autor: Małgorzata Wiśniewska-Koszela
Nie wiem, co to - tolerancja,zawsze tylko moja racja,a ten, kto ma inne zdanie,zaraz za swoje dostanie.Trzeba wyśmiać go, ukarać,niech się zmieni szybko, zaraz!Niech będzie taki jak ja,i poglądy moje ma,i ubiera się podobnie,głową potakuje zgodnie.Oj, nie jesteś zbyt marudny?Świat się stanie... szary, nudny.Niechże każdy sobie myśli,mówi, żyje po swojemu,pod warunkiem, że nie robitym krzywdy drugiemu.
Co oznacza słowo tolerancja? Co to znaczy, być tolerancyjnym człowiekiem? Porozmawiaj o tym z kimś bliskim, jeżeli nie do końca umiesz odpowiedzieć sobie na te pytania.
autor: Maria Konopnicka
Co to Józia tam zbroiła,Że się tak za drzewo skryłaI oczki się podnieść wstydzi?Myśli, że jej nikt nie widzi?
Wiem ja, wiem, co to za sprawa!Panna była zbyt ciekawa,Co tam mieści słoik który,I wyjadła konfitury.Ach, jak brzydko, jak nieładnie!Jak na sercu jej niemiło!Każdy teraz ją zagadnie:"Panno Józiu! Jak to było?"Nikt nie widział. Prawda, aleCzyż nie zdradzą oczki, buzia?Każdy pozna doskonale:Konfitury zjadła Józia!
Nawet Filuś... Boże drogi!Ten rozszczeka w całym domu.Filuś! Filuś! Tu... do nogi!Jak tu w oczy spojrzeć komu?...
- Wiem już! Pójdę do mamusi,Powiem wszystko szczerze, pięknie;Mama mi przebaczyć musi,Bo mi z żalu serce pęknie.
Moja mamo! Z tą laleczkąNie wytrzymam chyba dłużej!Ciągle stoi przed lusterkiem,Ciagle tylko oczki mruży.
To się muska, to się puszy,To sukienki wciąż odmienia,A co zniszczy kapeluszy!Same, same utrapienia!Ni do książki, ni do igły,Tylko różne stroi miny,Już doprawdy, proszę mamy,Nie wytrzymam i godziny!Klapsów chyba dam jej kilkaAlbo w kącie ją postawię;Dzień jest przecież do roboty,A ta myśli o zabawie!Na to mama: - Już ja tobiePodam sposób na laleczkę;Usiądź sobie tutaj przy mnieI do ręki weź książeczkę.
Nie zaglądaj przez dzień całyDo lusterka, ucz się ładnie,A zobaczysz, że i lalkęDo tych minek chęć odpadnie.
Chcesz poprawić swą laleczkę,Pracuj pilnie, pracuj szczerze...Bo ci powiem, moja Julciu,Ona z ciebie przykład bierze!
O większego trudno zucha,Jak był Stefek Burczymucha...- Ja nikogo się nie boję!Choćby niedźwiedź... to dostoję!Wilki?... Ja ich całą zgrajęPozabijam i pokraję!Te hieny, te lampartyTo są dla mnie czyste żarty!
A pantery i tygrysyNa sztyk wezmę u swej spisy!Lew!... Cóż lew jest?! - Kociak duży!Naczytałem się podróży!I znam tego jegomości,Co zły tylko, kiedy pości.Szakal, wilk?... Straszna nowina!To jest tylko większa psina!...(Brysia mijam zaś z daleka,Bo nie lubię, gdy kto szczeka!)Komu zechcę, to dam radę!Zaraz na ocean jadęI nie będę Stefkiem chyba,Jak nie chwycę wieloryba! I tak przez dzień boży całyZuch nasz trąbi swe pochwały.
Aż raz usnął gdzieś na sianie...Wtem się budzi niespodzianie.Patrzy, a tu jakieś zwierzęDo śniadania mu się bierze.Jak nie zerwie się na nogi,Jak nie wrzaśnie z wielkiej trwogi!Pędzi jakby chart ze smyczy...
- Tygrys, tato! Tygrys! - krzyczy.- Tygrys?... - ojciec się zapyta.- Ach, lew może!... Miał kopytaStraszne! Trzy czy cztery nogi,Paszczę taką! Przy tym rogi...- Gdzież to było?- Tam na sianie.Właśnie porwał mi śniadanie...Idzie ojciec, służba cała,Patrzą... a tu myszka mała,Polna myszka siedzi sobieI ząbkami serek skrobie!...
Są słowa, które głęboko ranią,smucą i złoszczą, chłoszczą i ganią:głupi i brzydka, leń, nieuk, gapa,niedbaluch, brudas i piegowata,mruk, drań, niezdara i nieudana,biedak i grubas, i rozczochrana. Czasami sądzę, że są prawdziwe,gdy mnie dotyczą, mocno się dziwię! Słowa te smucą, drażnią te słowa,więc może warto z nich zrezygnować,ukryć głęboko na dnie szuflady,by nie szukały już nigdy zwady.
pati_label