SANKTUARIA ŻYWYCH BOGÓW.doc

(120 KB) Pobierz
SANKTUARIA ŻYWYCH BOGÓW

SANKTUARIA ŻYWYCH BOGÓW


Piramida w Tonina

Ostatnim człowiekiem, który oddał życie na ołtarzu ofiarnym na szczycie meksykańskiej piramidy, był w 1967 r. amerykański archeolog, David Puleston.

Piramidy egipskie są znacznie lepiej znane, a niezliczeni autorzy wciąż przypisują im fantastyczne właściwości, które jednak nigdy nie zostały potwierdzone. Być może tylko dlatego, że te prastare budowle z wiekiem straciły swe moce. Inaczej jest z piramidami po drugiej stronie Atlantyku - te są ciągle żywe. A choć mało się o nich mówi i pisze - nie są tak okazałe jak egipskie - to jednak wciąż objawiają swoją magiczną siłę.
W samym Meksyku jest ich ponad 100 tysięcy - wielkich, średnich i małych - zaś w przyległych krajach, od trzech tysiącleci zamieszkiwanych przez Majów, w Gwatemali, Belize i Hondurasie, kolejne 10 tysięcy. Wiele z nich wciąż służy kultowi istot duchowych władających światem i jest miejscem odprawianych do dziś obrzędów.

Piramida Czarownika i angielska królowa

Na półwyspie Jukatan znajduje się sanktuarium majowskie, Uxmal, a w nim osobliwa Piramida Czarownika. Jako jedyna w Ameryce ma ona eliptyczną podstawę, szczyci się też najbardziej stromymi ścianami. Do świątyni na jej wierzchołku prowadzą niebezpieczne schody nachylone pod kątem 60 stopni.
Legenda powiada, że w okolicznych lasach żyła niegdyś czarownica, która zapragnęła uczynić władcą Uxmal swojego syna. Z ulepionego w tym celu z żywicy i gliny jajka wylągł się karzełek. Zażądał on od miejscowego króla oddania mu władzy, a gdy ten się nie zgodził, wyzwał go na pojedynek. Król sam wybrał sposób rozstrzygnięcia sporu - miało nim być rozbijanie na własnej głowie twardych jak krzemienie orzechów cocoyol. Wygrał karzełek wspomagany ciemnymi siłami, król sam roztrzaskał sobie czaszkę. Wówczas, w ciągu jednej nocy, na znak swojej władzy, karzełek zbudował piramidę, przepowiadając zarazem, że odtąd, prócz niego, żaden inny władca nie będzie tu panował.


Chichen Itza. Na szczycie tej piramidy bogowie zabili archeologa, który nieostrożnie wyzwał kosmiczne moce.

W 1982 r. ruiny Uxmal zwiedzała królowa Elżbieta II. W pewnej chwili zapragnęła, jak inni turyści, wspiąć się na wierzchołek Piramidy Czarownika. Miejscowi przewodnicy, współcześni Majowie, dla których legendarna przeszłość jest wciąż żywa, uświadomili sobie, czym to grozi, jeśli obca królowa znajdzie się w świątyni na szczycie piramidy i spróbowali odwieść ją od tego zamiaru. Jednak królowa nie dała się zniechęcić ani ilością, ani stromizną schodów. W asyście ochroniarzy, pod osłoną wielkiego parasola chroniącego ją przed palącym słońcem, jęła śmiało wspinać się po kamiennej drabinie, wzdłuż poręczy z żelaznego łańcucha. Nie trzeba było długo czekać. Nim dotarła do trzech czwartych wysokości, zerwała się wichura, zza wzgórz wyszły chmury i spadły pierwsze krople deszczu. Tuman pyłu uderzył w piramidę i zaprószył oczy wędrowców.
Przewodnicy, świadomi, że to nie jest zwyczajna burza, zaczęli wzywać do odwrotu. Świta królowej, w obliczu przepaści rozwierającej się już pod nogami, wolała raczej dokończyć wspinaczki i schronić się w świątyni. Ale karzełek nie miał zamiaru żartować. Potężne dmuchnięcie w parasol porwało ochroniarza. Rzucony na łańcuch, wraz z trzymającą go pod ramię królową, szczęśliwie zdołał się utrzymać i ocalić przed spadnięciem angielską władczynię. Nikt już nie oponował. Dostojni goście wraz z przewodnikami, zbici w ciasną gromadkę, przemoczeni do nitki rzęsistą ulewą pokornie spełzli na czworakach na dziedziniec, szczęśliwi, że uszli z życiem.

Starożytna przyczyna współczesnej rewolucji

Kilkaset kilometrów na południowy zachód od Uxmal, już w stanie Chiapas, znajduje się wspaniałe sanktuarium majowskie w Tonina. Ledwo wydarte puszczy przed dziesięcioma laty i jeszcze nie całkiem oczyszczone z gruzów, już zaczęło wywierać złowrogi wpływ na ludzi.
Jako pierwsi doznali go archeolodzy i robotnicy rekonstruujący ruiny. Gdy w ekipie zaczęły się mnożyć zaskakujące wypadki i uszkodzenia ciała, badacze sięgnęli do dawnych przekazów, z których wynikało, że Tonina była miejscem poświęconym wojnie, śmierci i zniszczeniu. Znaleziono tu setki rzeźb i posągów rozbitych na drobne kawałki w rytualnym akcie uśmiercania.
Gdy odsłoniły się tutejsze piramidy, a wśród nich najwyższa w Meksyku, sięgająca 90 m, zaczęli tu przybywać szamani. Według nich piramidy nocą stają się kominami przewodzącymi subtelną energię z naszego świata do wymiaru duchowego, co umożliwia wtajemniczonym podróż na spotkanie z duchami przodków dla zasięgnięcia ich rad i wskazówek. Odprawiają także sekretną ceremonię "lotu", która była niezrozumiała dla badaczy do chwili pewnego zdarzenia.
Kierujący wykopaliskami dr Tadeus Jadeun spadł ze stromych schodów piramidy głową w dół i uderzył w ostrą krawędź głazu, ukośnie rozcinając czoło. Gdy po kilku dniach powrócił ze szpitala, polecił usunąć głaz. Wówczas wyłoniła się spod niego płyta z płaskorzeźbą słonecznego boga w pozycji spadania, czyli zstępowania z nieba ku ziemi, głową w dół. Nikt już nie był zdziwiony, gdy na czole boga ujrzano identyczne pęknięcie jak szrama na czaszce dr. Jadeuna.


Na tę piramidę w Uxmal nie może wejść żaden obcy władca.

Owe szamańskie "loty" w transie okazały się być sposobem nawiązywania kontaktu ze "zstępującymi" duchami. Dr Jadeun utrzymuje, że z chwilą, gdy zapomniane sanktuarium wojny wyłoniło się znów na światło dzienne, w Chiapas nastąpiły niepokoje i wybuchło tlące się do dzisiaj powstanie ludowe Frontu im. Zapaty.

Grom z jasnego nieba

W innym sanktuarium, Chichen Itza, przygoda z duchami przeszłości skończyła się tragicznie dla Davida Pulestona. Ten młody amerykański archeolog pracował na Jukatanie, próbując rozszyfrować atrybuty tajemniczego majowskiego bóstwa, towarzyszącego na wizerunkach Chacowi, bogowi deszczu i pioruna. To mu się udało. Odczytał z glifów jego imię: Pauatun, co znaczy Kamienny Bęben. Co więcej, ustalił, że zadaniem Pauatuna było przywoływanie władcy deszczu w okresach suszy i dowiódł, że jego narzędziem, czy raczej instrumentem służącym do tego, były osobliwe kamienne bębny. Znalazł je w jaskiniach, podziemnych sanktuariach Chaca, w postaci kalcytowych nacieków o kształcie łopatowatych nawisów. Uderzane dłońmi wypełniały podziemia dudniącymi, wibrującymi tonami.
Mając już w ręku wszystkie dane, z naszkicowaną pracą naukową, Puleston znalazł się ze swą asystentką w sanktuarium Chichen Itza, w centrum Jukatanu. Tam, wśród odłamków rzeźb rekonstruowanych przez archeologów, znalazł naciek - kamienny bęben wyniesiony z jakiejś jaskini. Zagrał na nim dłońmi, żartując, że w taki pogodny dzień wzywanie boga deszczu i pioruna nie przyda się na nic, po czym wspiął się na najwyższą tutaj piramidę, zwaną El Castillo, i stanął u naroża świątyni. W tej chwili, z rzadkich białych obłoczków na błękitnym niebie uderzył piorun. Trafił w gzyms świątyni, przebiegł po nim do naroża, gdzie stał archeolog i na miejscu go zabił. Kilkoro stojących wokół turystów jedynie upadło na płyty.
Dla nich to, co się zdarzyło, było czystym przypadkiem. Ale wtajemniczeni wiedzą, że magia meksykańskich piramid wciąż działa.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin