Rozważania o wierze.doc

(41 KB) Pobierz
3/2000

Witold Kawecki CSsR
ROZWAŻANIA O WIERZE

 

Panie, przymnóż nam wiary

Jeden z najzagorzalszych przeciwników chrześcijaństwa, filozof i ateista Friedrich Nietzsche opisał w jednej ze swoich książek następującą historię: Czy nie słyszeliście o tym oszalałym człowieku, który w jasne przedpołudnie zaświecił latarnię, wybiegł na targ i wołał nieustannie – „Szukam Boga! Szukam Boga!” Ponieważ zgromadziło się tam wielu ludzi, którzy nie wierzyli w Boga, więc wzbudził wielki śmiech. „Czyż zginął?” – zapytał jeden z nich. „Czyż zabłąkał się jak dziecko?”- rzekł drugi. „Czy się ukrywa, może boi się nas? Czy nie wsiadł na okręt i nie odpłynął?” – tak krzyczeli i śmiali się w zgiełku. Oszalały człowiek wkroczył między nich i przeszywał ich swoimi spojrzeniami. „Gdzie się Bóg podział? Powiem wam! Zabiliśmy Go! – wy i ja! Wszyscy jesteśmy Jego zabójcami! Bóg umarł”. I inna, tym razem ewangeliczna scena. Jezus przebywa w synagodze w Kafarnaum. Jak zwykle tłumy ludzi wokół Niego, a On naucza. Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, kto ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie. W tejże samej synagodze znalazł się człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: „Czego chcesz od nas Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży”. Lecz Jezus rozkazał mu surowo: „Milcz i wyjdź z niego”. Wtedy duch nieczysty zaczął go targać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego. A wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: „Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne” ( Mk 1,22-28). Obydwie przytoczone sceny mogłyby powtórzyć się także dzisiaj, i zapewne się powtarzają. Z jednej strony niektórzy zabijają w sobie Boga albo nie chcą się do Niego przyznać, z drugiej zaś Jezus i Jego orędzie ewangeliczne niepokoi wielu ludzi. Głoszona przez Kościół, czasem niewygodna prawda bulwersuje, budzi kontrowersje, a nawet prowokuje do bezpardonowych ataków. Obserwujemy dzisiaj rozszerzanie się tzw. świeckiej wiary, dążącej do wyeliminowania Boga. Chodzi o to aby, współczesny człowiek uwierzył bez reszty w „świat”. Żeby świat i swoje w nim bytowanie – z wszystkim, co może mu ono dać – uznał za swoje jedyne, całkowite i ostateczne przeznaczenie. Żeby z nim bez reszty związał sens swojego życia.
Ale prawdą jest także, iż ludzie, znudzeni taką sytuacją, odczuwają bolesne czasem pragnienie znalezienia „czegoś innego”, czego nie potrafią nawet często nazwać. Święty Paweł, myśląc chyba o takich ludziach, których zresztą nigdy nie brakowało, domaga się przepowiadania: Głoś naukę w porę i nie w porę i pisze w liście do Tymoteusza tak: Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom (2 Tm 4,34). Po dwudziestu wiekach ten sam problem zdaje się wracać do nas, co prawda w innym kontekście historycznym i kulturowym, ale to ten sam problem. Świat wydaje się odrzucać Boga, ale to także było wpisane w historię zbawienia. Kiedy przyniesiono Jezusa do świątyni jerozolimskiej w czterdziestym dniu Jego życia, w związku z obrzędem oczyszczenia, starzec Symeon wypowiedział nad nim prorocze słowa: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i powstanie wielu w Izraelu i na znak, któremu sprzeciwiać się będą (Łk 2,34). W krzyżu słowa Symeona wypełniły się do końca. Chrystus otrzymał znak, w którym wszędzie i zawsze można rozpoznać sprzeciw świata, który Mu towarzyszył od początku. I choć świat często nie chce znać Boga, to z drugiej strony faktem jest, że przez krzyż Chrystus pozostał w świecie i stale w nim trwa. Trwa w sposób nieodwracalny. Wewnątrz świata, który Mu się sprzeciwia, Chrystus jest obecny na tyle różnych sposobów, obdarzając nas pełnią życia, która ten świat uzdrawia. To cudowne, ale pomimo tylu niepokojów, zła i grzechu tego świata, żyjemy w rzeczywistości odkupienia. Nie tylko zresztą człowiek został odkupiony, ale i cały Kosmos. Z tego też względu doświadczamy wciąż i na nowo tej nowości Chrystusowego przepowiadania i tej wyjątkowej mocy, jaką niesie ze sobą wiara w Jezusa Chrystusa i głoszenie Ewangelii.
Do tych wszystkich, którzy wątpią, złudnie przeżywają swoje kruche ziemskie szczęście, Jezus mówi: „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem”. Co to znaczy? Chrystus jest Drogą jako człowiek, Prawdą i Życiem jako Bóg. Chrystus jest Drogą, to znaczy Prawdą i Życiem. Pojęcie drogi jest tu podstawowe. Oznacza, iż Chrystus sam jest pośrednikiem zbawienia, wzorem moralnym oraz „bramą” prowadzącą do Ojca. Chrystus jest drogą jako objawienie Ojca ludziom – a więc jako prawda wcielona. Przez poznanie tej Prawdy człowiek dochodzi do Życia, którym także jest Chrystus. W ten sposób jest On drogą i równocześnie poniekąd kresem tej drogi, jej celem. Każdy, kto wstępuje na tę drogę, w sposób dojrzały i autentyczny przeżywa swoją wiarę.
Co to znaczy być osobą dojrzałą, także dojrzałą w wierze? Jest to pewien proces zdobywania wewnętrznej spójności, który nie kończy się wraz z wiekiem młodzieńczym czy dorosłym, ale który trwa i jest przeżywany jako nieustanne wyzwanie-zadanie. Istnieje ścisłe powiązanie między dojrzałością chrześcijańską (w wierze) a dojrzałością ludzką, bowiem obydwie się dopełniają. Być dojrzałym to skoncentrować swoje życie wokół pewnej wartości; być zdolnym komunikować się z innymi poprzez zaufanie; oznacza to umiejętność znalezienia swojego miejsca w świecie, posiadanie swojego własnego osądu rzeczywistości, odwagę do oparcia się presji środowiska; również być zdolnym do przyjaźni; umieć budować wraz z innymi relacje społeczne; akceptować samego siebie; umieć kochać; pozostać wiernym sobie i swoim ideałom.
Człowiek dojrzały w wierze nigdy nie będzie infantylnym duchowo („im mniej wiem o Panu Bogu, tym lepiej”). Przykładem infantylizmu duchowego jest fanatyzm religijny, który można by nazwać niewiarą w masce religijności. Bardzo często fanatyzm zostaje utożsamiony z pobożnością czy religijnym zobowiązaniem. W rzeczywistości jednak między tymi postawami jest ogromna różnica. Wierzący prawdziwie powierza się z całą ufnością Bogu, fanatyk usiłuje „przekonywać” Pana Boga poprzez swoją dewocję (mnożone modlitwy, zewnętrzne przesadne manifestowanie swojej wiary, pielgrzymki itp.), tak iż stopniowo Bóg zostaje utożsamiony z pewnego rodzaju wyrazami religijności. Zmieniając te formy religijności albo je tracąc, natychmiast traci się Boga. Fanatykowi wciąż zdaje się, iż ma Boga „w ręku”.
Przykładem infantylizmu duchowego może też być magia, zabobon, czarnoksięstwo jako usiłowanie ujarzmienia sił nadprzyrodzonych. Magia jest zjawiskiem bardzo złożonym. Na ogół jest powiązana ze specyficzną wizją świata, ujmowanego jako tajemnicza sieć wzajemnych powiązań między poszczególnymi rzeczywistościami. W swojej formie magia jest podobna do fanatyzmu, bowiem obydwie są brakiem zaufania do Boga, z tym że fanatyzm jest „rytem” wyzwalającym osobę od niepewności, natomiast magia jest „wzięciem” potęgi, siły magicznej w swoje własne ręce w celu obrony przed niepewnością. Każda forma religijna może przemienić się w magię, o ile wiara nie będzie przeżywana na sposób autentyczny. Przykładem infantylizmu duchowego może też być źle rozumiana pobożność ludowa. Czym ona jest? Może być uważana za zdegradowaną formę chrześcijaństwa oficjalnego (wiara nie pogłębiona, niedojrzała). W tym znaczeniu ma ona z całą pewnością cechy negatywne: zabobonność, słaba i bardzo subiektywna znajomość Biblii, a w konsekwencji zawężone rozumienie prawd wiary, zniekształcenia – żeby nie powiedzieć herezje – w teologicznej wizji Boga, Kościoła, wiary itp. Jednak we właściwym rozumieniu pobożność ludowa ma wiele pozytywów: spontaniczność, uczuciowość w obliczu Pana Boga, zdolność zawierzenia Mu swojego życia. Wiara w Boga nie jest tylko nakazem Chrystusa (Mk 11,22), ale oznacza również otwartość na różne możliwości, jakie ofiaruje człowiekowi Bóg. Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu. Przystępujący bowiem do Boga musi wierzyć, że Bóg jest i wynagradza tych, którzy Go szukają (Hbr 11,6). Wiara jest przyjęciem Ewangelii zbawienia i postawą, która prowadzi do prawdziwej moralności chrześcijańskiej. To dzięki wierze wyrażającej się poprzez uczciwe codzienne życie i wierność Bożym przykazaniom człowiek osiąga zbawienie. Kościół uczy nas, że wiara jest każdemu człowiekowi do zbawienia koniecznie potrzebna. Żeby powiedzieć mocniej – do zbawienia jest potrzebna cnota wiary. Istnieje bowiem ścisłe powiązanie między wiarą człowieka a otrzymaniem łaski uświęcającej. Bez łaski uświęcającej zaś nie można się zbawić. To sprawia, że przez wiarę, nadzieję i miłość dochodzi się do poznania nadprzyrodzonego porządku zbawienia i uczestnictwa w nim (Hbr 11,6). Do zbawienia więc jest konieczna wiara prawdziwa, tj. poparta konkretnymi uczynkami. Wiara, traktowana jako dar otrzymany bez żadnej ludzkiej zasługi, rodzi obowiązek świadectwa w Kościele, czyli zewnętrznego wyznania. Chrystusowe przykazanie dotyczące konieczności przyznawania się do wiary przed ludźmi wyraża się z jednej strony na sposób negatywny: ...kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w Niebie (Mt 10,33), ale ma także charakter pozytywny – oznacza, iż Chrystus nie tylko dopuścił możliwość zaparcia się wiary, ale także możliwość „zdobywania” sobie nagrody wiecznej dzięki głoszeniu wiary i przyznawaniu się do niej przed ludźmi.
Jak można zgrzeszyć przeciwko wierze? Można to uczynić w dwojaki sposób: przez zaniedbanie życia wiary, troski o rozwój duchowy, przez niewłaściwy styl życia, tj. niedostatecznie inspirowany motywami wiary, albo też przez podejmowanie działań przeciwnych wierze lub współudział w czynnościach zakazanych przez wiarę. Jakie to mogą być grzechy ?
Pierwszy z nich to niewiara. Chodzi tutaj o świadomą i dobrowolną negację Objawienia czy nawet wprost zbawienia. Owa niewiara przybrać może potrójną postać: niewiara wynikająca z zaniedbania zbawienia i środków do zbawienia prowadzących (korzystanie z sakramentów, modlitwy, religijnej edukacji itp.); niewiara jako rodzaj ludzkiego wolnego sądu, wykluczająca Objawienie Boże, Boga, jak też środki zbawienia ofiarowane przez Boga człowiekowi; niewiara jako postawa umysłu i woli trwających w stałej niechęci do podjęcia nawrócenia. Ta ostatnia postać niewiary może przybierać charakter odstępstwa od wiary (apostazji). Ma ono miejsce wtedy, gdy człowiek ochrzczony należący do wspólnoty Kościoła całkowicie neguje, odrzuca wiarę chrześcijańską, i to zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie. Odstępstwo od wiary, o ile jest świadome i dobrowolne oraz całkowite, jest wykroczeniem poważnym, ciężkim grzechem zarezerwowanym do rozgrzeszenia Stolicy Apostolskiej. W pierwotnym chrześcijaństwie apostazja wraz z idolatrią i cudzołóstwem była zaliczana do grzechów, za które groziła ekskomunika. Natomiast odejście od Kościoła może być: całkowite (odejście od Boga i struktur kościelnych); odejście raczej tylko od struktur kościelnych i środków zbawienia istniejących w Kościele; odejście od jedności z Kościołem, które w wypadku całkowitego zerwania ze Stolicą Apostolską nazywane jest schizmą. Jakąś szczególną formą niewiary jest herezja, a ma ona miejsce wtedy, kiedy osoba ochrzczona, nie odrzucając całkowicie Boga, w sposób jawny odrzuca pewne prawdy wiary albo w nie w sposób bardzo istotny wątpi. Wiele jest we współczesnym świecie oznak grzechów przeciwko wierze czy też złego – bo niedojrzałego – jej traktowania. Wielu też pewnie jest takich, którzy pytają jak kiedyś uczniowie Jezusa: „Skoro rzeczy tak się mają, któż z nas zdoła się zbawić?” Może odpowiedzią na te obecne dylematy naszej wiary będzie prośba garstki apostołów, stających w obliczu przeogromnej tajemnicy Boga, której nie ogarniali swoim umysłem, ale pełni ufności prosili: Panie, przymnóż nam wiary.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin