Gorkum.doc

(3 KB) Pobierz

GORKUM

 

              14 czerwca 2008 sobota. No i zaczęło się, bo skończyła się szkoła.

Zwyczaj fajny, gdy widać, co Wiatraki mają na sercu. Małe uliczki albo tylko pojedyncze domostwa udekorowane są flagami narodowymi Holandii lub pomarańczowymi proporczykami. Dodatkiem informacyjnym mówiącym co świętują Holendry jest na przykład zawieszony szkolny plecak - więc koniec szkoły i oczekiwane wakacje, bocian z becikiem w dziobie - urodziło się dziecko (różowe przystrojenie to dziewczynka, niebieskie - chłopczyk). Ciekawym, czy przejście na emeryturę będzie zaznaczane sztuczną szczęką, czy też starczą laską. Niektórzy Holendrzy mogą byc zadowoleni ze swoich emerytur, ale tylko niektórzy, więc może nie wszyscy emeryci entuzjazmują się tak, jak uczniowie albo rodzice bobasów.

              Koniec roku szkolnego w Gorinchem został okraszony festiwalem teatralnym pod wezwaniem braci Grimm - Groot Gorkums Grimfestival (Wielki Festiwal Braci Grimm). Gorinchem (prawa miejskie od 1382 r.) jest nazwą dzisiejszą a ongiś nazywało się Gorkum (lub z łacińska Gorcum). Jest to jedna z najstarszych miejscowości Niderlandów pamiętająca jeszcze czasy rzymskie, stąd nieoficjalna łacińska nazwa. Swój niezwykły rozkwit gospodarczy datuje szczególnie od 1581 roku, kiedy to ustanowiono Republikę Zjednoczonych Niderlandów. Płożenie miasta docenił cesarz Napoleon mówiąc o Gorinchem jako o "kluczu do Niderlandów".

              Może nie wszyscy czytali bajki braci Grimm, ale Gwiezdne Wojny na pewno są znane. Film dał początek wyobrażeniom o obcych z innych światów. Na dwóch uliczkach handlowych miasta zalęgły się potwory, jaszczury, żar-ptaki, postaci z innych planet.  Wszystko z powodu festiwalu teatralnego. Nie brakło chrząszczy, żuków, mówiących faunów. Świetne charakteryzacje świadczą, że młodzież traktuje bardzo poważnie swoją misję zadziwiania teatrem mieszkańców. Turyści mieli niebywałą okazję, aby napstrykać się. Warto było zrobić zdjęcia. Oprócz dziwnych przybyszów z kosmosu, na ulicy założyły swoją łąkę krowy. Dwie emerytowane (?) aktorki w czarno-białych kostiumach z różowymi cyckami u pasa truchtały po pasażu miejskim, a jak się natruchtały położyły się na belach słomy wyłożonych pod ścianą pobliskiego sklepu. Gawiedź miała uciechę.

              Świeżo po wygranym przez drużynę holenderską meczu kibice chodzą dumni z osiągnięc swojego teamu. Samochody ustrojone w symbole miłości do piłkarzy - małe flagi podoczepiane do bocznych szyb auta, nalepki, kolory obowiązujące to pomarańcz (bo Oranje) i trzy kolory z flagi Niderlandów. Wczoraj natrąbili się klaksonami, bo i wygrana z Francją 4:1, to nie lada sukces. W małych uliczkach starożytnego miasteczka tyle było hałasu, że wątpię, aby ktoś mógł spać. Piłkarze Holandii idą jak burza od meczu do meczu. Wietrzę mistrzostwo Europy.

 

Oprócz festiwalu i mistrzostw - nic nowego. Hitler i Stalin nadal nie żyją.

 

14 czerwca 2008

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin