SIOSTRY.TXT

(763 KB) Pobierz
     
     
     COLIN FORBES 
     
     SIOSTRY 
     
     
     PRZE�O�Y�A ANNA ZDZIEMBORSKA 
     
     Tytu� orygina�u 
     The Sisterhood 
     
     Colin Forbes co roku pisze powie��. 
     Od dwudziestu czterech lat utrzymuje si� wy��cznie z pracy 
pisarza. 
     Odwiedza wszystkie miejsca, kt�re ma zamiar umie�ci� w nowej 
powie�ci. 
     Wed�ug Forbesa: "Obejrzenie miejsca, w kt�rym umieszczam 
akcj� mojej ksi��ki ma pierwszorz�dne znaczenie. 
     Jedynie w ten spos�b jestem w stanie stworzy� szczeg�ln� 
atmosfer� wybranych miejsc akcji".. 
     Zwiedzi� wi�ksz� cz�� Europy, Wschodnie i Zachodnie 
Wybrze�e Ameryki, odby� podr�e do Afryki i Azji. Ka�da z jego 
nowych ksi��ek trafia na wszystkie znacz�ce listy bestseller�w. 
     Ankiety wykaza�y, i� w�r�d jego czytelnik�w jest tyle samo 
m�czyzn co kobiet. 
     
     
     
     Mojej c�rce - JANET 
     
     Od Autora 
     
     Wszystkie postaci przedstawione w ksi��ce s� wy��cznym 
tworem wyobra�ni autora i nie maj� zwi�zku z �adnymi �yj�cymi 
osobami. 
     Ta zasada dotyczy wszystkich opisanych rezydencji, zar�wno w 
Wielkiej Brytanii, jak i w Europie. R�wnie� hotel "Chateau 
d'Avignon" powsta� w wyobra�ni autora i w rzeczywisto�ci nie 
istnieje. 
     
     
     Ciemno�� by�a jej przyjacielem - i wrogiem. 
     Paula Grey znalaz�a si� na Annagasse w Wiedniu po 
zapadni�ciu mroku. 
     Boczna uliczka by�a opustosza�a. Po obu stronach, niczym 
�ciany kanionu, wznosi�y si� zabytkowe kamieniczki. Panowa�a 
przejmuj�ca cisza, a gumowe podeszwy jej but�w nie czyni�y 
najmniejszego ha�asu na bruku. Otworzy�a ma�e drzwi, b�d�ce 
cz�ci� pot�nej bramy. W dawnych czasach bram� wje�d�a�y konne 
powozy na obszerny dziedziniec. 
     Zamkn�wszy bezszelestnie za sob� drzwi, przystan�a, 
rozgl�daj�c si� wok� i nas�uchuj�c. Zn�w ta z�owroga cisza. 
Wykute w szarym kamieniu schody po trzech stronach dziedzi�ca 
prowadzi�y do trzech r�nych klatek schodowych. 
     Paula spojrza�a w g�r� i dostrzeg�a �wiat�o przebijaj�ce si� 
przez zaci�gni�te zas�ony w mieszkaniu Norberta Engela. Tweed 
wys�a� j�, �eby ostrzeg�a jedynego m�a stanu, zdolnego uchroni� 
Niemcy od totalnego chaosu, �e jego �ycie znajduje si� w 
niebezpiecze�stwie. 
     Wci�� ukryta w cieniu, sprawdzi�a godzin� na pod�wietlonej 
tarczy zegarka. Jedenasta. Celowo zjawi�a si� wcze�niej na 
um�wione przez telefon spotkanie. 
     Zn�w spojrza�a w g�r� i dostrzeg�a, jak kto� wysoko podnosi 
zas�on�. W oknie pojawi�y si� ramiona i g�owa Engela, kt�ry 
spojrza� w d� i po chwili cofn�� si�, opuszczaj�c zas�on�. 
Zupe�nie jakby Niemiec spodziewa� si� kogo� jeszcze przed 
spotkaniem z ni�. W tym momencie us�ysza�a, jak otwieraj� si� 
drzwi od ulicy. Wsun�a si� do niszy w �cianie i patrzy�a 
zdumiona. 
     Pod latarni� przemkn�a kobieta. Od st�p do g��w ubrana by�a 
w czarn� arabsk� szat�, a twarz i g�ow� skrywa�a pod czarnym 
welonem. Paula sta�a jak sparali�owana, podczas gdy kobieta 
wesz�a na schody prowadz�ce do mieszkania Engela na czwartym 
pi�trze, po czym znikn�a wewn�trz budynku. 
     Czy�by owdowia�y Engel mia� potajemn� schadzk� z 
przyjaci�k�? Mo�e by�a m�atk� - to t�umaczy�oby jej niezwyk�y 
str�j. Paula nadal czeka�a, w nieprzyjemnej ciszy na podw�rzu, 
oddzielonym bram� od t�tni�cego �yciem Wiednia. 
     W czerwcu miasto roi�o si� od turyst�w. 
     Pi�� minut p�niej zamaskowana kobieta pojawi�a si� znowu, 
zatrzyma�a si� na moment, zanim wysz�a na podw�rze, po czym 
po�piesznym krokiem dotar�a do bramy i wysz�a na ulic�. Paula 
ponownie spojrza�a w okna mieszkania Engela. 
     Zas�ony wci�� by�y zaci�gni�te, a �wiat�o nadal zapalone. 
Czemu ogarn�o j� uczucie niepokoju? Zamaskowana kobieta mog�a 
odwiedza� kogo� w innym mieszkaniu - tylko �e �wiat�a pali�y si� 
jedynie u Engela. 
     Spojrza�a na zegarek i podj�a decyzj�: b�dzie wcze�niej ni� 
si� zapowiedzia�a. 
     Zdecydowanym krokiem przemierzy�a podw�rze i wspi�a si� po 
tych samych stopniach, co zamaskowana kobieta. Schody by�y 
zabytkowe, wytarte po�rodku, w miejscu, w kt�rym od stuleci 
ludzie najcz�ciej stawiali kroki. 
     Cisza w budynku dzia�a�a jej na nerwy - zupe�nie jakby 
mieszka� w nim tylko Engel. Ale w ko�cu jest lato. Lokatorzy 
mogli wyjecha�, uciekaj�c przed t�umami turyst�w zwiedzaj�cych 
miasto. 
     Klatka schodowa by�a okr�g�a, wi�a si� w g�r� pod kamienn� 
�cian�. Paula zatrzyma�a si� na p�pi�trze i, po chwili 
nas�uchiwania, podj�a wspinaczk�. 
     Klatk� o�wietla�y s�abe �ar�wki kinkiet�w, daj�ce niewiele 
�wiat�a, a jedynie rzucaj�ce gro�ne cienie. Dotar�a na czwarte 
pi�tro. 
     Tego dnia rano Paula z�o�y�a kr�tk� wizyt� w domu Engela, 
sprawdzaj�c jego po�o�enie, ewentualne miejsca, gdzie mog�aby si� 
ukry�, gdyby okaza�o si�, �e jest �ledzona. Zatrzyma�a si� nagle, 
wpatruj�c si� w obite blach� drewniane drzwi prowadz�ce do 
mieszkania. By�y otwarte. 
     Szparka mia�a zaledwie kilka centymetr�w, akurat tyle, by 
wydostawa� si� przez ni� strumie� �wiat�a. Instynktownie wsun�a 
d�o� do specjalnej kieszeni w torebce, kt�ra pozwala�a jej z 
�atwo�ci� wyj�� Browninga kalibru 0,32 cala. 
     Z pistoletem w d�oni podesz�a bli�ej do uchylonych drzwi. 
Odnios�a wra�enie, �e kto� wyni�s� si� st�d w po�piechu. Jej 
wzrok pad� na niewielki kawa�ek materia�u, kt�ry zaczepi� si� o 
porowat� powierzchni� kamiennej futryny. Lew� r�k� delikatnie 
odczepi�a materia� i schowa�a go do kieszeni. 
     Nas�uchiwa�a przez chwil�, czy z mieszkania nie dochodz� 
odg�osy, �wiadcz�ce o czyjej� obecno�ci. 
     Grobowa cisza. 
     Lew� r�k� pchn�a szerzej drzwi, delikatnie - na wypadek 
gdyby zawiasy nie by�y naoliwione. Wci�� cisza. Pcha�a dalej, a� 
poczu�a, jak opieraj� si� o �cian�. Zajrza�a do �rodka. Za 
drzwiami znajdowa� si� salon po��czony z jadalni�. G��wne miejsce 
zajmowa� jakobi�ski st� otoczony sze�cioma drewnianymi 
krzes�ami. Za nim znajdowa� si� wysoki i okr�g�y piec kaflowy, 
�r�d�o ciep�a podczas zim w starych wiede�skich mieszkaniach. 
Kamienn� posadzk� cz�ciowo przykrywa� perski dywan. Zwinnie 
przemkn�a po kamiennych p�ytkach, dotar�a do dywanu i okr��y�a 
st�. 
     Po prawej stronie dostrzeg�a p�otwarte drewniane drzwi. 
Zatrzyma�a si�, nas�uchuj�c najmniejszych oznak �ycia. Bez 
powodzenia. Trzymaj�c przed sob� Browninga obiema r�kami, 
zbli�a�a si� do drzwi, czekaj�c na jaki� d�wi�k. Nic. 
     Gdy dotar�a do drzwi, rzuci�a okiem przez rami�, upewniaj�c, 
�e nikt si� nie czai za plecami. Zajrza�a przez otwarte drzwi i 
zamar�a. 
     Norbert Engel siedzia� za du�ym zabytkowym biurkiem. P�ki 
wype�nione ksi��kami pozwala�y si� domy�la�, i� jest to jego 
gabinet, gdy odwiedza Wiede�. Zajrza�a za drzwi, �eby si� 
upewni�, czy nikt si� tam nie ukrywa. Pusto. 
     Wolno podesz�a do biurka, rozgl�daj�c si� wok�, lecz 
sylwetka Niemca wci�� przyci�ga�a jej wzrok. 
     Engel siedzia� na obrotowym sk�rzanym krze�le. Jego tu��w 
le�a� na biurku, a w pot�nej d�oni �ciska� pistolet Luger 
kalibru 7,65 mm. Biurko pokrywa�a krew i roztrzaskane ko�ci 
czaszki. 
     Paula obesz�a go i zobaczy�a nogi bezw�adnie le��ce pod 
biurkiem. 
     Mia� na sobie ciemno-niebieski wyj�ciowy garnitur i bia�� 
koszul�, powalan� krwi�. Do lufy Lugera przykr�cony by� t�umik. 
To t�umaczy�o, czemu z podw�rza nie s�ysza�a strza�u. 
     Szkoda czasu na sprawdzanie pulsu. Schowa�a Browninga do 
skrytki w torbie i wyj�a ma�y aparat fotograficzny, kt�rym 
zrobi�a cztery zdj�cia, ka�de z innej strony. Gdy schowa�a 
aparat, wyj�a z torby par� r�kawiczek chirurgicznych, kt�re 
zawsze nosi�a przy sobie. Z szuflady po prawej stronie zw�ok 
wystawa� ledwo widoczny kawa�ek papieru. Otworzy�a szuflad� i 
wyj�a kartk�. 
     Widnia� na niej nag��wek INSTITITT DE LA DEFENSE. Odczyta�a 
list� nazwisk. 
     Siedem z nich wykre�lono d�ugopisem. Wszyscy zostali 
zamordowani. Jedno nazwisko wprawi�o j� w zdumienie. - Tweed, jej 
szef w siedzibie brytyjskiego wywiadu SIS przy Park Crescent. Po 
raz ostatni spojrza�a na Engela i dotkn�a jego lewej r�ki d�oni� 
w r�kawiczce. St�enie po�miertne jeszcze si� nie zacz�o. 
     Bezg�o�nie poruszy�a ustami. 
     - Biedaku. Jeste� numerem �smym. Kolejnym na li�cie 
samob�jc�w... 
     Zanim wysz�a z mieszkania, z�o�y�a kartk� na p� i schowa�a 
do torby, po czym chusteczk� wytar�a z zewn�trz drzwi, usuwaj�c 
swoje odciski palc�w. Potem rozpocz�a stresuj�c� w�dr�wk� 
kr�tymi schodami w d�. 
     Odnios�a wra�enie, �e budynek zamyka si� wok� niej, gdy 
schodzi�a z jednego p�pi�tra na drugie. Wci�� ani �ladu 
czyjejkolwiek obecno�ci w budynku. Niesamowita aura. Jak w 
mauzoleum. Sz�a ca�y czas z Browningiem w d�oni, cz�sto 
przystawa�a i nas�uchiwa�a, ale otacza�a j� niezmiennie grobowa 
cisza. 
     Po wyj�ciu na podw�rze, zatrzyma�a si� po raz ostatni. Potem 
szybkim krokiem podesz�a do ma�ych drzwi, wychodz�cych na boczn� 
uliczk�. Zdj�a ju� r�kawiczki i nie zada�a sobie trudu, �eby 
r�wnie� z tych drzwi zetrze� swoje odciski. 
     Zbytnio jej zale�a�o, aby znale�� si� ju� na ulicy, w�r�d 
ludzi. 
     Noc by�a gor�ca i parna. Annagasse wygl�da�a na opustosza�� 
Dlaczego zatem tak si� denerwowa�a? W po�owie drogi do 
Karntnerstrasse, g��wnej ulicy handlowej, obejrza�a si� ukradkiem 
- akurat w momencie, kiedy na podw�rze, z kt�rego w�a�nie wysz�a, 
wszed� jaki� m�czyzna. Co� poruszy�o si� w cieniu. 
     Przy�pieszy�a kroku, ledwo si� powstrzymuj�c, �eby nie 
zacz�� biec. Przy wylocie do g��wnej ulicy, odwr�ci�a si� 
nieznacznie i spojrza�a za siebie. 
     M�czyzna -niewysoki, pot�nie zbudowany, ubrany w wiatr�wk� 
i beret, szed� po�piesznie w jej stron�. 
     Wysz�a na Karntnerstrasse i przedwcze�nie odetchn�a z ulg�. 
Je�li od razu wr�ci do hotelu "Sacher", dowiedz� si�, gdzie si� 
zatrzyma�a. Skr�ci�a wi�c w prawo i zacz�a i�� �rodkiem deptaka, 
zamkni�tego dla samochod�w. 
     P...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin