Owoce Mszy świętej.doc

(58 KB) Pobierz
Owoce Mszy świętej

Owoce Mszy świętej

W krajach, gdzie katolicy stanowią mniejszość, przez długie lata stosowano wobec nich twarde prawa. Na przykład w Anglii, pewnego razu skazano zamożnego obywatela katolika na zapłacenie 50 dukatów grzywny dlatego, że brał udział w Mszy świętej. Skazany poszedł do domu, wybrał najpiękniejsze, najnowsze dukaty i zapłacił karę. Sędzia był zdziwiony, dlaczego zapłacił tak specjalnie dobranymi dukatami, a nasz bohater odpowiedział: "Uważałbym za grzech, gdybym nie najpiękniejszymi dukatami płacił za tak wielkie łaski Mszy świętej".

Czy rzeczywiście tak wiele jest warta Msza święta? Czy faktycznie jest tak wielkim skarbem? Czy rzeczywiście zasługuje na to, żeby na dalekich terenach misyjnych nowo nawróceni całymi godzinami, a nawet dniami szli pieszo, by tylko być na Mszy świętej? Przecież mamy mnóstwa innych nabożeństw, w których tak samo czcimy Boga i podnosimy się Niego!

Owszem, mamy, ale każde z nich co do wartości ustępuje daleko Mszy świętej. Mamy cudne litanie, procesje, pielgrzymki, piękne pieśni, nabożeństwa wielkopostne, kazania, drogę krzyżową, nabożeństwa majowe, czerwcowe, październikowe - ale wszystkie te miłe, podniosłe nabożeństwa nawet w przybliżeniu nie mogą się równać z wartością Mszy św., bo Msza św. jest odnowieniem ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa.

Chrystus Pan nie zadowolnił się tym, że na Kalwarii raz złożył Swoją ofiarę jako Zbawiciel; chce ja dalej powtarzać aż do skończenia świata. Więc z chwilą, kiedy w Mszy św. zabrzmią

nad chlebem i winem słowa z Ostatniej Wieczerzy - te same, którymi Chrystus Pan chleb i wino przemienił na Swoje ciało i krew - od tej chwili ten sam Chrystus, który w niewypowiedzianych mękach skonał dla nas na krzyżu, spoczywa na naszych ołtarzach. Chrystus więc w każdej Mszy św. na nowo ofiaruje się Ojcu niebieskiemu.

To jest istotą Mszy świętej.

Teraz już rozumiemy przykazanie kościelne, które nakazuje każdemu ochrzczonemu od lat 7-iu, żeby co niedzielę i w święto pod kara grzechu ciężkiego, był obecny na Mszy św., naturalnie jeśli nie ma specjalnych przeszkód.

Teraz już rozumiemy, dlaczego właśnie Mszę św. przepisał Kościół jako obowiązkowe nabożeństwo. Na odpusty nie musimy chodzi. Nie jest też obowiązkiem uczęszczać na majowe nabożeństwa, odmawiać koronkę, ale owszem, pod karą grzechu ciężkiego jesteśmy obowiązani być na niedzielnej i świątecznej Mszy św.

Trzeba, żebyśmy się zapoznali szczegółowo z ofiarą Mszy świętej. Jeśli już co tydzień mamy brać w niej udział, to warto, żebyśmy poznali jej wartości i ceremoniał! Gdybyśmy tylko raz dobrze przemyśleli i zastanowili się nad msza św., zbytecznym byłby surowy przepis Kościoła; wtedy z radością, ochoczo chodzilibyśmy na Mszę świętą nie dlatego, że taki jest nakaz, ale dlatego, że serce nas tam ciągnie i pobożna, wdzięczna, pokorna, potrzebująca łask dusza.

Jaką ma wartość Msza św. i jakie są jej owoce? - o tym będę mówił dzisiaj. Jeśli z uwagą wysłuchamy danych wskazówek, potrafimy należycie ocenić Mszę św. W dalszych kazaniach poprowadzę kochanych słuchaczy w dziedzinę obrządku, rytuału, żebyśmy z tym większym pożytkiem i zrozumieniem brali udział w Mszy świętej.

I. Jaką wartość ma msza święta wobec Boga?

Głównym celem człowieka na ziemi jest, by chwalił i uwielbiał Boga, Stwórcę.

Co to znaczy chwalić Boga? To znaczy uznać Jego Majestat i swoją nędzę, uznać, że w zupełności jesteśmy zależni od Stwórcy. "Jam jest Alfa i Omega, początek i koniec, mówi Pan Bóg, który jest i który był, i który przyjdzie, Wszechmogący" (Obj. l, 8). "Jam jest, którym jest" (Wyjść. 3, 14) mówi o Sobie Pan; my zaś stworzenia, jesteśmy niczym wobec Stwórcy, ale jeśli tak olbrzymia przepaść dzieli nas od Boga, jakże możemy składać Mu cześć i uwielbienie? Sami przez się nie potrafimy tego uczynić w żaden sposób!

Pomaga nam Msza św. jedyny godny sposób uwielbienia Boga. Jedna Msza św. oddaje większą cześć Bogu, niż wszystkie razem wzięte modlitwy aniołów, bo we Mszy św. nie aniołowie

składają cześć i uwielbienie Bogu, ale Jego Jednorodzony Syn.

Dlatego celebrujący kapłan po Przeistoczeniu czyni Hostią znak krzyża nad kielichem i mówi: "Przez Niego, z Nim i w Nim bądź Tobie, Bogu Wszechmogącemu w jedności Ducha świętego wszelka cześć i chwała przez wszystkie wieki wieków".

Ale powinniśmy nie tylko uwielbiać Boga, ale również i dziękować Mu. O, jak dużo mamy do zawdzięczenia Bogu! A pozostawieni sami sobie, nie jesteśmy w stanie należycie Mu podziękować!

We Mszy św. możemy godnie dziękować Bogu. "Gratias agamus Domino Deo nostro" - "czyńmy dzięki Panu Bogu naszemu" - śpiewa celebrujący kapłan na początku prefacji. "Godną i sprawiedliwą jest rzeczą" - brzmi odpowiedź. Rozpoczyna się prefacja: "Prawdziwie godną i sprawiedliwą jest rzeczą, słuszną i zbawienną, abyśmy Tobie zawsze i wszędzie dzięki czynili, Panie święty, Ojcze wszechmocny, Boże wieczny, który z Jednorodzonym Synem Twoim i z Duchem świętym, jeden jesteś Pan..."

Ale msza św. jest jednocześnie przebłaganiem obrażonego Boga. Bez wątpienia, że mamy za co prosić Boga o przebaczenie - każdy dobrze o tym wie.

Ile mamy do naprawienia? Mamy "siedemdziesięcio milionowy dług" u Pana Boga! Każdy człowiek winien jest Bogu siedemdziesiąt milionów pengo. Tak mówi Pan Jezus w jednej przypowieści. "Podobne jest królestwo niebieskie królowi, który chciał klaść liczbę ze sługami swoimi. A gdy począl liczbę kłaść, przywiedziono mu jednego, który był mu winien dziesięć tysięcy talentów" (Mt. 18, 23-24). Dziesięć tysięcy talentów równa się mnjej więcej siedemdziesięciu milionom pengo. Zawrotna suma! Tyle wynosi nasz dług, który urósł z powodu naszych grzechów.

Posłuchajcie, co mówi przerażony dłużnik, którego pan kazał sprzedać i całą jego rodzinę i wszystko, co posiadał. "A upadłszy sługa prosil go mówiąc: miej cierpliwość nade mną, a wszystko tobie oddam" (Mt. 18, 26). O, nieszczęśliwy biedaku! Wszystko zapłacisz? Z czego?

Czy wiecie, z czego zapłacimy? Z Mszy świętej. Tam upadniemy na twarz przed obliczem Ojca i powiemy: jesteśmy Twoimi dłużnikami, ale wszystko zapłacimy. Czym? Własną ofiarą Syna Bożego!

Bóg deszczem ognistym zniszczył z powierzchni ziemi Sodomę i Gomorę, ale to, co się działo w tych miastach, jest tylko dziecinna zabawką w porównaniu z tymi okropnymi grzechami, jakie obecnie dzieją się na świecie. Jezus Chrystus w codziennych niezliczonych Mszach św. podczas Podniesienia, wyciąga Swoje błagalne i opiekuńcze ramię, by nas, grzeszną ludzkość, w słusznym gniewie nie zmazał Ojciec niebieski z powierzchni życia.

Msza św. jest zarazem najskuteczniejszą prośba. Ciężko przychodzi człowiekowi prosić drugiego człowieka, a jeśli to uczynił, nie jest pewny, czy jego prośba będzie miała pożądany skutek; ale łatwo przyjdzie nam prosić, jeśli się nie do człowieka, lecz do Boga zwrócimy, i to nie sami, ale za pośrednictwem Pana Jezusa.

Msza św. jest jedną wielką prośbą, bo w jakiejkolwiek sprawie zwracamy się do Boga, zawsze kończymi słowami: "Per Dominum nostrum, Jesum Christum, Filium Tuum" "Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twego".

"Czy jednorazowa śmierć krzyżowa Chrystusa nie wystarczała, żeby przeprosić za wszystkie nasze grzechy i uzyskać wysłuchanie wszystkich naszych próśb?" - może ktoś zapytać. A jeśli tak, to po co jest Msza święta?

O tak, ofiara Chrystusa wystarczyła za wszystko! Chrystus przez Swoja śmierć na krzyżu raz na zawsze odkupił nas i zadość uczynił za nasze grzechy; Msza św. nie jest niezależną, samodzielną, nowa ofiarą, ale tajemniczym odnowieniem tej jedynej ofiary, którą Pan Jezus dokonał na krzyżu. Kto więe bierze udział w Mszy świętej, to tak, jakby w pierwszy Wielki

Piątek, kiedy rozgrywała się najmajestatyczniejsza tragediaświata, stał pod krzyżem na Kalwarii.

Jaki więc cel ma słuchanie Mszy świętej? Ten, ażeby kto w niej bierze udział, osobiście włączył się w obieg krwi Serca Jezusowego i czerpał z niego moc, spożywał Jego owoce.

II. Jakie są owoce Mszy świętej?

Z Mszy św. otrzymujemy niezliczona ilość łask, które nam

pomagają oczyścić, upiększyć i uświęcić duszę. Zastanówmy się najpierw nad siłą oczyszczającą Mszy świętej. W Mszy św. staje się moją wewnętrzna własnością,

moim prywatnym skarbem objektywna wartość zbawienia Chrystusowego. Ofiara krzyża jest ofiarą zbawienia; Msza św. jest jej zastosowaniem. Chrystus złożył ofiarę na krzyżu dla zbawienia całej ludzkości - tym samym i moje; jednocześnie zadość uczynił za wszystkie nasze grzechy; ale to zadość uczynienie każdy człowiek musi sam zastosować do siebie. Pan Bóg nie chce w ten sposób zapełnić nieba, jak rolnik napełnia stodołę zbożem, że powiąże je w snopy i wpakuje jako bierną rzecz; my sami dobrowolnie powinniśmy współpracować z wolą bożą, żeby i na nas spłynęły łaski zbawienia. Dlatego codzień w Mszy św. powtarza się ofiara zbawienia, żebyśmy otworzyli podwoje swojej duszy przed ołtarzem Pańskim i czerpali pełnymi garściami tyle łask, ile tylko zdołamy.

Kto tak czerpie z mszy św., ten może otrzymać odpuszczenie grzechów powszednich i zmniejszenie kary doczesnej. Grzechy śmiertelne, przez Mszę ś w. nie mogą być zmazane, ale Msza święta może nam wyjednać łaskę żalu, uprzytomnić nam ich niebezpieczeństwo i zachęcić nas do Sakramentu pokuty.

Msza św. oprócz łaski pokuty otwiera dla nas niewyczerpaną krynicę łask wspierających i uświęcających, żebyśmy tym pewniej mogli stawić opór złu, żebyśmy mogli ostać się w trudnych chwilach życia i coraz bardziej udoskonalać w sobie podobieństwo boże, czyli skutecznie dążyć do ideału świętości.

Częste słuchanie mszy św, jest najlepszym, najpewniejszym przewodnikiem życia świętego.

"Czy nie wystarcza, jeśli raz w życiu, albo kilka razy jestem na Mszy świętej? Czy ofiara Chrystusa nie posiada nieskończonej wartości? Po co tak często bywać na mszy świętej?"

Tak: Msza św. ma nieskończona wartość, ale ja jestem skończony, ograniczony. Z tego nieskończonego skarbu moja skończoność tylko pewną, bardzo małą ilość może sobie przyswoić. Słońce też codzień wschodzi na nowo. A w ciągu jednej doby wypromieniowało tyle światła, że wystarczyłoby ziemi na tysiące lat, gdyby je była zdolna przyjąć w całości, ale nie jest zdolna! I ja również nie jestem zdolny odrazu przyjąć tyle łask z Mszy świętej, żeby mi ich wystarczyło na całe życie; dlatego musze częściej czerpać z tego zdroju łask. Jeśli tylko mam czas, powinienem być na Mszy św. nie tylko w niedzielę i w święta, ale i w dnie powszednie. Byłoby bardzo źle, gdyby słońce świeciło tylko raz na tydzień. Jeżeli w ten sposób pojmuję Mszę św., to muszę przyznać słuszność temu niewierzącemu człowiekowi, który pewnego razu tak rozmawiał z katolikiem:

- Czy pan katolik?

-Tak.

-Czy pan chodzi codzień na mszę świętą?

- Nie. Nie mam na to czasu. Ale wiara nie zobowiązuje

mnie do tego; wystarczy, jeśli w niedziele i w święta bywam

na Mszy świętej.

Niewierzący mówi dalej:

-Proszę mi szczerze powiedzieć, czy pan naprawdę wierzy, że w Mszy świętej obecny jest sam Jezus Chrystus, Zbawiciel, jak Go pan nazywa, który umarł na krzyżu dla pana?

- Naturalnie, że wierzę!

- Panie, gdybym ja potrafił w to wierzyć, tobym codzień był na mszy świętej.

Miał rację! Ale jeśli już nie codzień, to przynajmniej w niedzielę, a jeśli mogę, to także w dnie powszednie!

Ale przypatrzmy się jeszcze innej wartości Mszy św. jej znaczeniu społecznemu.

Kto brał udział w niedzielnych nabożeństwach w kościele parafialnym - temu nie trzeba dużo tłumaczyć, jak wielkie społeczne znaczenie ma msza św. Jaka miłość braterska, miłość bliźniego, promienieje z tego rodzaju skupienia ludzkiego; ginie nienawiść, różnica klas, kiedy wielcy i mali, uczeni i prości, zamożni i biedni z danej parafii zejdą się w kościele jako różne części jednego ciała, żeby złożyć hołd przed tronem Najwyższego w wspólnej Mszy świętej!

Teraz już i to rozumiem, dlaczego Kościół obowiązuje nas, żebyśmy przynajmniej raz w tygodniu brali udział w Mszy św. Między innymi i dlatego, że jeśli już jesteśmy lekkomyślni i nie troszczymy się zbytnio o swoją duszę, nie wykorzystujemy należycie łask Kościoła, ani skarbów Mszy świętej, żebyśmy przynajmniej pod tym przymusem, raz w tygodniu poddali duszę działaniu słońca łask, naświetlaniu, insolacji Mszy świętej, żebyśmy zupełnie nie skarleli. Kto wogóle nie zażywa słońca, ten zapada na suchoty; kto unika Mszy świętej, ten zginie na suchoty duszy.

Msza św. przedstawia nieocenioną wartość dla Boga, i nieocenione błogosławieństwo dla człowieka!

III. W jaki sposób osiągniemy owoce Mszy świętej?

Może kto powie: Często bywam na Mszy św., ale dotychczas nie wyniosłem żadnych widomych korzyści! Nie opuszczam niedzielnej Mszy św., czasem i w dzień powszedni bywam na nabożeństwie, ale nie powiedziałbym, że dużo skorzystałem. Jaka jest tego przyczyna?

Może to być podwójna przyczyna: albo się nienależycie przygotowujesz do mszy świętej, albo nie odpowiednio bierzesz w niej udział. .

Przede wszystkim powinniśmy się należycie przygotować do Mszy św. Całe życie Jezusa Chrystusa było właściwie jednym wielkim przygotowaniem do ofiary Kalwarii.

Niech się nikt nie dziwi, że bez poważnych duchowych korzyści wychodzi po Mszy św. ten, który wysłuchał jej bez przygotowania, z roztrzęsionymi myślami, roztargniony, który przyszedł na parę minut przed końcem i nim się zdążył porozglądać, to już trzeba było wyjść. Dlatego - a również i ze stanowiska dobrego wychowania - lepiej jest raczej przyjść wcześniej, aniżeli się spóźnić. W ten sposób będziemy mieli parę chwil na przygotowanie, na zastanowienie się nad niezrównanym zdarzeniem, którego za chwilę będziemy uczestnikami. Będziemy mieli sposobność wzbudzić w sobie głęboką, żywą wiarę o wzniosłym zdarzeniu, jakie dokona się na ołtarzu.

Od tej żywej wiary bardzo zależy skutek słuchania Mszy świętej. Mając żywą wiarę, łatwo zdobędziemy się na pobożność, skupienie uwagi i miłość. Bez niej dusza nasza pozostaje chłodna, jak kamień ołtarza, na którym spoczął Chrystus, ale my sobie nie zdajemy z tego sprawy.

Do dobrego przygotowania należy również czystość dyszy Z im czystsza duszą bierzemy udział w Mszy św., tym łatwiej, pobożniej potrafimy się włączyć w jej tok, tym więcej łask z niej zaczerpniemy. Dziesięciu ludzi bierze udział w mszy świętej, a wszyscy z innymi wynikami.

Dlaczego tak jest?

Wyobraźmy sobie, że dziesięciu ludzi idzie po wodę do źródła; każdy ma inny dzbanek. źródło jest obfite, dla wszystkich dziesięciu wystarczyłoby pod dostatkiem wody, ale kto ma mniejszy dzbanek, ten mniej zaczerpnie wody; kto ma dzbanek pełen błota i innych brudów, ten ma wodę do niczego, chociaż był u czystego źródła, jak i inni.

Jeśli tak ważne jest przygotowanie, o ile ważniejszym będzie sposób zachowania się podczas Mszy świętej. Owoc mszy świętej zależeć będzie od tego, czy potrafimy brać w niej czynny udział.

Wielu ludzi dlatego nie wynosi pożądanych korzyści z Mszy św., bo tylko "słuchają" Mszy, czyli biernie, bezczynnie odstoją tych 2530 minut i wychodzą zadowoleni, że się pozbyli niezbyt miłego obowiązku.

Proszę "nie brać mi za złe, jeśli zobrazuję słuchanie Mszy świętej przez inteligencję. Człowiek czuje się boleśnie dotknięty, kiedy się przejdzie po kościele w czasie naszych "elegantek", kiedy inteligencja "słucha" Mszy świętej. Na wsi przynajmniej wszyscy wierni śpiewają wspólnie pieśni kościelne, przynajmniej, w ogólności przez śpiew utrzymują kontakt z kapłanem celebrującym.

Ale co robią nasi inteligenci podczas Mszy świętej?

Większość nie ma nawet książeczki do nabożeństwa, bo krępują się przynosić ją z sobą. A kto ma, to tylko na chybił trafił ją otwiera i "modli" się tam, gdzie otwarta; często natrafi na "modlitwę w czasie trzęsienia ziemi", albo na "modlitwę za narzeczoną", chociaż sam już jest dziadkiem.

Ale - jak wspomniałem - większość nie ma nawet książeczki do nabożeństwa. Co robią podczas tej półgodziny? Siedzą spokojnie albo stoją, jak przystoi na inteligentnych ludzi i patrzą. Patrzą na ołtarz, na celebrującego kapłana - to jeszcze chwała Bogu. Wielu obserwuje sufit, czy malowidła się udały. Przygladają się sąsiadom, jak są ubrani, czy zauważyli, że i oni mają nowe ubranie, elegancki płaszcz. Przypatrują się spóźnionym, którzy się przeciskają, lub paradują, jak na defiladzie. Młodzież ogląda się wzajemnie: jaki on elegancki, przystojny, jaka ona zgrabna, smukła... Czasem stają - sami nie wiedzą na co i po co, ale robią to, bo cały kościół tak czyni. Po chwili znów zaglądają głęboko pod ławki, krzesła, jakby czegoś szukali - niby to klęczą, bo jest Podniesienie. W końcu głębiej odetchną i wychodzą. Opuszczają kościół bez żadnej myśli pobożnej, zupełnie nie zdając sobie sprawy, co się działo na ołtarzu, nie wiedzą, że w ciągu tej zmarnowanej półgodziny dokonał się tam cud nad cudy i spłynęły potoki łask bożych, o których oni nie mają pojęcia. Podobni są do tych żołdaków rzymskich, których postawiono na straży pod krzyżem i kiedy nad ich głowami rozgrywała się największa tragedia świata, oni nic nie wiedząc, spokojnie grali w kości.

Gdzie tu wina moi kochani? Nie w złej woli wiernych - bo gdyby mieli złą wolę, to wogóle nie pokazaliby się w kościele - wina leży w bolesnym braku, w tym, że nie znają obrządku Mszy św., nie mają pojęcia, co robi kapłan przy ołtarzu, bo gdyby wiedzieli i mieli mszalik, sami by się zdziwili, jak wielką odnieśliby korzyść, jakie mnóstwo pobożnych myśli w nich powstało, ile łask zyskali, podczas takiego słuchania Mszy świętej.

W następnych kazaniach postaram się przedstawić kochanym słuchaczom obrządek Mszy św., podkreślić myśli i uczucia, jakie powinny towarzyszyć poszczególnym częściom Mszy św., ale podkreślam, że jednym z najlepszych środków owocnego słuchania Mszy św. jest używanie mszalika w swoim języku. Zagranicą już od dawna wierni podczas nabożeństwa modlą się z mszalików.

Już i u nas, chwała Bogu, pokazał się mszał w tłumaczeniu

węgierskim i pożądane, żeby zwłaszcza inteligencja - używała mszału, zamiast innych mniej wartościowych książeczek do nabożeństwa. Pożądanym jest, żeby się już więcej nie zdarzały takie wypadki, że przychodzą katolicy do księgarni i mówią: "Proszę mi dać książeczkę do nabożeństwa małą, zgrabną, w eleganckiej skórkowej oprawie, ze złoconymi brzegami, mniejsza kto ją napisał, to obojętne..."

****

Kochani Bracia! święty Paweł pewnego razu pisał do wiernych Efezu o szerokości, długości, wysokości i głębokości bożej (Ef. 3, 18). W rozmaitych formach doznajemy miłości bożej, ale nigdy nie czujemy tak bezpośrednio jej głębi, wysokości, szerokości i długości, jak w Mszy św. Należyte i owocne słuchanie Mszy św. pobudza nas do ofiarnego życia, czyli przenika wszystkie przejawy naszego życia. Więc nie wystarczy "słuchać" Mszy św., czyli bezczynnie stać lub siedzieć podczas nabożeństwa. Msza nie jest wyłączna sprawą celebrującego kapłana, nie przedstawieniem, które wystarczy widzieć, siedząc wygodnie w loży. Msza św. jest nie tylko pięknym, miłym nabożeństwem, na które co niedzielę uczęszczamy i po półgodzinnym pobycie w kościele uczyniliśmy zadość naszemu obowiązkowi. O, nie! Msza św. i życie powinny stanowić jedność. Strumieniami łask płynących z Mszy świętej powinniśmy użyźniać twardą glebę codziennego życia.

Kto w ten sposób włącza się w ofiarę Mszy św., ten oddaje cześć godną Boga, wielbi Go, składa dziękczynienie i prosi o pomoc, a tym samym otrzymuje najcenniejsze skarby duszy, łaski boże. Ten nie tylko śpiewa wargami, ale całą duszą i całym sercem przeżywa myśli pięknej pieśni:

Żaden język nie wyrazi,

Żadne pismo nie wysłowi,

Tylko ten, co sam doświadczył

Wie, co winien Jezusowi.

Jezu, bądź radością naszą,

Nagrodą drogi dalekiej:

W Tobie tylko chwała nasza

Poprzez wszystkich wieków wieki.

Amen.

(tekst pochodzi z książki: Bp.Tihamer Toth, O Eucharystii, Kraków 1939, s.71-81)

Bp.Tihamer Toth

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin