WAKACYJNA PRZYGODA cz.2.doc

(41 KB) Pobierz

Autor : aga334 i asiunia1234

 

 

Rozdział II

 

EMMETT:

 

-Głupia torba !! Zaklinowała się – Jasper usiłował wyciągnąć nasze bagaże z bagażnika i wszystko porządnie rozpakować, zanim zaczniemy wypoczynek. Ale najwyraźniej miał problem z jednym z nich ! Założę się że to torba Edwarda ! Wystarczyło, jedno spojrzenie w stronę volvo, żebym upewnił się że mam rację. Braciszek, zawsze miał pokaźny bagaż, ale tym razem przeszedł samego siebie. Wielkie bezkształtne „coś” co Edd nazywał bagażem podręcznym, zaklinowało się na tylnim siedzeniu. Jasper jednak dzielnie walczył, pociągnął z całej siły a bagaż runął na niego. Nie mogłem powstrzymać rechotu.

-Czego rżysz ? – Jazz rzucił mi gniewne spojrzenie spod sterty tego co właśnie na nim leżało- może byś mi pomógł ?

-Właściwie, to całkiem nieźle wyglądasz, kiedy tam leżysz- powiedział Edward z chytrym uśmiechem- Co byś powiedział Em- zwrócił się do mnie – żeby go tam zostawić ? – zaproponował.

Nie zdążyłem jednak odpowiedzieć, bo usłyszałem szczek Jacoba. Nie wiem czemu Carlisle nadal trzymał tego kundla. Był wielki i żarł jak koń.

- Witajcie chłopcy, miło mi Was widzieć. – przywitał się Carlisle.

- Cześć – odpowiedzieliśmy razem.

- Jak tam podróż? – zapytał ojciec.

- Całkiem dobrze – odpowiedziałem.

- Przyjdźcie wieczorem do nas. Esme się ucieszy, strasznie za Wami tęskniła.

- Ok, przyjdziemy – powiedział Jasper, nadal leżąc na ziemi.

Chyba dopiero teraz Carlisle zauważył, że Jasper leże pod stertą bagaży.

- Hmm … - zamyślił się – Co Ty Jasper robisz tak w ogóle?- podrapał się po brodzie.

- Wypakowuje bagaże z samochodu, ale jak widać, ktoś wziął za dużo rzeczy – spojrzał znacząco na Edwarda i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

- No a tak w ogóle ktoś mógłby mi pomóc – powiedział Jasper i znowu zaczęliśmy się śmiać.

- Dobra bierzemy się do roboty – powiedziałem i usłyszeliśmy chichot jakiś dziewczyn. Odwróciłem się i zobaczyłem 3 wyglądające znajomo laski. Jacob skoczył na jedną z nich i przewrócił ją z impetem. Jej koleżanki zareagowały na to śmiechem. Nagle olśniło mnie gdzie wcześniej je spotkałem. To były dziewczyny, które pomogły mi kupić ten nieszczęsny garnitur. Edward widząc moją minę dał mi sójkę w bok.

- Co jest stary ? – zapytał po czym podążył za moim wzrokiem – Zapowiadają się ciekawe wakacje. – powiedział.

 

***

 

Alice :

O Mój Boże !!! O Boże ! Nie wierze w to, jakie mamy szczęście i nie mówię już o tym, że udało mi się załatwić taki świetny domek i wyciągnąć tu dziewczyny. Chodzi mi o naszych sąsiadów. Był tam ten koleś z przymierzalni z kumplami ! Jeden z nich- blondyn z cudownymi loczkami od razu zwrócił moją uwagę. Kiedy spostrzegł, że tak mu się przyglądam, posłał mi przepiękny uśmiech. Wyglądał na odrobinę zawstydzonego. Włosy lśniły mu w słońcu różnymi odcieniami złota a koszulka była ubrudzona ziemią i mchem. Jego kompani dopiero co podnieśli go spod sterty bagażu, którą był przygnieciony. A tak swoją drogą to po co chłopakom tyle bagażu ?  Ja rozumiem- my dziewczyny potrzebujemy ciuchów, kosmetyków a oni nawet nie zmieniają skarpetek … chyba że to geje ?! NIE ! To nie możliwe. Nawet nie będę tak myśleć.  Blondyn wciąż mi się przyglądał. Postanowiłam się przedstawić. A co mi tam.

-Cześć, jestem Alice- powiedziałam podchodząc do chłopaków żwawym krokiem- a to moje przyjaciółki: Bella i Rosalie. Wygląda na to, że przez najbliższy czas będziemy sąsiadami, więc pomyślałam że powinniśmy się poznać- posłałam im figlarny uśmiech. Nigdy nie brakowało mi pewności siebie, czego chyba nie można powiedzieć o jednym z moich rozmówców. Oczywiście, mam na myśli mojego złotowłosego aniołka.

-Witamy piękne panie- odezwał się chłopak z kasztanową grzywą i z pewnością zbyt dużą ilością żelu do włosów, co jednak nie umniejszało jego zapierającej dech w piersiach urody.

- Nazywam się Edward. Edward Cullen a to moi bracia: Jasper- powiedział wskazując na blondyna- i Emmett- koleś z przymierzalni. Ukradkowo zerknęłam na Rose. Gdybym jej nie znała pomyślałabym, że żaden z nich nie zrobił na niej wrażenia. Jednak dziewczyna, aż kipiała z radości. Ale super. Dawno jej takiej nie widziałam. A Bella ? Jak to ona. Zero zainteresowania. Będę musiała trochę popracować nad jej entuzjazmem. I przy okazji paznokciami. Co ona z nimi zrobiła !? Dopiero teraz zauważyłam, że akryle, które zrobiłam jej w  zeszłym tygodniu zostały totalnie obgryzione ! To wymaga natychmiastowej naprawy ! Tym razem, zrobię jej krótsze i w jakimś stonowanym kolorze. Może biel ? Jest taka neutralna i nie rzucająca się w oczy... Moje rozmyślania przerwał Pan Przymierzalnia.

- Jest ładna pogoda, jesteśmy nad morzem to może wybierzemy się wszyscy na plaże? – zaproponował.

- Ja jestem za – powiedział Edward.

- My też się zgadzamy.

- To może za kwadrans przy Waszym domku? – zapytał Edward.

- Jasne – zgodziłam się.

Na odchodnym zerknęłam jeszcze na Jaspera.

On znowu się na mnie gapi! I się uśmiecha !! Oczywiście odwzajemniłam uśmiech. A wracając do moich rozmyślań to nie jestem pewna, który kostium kąpielowy założyć…

 

Edward:

              I to jest życie ! Morze, plaża, słońce, piękne dziewczyny… Ta blondynka jest siódmym cudem świata. Mógłbym tak na nią patrzeć przez cały dzień. Muszę ją zdobyć. Tylko jest jedenmały problem w osobie mojego braciszka, Emmetta. Jemu, ta lalunia najwyraźniej też wpadła w oko. I co tu zrobić ? Czym ja się w ogóle przejmuję,

w walce o jej serce wygra lepszy.  Czyli ja ! Zawsze wygrywam. Jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żeby jakaś laska wybrała kogoś innego. Zawsze mi tego kumple zazdrościli. Hmm… zastanawia mnie tylko, czemu Rosalie i ta mała, nadpobudliwa, Amber czy jak jej tam, mają takie same kostiumy ? Czy dziewczyny nie lubią być oryginalne? Eh.. kobiety, nigdy ich do końca nie zrozumiem.

 

Rosalie:

-Już, chwila! Zaraz schodzę ! – Krzyknęłam po raz chyba setny do popędzającej mnie ciągle Alice.

-Będziemy na plaży, mam dość tego czekania !- usłyszałam w odpowiedzi. I bardzo dobrze- pomyślałam. W końcu przestanie mi truć dupę. Alice jest naprawdę kochana. Zazwyczaj. Ale zdarzają się też takie chwile, kiedy mam ochotę ją ukatrupić. Czy ona naprawdę nie rozumie że muszę wyglądać DOSKONALE?! Pociągnęłam rzęsy wodoodpornym tuszem i gotowe. Wszystko zapięte na ostatni guzik. Moja opalona skóra ślicznie kontrastowała z białym bikini,  które miałam na sobie. Paznokcie u rąk i stóp pomalowałam na ten sam kolor. Do tego pasująca chusta i wodoodporny makijaż. Nic nie może dziś pójść źle. Gdy tylko dotarłam na plażę, zauważyłam bladą jak ściana Bellę siedzącą na swoim ręczniku. Jej nie dało się nie zauważyć. Obok niej siedzieli Emmett i Edward, natomiast Alice z Jasperem pląsali już w wodzie. Jako pierwszy zauważył mnie Edd. Puścił do mnie perskie oczko i zaszczycił uśmiechem, którym mógłby zmiękczyć serca większości dziewczyn na tej planecie. Na mnie nie zrobiło to wrażenia. Widziałam setki przystojnych chłopców i mogłam mieć każdego, którego tylko chciałam. W moją stronę odwrócili się również,

Emmett i Bella. Na twarzy chłopaka malował się podziw, natomiast Bella wyglądała na rozbawioną. Czy coś ze mną nie tak ? Może znowu stanik mi się zsunął ? Ups ! Spojrzałam na siebie i z ulgą stwierdziłam, że jest na miejscu. Więc o co chodzi ? Po chwili dotarło do mnie że ubrałam się identycznie jak Alice. Cholera !

 

Bella:

              Dziś po raz kolejny raz z rzędu stwierdziłam, że Rose jest płytka jak kałuża. Ale po raz pierwszy, że nie ona jedyna. Jeden z jej adoratorów- tak, dokładnie. Mam na myśli Edwarda Cullena -jest wprost potwornym egoistą ! Spytałam go tylko, czy mógłby pożyczyć mi swój balsam do opalania to stwierdził, że oczywiście mógłby to zrobić, ale musi mu wystarczyć do końca wakacji. Samolub! A poza tym jeśli ja się spale to nie będzie tragedia, ale jeśli jego skórze coś się stanie…  Halo ! Co z nim jest nie tak ? Nie ważne. Nie zamierzam o nim więcej myśleć. Byłam strasznie wściekła, więc wstałam i odeszłam. Nie bardzo miałam, gdzie się podziać. W domku nie chciało mi się siedzieć, więc wybrałam się do miasta, które znajdowało się  jakąś godzinę drogi od naszego kurortu. Poszłam sama, nie chciałam psuć zabawy dziewczynom. Droga prowadziła w większości przez las. Po 15 minutach marszu nabrałam podejrzenia, że ktoś mnie śledzi. Pewnie to tylko moja wyobraźnia- wmawiałam sobie. Zawsze tak mam, kiedy idę gdzieś sama. Wyobrażam sobie rożne rzeczy, Np. wielkie jak niedźwiedzie wilki biegające po lesie. Tak, wyobraźnia płata mi figle. Po następnym kwadransie byłam wręcz pewna, że jakiś wścibski gość lezie za mną. W lesie było dość ciemno i przerażająco. Przyspieszyłam kroku ale musiałam uważać, żeby się nie wywalić o jakiś korzeń.

Byłam już przerażona nie na żarty. Że też nie mogłam wysiedzieć na tej durnej plaży! Odległość między mną a moim prześladowcą zmniejszyła się.  Wyraźnie słyszałam już jego kroki. Odwróciłam się, ale nikogo za mną nie było. Ruszyłam dalej. Do miasta już niedaleko – pomyślałam. Tak szłam i rozmyślałam sobie o dziewczynach, co teraz robią, jak wrócę do domu w takich ciemnościach …

 

Kolejna część już za tydzień J

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin