00:00:00:www.napiprojekt.pl - nowa jakoć napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu. 00:00:54:Opowiem wam o przyjani|mocniejszej niż więzy krwi. 00:00:58:O mnie i o moich|trzech jedynych przyjaciołach. 00:01:03:Dwaj byli zabójcami|i zginęli przed trzydziestkš. 00:01:07:Trzeci to adwokat bez praktyki. 00:01:10:Żyje z minionym bólem,|ale nie stawia mu czoła. 00:01:15:Tylko ja mogę opowiedzieć|o naszej młodoci. 00:02:40:Przedpiekle, lato 1966 r. 00:02:57:Bylimy nierozłšczni.|Dobrze nam było na Przedpieklu. 00:03:01:Zachodni Manhattan|był naszym placem zabaw, 00:03:06:cementowym królestwem,|którym władalimy. 00:03:12:Mieszkali tam Irlandczycy,|Włosi, Portorykańczycy, 00:03:16:robotnicy ze wschodniej Europy.|Twardzi ludzie. 00:03:29:Domy były z czerwonej cegły. 00:03:32:Mało matek pracowało,|wszystkie miały problemy z mężami. 00:03:41:Pochowałem jednš żonę,|mogę pochować i drugš. 00:03:50:W domach panowało prawo pięci. 00:03:54:Ale nie było rozwodów,|bo Kociół ich zakazywał. 00:03:58:Tylko mierć|rozwišzywała małżeństwo. 00:04:04:Życie było trudne,|ale miało uroki, 00:04:07:nieznane w innych dzielnicach. 00:04:12:Nie wolno było|szkodzić sšsiadom. 00:04:14:Gdy kto to zrobił, kara|bywała okrutna i ostateczna. 00:04:20:Raz pewien handlarz|upłynnił u nas heroinę, 00:04:24:po której zmarł|12-letni Portorykańczyk. 00:04:27:To była jego ostatnia transakcja. 00:04:31:Była to kraina niewinnoci|skorumpowanej. 00:04:36:Ja i moi kumple|bylimy ministrantami. 00:04:40:Wszyscy chcieli obstawiać|pogrzeby, żeby zarobić 3$ 00:04:46:i napiwek za smutnš minę. 00:04:49:Licytowalimy się na kawały. 00:04:54:Na poczštku roku szkolnego|znalazłem kołatkę zakonnicy. 00:05:02:Kołatka dawała znać,|kiedy wstawać, siadać, klękać - 00:05:07:zależnie od liczby stuknięć. 00:05:11:W moich rękach|była ródłem zamieszania. 00:05:21:Będziecie obrońcami wiary,|żołnierzami Chrystusa. 00:05:26:Otrzymacie dar 00:05:28:Ducha więtego. 00:05:36:Rodzice będš z was dumni.|Gdy was chrzczono, 00:05:41:chrzestni składali obietnice... 00:05:45:- Dawaj kołatkę.|- Jakš kołatkę? 00:05:49:Wstańcie. 00:05:55:Módlmy się. 00:06:05:Łatwo się wygrywa|z zakonnicami. 00:06:09:John i ja bywalimy tam często.|Chcielimy zostać księżmi. 00:06:13:Pocišgała nas ich wszechmoc.|Tajemny wiat zdrady i kłamstwa, 00:06:19:szczere wyznania grzechów.|Spowied była lepsza od ksišżek 00:06:25:i filmów. Grzechy były prawdziwe|i popełniali je nasi znajomi. 00:06:29:Nieodparta pokusa. 00:06:32:- Spalš nas żywcem.|- A jeli tam sš nasze matki? 00:06:36:Jeli wysłuchamy|ich spowiedzi? 00:06:38:- Albo i gorzej.|- Jak to? 00:06:41:Co, jeli kto się przyzna|do morderstwa? 00:06:45:Musimy tylko słuchać|i nie miać się. 00:06:53:Szybko! 00:06:57:mielimy pierwszš penitentkę. 00:07:00:Sypiam z żonatymi mężczyznami.|Z ojcami rodzin. 00:07:05:Zawsze mówię sobie,|że to był ostatni raz, ale nie. 00:07:13:Widzi ojciec, jestem w cišży. 00:07:20:- Z kim?|- A bo ja wiem! 00:07:25:- I co zrobisz?|- Wiem, czego ojciec chce. 00:07:28:I wiem, co powinnam zrobić.|Ale nie wiem, co zrobię. 00:07:36:Muszę ić. 00:07:37:Dzięki, że mnie wysłuchalicie.|Wiem, że mnie nie zdradzicie. 00:07:49:- Wiedziała.|- Tak. 00:07:52:- Czemu nam to powiedziała?|- Pewnie musiała się zwierzyć. 00:08:01:Ojciec Robert równie dobrze|czuł się w barze, jak w kociele. 00:08:07:Sam był nicponiem, zanim znalazł|powołanie. To był przyjaciel. 00:08:14:- I tylko przypadkiem ksišdz.|- Wiesz, jakie to niezdrowe? 00:08:18:- Lepsze niż fajki. I tańsze.|- Możliwe. 00:08:22:Co słychać? 00:08:24:- Nic.|- Podobno chcesz zostać księdzem? 00:08:28:- Kto tak mówi?|- Wprawiasz się w spowiadaniu. 00:08:32:- Nie rozumiem.|- Nie? 00:08:37:- Może mam złe informacje.|- Chyba tak. 00:08:42:- Do wieczora.|- A co jest wieczorem? 00:08:45:Muszę rozwieć ksišżki|starszym i inwalidom. 00:08:49:- Według twojej matki chcesz pomagać.|- Według niej. 00:08:54:Nerwus, nie wpakuj się w co. 00:08:58:- Ja? Nigdy.|- Tylko tego wam życzę. 00:09:02:- Tylko?|- Przysięgam. 00:09:05:Ksišdz i przysięgi? 00:09:08:- Smarkacze i cudze spowiedzi?|- Do zobaczenia. 00:09:16:Michael był najbardziej|dowiadczony, 00:09:19:bo pocałował|więcej niż jednš pannę. 00:09:22:Ale kochał tylko|Carol Martinez, 00:09:25:półsierotę z rodziny|portorykańsko-irlandzkiej. 00:09:29:Carol trzymała się z boku, 00:09:31:ale zawsze chętnie stała na wiecy|podczas rewii na lodzie. 00:09:37:Tłumy stały od frontu,|czekajšc na występy, 00:09:41:a my podglšdalimy 00:09:44:piękne, prawie nagie|łyżwiarki w szatni. 00:09:49:Tak musi wyglšdać niebo. 00:10:01:- Chcesz spojrzeć?|- Jakbym tego nie widziała! 00:10:05:Farciara! 00:10:08:Mógłbym umrzeć, szczęliwy. 00:10:13:Gdy bylimy mali,|Przedpieklem rzšdził Król Benny. 00:10:17:Za młodu zabijał|dla Lucky'ego Luciano. 00:10:21:Luciano zrobił wiele dla kraju|w czasie II wojny. Po cichu. 00:10:26:Benny zastrzelił|Wciekłego Colla z 23. Ulicy. 00:10:31:Handlował bimbrem|z Schultzem-Holendrem. 00:10:35:Miał też kilka klubów|do spółki z Anastasiš. 00:10:39:Jako smark|nie zapowiadał się dobrze. 00:10:42:Przegrywał wszystkie bijatyki. 00:10:46:Kiedy jaki 25-letni Irlandczyk 00:10:49:diabli wiedzš, czemu|zrzucił Benny'ego ze schodów. 00:10:55:Benny stracił wszystkie|przednie zęby. I co zrobił? 00:11:00:Czekał osiem lat,|żeby się zemcić. 00:11:05:Poszedł do publicznej łani. 00:11:08:Tamten moczył się w wannie. 00:11:11:Benny wyjšł sztucznš szczękę|i położył jš na zlewie. 00:11:15:Spojrzał na gocia i mówi:|"Co spojrzę w lustro, widzę ciebie". 00:11:23:Potem wyjšł spluwę 00:11:26:i przestrzelił mu obie nogi. 00:11:31:l mówi: "lle razy będziesz|się kšpał, zobaczysz mnie". 00:11:38:Póniej już nikt|nie zadzierał z Bennym. 00:11:41:Zemsta! 00:11:44:Zemsta! 00:11:49:Możemy porozmawiać?|Chciałbym dla pana pracować. 00:11:54:Syn rzenika? 00:11:56:Tak. 00:11:58:- Jakiej pracy szukasz?|- Jakiejkolwiek. 00:12:02:Jakiejkolwiek? 00:12:06:Wszyscy mi to radzili. 00:12:08:- Jacy wszyscy?|- Wszyscy w dzielnicy. 00:12:12:A oni.|Co oni, kurwa, wiedzš? 00:12:16:Wiedzš, że pan ma pracę. 00:12:23:Przepraszam za kłopot. 00:12:26:Czekaj no! 00:12:29:Przyjd jutro.|W dowolnej chwili. 00:12:33:- Pan tu będzie?|- Zawsze tu jestem. 00:12:42:Płacił mi 25$ tygodniowo 00:12:45:za 40 minut pracy. 00:12:48:W ciemnej sali klubowej|dostawałem papierowš torbę, 00:12:52:z którš szedłem na komisariat. 00:12:54:Idealny sposób|wręczania łapówek. 00:12:58:- Chod no tu! Pokaż, ile tam masz.|- Wiecie, kogo okradacie? 00:13:03:Wiemy i umieramy ze strachu.|Dawaj tę torbę. No dawaj! 00:13:09:Co tam się dzieje?|Odpowiadać! 00:13:14:- Okradli mnie.|- Okradlicie go? 00:13:17:- Forsa jest tam.|- Daj. 00:13:19:Pieprzę cię! 00:13:21:- A teraz?|- Spokojnie. 00:13:23:Już nie jeste taki cwany?|To ci odebrało rozum? Torba! 00:13:31:- Spadaj!|- A oni? 00:13:35:Spadaj. 00:13:37:Będę potrzebował pomocy. 00:13:41:- Czyjej?|- Moich kumpli. 00:13:44:- Co to ma być, obóz harcerski?|- lm można ufać, znam ich. 00:13:51:Przyprowad ich. 00:13:53:Ojciec Bobby wiedział,|dla kogo robimy, i martwił się. 00:13:58:Wiedział, że kiedy każš nam|użyć broni. A tego nie chciał. 00:14:04:- Mylisz, że to dobra praca?|- Opłacalna. 00:14:07:- Jak wiele innych.|- Nie aż tak. 00:14:11:Księża na ogół ględzš z ambony. 00:14:14:On nauczał na boisku. 00:14:20:- Załatwiłem wam lekcje rysunku.|- Nie stać nas. 00:14:24:- Darmowe. To mój znajomy.|- To może być strata czasu. 00:14:29:- Albo pierwszy krok.|- Do czego? 00:14:32:- Do wolnoci.|- Chcielibymy! 00:14:35:- Macie szanse.|- Gracie czy gadacie? 00:14:40:- Co wam opowiem.|- O trędowatych? Koszmarne! 00:14:44:O Michale Aniele. Był biedny,|jak wy. Malował, rzebił. 00:14:49:Zatrudnił się u Papieża.|Za niezły pienišdz. 00:14:54:Czemu akurat on? 00:14:56:Papież szukał mistrza,|by mu pomalował sufit. 00:15:00:- I to była wietna robota?|- Dla niego, tak. 00:15:03:Mógł zarobić więcej|niż kiedykolwiek w życiu 00:15:07:i spłacić lichwiarzy,|którzy nękali jego ojca. 00:15:10:Kim był ten ojciec? 00:15:13:Drobnym nacišgaczem.|Zabierał ludziom forsę, kozy... 00:15:17:- ... kury, co mógł.|- Kury? 00:15:20:A co z tego wynikło? Cudowny sufit.|Jakby namalowany rękš Boga. 00:15:26:- A spłacił długi?|- Co do jednego. 00:15:30:Długo malował ten sufit? 00:15:32:- Jakie 9 lat.|- Kawał sufitu. 00:15:36:Jeden taki odmalował mi chatę|w dwa dni, a był kulawy. 00:15:40:Co ja z wami zrobię? 00:15:43:- Da nam ojciec robotę?|- To była Kaplica Sykstyńska. 00:15:48:Szesnasta? A kto malował|piętnacie poprzednich? 00:15:53:Zima 1967 r. 00:15:58:wiat zewnętrzny|niewiele nas obchodził. 00:16:01:wiat się zmieniał,|a my oglšdalimy TV. 00:16:05:Młodzi demonstranci|chcieli zmieniać nasze życie, 00:16:09:naprawiać wiat,|a my tymczasem 00:16:12:chodzilimy na pogrzeby|młodych ludzi z Przedpiekla, 00:16:16:którzy wrócili z Wietnamu|w plastikowych workach. 00:16:21:Nie wierzylimy tym ludziom,|których chroniła forsa i klasa. 00:16:28:Rosnšca armia feministek 00:16:31:żšdała równoci, ale nasze matki|nadal dbały o mężów, 00:16:36:którzy znęcali się nad nimi|fizycznie i umysłowo. 00:16:40:Dla nas te zmiany|nie były istotne. 00:16:44:Jakby miały miejsce|w innym kraju albo wieku. 00:16:48:Co innego|mielimy na głowie. 00:16:51:Odwiedzalimy w szpitalu Johna,|któremu kocha matki przebił płuco. 00:16:58:Tylko mi nie mów,|że ci się nie podobajš. 00:17:07:Ojciec Bobby zadziałał. 00:17:09:- Dałem na tacę.|- John Reilly. 00:17:11:Mały drań!|Pokazałem mu jego miejsce. 00:17:15:- W szpitalu?|- Żyje, nie? Może dostał nauczkę. 00:17:20:- Ile pan waży? 100 kg?|- Tak. 00:17:24:Dużo. Ile waży John? 36, 37 kg?|To nawet nie waga piórkowa. 00:17:31:- Zupełnie nie ta ka...
MAzee171