ballady-i-romanse-rybka_____.pdf

(156 KB) Pobierz
30538219 UNPDF
Adam Mickiewicz
Ballady i romanse
Rybka
(ze piewu gminnego)
Od dworu, spod lasa, z wioski,
Smutna wybiega dziewica,
Rozpucia na wiatr woski
I zami skropia lica.
Przybiega na koniec czki,
Gdzie w jezioro wpada rzeka;
Zaamuje biae rczki
I tak aonie narzeka:
„O wy, co mieszkacie w wodzie,
Siostry moje, witezianki,
Suchajcie w cikiej przygodzie
Gosu zdradzonej kochanki.
Kochaam pana tak szczerze,
On mi przysiga zalubi;
Dzi ksin za on bierze,
Krysi ubog chce zgubi.
Nieche sobie yj modzi,
Niech si z ni obudnik pieci,
Niech tylko tu nie przychodzi
Urga si z mych boleci.
Dla opuszczonej kochanki
Có pozostao na wiecie?
Przyjmijcie mi, witezianki:
Lecz moje dzieci… ach dzieci!”
To mówic rzewnie zapacze,
Rczkami oczy zasoni,
I z brzegu do wody skacze,
 
I w bystrej nurza si toni.
Wtem z lasu, gdzie si dwór bieli,
Tysiczne wiec kagace,
Zjedaj gocie weseli,
Muzyka, haas i tace.
Lecz mimo tego haasu
Pacz dziecicia sycha w lesie;
Wierny suga wyszed z lasu,
I dzieci na rku niesie.
Ku wodzie obraca kroki,
Gdzie oza gsto spleciona
Wzdu wykrconej zatoki
Okrya rzeki ramiona.
Tam staje w ciemnym zaktku,
Pacze i woa: — „Niestety!
Ach! któ da piersi dziecitku?
Ach! gdzie ty, Krysiu, ach, gdzie ty?”
— „Tu jestem, w rzece, u spodu, —
Cichy mu gos odpowiada —
Tutaj dr caa od chodu,
A wir mnie oczki wyjada.
Przez wir, przez ostre kamuszki
Fale mnie gwatowne nios;
Pokarm mój koralki, muszki,
A zapijam zimn ros”.
Lecz suga jak na pocztku,
Tak wszystko woa: — „Niestety!
Ach! któ da piersi dziecitku?
Ach! gdzie ty, Krysiu, ach, gdzie ty?”
Wtem si co z lekka potrci
ród krysztaowej przeroczy,
Woda si z lekka zamci,
Rybka nad wod podskoczy;
I jak skaka paskim bokiem,
Gdy z lekkich rk chopca pierzchnie,
Tak nasza rybka podskokiem
 
Mokre cauje powierzchnie.
Zotemi plamki nadobna,
Krane ma po bokach piórka,
Gówka jak naparstek drobna,
Oczko drobne jak paciórka.
Wtem rybi usk odwinie,
Spojrzy dziewicy oczyma;
Z gowy jasny wos wypynie,
Szyjka cieniuchna si wzdyma.
Na licach róana krasa,
Piersi jak jabuszka mleczne,
Rybi ma petw do pasa,
Pynie pod chrusty nadrzeczne.
I dzieci bierze do rki,
U ona biaego tuli:
— „Luli, woa, mój maleki,
Luli, mój maleki, luli”. —
Gdy dzieci paka przestao,
Zawiesza kosz na gazi,
I znowu ciska swe ciao,
I gówk nadobn zwzi.
Znowu j uski powlek,
Od boków wyskocz skrzelki,
Plusa, i tylko nad rzek
Kipice pky bbelki.
Tak co wieczora, co ranka,
Gdy suga stanie w zaktku,
Wraz wypywa witezianka,
eby da piersi dziecitku.
Za có jednego wieczora
Nikt nie przychodzi na smugi?
Ju zwyka przemija pora:
Nie wida z dzieciciem sugi.
Nie moe on przyj t stron,
Musi zaczeka troszeczk,
Bo wanie teraz pan z on
 
Poszli przechadzk nad rzeczk.
Wróci si, czeka z daleka,
Za gstym usiadszy krzakiem:
Lecz próno czeka i czeka,
Nikt nie powraca tym szlakiem.
Wstaje, i do w trbk zwin,
I patrzy przez palców szpar,
Ale i dzie ju przemin,
I mroki padaj szare.
Czeka dugo po zachodzie,
A gdy noc gwiazdy zapala,
Zblia si z lekka ku wodzie
I ledzi oczyma z dala.
Przebóg! cudy, czy moc pieka?
Uderza go widok nowy:
Gdzie pierwej rzeczuka cieka,
Tam suchy piasek i rowy.
Na brzegach porozrzucana
Wala si odzie bez adu;
Ani pani, ani pana,
Nie wida nigdzie ni ladu.
Tylko z zatoki poow
Stercza wielki gazu kawa,
I dziwn ksztatu budow,
Dwa ludzkie ciaa udawa.
Zdumiewa si wierny suga,
Rozpierzchych myli nie zowi;
Przesza godzina, i druga,
Nim wreszcie sówko przemówi.
„Krysiu, o Krysiu!” zawoa:
Echo mu „Krysiu” odpowie;
Lecz próno patrzy dokoa,
Nikt nie pokaza si w rowie.
Patrzy na rów i na gazy,
Otrze pot na licu zbladem,
I kiwnie gow trzy razy,
 
Jakby chcia mówi: ju zgadem.
Dziecitko na rce bierze,
mieje si dzikim umiechem,
I odmawiajc pacierze,
Wraca do domu z popiechem.
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin