Rozdział 2.pdf

(98 KB) Pobierz
71789259 UNPDF
Autor: Katka
Rozdział 2
- Alice się martwiła, że coś ci się stanie po drodze. – wysyczał cicho zły
Edward. – Czemu mi to robisz? Jak do mnie zadzwoniła to myślałem, że wyjdę
z siebie. - dodał nadal wściekły.
Wzruszyłam tylko ramionami i weszłam do garderoby żeby wziąć świeże
ubrania i przejść do łazienki. Miałam zamiar wziąć długą kąpiel. Musiałam się
rozluźnić i uspokoić, a do tego przemyśleć parę spraw. Weszłam do łazienki i
zaczęłam napuszczać wodę do wanny. Zdjęłam ubrania i owinęłam się
ręcznikiem. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam rozczesywać włosy. Robiłam to
bardzo dokładnie i wolno. Gdy skończyłam podeszłam do wanny i wlałam do
niej miodowy olejek do kąpieli. Wróciłam zpowrotem do toaletki i związałam
włosy gumką wysoko w kok. Usiadłam na brzegu wanny i zaczęłam patrzyć na
lejącą się wodę. Po krótkiej chwili zakręciłam kran. Odwinęłam ręcznik i
weszłam do ciepłej wody. Jeździłam palcem po tafli wody rysując na niej różne
kształty. Po jakimś czasie zaczęłam ryzować palcem ósemki na tafli wody, tylko
temu, że się zamyśliłam nad tym, co dziś zrobiłam. Nagle ktoś mnie pocałował
w kark, co przerwało moje rozmyślania i spłoszona odsunęłam się na drugi
koniec dużej wanny. Przy brzegu wanny w miejscu, w którym przed chwilą
siedziałam kucał Edward i patrzył się na mnie uważnie i z czułością w oczach.
Już nie był wściekły.
- Przepraszam jak cię przestraszyłem. – powiedział łagodnie, ja wzruszyłam
tylko ramionami na te słowa.
- Jesteś na mnie zła? – zapytał nieśmiało.
- A mam, za co? – zapytałam bez najmniejszego zainteresowania.
- Najpierw jak wróciłaś to na ciebie naskoczyłem, a teraz cię wystraszyłem. –
powiedział speszony.
Popatrzyłam na niego czule, po czym przesunęłam się na swoje poprzednie
miejsce. Tylko, że przodem do niego. Objęłam kolana ramionami i zrobiłam
minę obrażonej księżniczki.
- Widzę, że lubisz łamać przykazania. – powiedziałam głosem obrażonej
księżniczki.
- Czemu tak sądzisz? – zapytał zbity z tropu.
- Najbardziej podobało ci się łamanie przykazania nie pożądaj tego, co nie
twoje.
- Co masz na myśli? – nadal nie wiedział, o co mi chodzi.
Zrobiłam zpowrotem obrażoną minę i przesunęłam się skulona na drugi koniec
wanny. Natychmiast pojawił się przy mnie. Patrzył na mnie przez chwile
zamyślony, po czym przyciągną moją twarz do swojej i zaczął mnie całować.
Robił to jak zawsze bez opamiętania. Gdy mnie całował stanął przy wannie i
zaczął mnie całować od góry, a ja byłam już na kolanach. Chciałam usiąść żeby
nie musiał stać tak nade mną, ale gdy opadłam w dół nie oderwał się ode mnie,
co sprawiło, że Edward wpadł do wanny, a ja wylądowałam cała pod wodą
przygnieciona przez Edwarda. Ponieważ się tego nie spodziewałam zaraz
instynktownie wyskoczyłam z wanny i stanęłam w pozie obronnej przy
drzwiach. Gdy w końcu się opamiętałam, że to Edward szybko podskoczyłam
po ręcznik, którym się owinęłam i usiadłam na skraju wanny.
- To ja miałam brać kąpiel, a nie ty.
- No, co ty nie powiesz?
- Wyłaź z tej wanny. Jesteś cały mokry. – wyszedł posłusznie i ściągną mokre
ubrania, a ja podałam mu ręcznik. Po czym podeszłam do toaletki i rozpuściłam
włosy, rozczesałam i zaczęłam je suszyć na szczotce.
- Chyba nie miałaś zamiaru moczyć włosów. – powiedział nieśmiało. –
Przepraszam.
- Nic się przecież nie stało. – gdy to usłyszał już siedział na moim miejscu ze
mną na kolanach. Zaczął mnie całować w szyję. Skierowałam ciepłe powietrze z
suszarki wprost na jego twarz. Przestał mnie całować i się skrzywił.
- Woda w wannie jeszcze się ostudziła twojego zapału?
- Jasne, że nie. – powiedział z szelmowskim uśmiechem.
- Może jakoś się z tym pogodzę. – powiedziałam namiętnie i wróciłam do
suszenia włosów, a Edward do całowania mojej szyi i karku.
Gdy skończyłam suszyć włosy odłożyłam szczotkę. Pocałowałam go krótko w
usta i bez słowa poszłam do garderoby. Edward wyszedł za mną z łazienki i
zaczął szukać ubrań tak jak ja. Ubrałam się w biały top i dżinsowe rybacki. Do
tego założyłam czarne sandałki na wysokim obcasie. Odkąd moja koordynacja
ruchowa się poprawiła uwielbiałam chodzić na szpilkach. Gdy byłam już ubrana
podszedł do mnie objął mnie w tali, wyszliśmy z garderoby i zeszliśmy do
salonu. Gdy tylko znalazłam się na dole schodów wyślizgnęłam się Edwardowi i
stanęłam za Alice patrząc jej przez ramię na monitor.
- Mam nadzieje, że projektujesz garderobę Rose, a nie moją.
- Ani jedną ani drugą. Nadal usiłuje jakoś zdobyć tą sukienkę od Diany. –
skrzywiła się. – Tylko szkoda, że nie mogę znaleźć sposobu żeby ją zdobyć.
- Mogłabyś sobie dać już spokój z tą sukienką Alice. – powiedział Emmett zza
moich pleców, a Alice zazgrzytała zębami.
- Właśnie znalazłam coś ciekawego dla Renesmee żeby nie musiała siedzieć w
Forks z tym wilkołakiem. – powiedziała niepewnie Alice. – Mam nadzieje, że
się wam spodoba. O przeczytajcie tu. – pokazała nam stronę szkoły z
akademikiem dla młodych wampirów i pół-wampirów. Przyjmowano tam tylko
młodzież zapewniając opiekę i treningi oraz dobre wychowanie. Przeczytałam,
co tam pisało na temat tej szkoły i metod.
- Co o tym myślisz kochanie? – zapytał mnie Edward.
- Sama nie wiem. Może to nie jest zły pomysł. Miałaby dobre nawyki i
wstrzemięźliwość po ukończeniu zajęć tam, a do tego można wybrać treningi
dla wampirów, które nie żywią się ludzką krwią. To byłoby dla niej lepsze niż
przebywanie z watahą.
- Skąd wiesz, że można załatwić żeby nie musiała pić ludzkiej krwi? Nie
napisali tu tego. – na jego słowa przygryzłam dolną wargę.
- Założycielka i dyrektorka tego ośrodka to bardzo miła wampirzyca, która pije
tylko krew zwierząt.
- Nie mów mi, że ją znasz? Bella, co jest grane przecież dopiero w Forks się
dowiedziałaś o wampirach.
- Niby tak, ale myślisz że gadki pod tytułem Mam kłopoty z krążeniem i jestem
albinosem. są mi obce? Znam parę wampirów tyle, że dopiero teraz wiem, że
zadawałam się z istotami nieśmiertelnymi. – wyjaśniłam i zwróciłam się do
Alice. – Zapolujesz ze mną? – zapytałam ją z entuzjazmem.
- Dobra i tak nic nie wskóram przy tym komputerze to przynajmniej gdzieś
wyskoczymy coś przekąsić. – powiedziała przygnębiona.
Często polowałyśmy razem, co niezbyt się podobało Edwardowi, bo wolał
żebym polowała z nim. Ja wolałam Alice, ponieważ Edward jeszcze się nie
wyzbył starych nawyków. Mimo że minęło już sporo czasu od mojej przemiany
cały czas się bał, że coś mi się stanie i gdy tylko trochę narażałam się dla
zabawy on uśmiercał moją ofiarę. Bardzo mnie denerwował jego strach o mnie
temu chętniej polowałam z Alice, która była moją najbliższą przyjaciółką.
Czasem dołączała się do nas, Rose która już nie była tak negatywnie nastawiona
do mnie, wręcz przeciwnie. Traktowała mnie lepiej niż Edwarda i bardzo się z
tego cieszyłam, że w końcu mnie akceptuje. Obie były równie dobrymi
towarzyszkami polowań, co zakupów, na które jeździłyśmy, co tydzień. Edward
w tej chwili był wściekła jak zawsze, że zaproponowałam polowanie Alice, a nie
jemu.
- Czy ty masz zamiar ze mną jeszcze kiedyś polować? – wysyczał przez zęby.
- Hmmm… Będę z tobą polowała jak się wyleczysz z tej nadopiekuńczości.
Nikt poza tobą nie psuje mi zabawy na polowaniu. – powiedziałam
beznamiętnie. – Em, jedziesz z nami? Musze się trochę rozerwać. –
powiedziałam wesoło. Emmett był zawsze chętny mi towarzyszyć, kiedy miała
ochotę na zabawę, a nie jechał wtedy Edward, który i tak był zawsze wściekły o
moje bójki z Emmettem.
- Jasne. – odpowiedział z entuzjazmem. – Alice będziesz robiła jak zawsze za
sędziego, dobra?
- Wolałabym się przyłączyć, ale skoro nie mam wyboru. Może przynajmniej
grizli będzie chciał ze mną powalczyć.
- Daj spokój Alice. Skoro tak ci zależy to ja się pisze na pojedynek z tobą.
- Dzięki Bella. Za dziesięć minut w moim porsche. – powiedziała i skoczyła na
górę się przebrać, poszłam w jej ślady, nie miałam zamiaru walczyć w
szpilkach.
Zmieniłam top na obcisłą jasno niebieską bluzkę na ramiączkach, a szpilki na
buty sportowe. Poszłam do łazienki żeby rozczesać włosy, po czym związałam
je w kok żeby mi się za bardzo nie poplątały i żeby Emmett nie miał, za co
ciągnąć. Gotowa wyszłam z łazienki, a później z garderoby i pokoju. Poszłam
do garażu gdzie już czekał Emmett rozochocony myślą, że będzie miał, z kim
wszcząć bójkę na poważnie.
- Edward już skończył ci gadać, co ci zrobi jak coś mi się stanie, czy tym razem
sobie wyjątkowo odpuścił?
- Jasne, że sobie nie odpuścił. – powiedział z uśmiechem, a ja tylko ciężko
odetchnęłam.
- Coś nowego się pojawiło w jego groźbach?
- Emmett nie jest jedyny, który miał wykład. Już się nie dziwie, czemu tak
chętnie mnie zabierasz ze sobą zamiast jeździć z nim. Edward na serio przegina
z nadopiekuńczością. – powiedziała Alice wchodząc do garażu z kwaśną miną.
- Szkoda, że nie powiedziałaś czegoś nowego. Na przykład, kiedy mu przejdzie.
- Według mojej wizji jeszcze mniej więcej dwa lata. – skrzywiła się, a ja
poszłam w jej ślady wraz z Emmettem.
- Utnę to wcześniej. – oznajmiłam z przekonaniem w głosie. – Jedźmy już.
Wsiedliśmy do porsche Alice. Oczywiście ona prowadziła. Ja siedziałam obok
Zgłoś jeśli naruszono regulamin