Forbes Colin - Fala uderzeniowa.txt

(852 KB) Pobierz
Colin Forbes

Fala uderzeniowa


Colin Forbes w Wydawnictwie Amber to:
GRECKI KLUCZ
SYNDYKAT ZBRODNI
PODW�JNE RYZYKO
KAMUFLA�
PU�APKA W PALERMO
NA SZCZYTACH ZERYOS
STACJA NR 5
FALA UDERZENIOWA
w przygotowaniu:
KAMIENNY LAMPART


Prze�o�yli: JOANNA i WITOLD KALIMOWSCY
AMBER
Tytu� orygina�u: SHOCKWAVE
Ilustracja na ok�adce: TONY ROBERTS
Opracowanie graficzne: ADAM OLCHOWIK
Redaktor: KRYSTYNA GRZESIK
Redaktor techniczny. JANUSZ FESTI-R
Copyright �? 1990 by Pan Books
For the Polish edition Copyright (c) 1992 by Wydawnictwo Amber Sp  z o.o.
ISBN 83-85423-65-6
Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
Warszawa 1992. Wydanie I
Sk�ad: Zak�ad "Kolonel" w Warszawie
Druk: ��dzka Drukarnia Dzie�owa


Dla   Jane


OD AUTORA

Wszystkie postacie przedstawione w tej ksi��ce s� wytworem wyobra�ni autora i nie maj� �adnego zwi�zku z realnie istniej�cymi osobami. Tak�e opisana tu instytucja, World Security & Communications, nie ma rzeczywistego odpowiednika nigdzie w �wiecie.


PROLOG


Tweed zamordowa� dziewczyn�, a potem j� zgwa�ci�.
Bob Newman dowiedzia� si� o tym ca�kiem przypadkowo, o czwartej nad ranem. Wracaj�c z przyj�cia w Londynie przez Radnor Walk. zobaczy� nie oznakowane furgonetki zaparkowane przy kraw�niku przed domem Tweeda. M�czy�ni w cywilnych ubraniach kr�cili si� w te i z powrotem po schodkach prowadz�cych do w�skiego, dwupi�t-rowego budynku.
Poruszali si� szybko, jak gdyby realizuj�c jakie� pilne zam�wienie. Pod poblisk� latarni� sta� policjant w mundurze, ze splecionymi z ty�u r�koma. Poza tym na ulicy nie by�o �ywego ducha.
\ewman zatrzyma� swojego mercedesa 280E kilkana�cie jard�w za ostatnia furgonetka. Os�oni� d�oni� �arz�cego si� papierosa i obserwowa�. W�r�d wchodz�cych do domu ludzi rozpozna� faceta z Wydzia�u Specjalnego, bruneta \\ urz�dowym garniturze. Harris? Har-vey? - usi�owa� przypomnie� sobie nazwisko.
Ze stoj�cej przed nim furgonetki wy�onili si� dwaj m�czy�ni w kombinezonach. Wnie�li do domu d�ug� plastikowa torb� na zw�oki. \ajwyrazniej by�a tu robota dla Sekcji Porz�dkowej.
\ewman wysiad� z samochodu, zamkn�� go i ruszy� w stron� domu Tweeda. Policjant zast�pi� mu drog�.
- Tu nie wolno wchodzi�, \ajlepiej niech pan stad odjedzie...
- Znam cz�owieka, kt�ry tu mieszka. Co si� sta�o?
Policjant nie bardzo \viedzia�. co odpowiedzie� Spojrza� niepewnie na schody, na kt�rych znowu pojawi� si� brunet. Tak. Harvey - przypomnia� sobie wreszcie Newman. Nadinspektor Ronald Haney. T�py biurokrata. Har\ey zbieg� ze schod�w prosto w kierunku \cwmana.
- Co pan tu robi o tej godzinie? Tweed dzwoni� do pana?
- A  po  co  mia�by   dzwoni�  w  �rodku nocy? - skontrowa�
pytaniem New ma�. W tym momencie w drzwiach domu pojawi� si� Howard, szef SIS. Tajnej Shi�by Wywiadowczej. Ale nie b\l to uv; nieskazitelny Howard. jakiego Newman zw;,kie spouka�. T\m raA-m pulchna, zaczerwieniona twarz tego wysokiego pie�dziesi�ciolcimcgo m�ezwm by�a zdeformowana szczecina zarostu. KIzAWO zao.!azM.:\ krawat, zmi�ta koszula - wszystko wskazywa�o na to. ze w \ r w c,\,^ ,\ nagle z ��ka. Min� mia� ponura: Newman za�ozy�b} si�. ze Hova'\i wci�� jeszcze jest p�przytomny.
- \\;ejd� do �rodka. Bob - mrukn��. -- To paskudna spraw,; l w dodatku jest tu minister...
M�wi� wci��, prowadz�c Boba przez w�ski hali i pn schodach HJ pierwsze pi�tro. Depcz�c Newmanowi po pi�tach Hane\ protesiowi:i:
- Chyba za wcze�nie na wpuszczanie uitaj zagraniezmch korespondent�w!
- Bior� to na siebie - rzuci� Howard przez rami�, nadal w *pim: j.n si� po stopniach. - Zreszt� pan doskonale wie. ze Newman jc-, sprawdzony i �e du�o pracowa� z nami.
-- O jakim ministrze m�wi�e�? - spyta� Newman.
- O ministrze bezpiecze�stwa zewn�trznego. Buckmaster jesi ui we w�asnej osobie: tylko jego mi tu brakowa�o. No trzymaj >,e mocno. Bob. To jest tutaj...
Howard wyprostowa� si� i sztywno wkroczy� do sypialni Tweed.i By�o tu pe�no ludzi. Newman zauwa�y) katem oka. �e okno jcs; szczelnie zas�oni�te. Ale jego wzrok pow�drowa� nat\chmiaM w silone ��ka Tweeda. gdzie le�a�o ..to".
Dziewczyna mia�a zapewne oko�o trzydziestki. Pi�kne jasne wlo-\ spiywa�\ szerok� fal� na poduszk�. Le�a�a ods�oni�ta, ca�kiem IKUM: d�ugie nogi by�y ciasno zsuni�te. Musia�a by� wspania�a za �ycia. Ale teraz widok by� okropny. J�zyk zwisa� z kszta�tnych warg na lew\ policzek. Szeroko otwarte zielonkawe oczy patrzy�y martwo v\ sufit Szyja by�a straszliwie posiniaczona.
Stoj�cy przy ��ku cz�owiek w czarnym garniturze, tak�e nie ogolony, schyli� si� i podni�s� z pod�ogi czarn� torb�. Lekarz - domy�li� si� Newman. Lekarz postawi� torb� na krze�le, �ci�gn�! z d�oni gumowe r�kawiczki, wrzuci� je do torb\ i zamkn�� ja.
- No i co. doktorze, co pan odkry�? - odezwa� si� Harve\. Lekarz, niski oty�y m�czyzna z przerzedzonymi siwymi w�osami, spojrza� wymownie w sufit.
- Na lito�� bosk�, musi pan poczeka� na wyniki bada�. Ja nie mam daru jasnowidzenia.
- Zapewne - w��czy� si� kto� n�w v. starannie cedz�c s�owa. -
Ale mo�e mi pan przecie� przekaza� wst�pne spostrze�enia. Czas m�i drogi, jest dla nas szczeg�lnie wa�ny, je�li wzi�� pod uwag�, kim jest morderca.
Newman odwr�ci� g�ow�. Na progu sypialni sta� szczup�y, czter-dziestoparoletni m�czyzna. G�ste czarne w�osy okala�y jego twarz. Mia� co najmniej sze�� st�p wzrostu - ale nie tylko to czyni�o ze� autorytet, dawa�o przewag� nad innymi obecnymi w pokoju. W odr�nieniu od tamtych by� �wie�o ogolony, a jego piwne oczy by�y ruchliwe i czujne. Mia� na sobie droga sportow� marynark� i nieskazitelnie bia�� koszul�, a w niebieskim krawacie tkwi�a spinka z emblematem s�awnego pu�ku spadochroniarzy. Lance Buckmaster. minister bezpiecze�stwa zewn�trznego. Znany ze swojej dba�o�ci o nienaganna aparycj�. R�wnie� jego spos�b m�wienia zdradza� dobr�, prywatna szko��.
- Znasz pana ministra. Bob? - spyta� oficjalnie Howard.
- Tak. spotkali�my si� ju�...
- Doktorze, nie odpowiedzia� pan na moje pytanie - przerwa� Buckmaster.
Lekarz westchn��, potem zacisn�� usta. wreszcie przem�wi�:
- Ta dziewczyna zosta�a uduszona, a nast�pnie brutalnie zgwa�cona. Wi�cej nie mog� powiedzie� przed...
- Wiem. przed sekcj� - zniecierpliwi� si� Buckmaster. - Znam\ t� formu��. Ale na jakiej podstawie twierdzi pan. �e najpierw by�o zab�jstw o. a dopiero potem gwa�t? Dlaczego nie mog�o by� odw rotnie?
- Ofiara mimo szczup�ej budowy wygl�da na osob� zr�czn� i silna. Gdyby broni�a si� w czasie gwa�tu, mia�aby pod paznokciami >k�r� napastnika. Jest jaki� minimalny �lad na palcu wskazuj�cym - ale to wszystko. A i to trzeba jeszcze sprawdzi� w laboratorium. Je�li chodzi o mnie. to wst�pne badanie jest sko�czone. - Doktor popatrzy� na >tojacych w pokoju �udzi. - Je�li panowie pozwol�, p�jd� ju�...
Skin�� g�ow� \\ stron� Howarda i wyszed�, nie ogl�daj�c si� na Buckmastera. R�wnie� fotograf i laborant s�dowy stwierdzili, �e nie maja tu ju� nic do roboty. Dwaj ludzie w kombinezonach starannie zawin�li cia�o w p��tno, u�o�yli na noszach i wynie�li z pokoju. Buckmaster. spl�t�szy r�ce za plecami, niespokojnie chodzi� w t� i z powrotem, potrz�saj�c g�sta czupryna.
- Dlaczego zak�adacie, �e to Tweed? - spyta� Tslewman. patrz�c na Howarda.
- Bo to jego mieszkanie.
To Harvey odpowiedzia�. U�ywaj�c gumowej r�kawiczki chwyci� fajk�, kt�ra le�a�a na szklanej popielniczce, i wrzuci� j� do przezroczystej torebki.
- Pali� nawet swoj� fajk�, zanim to zrobi�.
- Mog� obejrze� t� fajk�? - nalega� Newman. - Pe�no w nic; tytoniu: i tylko troch� nadpalony.
- Czyli poci�gn�� sobie par� razy. zanim crmyci� ja za szyje i zrobi� ca�a reszt�...
Newman podszed� do niedu�ej szaty w �cianie.
- Mog� tu zajrze�?
- Nie mo�e pan - odpar� Harvey. Zaklei� torebk� z fajka. - A w�a�ciwie... co tam pana interesuje?
- Na przyk�ad puszka z tytoniem.
- No to mo�e rzeczywi�cie zajrzyjmy do �rodka. - Hancy si�gn�� w stron� szafki ur�kawicznion� d�oni� i otworzy� drzwi. Puszka tytoniu sta�a spokojnie na p�ce. Har\ey podwa�y� wieczko. Puszka byki w po�owie opr�niona. Newman pochyli� si� i pow�cha� zawarto��: poczu� nieprzyjemny od�r st�chlizny. - Zadowolony? - Harvey zamkn�� wieczko i odstawi� puszk� na miejsce. - A w dodatku Tweed znikn��...
- Chyba uciek�, jak zrozumia�, co zrobi� - w��czy� si� Buckma\-ter. - Ca�a nadzieja, �e sam sko�czy ze sob�. Oczywi�cie ani s�o\\a o tej sprawie. Newman. Podpisa� pan deklaracj� o tajemnic} s�u�bowej
- A s�siedzi? - spyta� Newman.
- Pu�cimy wiadomo��, �e Tweed wyjecha� na kolejna inspekcja. Tweed nie utrzymuje kontakt�w z s�siadami, a oni wiedza tylko, �e jest szefem dzia�u roszcze� w jakiej� firmie ubezpieczeniowe! i ze ma kup� robot) za granica. Wiem to od Howarda.
- T chce pan utrzyma� to wszystko w tajemnic} - przypomnia� Newman. - To dlaczego sam pan si� tutaj pokazuje: przecie� \\sz\sc\ znaj� pana ze zdj�� w gazetach przy byle okazji...
- Nie podoba mi si� pa�ski ton - g�os Buckmastera sta� si� agresywny. - Prosz� nie zapomina�, �e m�wi pan do ministra Koron} A jestem tutaj, bo Howard do mnie zadzwoni�. Zostawi�em swojego mercedesa i kierowc� dwie ulice st�d. Zreszt� ju� wychodz�. Skontaktuj� si� z panem o dziewi�tej rano: niech pan si� postara by� w swoim biurze - rzuci� w stron� Howarda.
Wyj�� z kieszeni kraciasta czapk� golfowa i naci�gn�� j� nisko na czo�o. U�miechn�� si� drwi�co w kierunku Newmana.
- My�li pan. �e kto� mnie rozpozna w drodze do samochodu? Wyszed�. Howard nerwowo wzruszy� ramionami.
- W�a�ciwie ma racj�. Zawsze chodzi z go�a g�ow�... - przerwa�, bo Buckmaster zn�w pojawi� si� na progu.
- Zabawne. Nigdy nie podejrzewa�bym Tweeda o taki sadyzm - rzuci) i znowu wyszed�, tym razem na dobre. Howard machn�� obiema r�kami naraz, gestem cz�owieka zagubionego.
- A ja nigdy nie podejrzewa�bym Buckmastera o tak humanitarne my�li. Ludzie s� �miesznie popl�tani...
10
- Jak si� dowiedzia�e� o tej sprawie? - spyta� Newman cicho.
- Anonimowy telefon. Obudzi� mnie. ..Tweed jest w paskudnych k�opotach, w swoim mieszkaniu na Radnor Walk". Chyba tak w�a�nie powiedzia�, dok�adnie...
- A wi�c m...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin