116.doc

(26 KB) Pobierz

Trzask. - Śpij smacznie, draniu.

Wziąłem Robin za rękę i wróciliśmy do głównej części insekta Zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie docierało więcej światła z r okna. Wtedy spostrzegłem, że Emma jest ciągle z nami. Jak mogłem obawiać?

Wszystko jest względne... czas także.

Oto myśl Morelanda: nic nie jest takie jak się nam zdaje... Rozprostował woskowany papier. Wyłuskałem więcej kartek.

Suchy, stary, ciemny papier — czarny albo granatowy, gruby, poznaczon białymi liniami.

Kwadraty, koła, półkola i trójkąty.  Symbole,  których nie mogłem

zrozumieć.

Linie zakończone strzałkami. Kierunki świata?

Widok z lotu ptaka. Kwadraty i prostokąty to prawdopodobnie budynki

Największy w części południowej. Obok coś kolistego, wypełnionego wodą.

Fontanna przy wejściu.

Budynek mieszkalny.

Odnalazłem insektarium z trzynastoma stopniami i środkowym przejściem, zaznaczonym jak kręgosłup z mnóstwem prostokątnych wypustek w kształcie kręgów.

Wanny...

Odnalazłem swoje biuro, Morelanda oraz inne pawilony.

Od wschodu bezkształtna masa — korony drzew. Skraj puszczy figowej.

Mapa środkowej części posiadłości.

Ale co miałem na niej zobaczyć?

Im dłużej ją studiowałem, tym bardziej stawałem się bezradny. Siatka Unii, gęstych jak ulice na planie miasta. Kształty o niezrozumiałym znaczeniu.

Słowa.

W języku japońskim.


34

P

lan budowy — powiedziała Robin. — Rozumiesz coś z tego?

Wzięła ode mnie odbitki i przyglądała im się fachowo. Nie poszły na uiame miesiące studiowania planów budowy naszego domu w L. A. Przesuwała palcem po liniach.

              Może to?

Naprowadziła mój palec na chropowate miejsca — wybrzuszenie papieru jak w piśmie Braille'a.

         Nakłucie — powiedziałem.

         Dokładnie w środku jego biura. I spójrz na to — wskazała palcem
linię, która biorąc stamtąd swój początek, wychodziła poza kartkę.

Na wschód. Na następnej kartce przecinała granicę posiadłości i kończyła się w figowcach.

         Tunel? — zapytałem.

         Albo jakiś podziemny kabel wysokiego napięcia — odparła Robin
rozprostowując kartkę i oglądając drugą stronę. — Na pewno chodzi o to.

Ślad nakłucia był obrysowany kółkiem.

              Tunel pod jego biurem — powiedziałem. — Dlatego widziałem, jak
wszedł do środka i zgasił światło. Zszedł pod ziemię.

Skinęła głową.

              Ma swoją kryjówkę i zaprasza nas, abyśmy ją zwiedzili.


Zdjęła Emmę z ramienia, przemówiła do niej pieszczotliwie, pogłaskała po brzuszku. Osiem odnóży zwiotczało i w tym stanie zwierzątko wróciło do swego domku. Robin uśmiechnęła się.

                  Nie ma nic cenniejszego od nowych przyjaciół — powiedziałem.

                  Przestań, bo zabiorę ją ze sobą.

Poskładałem odbitki, wetknąłem je za pasek pod marynarką i wyszliśmy 1 insektarium.

237

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin