110.doc

(31 KB) Pobierz

— Nic jej nie powiem, Cheiyl. Obiecuję. A teraz już idź   sin

postąpiłaś.

Popędziła do kuchni, a ja pokazałem kartkę Robin. Było za ciemno *, ją przeczytać, a nie chciałem zapalać  światła. Pobiegliśmy do naszJ apartamentu. Po drodze odginałem rogi.

Dobrze znane pismo Morelanda:

DISR. 184: 18

- Co to? — spytała Robin. — Numer katalogowy z biblioteki?

     Coś w tym rodzaju. Pewnie tom albo numer strony. Podkłada m-
kartki od samego przyjazdu. Cytaty wielkich pisarzy i myślicieli: Stevenson
Auden, Einstein — ostatnia dotyczyła czasu i sprawiedliwości. Jedyny wielki
myśliciel, który przychodzi mi teraz do głowy, to Disraeli. Widziałaś jakąś
jego książkę w naszym pokoju?

     Nie, tylko pisma. Może jest tam artykuł o Disraelim.

 

-    W „Aichitectural Digest"? — powiedziałem z powątpiewaniem. —
W „House and Garden1'?

-    Czasami opisują siedziby sławnych ludzi.

Rozdzieliła czasopisma na dwie kupki i zaczęliśmy przeglądać spisy treści.

              Francuskie wydanie „Yogue" — mruknąłem. — Tak, to będzie to. Jak
Disraeli bywał ubrany podczas wystąpień w parlamencie. Co on, do diabła,
wyprawia? Stary głupiec zabawia się nawet w najcięższych chwilach.

Robin przejrzała „Elle" i zabrała się do „Town and Country."

-              Posługuje się tą biedną Cheryl. Skoro miał mi coś do powiedzenia,
dlaczego po prostu nie przyszedł do mnie?

              Może myślał, że to zbyt niebezpieczne?

-              A może jest przesadnie skryty. — Sięgnąłem po „Esąuire" sprzed sześciu
lat. — Wszystko, co robi, jest wykalkulowane. Czuję się jak bohater sztuki. Ta
wiadomość. Nawet jego znikniecie. O północy, takie cholernie teatralne.

Myślisz, że to wyreżyserował?

Kto wie, co się dzieje w tej jego łysej pale? Współczuję mu, bo jego
życie rozpada się na kawałki, ale najrozsądniej byłoby zadbać o bezpieczeństwo
i zaczekać na przyjazd adwokata Bena. A on zwalnia całą służbę do domu
i robi taki numer córce.

Deszcz walił o szyby, aż drżały framugi. Przesunąłem palcem po następnym spisie treści.

I dlaczego do tej zabawy wybrał akurat mnie?

Najwyraźniej ma do ciebie zaufanie.

Ale mam szczęście.  To bez sensu, Rób. Wie, że wyjeżdża*
Powiedziałem mu dziś po południu. Chyba że w swój wariacki sposób
nadzieję, że nas tutaj zatrzyma.

              Może właśnie to albo jakieś inne wydarzenie pobudziło g° '

224


ia. Albo jest w poważnych kłopotach. Wiedział, że grozi mu niebez-L-zeństwo, i zostawił ci wiadomość, bo tylko na ciebie może liczyć. P1 _ W jakich kłopotach?

__ Ktoś mógł się tu wedrzeć i uprowadzić go.

              Albo znowu przewrócił się w pracowni.

              Tak — powiedziała. — Zauważyłam, że często traci równowagę. I to

. 0 roztargnienie. Może on jest chory, Alex?

              Albo po prostu zbyt wiele od siebie wymaga.

              W każdym razie współczuję mu, że jest w taką noc poza domem.

Deszcz nie ustawał. Spike słuchał go zafascynowany. Skończyliśmy przeglądać czasopisma. Ani śladu Disraelego.

      W twoim biurze są jakieś książki - - powiedziała Robin. - - Na
zapleczu, obok kart chorób.

      Nie są ułożone tematycznie — odparłem. - - Tysiące tomów, bez
żadnego porządku. Niezbyt przydatne, jeżeli rzeczywiście ma mi coś do
^komunikowania.

      A biblioteka za jadalnią? Ta, o której powiedział, że nie jest dla nas
interesująca. Może powiedział tak, bo coś tam ukrywa.

      Książkę o Disraelim, albo przez niego samego napisaną?

      Przynajmniej chodźmy sprawdzić. Co nam szkodzi, Alex?

Zeszliśmy na dół. Dom był pełen tajemniczych cieni, mrocznych zakamarków, ciemnych kątów i dusznego powietrza.

Przeszliśmy przez pokój frontowy i jadalnię. Drzwi do biblioteki zamknięte były tylko na klamkę.

Zapaliłem kryształowy żyrandol. Przyćmione światło; kryte łososiową morą ściany sprawiały wrażenie brązowych, ciemne meble wyglądały jak zabłocone.

Niewiele książek. Pewnie ze sto tomów na kilku półkach.

W przeciwieństwie do książek w dużej bibliotece, te były ustawione alfabetycznie i tematycznie: fantastyka na lewo, na prawo skrócone wersje bestselerów, książki o sztuce i biografie.

Szybko znalazłem Disraelego: stara brytyjska edycja powieści zatytuło­wanej Tankred. W środku była różowa kartka z napisem: EX LIBRIS Barbara wehoven Moreland. Nazwisko było wykaligrafowane pismem o wiele bardziej eleganckim od pisma Morelanda.

Otworzyłem na stronie sto osiemdziesiątej czwartej.

Żadnych znaków ani notatek.

..   " linijce osiemnastej, ani w osiemnastym słowie, ani w osiemnastej k126 nie było nic godnego uwagi.

Nic godnego uwagi w całej książce.

Przeczytałem te stronę jeszcze raz i jeszcze- Podałem książkę Robin. i zwróciła mi ją.

 

225

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin