Kogo Biblia uważa za dojrzałego chrześcijanina.doc

(70 KB) Pobierz
Kogo Biblia uważa za dojrzałego chrześcijanina

Kogo Biblia uważa za dojrzałego chrześcijanina?

(Katecheza do duchowieństwa na KUL—u, spisana z kaset)

Będę mówił o formacji dojrzałego nie tyle kapłana, co raczej chrześcijanina. Chodzi o to, żeby najpierw wewnętrznie być chrze­ścijaninem — na tym dopiero może się wznosić dojrzałość kapłańska. Tak więc będę mówił o tym, co jest nam — kapłanom i laikatowi — wspólne z tej racji, że jesteśmy chrześcijanami. Pytanie, na jakie musimy sobie tutaj odpowiedzieć, brzmi: Kogo Biblia uważa za dojrzałego chrześcijanina? Jakie są kryteria, by móc o kimś powiedzieć, że ten człowiek jest dojrzałym chrześcijaninem, a inny nie?

Chrześcijaninem według Pisma św. jest ogólnie ten, który wierzy — wierzy w Jezusa Chrystusa. Dojrzałym chrześcijaninem zaś jest ten, którego wiara spontanicznie rodzi uczynki miłości, uczynki życia wiecznego. Mówi św. Jakub: „Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? (Jk 2,14). Później rozwodzi się nad przykładem Abrahama, którego wiara skonkre­tyzowała się we wspaniałym czynie posłuszeństwa Bogu, w złożeniu swego syna Izaaka w ofierze, i później konkluduje w ten sposób:

„Widzisz, że wiara współdziała z jego uczynkami i przez uczynki stała się doskonała" (Jk 2,22). O tych uczynkach mówi sw. Paweł prawie w każdym swoim liście, w części końcowej (tzw. parenctycznej), gdzie szkicuje konkretny, praktyczny ideał chrześcijanina. Mówi o tym, jak chrześcijanin powinien postępować w swoim środowisku \\' życiu rodzinnym itd.

W zaleceniach tych jest praktycznie cały dekalog, cale prawo Boże, zjedna cechą specyficzną — miłością, którą św. Paweł w Liście do Kolosan (3,14) nazwie wiązką doskonałości. W swoich listach św. Paweł podkreśla, że w miłości zawiera się cale Prawo. Wszystko, co jest w dekalogu, zawiera się przykazaniu: „Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego". Nie jest to jednak byle jaka miłość. Jest tu jedna rzecz o kapitalnej randze, na którą trzeba zwrócić uwagę. Powszechnie utożsamia się bowiem chrześcijaństwo (i my również popełniamy ten błąd) z jakimś ideałem szlachetnego, uczciwego człowieka. Pewnie, że chrześcijanin ma być szlachetnym, uczciwym człowiekiem, ale to jeszcze nie to. Chodzi o coś więcej. Kochać potrafią wszyscy. Każdy ma zapisane w sercu prawo miłości i każdy właściwie tego najbardziej potrzebuje: być kochanym i kochać. To jednak, co odróżnia chrze­ścijańską miłość od wszelkiej innej miłości, polega na radykalizmie krzyża. W tej miłości nie ma granic. Idąc do drugiego człowieka nie cofa się nigdy, jest gotowa dać życie za drugiego człowieka, nawet za nieprzyjaciela. W tym zawiera się istota rzeczy, która różni miłość chrześcijańską od wszystkich innych miłości. Oddać życie za ważną sprawę potrafią również inni: matka za swoje dziecko, żołnierz za ojczyznę itp. Do tego nie trzeba być wcale chrześcijaninem, ale oddać życie swoje za kogoś, kto życie moje niszczy, kto mnie wyzyskuje. To są fakty, przed którymi każdy człowiek z natury swojej spontanicznie się cofa i mówi: „Nie!". Miłość chrześcijańska zaś nie odpłaca złem za złe. Gdy spotyka człowieka jakiś gwałt, to na ogół spontanicznie odpowiada również gwałtem. Dojrzały chrześcijanin bierze tę krzywdę na siebie tak, jak Chrystus wziął na siebie cale zło świata i za nas umarł.

Dopiero tego rodzaju miłość jest specyfiką chrześcijaństwa. Miłość taka została skodyfikowana w naszej magna carta" moralności i etyki chrześcijańskiej: w Kazaniu na Górze, o którym tak mało w naszych podręcznikach etyki i moralności. „Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu: lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi!" Któż tak robi? „Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz." Któż tak robi? „Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące! Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie" (Mt 5 ,38-42). I dalej „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują... Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią?" (Mt 5,44-47)

O tej miłości wyróżniającej chrześcijanina spośród wszystkich ludzi, mówi hymn św. Pawła w 7 Liście do Koryntian: „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz wspólweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma" (IKor 13,4-7). Ten, kto by tak postępował, byłby w oczach świata skończoną ofermą. W świecie człowiek kierujący się taką miłością uchodzi za istotę słabą, godną politowania.

Św. Piotr w l Liście mówi w ten sposób: „Ale to się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia. Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami. On grzechu nie popełnił, a w Jego ustach nie było podstępu. On, gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził, ale oddawał się Temu, który sądzi sprawiedliwie" (l P 2,20-23).

A św. Paweł w Liście do Rzymian: „Miłość niech będzie bez obłudy! Miejcie wstręt do złego, podążajcie za dobrem! W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi! W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie!... W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie — wytrwali! Zaradzajcie potrzebom świętych! Przestrzegajcie gościnności! Błogo­sławcie tych, którzy was prześladują! Błogosławcie, a nie złorzeczcie!... Nikomu złem za złe nie odpłacajcie. Starajcie się dobrze czynić wobec wszystkich ludzi!... Umiłowani, nie wymierzajcie sami sobie sprawiedliwości, lecz pozostawcie to pomście Bożej! Napisano bowiem: Do Mnie należy pomsta, Ja wymierzę zapłatę — mówi Pan — ale: Jeżeli nieprzyjaciel twój cierpi głód — nakarm go. Jeżeli pragnie — "napój go! Tak bowiem czyniąc, węgle żarzące zgromadzisz na jego głowę. Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!" (Rz 12,9-21)

Gdzie panuje tego rodzaju miłość, tam giną wszelkie bariery i podziały. Miłość taka czyni z ludzi wspólnotę doskonalą, czyni z nich jedność. Według Dziejów Apostolskich taka miłość zrodziła Kościół. W sercu bowiem każdego wierzącego obecna była tego rodzaju miłość. Św. Paweł człowieka, który ma taką miłość w swoim sercu, nazywa człowiekiem według Ducha, człowiekiem przyobleczonym w Jezusa Chrystusa, synem Bożym w Jezusie Chrystusie, nowym stworzeniem, nowym człowiekiem. Tego zaś, który nie żyje według logiki tej miłości, nie jest zdolny wybaczyć, żyć w jedności, we wspólnocie, wywołuje kłótnie i spory — jak się to zdarzyło w Koryncie — tego św. Paweł nazywa człowiekiem według ciała. Taki jest cały świat, tacy są wszyscy ludzie tego świata.

Św. Paweł pisze w 7 Liście do Koryntian: „A ja nie mogłem, bracia, przemawiać do was jako do ludzi duchowych, lecz jako do cielesnych, jako do niemowląt w Chrystusie... Ciągle przecież jeszcze jesteście cieleśni. Jeżeli bowiem jest między wami zawiść i niezgoda, to czyż nie jesteście cieleśni i nie postępujecie tylko po ludzku?" (IKor 3,1-3)

Pojawia się z kolei pytanie: Co zrobić, by tak kochać? Jak dojść do tego typu miłości? Wydaje mi się, że każdemu z nas spontanicznie nasuwa się następująca odpowiedź: „Trzeba pracować nad sobą, trzeba się starać, gdyż przez nieustanną samokontrolę i ustawiczny wysiłek człowiek może powoli do tego dojść". Taka odpowiedź jest zupełnie obca Pismu św. Ma ono bowiem bardziej realistyczny obraz człowieka niż my. Stwierdza, że człowiek nie jest zdolny do tego rodzaju miłości, że nie leży ona w zakresie jego możliwości — w zakresie możliwości człowieka cielesnego. Św. Paweł mówi: „Dążność ciała prowadzi do śmierci... A to dlatego, że dążność ciała wroga jest Bogu, nie podporządkowuje się bowiem prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna" (Rz 8,6-7). To znaczy, że człowiek taki, jaki wychodzi z łona matki, nie jest zdolny do takiej miłości, o jakiej mówi św. Paweł w słynnym 7 rozdziale Listu do Rzymian. W sposób dramatyczny przedstawia on wewnętrzny konflikt, głęboką rysą przecinający, każdego. Każdy z nas wie, co trzeba robić, zna przykazania, chciałby je zachowywać, niestety nie jest do tego zdolny. „Nie czynię bowdem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę" (Rz 7,19), i dalej dodaje: „Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku tej śmierci" (Rz 7,24).

Na szczęście Pismo sw. daje na powyższe pytanie również odpowiedź pozytywną. Moralność chrześcijańska, zwłaszcza postępowanie nacecho­wane miłością w wymiarze krzyża, jest możliwe dla ludzi, jeśli w swoim życiu doświadczyli nowej mocy. Św. Paweł nazywa to odrodzeniem z Ducha Świętego, odrodzeniem z Boga, wspóhvskrzeszeniem z martwych z Jezusem Chrystusem, nowym stworzeniem. Przytoczę fragment z Listu do Efezjan, który świetnie te myśli podsumuje: „A Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni. Razem też wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich — w Chrystusie Jezusie, aby w nadchodzących wiekach przemożne bogactwo Jego łaski wykazać na podstawie dobroci względem nas, w Chrystusie Jezusie. Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili" (Ef 2,4-10).

Zatrzymajmy się chwilę nad tymi określeniami. Być na now'o stworzonym, odrodzić się z Ducha Świętego, przyoblec się w Jezusa Chrystusa, być współwskrzeszonym z martwych z Jezusem Chrystusem. Z określeń tych wynika, że chodzi tu o jakąś wielką, radykalną zmianę. Przedtem było się umarłym, teraz się żyje. Chodzi tu o nowy, żywy fundament w życiu wewnętrznym człowieka. Określenia powyższe akcentują, że przemiana ta jest w gruncie rzeczy dziełem Boga. Kogo bowiem nie było, ten nie może sam siebie powołać do istnienia. Kto umarł, ten również nie może ponownie przywrócić sam siebie do życia. Jak się ten fakt straci z oczu, to z naszego duszpasterstwa zostaje jedynie „moralizm".

Sw. Paweł opisując tę wielką zmianę mówi, że to sam Jezus Chrystus w nas żyje: „Teraz zaś już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecnie życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydal za mnie. Nie ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin