pakiet_woda(1).pdf

(14446 KB) Pobierz
pakiet_woda_KSIEGA.indb
399567111.005.png
Sylwia Sowa
W ODA TO ŻYCIE
Woda podarowała światu niewiarygodnie ruchliwą siłę – ŻYCIE, fantastyczną możliwość przemiany i wzrostu.
Wprowadziła na scenę plejadę żywotnych aktorów, którzy krążą w cyklu samoodnowy dzięki jej potencjałowi. My sami
w nieustannym biegu rzeki odnajdujemy podobieństwo do cyklu naszego życia. Rozumiemy, że chwila, którą przeżywa-
my, jest unikalna.
Woda jest niezbędnym źródłem wszelkich procesów życiowych. To w jej środowisku dochodzi do narodzin i do od-
twarzania życia. Ruchliwa i zmienna. Jest stałym elementem samo- odnawiającym się w naturalnym cyklu. Jako ciecz
wypełnia szczeliny skorupy ziemskiej, tworząc rzeki, jeziora, bagna, morza czy oceany. Przenikając w głąb, wypełnia na-
turalne rezerwuary wód głębinowych. Ciepło słońca sprawia, że woda ma szansę porzucić ciekłą formę na rzecz lotnego
stanu. Unosząc się w postaci pary wodnej nad zbiornikami, odparowując z gleb, roślin, zwierząt, ludzi, wnika w strukturę
powietrza. To dzięki niej atmosfera stała się naturalnym buforem utrzymującym temperaturę wokół Ziemi na określo-
nym poziomie. W wyższych partiach spotyka się z chłodnymi masami powietrza, które pozwalają jej ponownie opaść na
ziemię i zasilić zbiorniki wodne, nawilżyć organizmy. Tra ając na obszary zimne: szczyty gór czy tereny okołobiegunowe,
zamarza i przyjmuje postać lodowców. Ludzie znaleźli się zatem w puli szczęśliwców obdarowanych jej cennym ruchem.
W ciele niemowlaka woda stanowi aż 70 %. Podobny procent wód pokrywa naszą „błękitną planetę”.
Tak bliski biologicznie i zycznie związek z żywiołem tłumaczy, w sposób naturalny, stosunek człowieka do wody.
Do świadomości człowieka woda przenika w sposób subtelny jako sacrum-święty żywioł. Jej szum nas uspokaja, a zanu-
rzenie w niej koi. Tak, jakby przywoływała w naszej pamięci poczucie bezpieczeństwa, kiedy w macierzystej substancji
powoli budował się nasz organizm. Bez niej nie byłoby rozmowy z drugą osobą, radości, poznawania natury świata, przy-
jaźni z innymi gatunkami, nie mielibyśmy szansy uczyć się miłości, rozpoznawać w nas wszechświat. Brak wody to brak
życia. Życia w ogóle. Stąd źródła i niektóre rzeki stały się naturalnymi sanktuariami, do których na przestrzeni historii
ludzkości ściągają pielgrzymi. W Polsce do źródlanych wód Krynicy Górskiej z nadanymi swojsko imionami Jana, Józefa,
Tadeusza rok rocznie ściągają tłumy kuracjuszy. Spragnionych zdrowia i witalności. Podobnie do świętych wód, takich
jak źródło w skalnej grocie w Lourdes, święta rzeka Hindusów- Ganges czy biblijny obszar obecnej katastrofy ekolo-
gicznej - rzeka Jordan, człowiek pielgrzymuje świadomie po ponowne narodziny. Oczyszcza ciało, ale przede wszystkim
uzdrawia ducha. Jak przez rzekę, tak w ludzkiej psychice przechodzi pewną granicę, zostawiając ciężki bagaż życiowy za
sobą, dobijając odbarczony do brzegu duchowej dojrzałości. Na ślady źródeł, zdrojowisk, łaźni, basenów, studni, fontann
natra amy już w ruinach najstarszych cywilizacji. Wystarczy udać się na spacer po europejskich starówkach, by co parę
kroków, wzrok ściągał ku sobie sznur fontann wpisujących się w cykl wodnej odysei zaprzątającej głowy artystów od wie-
ków. Woda to dla człowieka w dużej mierze symbol. Przede wszystkim jednak warunek przetrwania.
Paradoksalnie, przeciwstawnie do swoich wierzeń, człowiek naruszył sacrum symbolu życia i oczyszczania. Popełnił wie-
le błędów w użytkowaniu Ziemi i doprowadził do zamierania całych ekosystemów oraz zanieczyszczania wód planety na
wielką skalę. Przez swój ekspansywny i zachłanny styl życia ogołocił już prawie ¾ terenów połowowych. Duże ryby to ra-
rytas, ponieważ większość nie zdąży urosnąć przed podaniem ich do stołu. Człowiek wytoczył wojnę naturalnemu cyklowi
życia. Wybrzeża świecą pustkami. Ssaki morskie nie są w stanie konkurować z przemysłowym połowem ryb i nie udaje im
się wykarmić potomstwa. Populacje kruszeją. Ptaki morskie w poszukiwaniu ryb muszą przemierzać coraz większe odle-
głości. Zapasy wód głębinowych, jedno z istotnych dla człowieka źródeł słodkiej wody, kurczą się w zastraszającym tempie.
Co dziesiąta duża rzeka świata nie jest w stanie dopłynąć do morza przez kilka miesięcy w ciągu roku. Morze Martwe
- 1 -
399567111.007.png 399567111.008.png 399567111.001.png 399567111.002.png
stopniowo zaczynają pokrywać malownicze, ale jałowe wysepki solne. Uprawa ziemi, a zwłaszcza przemysłowe rolnictwo
stało się celem, który miał uświęcić środki. Ingerencja w naturalne koryta rzek, zmiana ich biegu, budowa tam czy wprowa-
dzenie melioracji zachwiały dotychczasową równowagą. Delta Nilu, jezioro Aralskie czy Morze Kaspijskie to raptem kilka
z mnożących się przykładów klęsk ekologicznych. Melioracja podmokłych terenów osuszała również tereny do tej pory pro-
duktywne i wymusiła na człowieku sztuczne nawadnianie. To zaś uszczupliło zasoby. Używane w rolnictwie czy przemyśle
maszyny zanieczyściły powietrze, wypuszczając do atmosfery dwutlenek węgla, tlenki siarki czy azotu. Te powróciły w posta-
ci kwaśnych deszczy, przedostając się do gleb, korzeni roślin, niszcząc liście, zwierzęta, zakażając wody. Nawozy sztuczne, któ-
re uratowały człowieka od klęsk głodowych, nieudanych zbiorów, teraz trują go drogą wodną. Ścieki rolnicze, przemysłowe
czy komunalne sprawiają, że czyste kiedyś rzeki i morza, baseny życia, stają się głuchą śmietnikową breją.
A jeśli tak właśnie wygląda działalność ludzi, to czy nasz stosunek do wody nie powinien zostać jeszcze raz świadomie
określony? Trzeba by się zatem zastanowić, czy zmiana zachowania indywidualnego jest aż tak trudna, by postawić na szali
życie, które cenimy. Życie, w takiej skali barwnej, w jakiej świat unerwiony słodkowodnymi rzekami i jeziorami miał szan-
sę do tej pory poznać i odczuć. Kolejne gatunki z każdym rokiem wydłużają listę wymarłych. Co roku umiera z pragnienia
czy chorób na skutek zatrucia brudną wodą 190 mln dzieci przed 5 rokiem życia . Czy odnalezienie w sobie szacunku do
wody i umiejętne, konsekwentne zastosowanie go w codziennym życiu wymyka się możliwościom adaptacyjnym człowie-
ka? Człowiek w swojej historii pokazał, na jaką skalę jest w stanie określać kolejne przełomy. Teraz polem wytężonej pracy
staje się on sam. Musi nauczyć się powściągnąć sam siebie. Pomyśleć o innych. Stać się ekonomiczny. Poskromić pęd do
wyrażania siebie kosztem otoczenia, do przyjemności i piękna za cenę życia. Stanąć na straży równowagi, współistnienia,
w tym na straży źródła życia, składowej jego ciała - wody. Pomysłowość i zaradność to cechy w człowieku, które budo-
wały cywilizacje. Te cechy teraz służą mu, by przetrwać. Na świecie ludzie próbują nowych sposobów gospodarowania
wodą. Uczą się zatrzymywać nadmiar zasobów i odkładać je na czas niedoboru. Łowienie mgły w sieci, w górskiej wiosce
w Peru, daje szansę na odrodzenie się lasu, który następnie samodzielnie będzie wyławiał wilgoć z powietrza. Prosty
sposób o akronimie SODIS , polegający na uzdatnianiu wody poprzez leżakowanie jej na słońcu, pozwolił wpłynąć na
zdrowie, a tym samym poziom edukacji uczniów w jednej z wiosek tanzańskich. Zagrożone zwierzęta i rośliny wysychają-
cych bagien Parku Narodowego Everglades na Florydzie mają szansę przetrwać dzięki budowie wiaduktu na fragmencie
autostrady1. W każdej łazience, kuchni, ogrodzie, garażu może odbyć się osobista rewolucja. Możemy samodzielnie na-
uczyć się oceniać zasadność odkręcania kurka , nie szukać usprawiedliwienia, patrząc na beztroskie zachowanie sąsiada,
samodzielnie decydować, dokonywać wyboru.
Dla wielu ludzi na Ziemi główne zajęcie dnia, na które raptem starcza im sił i czasu, to wielogodzinna wędrówka
po wodę. Kolejny dzień rozpoczynają od pragnienia. Dokąd starczy im sił, będą powtarzali wyczerpujący marsz.
W umiarkowanym klimacie bez wody i przy umiarkowanym wysiłku człowiek może przeżyć do 7 dni.
- 2 -
399567111.003.png
O POWIADANIA
Krzysztof Kus
J EZIORO NICZYM ZWIERCIADŁO
Jezioro niczym zwierciadło w porannym słońcu błyszczało,
Gdy jednak ktoś spojrzał na dno, pod wodą nieco zmętniałą,
Nie ujrzał żaby ni raka, mógł tylko marzyć o rybach,
Tu leżał kawałek wraka, tam tkwiła stłuczona szyba.
Opony dwie nieopodal, pośród nich zgnieciona puszka,
Wyblakły kubek po lodach oraz sprężyny z łóżka.
Podwodny śmietnik, powiecie, nie zawsze jednak tak było.
Czasami wieczorem, w lecie, jezioro na jawie śniło
O czystej toni, wśród której mkną cienie płotek znajome,
I perkoz zwinny nurek; piżmak buduje swój domek
Przy brzegu, gdzie giętka trzcina podmuchom wiatru się kłania,
Bąk na łodygi się wspina, niezdarny mistrz ukrywania…
Lecz często dźwięk obcy przerywał senne marzenia jeziora,
Zza cypla pędem wypływał dziób stalowego potwora.
Łódź mknęła, prując falę, popłoch sprawiając wśród kaczek,
Ktoś rzucił puszkę niedbale ... Czy mogłoby być inaczej?
Iwona Zając
C HOROBA ŻABY M ATYLDY
Żaba Matylda mieszkała ze swoim mężem Leonem i z dziećmi nad rzeką. Wkrótce rodzina miała się powiększyć.
Matylda miała złożyć skrzek, z którego wylęgną się kijanki. Wiedli tam szczęśliwe życie, aż do dnia, w którym Matylda
zachorowała. Bolały ją brzuch i głowa, piekły oczy i skóra. Żaba nie mogła się już doczekać powrotu swojej rodziny
przebywającej z wizytą u wuja Teodora. Na szczęście wrócili do domu o jeden dzień wcześniej. Leon przywitał żonę
i z troską zapytał:
– Czy ty się dobrze czujesz?
– Nie, jest mi niedobrze i w ogóle czuję się bardzo źle.
– Może się przeziębiłaś albo zjadłaś nieświeżą muchę?
– Nie, na pewno nie, przecież jak zwykle polowałam nad naszą rzeką. Nigdzie nie chodziłam. Cały czas byłam tu, na
miejscu, bo jestem już ciężka, a poza tym przygotowywałam pokoik dla dzieci. Miała to być niespodzianka dla ciebie,
ale nie byłam w stanie jej skończyć.
– Połóż się tu, na miękkim listku, ja się rozglądnę, a Dosię wyślę po doktora. On na pewno ci pomoże.
Dosia poszła po doktora, a bardzo zmartwiony Leon zaczął szukać przyczyny złego stanu Matyldy. Sprawdził las,
w którym łowili owady, ale wszystko było tak jak dawniej. Pięknie, zielono i pachnąco. Poszedł więc nad jezioro.
Już z oddali poczuł niemiły zapach, a gdy się zbliżył, również i kolor wody wydawał mu się jakiś inny. Pochylił się niżej,
bo do wody nie chciał wskoczyć i zobaczył coś dziwnego. Małe rybki płynęły wolniutko i z trudnością oddychały.
Gdy zobaczyły Leona, cichutko zawołały:
– Uciekaj stąd!
– Przyglądając się uważniej, zobaczył na wodzie spienione smugi. Co sił w nogach skoczył do żony i powiedział:
– Domyślam się przyczyny twojej choroby. Jezioro jest zabrudzone. Teraz tylko muszę zobaczyć, skąd się wzięły
w nim te brudy.
- 3 -
399567111.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin