłopak praktycznie nie przestawał się rumienić, jak jakaś dziewica! No

dobrze, może jeszcze nie uprawiał z nikim prawdziwego seksu, ale nie był

jakąś wstydliwą dziewczyną! Nawet Seamus patrzył na niego rozbawiony.

Harry w myślach zazgrzytał zębami. Na pewno nie straci tego całego

dziewictwa z kimś kto go nie wspiera w tak trudnej dla niego chwili.

Chłopak wrócił do swojej ławki i zażenowany schował twarz w dłoniach.

Musiał się uspokoić, bo od tego ciągłego myślenia o seksie, zaczynał się już

podniecać. Nie był twardy, co to, to nie. Do tego była jeszcze bardzo długa

droga, ale zmierzał w jak najbardziej właściwym kierunku. Przez palce

zobaczył jak Snape podszedł do Neville’a, który wyraźnie nie radził sobie z

nałożeniem prezerwatywy na banana.

- Longbottom, czy opanowanie tak prostej czynności, naprawdę przekracza

wątpliwe możliwości twojego mózgu? Proszę, zrób temu światu przysługę i

przyłóż się do tego trochę bardziej, bym nie musiał w przyszłości użerać się

jeszcze z twoim potomstwem! - Neville naciągnął kondona zbyt mocno i

rozerwał go. Snape zirytowany zabrał mu banana i sam wyjął prezerwatywę,

by jeszcze raz pokazać Gryfonowi, jak należy to zrobić. Musiał być naprawdę

bardzo zdeterminowany, by linia Longbottomów zakończyła się na Neville’u.

Harry patrzył zafascynowany, jak profesor z łatwością otworzył opakowanie

ochronne i z wprawą nasunął długimi palcami kondom na owoc. Przesunął

jeszcze kilka razy po nim z góry na dół, jakby gładząc… Potter znów poczuł jak

6

jego policzki robi si gor ce od nabiegłej krwi. Ale tym razem nie tylko oneą ę ą .

Przestań myśleć o tych długich, sprawnych palcach! Cholerne, przeklęte

hormony! Jak ja nienawidzę być nastolatkiem! Ale sposób w jaki Snape

wygładził tę prezerwatywę… Stop! Powiedziałem STOP!

Harry powstrzymał się przed uderzeniem głową w blat ławki i by przestać o

tym myśleć, popatrzył na poczynania swojego przyjaciela. Co jak co, ale Ron

nigdy, przenigdy nie kojarzył mu się z seksem. Z ulgą stwierdził, że nic się nie

zmieniło. Rudzielec poradził sobie szybko z nałożeniem prezerwatywy, ale miał

wyraźnie problemy z zaklęciem. Najwyraźniej i jemu trudno było się

skoncentrować.

- Pomóc ci? - zaoferował się. Łatwiej było, gdy banana trzymał ktoś inny.

- Nie, dzięki Harry. Chyba już załapałem. Geffro - Ron machnął różdżką nad

bananem i Harry poczuł, jak coś podrażnia jego członka, zaciskając się wokół

niego przyjemnie i budząc go do życia.

- Ugh. - Ledwo udało mu się stłumić jęknięcie. Wziął kilka głębszych

oddechów, by nad sobą zapanować. Teraz na własnej skórze poczuł to, co

Snape, gdy to on wystarczająco się nie skoncentrował na bananie. Nic

dziwnego, że profesor chciał go zabić. - Um, Ron?

- Tak? - Rudzielec nie popatrzył na niego, wciąż przyglądając się bananowi,

najwyraźniej nie rozumiejąc dlaczego tym razem mu nie wyszło.

- Proszę cię, następnym razem skup się tylko na bananie, dobrze? - Ron

popatrzył na niego i w jego oczach pojawiło się zrozumienie.

- Przepraszam Harry! Mam nadzieję, że nie bolało… - Jego przyjaciel patrzył

na niego ze skruchą.

- Wręcz przeciwnie. - Rudzielec spłonął rumieńcem na odpowiedź Harry’ego

i nim wrócił do ćwiczenia zaklęcia, jeszcze raz burknął zawstydzony

przeprosiny. Snape podał im do przećwiczenia kolejne dwa zaklęcia i znów

rozpoczął wędrówkę po sali. Harry poruszył się na krześle. To zaklęcie wciąż

się wokół niego opinało, przyjemnie stymulując i sprawiając, że robił się coraz

bardziej twardy. Rozejrzał się szybko by sprawdzić, że nikt na niego nie patrzy

i rzucił na siebie Finite Incantatem. Zaklęcie zniknęło, jednak erekcja została.

Mógł się założyć, że Snape znowu wyrwie go z ławki do czegoś następnego, co

będzie prezentował, więc musiał się jak najszybciej uspokoić, by nikt nie

zauważył wybrzuszenia w jego spodniach. Postanowił skoncentrować się na

7

rzucaniu zakl ć na tego głupiego banana. Jedno, drugie, trzecie… Chłopaę k

zobaczył kątem oka, że obok niego przechodzi Snape.

- Maleale - machnął różdżką nad bananem i profesor gwałtownie wciągnął

powietrze przez zaciśnięte zęby, zatrzymując się koło niego. Harry skulił się w

sobie i z przepraszającą miną popatrzył na Snape’a. Gdyby wzrok mógł

zabijać, lub torturować… Chłopak wiedział, że nic by go nie uratowało przed

karą za niedostateczne skoncentrowanie się na właściwym obiekcie zaklęcia.

Nie rozumiał czemu Snape jeszcze nie odebrał mu żadnych punktów, ani nie

dał szlabanu za nieuwagę. Przypuszczał, że Dumbledore miał z tym coś

wspólnego, ale profesor na pewno znajdzie w niedalekiej przyszłości jakiś

sposób, by się na nim zemścić. Przecież na normalnych zajęciach nie

potrzebował jakiegoś specjalnego powodu, by go ukarać. Ciekawe, czy to

zaklęcie jest równie przyjemne co Geffro. Zastanawiał się Harry. Nietoperz

miał bardzo podobną minę do tej, jaka gościła na jego twarzy, gdy trafiło go

tamto zaklęcie, więc Harry przypuszczał, że tak. To pewnie dlatego od razu

stanął w miejscu. Każdy ruch spowodowałby jeszcze większą przyjemność i

podniecenie. Chłopak poczuł się dziwnie, na myśl o podnieconym Snape’ie. To

było takie nierealne, jednak… tak, pomimo szerokich szat profesora… ale

przecież nie widział, by trafiło go jeszcze jakieś inne zaklęcie oprócz tamtego

felernego Geffro na początku zajęć. Harry popatrzył na Snape’a szeroko

otwartymi oczami, na co mężczyzna zarumienił się lekko za kurtyną czarnych

włosów. Snape podniecony, rumieniący się! To było dla chłopaka za dużo, by

mógł to objąć w tym momencie swoim umysłem, który, nawiasem mówiąc,

wciąż sam miał problemy ze zwalczeniem podniecenia. Ale dlaczego profesor

nie użył Finite Incantatem, żeby to zakończyć?

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin