Trzy anarchizmy cz. 1.pdf

(84 KB) Pobierz
750298367 UNPDF
Anarchizm zdecydowanie nie kojarzy się w powszechnym mniemaniu szczególnie dobrze.
Wynika to z rozlicznych czynników, z których wymienić wypada chęć posiadania konkretnych,
jasnych zasad regulujących podstawowe zagadnienia życia społecznego czy też wątpliwości
dotyczące przejścia stąd tam; innymi słowy – problemy wynikające z zaprezentowania pozytywnej
koncepcji społeczeństwa anarchistycznego. Anarchizm, jakby nie spojrzeć, boryka się z wieloma
trudnościami, które swoje źródło mają przede wszystkim w dążności, przy tym bardzo radykalnej,
do zmiany (pojawia się pytanie czy owa zmiana nie podważa samych fundamentów anarchizmu)
oraz w dość ograniczonym i redukcjonistycznym pojmowaniu społeczeństwa i jednostki. Nie to
jednak stanowi przedmiot tego artykułu, więc w tym miejscu wystarczy zaznaczyć, że, jak ujął to
Paul Feyerabend, anarchizm nie jest szczególnie atrakcyjną filozofią polityczną.
Doszedłem tym samym do sedna problemu: anarchizm jest postrzegany jako przede
wszystkim filozofia (doktryna, ideologia) polityczna. Nie ma w tym nic dziwnego, biorąc pod
uwagę fakt, że właśnie ten rodzaj anarchizmu jest najbardziej obecny w świadomości społecznej.
Anarchizm kojarzony jest z brakiem państwa, często brakiem zasad, sprzeciwem wobec
kapitalizmu, konsumeranckiego trendu zapewniania sobie szczęścia przez nabywanie dóbr,
ambiwalentnym podejściem do własności, apologią wolności i równości, itd. Są to kwestie
zasadniczo etyczne. Uprzedzając wszelkie zastrzeżenia, jakoby anarchizm nie był poglądem stricte
etycznym, zwracam uwagę, że etykę rozumieć będą tutaj jako język publiczny, odpowiadający na
pytania o sprawiedliwość, dobrobyt czy wolność; anarchizm zdecydowanie podpada pod tę
kategorię.
Mnie zaś interesować będzie przede wszystkim anarchizm abstrahujący od etyki; anarchizm,
który za przedmiot swoich analiz bierze po pierwsze, ontologię, a po drugie epistemologię.
Pierwszy aspekt anarchizm nazwę za Andrzejem Szahajem anarchizmem interpretacyjnym (choć
moje podejście będzie się w pewnych punktach różnić); drugi zaś określać będę, powołując się na
wspomnianego już Paula Feyerabenda, anarchizmem metodologicznym (epistemologicznym).
Dopiero na sam koniec rozważę aspekt etyczny anarchizmu, przy czym nie będę odwoływać się
raczej do klasycznych anarchistów w osobach Kropotkina, Bakunina i Proudhona, lecz do bardziej
współczesnych przedstawicieli ruchu. Co prawda, mówienie o „aspektach” mogłoby sugerować, że
chodzi o jedną, dość obszerną filozofię obejmującą anarchizm interpretacyjny, epistemologiczny i
polityczny; jednakże, równie dobrze można by uznać, że mowa po prostu o trzech odrębnych
stanowiskach, które nie mają ze sobą wiele wspólnego poza powierzchownym podobieństwem
słownikowym. Nie będę się tym tutaj zajmować, choć uważam, że dałoby się połączyć je w całkiem
zgrabną całość.
Zanim przejdę do właściwych rozważań, przywołać trzeba jeden termin, który spajać będzie
poszczególne aspekty (rodzaje) anarchizmu. Terminem tym jest panarchia. Panarchia jest systemem
politycznym obmyślonym przez belgijskiego ekonomistę Paula Emileʼa de Puydta, który w 1860 r.
wydał broszurę pod tym właśnie tytułem. Jego teoria stanowiła, że każdy powinien móc wybrać
między różnymi formami rządów. Przykładowo, jeśli ktoś jest zwolennikiem republiki, będzie miał
swobodę podporządkowania się władzy republiki; jeśli ktoś czuję się monarchistą, nie będzie mieć
żadnego problemu z uznaniem suwerenności monarchy; jeśli ktoś preferuje anarchię, będzie miał
możliwość założyć np. kolektyw, który będzie odpowiadać chociażby za kwestię produkcji.
Państwa takie byłyby ekstra-terytorialne, co oznacza, że z jednej strony terytorium takiego bytu nie
byłoby stałe, a z drugiej – jednostka mogłaby w każdej chwili odłączyć się od takiego państwa,
pozbawiając je tym samym cząstki jego obszaru. Moim zdaniem, jednakże, pogląd ten można
rozszerzyć na pozostałe sfery, o których zamierzam pisać. Sądzę bowiem, że zarówno sednem
panarchizmu, jak i czynnikiem łączącym różne wspomniane anarchizmy jest nie sprzeciw wobec
hierarchii czy wobec władzy w ogólności, lecz swoboda wyboru spośród dostępnych możliwości
pod warunkiem pozwolenia innym na dokonanie analogicznego wyboru. Panarchizm oznacza
różnorodność, pluralizm. Jest to więc teoria przystająca do społeczeństwa ponowoczesnego z jego
wielością często nieprzekładalnych sposobów wyrażania siebie, autokreacji, postrzegania i
istnienia. Panarchizm sprowadza się więc do Deleuzjańskiego chaosmosu, „chaotycznego układu
cząstek, których ruchu nie jesteśmy z reguły w stanie ani określić, ani przewidzieć” (L. Morawski,
Teoria prawodawcy racjonalnego a postmodernizm, s. 30). Ale po kolei, bo o tym dopiero w
zakończeniu.
Anarchizm interpretacyjny
Za anarchizm interpretacyjny uznam stanowiska dwóch filozofów amerykańskich: Richarda
Rortyʼego i Stanleya Fisha. Jako taki, ten rodzaj anarchizmu jest nierozerwalnie związany ze
zjawiskiem postmodernizmu w filozofii. Nie ma tutaj miejsca na szersze rozważania poświęcone
temu zagadnieniu, więc na użytek tego tekstu musi wystarczyć stwierdzenie, że chodzi o ten
kierunek myśli współczesnej, który bezsprzecznie zrywa z korpusem poglądów oświeceniowych
czy też modernistycznych, a więc z dążeniem do poznania obiektywnej, niezmiennej Prawdy,
roszczeniem do Absolutu i prymarną rolą Rozumu.
Podstawowym twierdzeniem anarchizmu interpretacyjnego będzie to, że wszystko jest
interpretacją; tj. że podstawowym bytem jest interpretacja. Interpretację definiować będę jako
tworzenie znaczenia w procesie nadawania sensu (semiozy); interpretacja, jak hermeneutyczne
rozumienie, stanowi wymiar bycia człowieka. Interpretacja jest więc funkcją poznania, jego
warunkiem i konsekwencją. Z drugiej zaś strony, jest ona najbardziej fundamentalną jednostką
kultury, a zarazem jednostką kulturotwórczą – interpretacja niejako zapewnia istnienie tego, co jest
poddawane interpretacji (choć nie jest to adekwatne ujęcie); ujmując inaczej i używając języka
semiologii, interpretacja wiąże ze sobą znaczące i znaczone w ramach jednej kategorii, jaką jest
znak (tekst).
Jest to, jak widać, stanowisko ontologiczne – nie ma niczego poza interpretacją. Jak swego
czasu napisałem w innym tekście: dokonujemy aktu interpretacji zawsze wtedy, gdy znajdujemy się
w jakiejś sytuacji, a w jakiejś sytuacji znajdujemy się zawsze, niezależnie czy gramy w piłkę,
czytamy książkę czy jemy obiad. Nasze usytuowanie w jakimś kontekście z góry określa cele
przyświecające naszej interpretacji, znaczenia, jakie nadajemy znakom. Anarchizm interpretacyjny
możemy określić inaczej jako paninterpretacjonizm, który to termin, jak się może wydawać, lepiej
oddaje to, o co chodzi w opisywanym podejściu. Ja jednak obstawać będę przy nazwie anarchizm
interpretacyjny.
Jak się rzekło, jednym z najistotniejszych pojęć w interesującym mnie poglądzie jest
kontekst. Co prawda, interpretacji dokonuje zawsze odbiorca, niezależnie czy będzie się to dziać w
czasie czytania tekstu literackiego, rozmowy z przyjaciółmi czy spaceru po parku; interpretatorem
będzie czytelnik, odbiorca komunikatu i amator przyrody. Niemniej jednak, interpretacja taka nie
będzie dowolna z tego względu, że ciężar samej interpretacji spoczywa nie na jednym odbiorcy,
lecz na wspólnocie odbiorców, czyli wspólnocie interpretacyjnej. Innymi słowy, to wspólnota jest
odpowiedzialna za tworzenie (produkcję) znaczeń, za semiozę. Oznacza to, że interpretacja jest
zawsze ograniczona przez kontekst, a znaczenie – określane przez kontekst. Nie chodzi tutaj jednak
wyłącznie o to, że w danej sytuacji bardziej odpowiada nam czekolada czarna niż czekolada biała,
nasz rozmówca ma czerwoną koszulę czy też książka wydrukowana jest na papierze ekologicznym
(co też przecież będzie stanowić i wyznaczać kontekst), lecz przede wszystkim o to, że kontekst, o
którym jest mowa, ma wymiar społeczny i kulturowy.
Przekłada się to na fakt, że, jak ujmuje Fish, „[z]naczenia są zarówno subiektywne, jak i
obiektywne: są subiektywne, ponieważ stanowią część partykularnego punktu widzenia, a przez to
nie są uniwersalne. Są one jednak także obiektywne, ponieważ punkt widzenia, dzięki któremu
powstają, jest publiczny i skonwencjonalizowany” (S. Fish, Interpretacja, retoryka, polityka , s. 96).
Co więcej, sama rzeczywistość zgodnie z prezentowanym tutaj podejściem jest tekstem. Teksty
kultury są tutaj niejako tekstami drugiego rzędu – one same opisują rzeczywistość, która również
stanowi tekst, a więc, co oczywiste, interpretację. Jednakże, co niezmiernie istotne, te dotyczące
rzeczywistości interpretacje, które zostaną uznane za prawomocne, będą obiektywne w jeszcze
jednym znaczeniu. Każda taka interpretacja będzie mogła być przyjęta jako obiektywna, jeśli
zostanie zaakceptowana w danej wspólnocie interpretacyjnej. A zatem, jak zostało wspomniane w
tekście o monizmie interpretacyjnym, rzeczywistość to wyłącznie opis, który został już uprzednio
dokonany (zrywamy więc z dualizmem opis-przedmiot opisu), a dodatkowo powszechnie w danej
społeczności zinternalizowany (zwykle w ramach socjalizacji i przekazywany dalej w procesie
wychowania). Obiektywność ta ma charakter wyłącznie lokalny i względny, to znaczy wynika z
pewnych powszechnie przyjmowanych w danej wspólnocie interpretacyjnej przesłanek i założeń
(presupozycji). Można tutaj mówić o progu interpretacji, który determinowany będzie przez
konsens wspólnoty dotyczący tego, jakby ujął to Charles Sanders Peirce, które interpretacje będą
statystycznie owocne lub prawdziwe. Innymi słowy, wspólnota zapewnia swego rodzaju gwarancję
co do faktów z tym jednak zastrzeżeniem, że fakty te również stanowią interpretację (tekst drugiego
rzędu). Im taka wspólnota jest bardziej spoista i silniejsza, tym większe szanse będą na
konwencjonalizację danych interpretacji, a więc, co za tym idzie, na nadanie im przymiotu
obiektywności. „Dlatego też interpretacje odwołujące się do zdrowego rozsądku, wiedzy potocznej,
czy też, w najlepszym razie, wiedzy szkolnej będą w szczególności nosić znamiona Obiektywności”
(A. Szahaj, Granice anarchizmu interpretacyjnego , s. 20). Z drugiej strony, najbardziej subiektywne
będą te odczytania, które będą się odwoływać do kompetencji niewielkich wspólnot
interpretacyjnych albo do poszczególnych grup w ramach takich wspólnot; a contrario wobec
obiektywności subiektywnością cechować się będą zatem te interpretacje, które nie uwzględniają
najbardziej powszechnych czy też najlepiej zinternalizowanych fragmentów układanki składających
się na wiedzę, nazwijmy ją, milczącą. Subiektywne interpretacje nie będą ogólnie rzecz biorąc
wiarygodne dla całej wspólnoty interpretacyjnej, będą idiosynkratyczne, prywatne.
Innymi słowy, im interpretacja bardziej odwołuje się do treści, które w danej kulturze są
obiegowe, czyli im bardziej jest perswazyjna, tym większe będą zasadniczo jej szanse na przygodną
kowencjonalizację; przygodną, a więc zarezerwowaną wyłącznie dla konkretnego czasu i miejsca.
Zawsze może dojść bowiem do zmiany postrzegania, co implikować będzie zmianę kryteriów, które
determinować będą obiektywność interpretacji. Konwencja może się zdekonwencjonalizować;
obiektywność może ustąpić miejsce subiektywności i odwrotnie. Przy tym, nowość również jest
względna w tym sensie, że, aby doszło do przekształcenia się interpretacji subiektywnej w
obiektywną, z jednej strony musi być ona na tyle wyraźna, żeby w ogóle można było mówić o
zmianie, a z drugiej nie może być zbyt radykalna, żeby dało się ją zaakceptować w świetle tych
samych, przyjętych kulturowo, przedzałożeń. Nie jest, jednakże, moim celem prześledzenie, jak
dochodzi do tego zjawiska ani zarysowanie czynników, które mają wpływ na perswazyjność.
Takie stanowisko oznacza, że nie ma jednej poprawnej interpretacji, obiektywnej i
prawdziwej, a raczej, że poprawność, obiektywność i prawdziwość to nie cechy samej interpretacji,
lecz relacji społecznych w danej wspólnocie interpretacyjnej. Interpretacja będzie odznaczać się
tymi właściwościami nie przez wzgląd na jakieś zewnętrzne kryteria, lecz dlatego, że członkowie
danej wspólnoty mają takie a nie inne oczekiwania odnośnie samej interpretacji. Warto także
zwrócić uwagę, że interpretacja nie będzie mogła być dowolna, jeśli ma aspirować do
obiektywności; granicami interpretacji, a więc również naszego anarchizmu interpretacyjnego, będą
właśnie „typy oczekiwań, charakterystyczne dla kompetencji kulturowej różnych wspólnot
interpretacyjnych” (A. Szahaj, Granice ..., s. 25). Można, jednakże, odnieść wrażenie, że obecnie, w
ponowoczesnym społeczeństwie, granice znacząco się poszerzyły lub wręcz zanikły. Wynika to
między innymi z dyferencjacji kultury, z tego, że rozliczne wspólnoty interpretacyjne weszły ze
sobą w kontakt i zaczęły wpływać jedna na drugą. Różne wspólnoty produkują różne interpretacje,
które nie istnieją obok siebie, lecz przeciw sobie; ów pluralizm ma ten skutek, że doszło do
destabilizacji znaczeń tak, że często wydaje się, iż to, co wcześniej miało walory obiektywności, za
chwilę przestanie być akceptowane i stanie się wyłącznie czyimś prywatnym poglądem.
Nie można jednak przystać na to, że granice te całkowicie się zatarły – one nadal
funkcjonują, lecz fundamenty, na których społeczeństwo to dotychczas się opierało uległy
przewartościowaniu. Anarchizm interpretacyjny jest bowiem stanowiskiem
antyfundacjonalistycznym – akcentuje on lokalność każdej wiedzy, jej zmienność w czasie i
przestrzeni oraz przygodność poznania. Nie dąży on jednak wyłącznie do zastąpienia jednych
podstaw innymi; jego głównym celem jest podważenie dominującego statusu konkretnych podstaw,
uczynienie ich niepewnymi, poddanie ich w wątpliwość. „Takie byty jak świat, język czy jaźń
wciąż mogą być nazwane; nadal możemy dokonywać wartościowań dotyczących ważności,
faktyczności, dokładności i odpowiedniości; w każdym jednak wypadku te byty i wartości […]
będą nieodłączne od okoliczności społecznych i historycznych, w których spełniają swoją funkcję”
(S. Fish, Interpretacja ..., s. 365).
Podsumowując tę część o anarchizmie interpretacyjnym, wypada stwierdzić, że ma on
wyraźne konsekwencje dla etyki. Jako że nie istnieje obiektywna interpretacja i z tego względu, że
każdy jest uprawniony do przedstawienia swojej własnej, często unikalnej interpretacji, „nie
pozostaje nic innego, jak uznać pokojową koegzystencję owych różnych metod, różnych wspólnot i
różnych praktyk interpretacyjnych” (A. Szahaj, Granice ..., s. 27). A zatem: masz wolność
interpretacji, lecz pozwól innym cieszyć się taką samą swobodą. Anarchizm interpretacyjne jest
więc zdecydowanie anarchistyczny.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin