_Odczytywanie_Aury_(SCAN-dal_911).doc

(1340 KB) Pobierz
SCAN-dal.prv.pl

Richard Webster

 

 

 

Odczytywanie Aury

Wprowadzenie

 

W dzieciństwie chodziłem do szkoły prowadzonej przez księży. W każdy czwartek rano przed lekcjami szliśmy do kaplicy na mszę. Lubiłem muzykę, zawsze więc stawałem tak, by móc obserwować pana Cardera, organistę, który uczył również muzyki i był najlepszym nauczycielem, jakiego kiedykolwiek miałem.

Pewnego ranka przyglądałem się, jak pan Carder gra Bacha, i ze zdumieniem zauważyłem piękne barwy, które z niego emanowały, unosząc się ku wysoko sklepionemu sufitowi. Widok ten mnie zachwycił, szturchnąłem więc siedzącego obok chłopca.

- Popatrz, jakie piękne kolory - powiedziałem.

Chłopiec spojrzał, jednak niczego nie zobaczył. Nie pamiętam, co powiedział, ale powstrzymało mnie to przed opowiadaniem o kolorach komukolwiek innemu.

Od tamtej chwili widywałem kolory wokół pana Car dera niemal zawsze, gdy grał. Po prostu nabrałem pewności, że się pojawią, i nie dziwił mnie ich brak wokół innych ludzi, nawet wokół szkolnego księdza.

Wiele lat później po którymś z moich wykładów jeden ze słuchaczy podszedł do mnie i zasugerował, że kolory mogły pochodzić z witraży w kaplicy. Wydawało mi się to nieprawdopodobne, ponieważ dobrze znałem piękne wzory, które światło padające przez okna w słoneczne poranki rzucało na zgromadzonych uczniów. Niemniej jednak wróciłem do kaplicy i sprawdziłem -organy ustawione były w taki sposób, że promienie przenikające przez witraże nie mogły padać na organistę.

To właśnie wtedy zobaczyłem aurę po raz pierwszy. Miałem szczęście, że od razu dostrzegłem kolory. Większość ludzi najpierw zauważa niemal bezbarwną „otoczkę", a barwy pojawiają się stopniowo. Ponieważ byłem dzieckiem, przyjąłem aurę jako coś naturalnego. Nie analizowałem tego zjawiska, nawet nie myślałem o nim zbyt często. Czasami widywałem aurę wokół nauczyciela muzyki, gdy grał na pianinie, natomiast nigdy, gdy prowadził lekcje.

Rok czy dwa lata później pan Carder został moim wychowawcą. Jego metoda utrzymywania dyscypliny w klasie polegała na nagradzaniu dobrego zachowania czytaniem książki w każde piątkowe popołudnie. Była to jego ulubiona lektura z dzieciństwa. Trzymał te stare zniszczone kartki w rękach z czcią i miłością. Opowieść nas fascynowała i nasze zachowanie w klasie poprawiało się z tygodnia na tydzień, ponieważ dużo więcej frajdy nam sprawiało śledzenie najnowszych przygód bohaterów książki niż nauka matematyki. Gdy pan Carder czytał, jego aura poszerzała się i otaczała go jaskrawymi kolorami.

Jako nastolatek czasami dostrzegałem aurę wokół innych ludzi, na ogół wtedy, gdy entuzjastycznie opowiadali o czymś, co ich interesuje. Zdarzało się to jednak przypadkiem, nigdy nie starałem się jej zobaczyć, ale też nie dziwiło mnie, że ją widzę.

Mając siedemnaście lat, wysłuchałem kilku wykładów w Towarzystwie Teozoficznym i dowiedziałem się, że temat jest dużo głębszy, niż mi się wydawało. Zdziwiło mnie, że większość słuchaczy bardzo ciężko pracuje, by zobaczyć coś, co ja widziałem przez połowę swojego życia, uważając ten fakt za rzecz całkowicie naturalną. Chciałem im powiedzieć, że za bardzo się starają, że lepiej by zrobili, rozluźniając się i pozwalając, aby się zdarzyło to, co się ma zdarzyć, ale byłem zbyt nieśmiały i zamknięty w sobie.

Nadal uważam, że widzenia aury najlepiej się uczyć w nastroju pogodnym. Jeśli się zabierzesz do roboty z ponurą determinacją, zniknie element zabawy, a osiągnięcie sukcesu stanie się prawie niemożliwe.

Miałem tego niezbity dowód wiele lat temu, gdy zaczynałem prowadzić zajęcia z rozwoju zdolności parapsychicznych. Jedna z pań uczestniczących w spotkaniach rozpaczliwie chciała zobaczyć aurę. Chociaż upominałem ją, by czerpała radość z naszych ćwiczeń, traktowała każde z nich jak sprawę życia i śmierci. Jej frustracja rosła, w miarę jak kolejni uczestnicy warsztatów stwierdzali, że im się udało, a ona ciągle nic nie widziała. Zabrała robione w klasie notatki do domu i zostawiła w salonie. Pewnego wieczoru przeczytał je jej mąż. Był po dwóch kieliszkach i stwierdził, że mogłoby być zabawnie zrobić kilka ćwiczeń. Z początku jego żona nie chciała, ponieważ zawsze podkreślał swoją niewiarę w widzenie aury. Zgodziła się jednak, nie chcąc mu się sprzeciwiać. Ku swemu zdumieniu odkryła, że widzenie aury nie sprawia jej żadnej trudności. Zdziwiła się jeszcze bardziej, gdy się okazało, że jej mąż także nie ma z tym problemu. Męża to przeżycie tak przeraziło, że musiało minąć kilka miesięcy, zanim dał się namówić na ponowne próby. Interesujący w tej historii jest fakt, że pani ta nie widziała aury podczas zajęć, gdy bardzo się o to starała, natomiast w domu, chcąc sprawić mężowi przyjemność, z łatwością osiągnęła cel.

W książce tej zawarłem wszystkie ćwiczenia z moich zajęć rozwoju zdolności parapsychicznych. Jeśli będziesz je wykonywać jako element zabawy, na pewno uda ci się zobaczyć i zinterpretować aurę.

 

* * *

Ludzie dostrzegali aurę od zarania dziejów. Wiele pradawnych rycin i rysunków na skałach przedstawia postacie z dziwnym nakryciem głowy. Szczególnie wyraźnie widać to na malowidłach z Val Camonica w północnych Włoszech. Niektórzy badacze twierdzą, że w dawnych czasach ziemię odwiedzili goście z kosmosu. To możliwe, oczywiście, ale wydaje się bardziej prawdopodobne, że są to prymitywne przestawienia aury, szczególnie iż głowy niektórych postaci otoczone są rysunkami płomieni. Pióropusze noszone przez wodzów Indian mogłyby przedstawiać aurę. Również kapłani Majów nosili nakrycia głowy zrobione z piór.

Rys. A

Halo na dawnych obrazach.

Długo przed nadejściem Chrystusa głowy świętych na portretach otaczały świetliste lub złote aureole (rys. A). Można je zobaczyć na malowidłach pochodzących z Egiptu, Indii, Grecji i Włoch. Bez wątpienia przedstawiają one aurę.

Również w świętych księgach wszystkich cywilizacji pojawiają się informacje o aurze. Być może głowę Mojżesza schodzącego z góry Synaj otaczała aureola -„Gdy Mojżesz zstępował z góry Synaj z dwiema tablicami Świadectwa w ręku, nie wiedział, że skóra na jego twarzy promieniała na skutek rozmowy z Panem. Gdy Aaron i Izraelici zobaczyli Mojżesza z dala i ujrzeli, że skóra na jego twarzy promienieje, bali się zbliżyć do niego".
(Wyj 34, 29). Homer opisuje aurę jako „świetlistą chmurę mającą swe źródło w boskiej istocie, a więc symbolizującą moc". Opis tego zjawiska po raz pierwszy pojawił się w zachodnich pismach około 2600 lat temu, gdy pitagorejczycy zaczęli je włączać do swoich nauk.

Ludzie zawsze uważali, że aura jest rzeczywistą siedzibą siły życia. Hindusi nazwali tę energię prana, w Polinezji kahuni określali ją mianem mana, natomiast Paracelsus - munis. Mesmer używał nazwy magnetyzm zwierzęcy, Baron von Reichenbach - od, a dzisiaj ludzie obdarzeni zdolnościami parapsychicznymi nazywają ją siłą eteryczną.

Średniowieczni święci i mistycy potrafili dostrzec cztery różne typy aury: nimb, halo, aureolę oraz glorię. Nimb i halo otaczają głowę, aureola - całe ciało, a gloria łączy trzy pozostałe rodzaje w całość.

Święci mają tak bardzo rozwinięty nimb i halo, że artyści bez trudu dostrzegali je i malowali.

Paracelsus (1493-1541), sławny szwajcarski filozof i lekarz, jako jeden z pierwszych pisał o aurze. Po ukończeniu studiów podróżował po Europie, spędzając dużo czasu z Cyganami i alchemikami. Studiował również ziołolecznictwo, dentystykę i teozofię. Zdobytą wiedzę przekazał w swoich pismach. Paracelsus wierzył w istnienie siły życiowej, „która jaśnieje wewnątrz i wokół żywych istot jak świetlista kula". Uważał, że ma ona magiczny wpływ, który można wykorzystać w leczeniu pacjentów. W 1541 roku został zmuszony do rezygnacji z funkcji profesora medycyny i chirurgii, ponieważ jego nauki uznano za zbyt daleko odbiegające od ogólnie przyjętych zasad. Paracelsus zmarł w tym samym roku w wyniku obrażeń, jakie odniósł, gdy służący pewnego lekarza nie zgadzającego się z jego poglądami wypchnął go z dużej wysokości.

Sir Isaac Newton (1642-1727), fizyk i matematyk, jest najbardziej znany z obserwacji jabłka spadającego na ziemię. Rozmyślanie nad tym zjawiskiem pozwoliło mu stworzyć trzy podstawowe prawa mechaniki, które z kolei doprowadziły do odkrycia i zdefiniowania prawa ciążenia. Newton był bardzo utalentowanym człowiekiem zajmującym się wieloma dziedzinami nauki. Jako matematyk wynalazł rachunek infinitezymalny. W fizyce odkrył skład białego światła. Pracował jako urzędnik państwowy - był dyrektorem mennicy. W 1666 roku opracował pojęcie pola siły lub „fal siły" otaczających wszystko, co żyje. Był pierwszym człowiekiem, który przepuścił białe światło przez dwa pryzmaty, w wyniku czego sformułował prawa o załamaniu się promieni i o odbiciu. Jego „fale siły" oraz zainteresowanie kolorami i światłem czynią zeń pioniera badań nad aurą.

Franz Mesmer (1734-1815) był wiedeńskim lekarzem, którego zafascynował magnetyzm i który używał magnesu w leczeniu pacjentów. Wierzył, że moc podobna do magnetyzmu istnieje w ludzkim organizmie. W 1775 roku opublikował swoją książkę Dissertation on the Discovery of Animal Magnetism, a następnie zaczął podróżować, by móc wszędzie demonstrować swoje odkrycia. Niestety, teatralne skłonności i ekscentryczność Mesmera zraziły do niego cały świat lekarski i w 1784 roku komisja, na której czele stanął Benjamin Franklin, okrzyknęła go znachorem i szarlatanem.

Kolejna znacząca postać w historii badań nad aurą to baron Karl von Reichenbach (1788-1869), odkrywca kreozotu. Był to niemiecki metalurg i przemysłowiec, który rozczarowany tym, że jego idee nie znajdują zainteresowania u innych, postanowił bezpośrednio przedstawić swoje poglądy szerokiej publiczności za pomocą serii listów na temat od i magnetyzmu. Od to nazwa, jakiej Reichenbach używał do określenia uniwersalnej energii, z którą pozostają w kontakcie wrażliwi ludzie, zwłaszcza obdarzeni zdolnościami parapsychicznymi. Wierzył, że tę „odyczną siłę" (nazwa pochodzi od Odyna, jednego z głównych bogów norweskiej mitologii) wytwarzają magnesy, kryształy oraz istoty ludzkie. Wrażliwe osoby nie tylko mogą ją odczuwać, ale w pewnych sytuacjach również widzieć. Stwierdził na przykład, że on sam odczuwa miły chłód emanujący z czubka kryształu, podczas gdy jego podstawa wywołuje nieprzyjemne wrażenie ciepła.

W maju 1844 roku Reichenbach przeprowadził badania na Angelice Sturman, młodej, uzdolnionej dziewczynie. Umieścił ją w ciemnym pokoju wraz z kryształem, z którego czubka - według jej oświadczenia - wydobywało się jasne, niebieskie światło. Poświata była w ciągłym ruchu, a od czasu do czasu pojawiały się iskry. Gdy Reichenbach odwrócił kryształ, Angelika dostrzegła gęsty czerwonożółty dym wydobywający się z jego podstawy. Badacz był zachwycony wynikami testów, szczególnie gdy się okazało, że oprócz Angeliki tysiące osób widzi kolory wydobywające się z jego kryształów. Odkrył również, że ludzkie ciało wytwarza podobną biegunowość jak kryształy: lewą stronę ciała uważał za biegun negatywny, prawą zaś - za pozytywny.

Baron von Reichenbach w swoich licznych artykułach opisywał doświadczenia, które mogli przeprowadzić jego czytelnicy. Wywołał sensację w całej Europie, setki tysięcy ludzi starało się zobaczyć jego odyczną siłę. „Módl się i sam spróbuj" - powtarzał w swoich artykułach.

Dr Walter J. Kilner (1847-1920) uczynił krok naprzód, gdy w 1908 roku odkrył sposób, który każdemu umożliwiał widzenie aury. W książce The Human Aura wyprzedził swoją epokę, twierdząc, że w przyszłości będzie można aurę sfotografować. Sposób Kilnera polegał na użyciu ekranu składającego się z dwóch szyb umieszczonych o 3 mm jedna od drugiej. Przestrzeń między nimi wypełniał błękitnofloletowy barwnik. Ekran ten umożliwiał widzenie pasma ultrafioletowego, w wyniku czego każdy, kto przez niego patrzył, mógł zobaczyć aurę. Pierwszą osobą, na którą Kilner spojrzał, stosując swój wynalazek, była dwudziestotrzyletnia kobieta cała otoczona szaroniebieską aurą z wyraźnymi promieniami. Dr Kilner martwił się reakcją kolegów lekarzy wyśmiewających jego odkrycia. W istocie, w 1912 roku „British Medical Journal" porównał je do „wizjonerskich zabójczych spojrzeń" Makbeta. Tymczasem Kilner uważał, że każdy lekarz powinien postrzegać jego ekran jako narzędzie diagnostyczne, ponieważ aura otaczająca chore części ciała człowieka ma ciemniejszą barwę. Mimo nieprzychylnych opinii, Kilner nadal prowadził doświadczenia, a w 1921 roku wydał książkę podsumowującą jego prace The Human Atmosphere.

Następne poważne opracowanie na temat aury pojawiło się dopiero w 1937 roku, gdy opublikowano książkę Oscara Bagnalla Origin and Properties of the Human Aura. Autor nawiązał do prac dr Kilnera i wyprodukował ekran zawierający pinacynol. Można go było nosić jak okulary, co stanowiło jego wielką zaletę. Takie „gogle do odczytywania aury" czasami można nabyć jeszcze dzisiaj.

Pod koniec lat trzydziestych rosyjski naukowiec, Siemion Kirlian, odkrył przypadkiem, jak fotografować aurę. Podczas leczenia metodą elektrowstrząsów w szpitalu psychiatrycznym zauważył maleńki błysk światła między skórą pacjenta i elektrodą. Naukowiec oparzył się podczas pierwszej próby sfotografowania tego światła, ale na płycie fotograficznej widoczna była aura, szybko więc zapomniał o bólu.

Kirlian wraz z żoną Walentyną przez ponad dwadzieścia lat pracowali w swoim maleńkim dwupokojowym mieszkanku nad udoskonaleniem sposobu fotografowania aury. Poświęcali temu cały swój wolny czas. Wiadomość o ich odkryciu rozeszła się po kraju i w końcu, w 1940 roku, Ministerstwo Zdrowia Publicznego przyznało im stypendium. Małżonkowie przeprowadzili wiele eksperymentów, sfotografowali między innymi dwa na pozór identycznie wyglądające liście. Jeden z nich miał jasną, migotliwą aurę, natomiast aura drugiego była ledwo widoczna. Pierwszy liść był zdrowy, drugi - chory.

Zdjęcia Kirliana były zdumiewająco piękne, a gdy wieść o nich dotarła na Zachód, wzbudziła niezwykłe zainteresowanie w środowisku ludzi zajmujących się parapsychologią. Jednak podniecenie stopniowo opadło, gdy naukowcy wykazali, że zdjęcia po prostu pokazują ognie św. Elma. Dotąd nie wiadomo, czy jest tak rzeczywiście. Kirlian nie używał aparatu fotograficznego do swoich eksperymentów. Fotografowany obiekt umieszczał między dwiema metalowymi płytami, drgającymi aż 200000 cykli na sekundę. Zdjęcia palców i dłoni robiono, kładąc je na filmie leżącym na naładowanej metalowej płycie.

W 1953 roku dr Michaił Kuźmicz Gajkin, leningradzki chirurg, przeczytał artykuł o Kirlianach. Zafascynowało go, że fotografie małżonków przypominały praktyki chińskich lekarzy stosujących akupunkturę, których miał okazję obserwować w czasie drugiej wojny światowej. Ludzie ci powiedzieli mu o 700 punktach na skórze, w których można wyczuć życiową energię. Gajkin widział, jak chińscy lekarze zmieniają przepływ energii pacjenta w tych punktach i jakie to miało skutki. Przyglądając się zdjęciom w maleńkiej pracowni Kirlianów, zdał sobie sprawę, że miejsca, w których aura ma największe natężenie, odpowiadają punktom akupunkturowym, znanym chińskim lekarzom od tysięcy lat. Odkrycie to pomogło znaleźć drobne punkty akupunkturowe. Dr Gajkin wraz z Władysławem Michalewskim, leningradzkim inżynierem, wykonali elektroniczne urządzenie, za pomocą którego można określić punkt akupunkturowy z dokładnością do jednej dziesiątej milimetra.

Kirlianowie nie byli pierwszymi, którzy sfotografowali aurę. Dziewiętnastowieczne urządzenie służące do wykrywania skaz w szkle również pokazuje coś, co może być aurą, chociaż naukowcy twierdzą, że aparat ten fotografuje jedynie prądy konwekcyjne. Cokolwiek powiemy na ten temat, dzisiaj zarówno naukowcy, jak i wszyscy zajmujący się parapsychologią twierdzą, że otacza nas energia niewidzialna dla większości ludzi. Współcześni naukowcy potrafią zobaczyć aurę na kasetach wideo, a wtedy piszą o „cienkim, pulsującym polu wokół ludzkiego ciała".

Dzisiaj na targach ezoterycznych można spotkać osoby oferujące sfotografowanie aury. Niestety, ich aparaty nie fotografują autentycznego zjawiska, lecz wytwarzają je elektronicznie. Ludzie ci na ogół podłączają czujniki do skóry osoby fotografowanej. Wynik pomiaru oporu elektrycznego zostaje przekazany do elektronicznego procesora, który wytwarza poświatę wokół ciała człowieka. Takie zdjęcie może być zabawne, ale nie przedstawia prawdziwej aury.

Dużo czasu upłynęło od chwili, gdy prymitywne ludy malowały aurę na ścianach grot. Dzisiaj możemy zastosować różne urządzenia, by ją zobaczyć i dowieść jej istnienia. Mimo to bardzo niewielu ludzi chce poświęcić czas i energię, by rozwinąć w sobie świadomość aury i nauczyć się ją widzieć.

Gratuluję ci, że wyruszyłeś w ekscytującą podróż, która da ci dużo zadowolenia.


Rozdział 1

 

Co to jest aura?

 

Według słownika, aura to niewidzialna emanacja lub pole energetyczne, które otacza wszystko, co żyje. A ponieważ istnieje ono wokół wszystkiego, również skała czy stół kuchenny mają aurę. W rzeczywistości aura, otaczając całe ciało, stanowi również część każdej komórki i odzwierciedla całą życiową energię w jej nawet najmniej uchwytnych przejawach. Można więc ją uznać raczej za przedłużenie ciała niż za coś, co je otacza. Nazwa pochodzi od greckiego słowa aura oznaczającego bryzę. Energia przepływająca przez nią odzwierciedla naszą osobowość, tryb życia, myśli i emocje. Aura wskazuje na stan, w jakim jest nasz umysł, ciało i dusza.

Niektórzy twierdzą, że aura to po prostu zjawisko elektromagnetyczne, które nie ma większego znaczenia. Inni wierzą, że składa się na nią iskra życia i w niej właśnie przebywa nasza wyższa świadomość, dostarczająca energii niezbędnej do życia i działania. Jeszcze inni uważają, że aura jest odbiciem nas samych, zachowującym dokładny zapis naszej przeszłości i teraźniejszości, a nawet przyszłości.

Naukowcy są zgodni, że każdy z nas ma fizyczną aurę złożoną z materii i pól energetycznych, które ją otaczają. W stosunku do otoczenia człowiek jest istotą ciepłą, wszyscy mamy termiczny gradient i wynikające z jego istnienia prądy powietrza w pobliżu ciała. Nasz organizm emituje energię podczerwoną. Otaczają nas również elektrostatyczne i elektryczne pola jonów. Ponadto emitujemy niskie poziomy radiacji elektromagnetycznej (fale radiowe) oraz promieniowanie o niskiej częstotliwości wynoszące aż sto kilocykli (kiloherców).

Jednak aura zawiera również kolor, a ten powstaje ze światła. Isaac Newton wykazał to pierwszy, gdy w 1666 roku obserwował promień słońca, który, przechodząc przez pryzmat, tworzył tęczę. Było to rewolucyjne odkrycie, ponieważ do tamtej chwili wszyscy myśleli, że barwa stanowi przyrodzoną cechę każdego przedmiotu. Jak wszyscy ludzie wyprzedzający swój czas, Newton został wyśmiany. Nie zrażając się tym, wykonywał kolejne eksperymenty i zaobserwował, co się dzieje, gdy światło przechodzi przez dwa pryzmaty. Promień z pierwszego pryzmatu został rozbity na tęczę, która ponownie stała się jednorodnym światłem po przejściu przez drugi pryzmat. To była odpowiedź na uwagi krytyków Newtona, że kolor znajduje się już w szkle pryzmatu, a promień słoneczny tylko go stamtąd wydobywa.

Isaac Newton odkrył refrakcję. Światło załamuje się w czasie przechodzenia przez pryzmat. Czerwień ulega mniejszemu załamaniu niż inne barwy, ponieważ ma najdłuższą falę. Fiolet natomiast ma falę najkrótszą, podlega więc najsilniejszemu załamaniu. Chociaż czerń i biel nazywamy kolorami, w istocie są to przeciwstawne bieguny odpowiednio ciemności i światła. Sir Isaac Newton udowodnił, że białe światło zawiera w sobie wszystkie kolory.

Goethe opisał to bardzo wymownie: „Barwy są cierpieniem światła". Chciał przez to powiedzieć, że w miarę słabnięcia wibracji białego światła stają się widoczne różne kolory.

Gdy światło dociera do powierzchni jakiegoś przedmiotu, pochłania część barw. My widzimy tylko te kolory, które zostały odbite. Tak więc zielony liść wydaje się nam zielony, ponieważ pochłonął wszystkie inne kolory.

Ciemne kolory są bardziej chłonne niż jasne. Dlatego latem mamy skłonność do noszenia jasnych ubrań. Mam przyjaciela, który przez cały rok ubiera się wyłącznie na czarno. Latem bardzo się poci, chociaż jego ubrania wykonane są z lekkich materiałów. Dzieje się tak dlatego, że czerń pochłania wszystkie kolory widma świetlnego.

Światło przemieszcza się w przestrzeni w postaci fal z prędkością około 300 000 km/sek. Niektóre z tych fal mają ponad 160 000 km długości, inne natomiast są mikroskopijne. W środku znajduje się widmo optyczne, wąskie pasmo energii, które możemy zobaczyć.

Szybkość światła określił duński astronom, Olaf Roemer, dopiero w 1679 roku. W tamtych czasach było to pojęcie rewolucyjne. Przedtem wierzono bowiem, że światło po prostu jest i nie potrzebuje czasu, by się przemieszczać.

Co ciekawe, nasza aura nie stanowi żadnej formy światła, jak się na ogół błędnie sądzi. Świadczy o tym fakt, że chociaż dzisiejsze urządzenia badawcze potrafią wykryć każdą część widma świetlnego, to jednak nie wykrywają aury. Ludzka zdolność widzenia tego zjawiska to swego rodzaju jasnowidzenie. Nie należy się jednak tym martwić, gdyż umiejętność ta jest właściwa każdemu człowiekowi.

W latach sześćdziesiątych John Ott, wybitny badacz zjawisk świetlnych, odkrył, że oczy spełniają dwie różne funkcje. Światło dostające się do oka jest przekazywane do mózgu przez nerw optyczny, co pozwala nam widzieć. Ott zauważył również, że jądra komórek w siatkówce oka przyjmują światło i przekazują informację do podwzgórza. Podwzgórze - wypukłość wielkości niewielkiej śliwki u podstawy mózgu - zawiaduje wieloma ważnymi funkcjami, np. poczuciem równowagi, pociągiem seksualnym, wagą ciała i odpornością na stres. Kontroluje ono również gruczoł przysadkowy, który z kolei wpływa na wszystkie gruczoły dokrewne. John Ott wysunął teorię, że światło musi mieć wpływ na wzrost i zdrowie człowieka na nieświadomym poziomie. Odkrycie to jest wykorzystywane w leczeniu barwą i określaniu stanu zdrowia odzwierciedlającego się w aurze.

Chociaż światło nie tworzy aury, jest niezbędne, by można było ją zobaczyć. Aura rozrasta się i rozprzestrzenia w promieniach słońca, a kurczy w pomieszczeniach. W całkowitych ciemnościach zmniejsza się jeszcze bardziej, jednak nie znika zupełnie. Można ją dostrzec w postaci małych, cienkich, błękitnawych linii energii. Będąc dzieckiem, lubiłem chować się pod kołdrą i przysuwać do oczu palce, by widzieć delikatne linie energii tańczące między nimi.

Od dawna pewni ludzie potrafili dostrzegać aurę. Jednak naukowcy dopiero niedawno potwierdzili istnienie niewidocznej „otoczki", którą osoby uzdolnione parapsychicznie zawsze umiały zobaczyć.

Wielu ludzi widzi aurę w dzieciństwie, a potem traci tę zdolność. To, że nagle ujrzałem aurę wokół nauczyciela muzyki, nie było więc niczym nadzwyczajnym. Dopiero gdy dorastamy i dowiadujemy się, że jest to rzekomo niemożliwe, tracimy tę zdolność. Na szczęście dzisiaj wielu nauczycieli i rodziców ma większą wiedzę niż kilka dziesięcioleci wstecz. Starają się oni rozwinąć parapsychiczny potencjał swoich dzieci. Mamy jednak jeszcze długą drogę przed sobą.

W miarę jak twoja świadomość aury będzie się rozwijać, zauważysz, że od czasu do czasu będziesz spontanicznie dostrzegać to zjawisko u niektórych osób. Najczęściej będzie się tak działo nie bez powodu. Niespodziewanie spotkasz kogoś, na kim ci zależy, i ciesząc się, że go spotkałeś, nagle zobaczysz jego aurę. Może to nawet być swego rodzaju ostrzeżeniem, jeśli jego aura jest ciemna. Wokół osoby, która wpadła w złość, prawdopodobnie zobaczysz brudnoczerwoną poświatę. Kiedy ktoś postępuje szlachetnie lub jest szczodry, jego aura rozszerza się i na krótko staje się bardzo wyraźna. Kiedyś na przyjęciu przeżyłem smutną chwilę - dostrzegłem aurę człowieka stojącego w głębi pokoju. Była słaba i nikła. Zrozumiałem, że człowiek ten źle się czuje. Dwa dni później zmarł. Długo się zastanawiałem, dlaczego nagle zobaczyłem jego aurę, podczas gdy nie dostrzegłem jej u nikogo innego z obecnych na przyjęciu. Dzisiaj sądzę, że sygnalizowała ona, iż człowiek ten gotuje się do zmiany wcielenia.

Rys. 1.1.

Pola energetyczne aury.

Aura występuje w różnych postaciach. Na ogół bywa postrzegana jako pole energetyczne, które ze wszystkich stron otacza ciało niczym ogromne jajo (rys. 1.1). W istocie wiele osób opisało ją jako „złotawe jajo". Najczęściej aura rozciąga się na blisko metr we wszystkich kierunkach. Uważa się powszechnie, że im pełniejszy rozwój duchowy człowieka, tym większa jest jego aura. Podobno Budda emanował poświatą na kilka kilometrów. Wewnątrz tego dużego jajka znajdują się linie siły i energii, promieniujące we wszystkich kierunkach i odzwierciedlające myśli, uczucia, zdrowie i potencjał człowieka (rys. 1.2).

Aura składa się z pól energii, które stykają się ze sobą pod kątem prostym. Pierwsze z nich porusza się pionowo w górę i w dół ciała. Prostopadle do niego energia przepływa wokół ciała poziomo. Na koniec inne fale energii emanują z kręgosłupa i głowy ku zewnętrznym częściom aury. Wszystkie one krzyżują się i tworzą gęstą sieć energii magnetycznej.

Rys. 1.2.

Aura ma kilka warstw. Niektórzy ludzie o zdolnościach parapsychicznych potrafią je dostrzec (nazywa się je ciałem subtelnym), a większość ludzi po odpowiednim treningu dostrzega przynajmniej trzy z nich. Według tradycyjnej interpretacji, każda warstwa odpowiada innej sferze życia. Na przykład psychiczna aura zarządza procesem myślowym, a aura astralna - emocjami. Jednak w codziennym życiu posługujemy się na ogół mieszaniną ich obu. Używamy emocji, myśląc, i nawet jeśli naszym postępowaniem rządzą emocje, proces myślowy nie zanika. Mamy świadomość, że wszystko przenika się nawzajem i łączy ze sobą, patrzymy więc na aurę raczej jako na całość.

Rys. 1.3

Sobowtór eteryczny

Wyjątek stanowi sobowtór eteryczny. Jest to niezwykle delikatna, niemal niewidoczna otoczka wokół ciała mierząca od 0,5 do 1,5 cm (rys. 1.3). Warstwa ta poszerza się w czasie snu i kurczy na jawie. Przypomina akumulator, który ładuje się przez noc.

Ludzie, którzy uczą się dostrzegać aurę, widzą sobowtóra eterycznego jako przestrzeń między ciałem fizycznym a właściwą aurą. Jednak w miarę doskonalenia umiejętności postrzegania aury zdają sobie sprawę, że ma on szarawy odcień, a także nieustannie migocze, porusza się i zmienia kolor. Ten ciągły ruch wewnątrz sobowtóra eterycznego tworzy bardzo zróżnicowane, delikatne i świetliste zabarwienie. Sobowtóra eterycznego zwiemy czasem aurą zdrowia, ponieważ choroba odznacza się na niej ciemną smugą lub zaburzeniem ruchu. W najgorszym wypadku świetlista otoczka może przypominać ciemny, nieruchomy staw. O złym stanie zdrowia można również wywnioskować z utraty zabarwienia sobowtóra eterycznego. Prawdopodobnie dlatego często mu się przypisuje kolor szary. Co ciekawe, chorobę można dostrzec, zanim zainteresowana osoba zda sobie sprawę, że coś jej dolega. Jeśli ludzie uświadamiają to sobie, mogą poczynić kroki mające na celu odzyskanie zdrowia i witalności, zanim zdarzy się nieszczęście. Nic więc dziwnego, że wielu duchowych uzdrowicieli zajmuje się eterycznym sobowtórem.

Jeden z moich przyjaciół, który bardzo dużo palił, uwolnił się od nałogu, gdy mu powiedziano, że jego aura jest szara. W ciągu kilku tygodni aura odzyskała swoją poprzednią jasną barwę. Gdyby mój znajomy nie rzucił palenia, zapadłby poważnie na zdrowiu. Jego aura wyraźnie ostrzegała przed grożącą mu chorobą.

Nawet nasze myśli mogą zmienić wygląd sobowtóra eterycznego. Jeśli nieustannie mamy negatywne lub wrogie myśli, dadzą się one w końcu dostrzec w tej warstwie aury. Natomiast pozytywne myśli i czyny mają zbawienny wpływ na stan naszego zdrowia i samopoczucia i także odzwierciedlają się w naszym sobowtórze eterycznym.

Ciało eteryczne otacza właściwa aura. Niektórzy ludzie potrafią dostrzec kilka odrębnych warstw, na Wschodzie określanych mianem kosha („warstwa"). Aura rozciąga się na kilkadziesiąt centymetrów. Czasami dostrzegają ją i odczuwają ludzie zupełnie nie zainteresowani parapsychologią, niewiele wiedzący na ten temat. Ćwicząc, każdy może nauczyć się ją widzieć i czuć. W słonecznym świetle aura zdaje się powiększać, a jej wibracja się nasila i prawdopodobnie dlatego czujemy się bardziej pełni życia i energii latem niż zimą.

Aura widziana po raz pierwszy wydaje się niemal biała i przypomina obłok. Stopniowo, w miarę rozwoju umiejętności jej widzenia, zaczynamy dostrzegać kolory. Każda aura ma swój podstawowy kolor, który zawiera ważne informacje o człowieku, ukazując jego emocjonalną, psychiczną i duchową naturę.

Oprócz tego z ciała poprzez aurę emanują różnobarwne promienie. Niektórzy uważają je za fale myśli - z pewnością to, co myślimy, ma bardzo duży wpływ na otaczającą nas poświatę. Stąd niewątpliwie pochodzą takie wyrażenia jak „czerwony ze złości" czy „zielony z zazdrości". Myśli przepływają i nie należy ich traktować jako stały element aury. Nikt nie bywa „czerwony ze złości" całymi tygodniami czy miesiącami. Jednak negatywne myśli i emocje mogą wywołać stałe zmiany w aurze: wspaniałe, wibrujące barwy stają się matowe, odpychające, a nawet złe.

U niektórych ludzi wewnątrz aury występują różne figury geometryczne. Uważa się na ogół, że mają one symboliczne znaczenie. Na przykład koło symbolizuje spełnienie i głębokie zadowolenie. Trójkąt może oznaczać, że dana osoba chroni innych lub ktoś chroni ją samą. Gwiazda oznacza duże zdolności parapsychiczne.

Ponadto czasami można dostrzec strzały, spirale, stożki, krzyże, półksiężyce itp. Strzały pojawiają się często wtedy, gdy człowiek pozostaje pod wpływem stresu, szczególnie długotrwałego. Krzyże oznaczają trudności w podejmowaniu decyzji i spotyka się je głównie w aurze ludzi niezdecydowanych czy nieśmiałych. Spirale, stożki i półksiężyce wskazują na ogół na poważne myśli. Co ciekawe, rzadko się je widuje w aurze ludzi wykonujących stymulujące umysłowo zawody, natomiast są widoczne u osób, które z jakiegoś powodu częściej wykorzystują swój umysł niż zwykle. Wielokrotnie widziałem je u kogoś, kto zyskiwał duchową świadomość, ale starał się ją oprzeć na logice.

Niektóre z tych kształtów odzwierciedlają pojedyncze myśli, ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin