bezkarnosc_klasy_politycznej.pdf

(442 KB) Pobierz
Piotr Koryœ
Piotr Koryś
Wydział Nauk Ekonomicznych UW
Katedra Historii Gospodarczej
Bezkarność klasy politycznej? Konflikt interesu, korupcja, łamanie prawa i
odpowiedzialność polityczna w III Rzeczypospolitej
Wprowadzenie
Celem tego opracowania jest analiza konsekwencji politycznych, które ponieśli w
ostatnich latach politycy oskarżani w mediach o uczestnictwo w aferach o
charakterze gospodarczym, a niekiedy również kryminalnym. Analiza została
przeprowadzona w oparciu o materiały prasowe, w związku z czym nie roszczę sobie
praw do rozstrzygania o winie i odpowiedzialności karnej polityków. Być może nie
miałem również dostępu do najbardziej aktualnych informacji. Interesuje mnie to, jaki
obraz polityków i polityki wyłania się z prasy, a przede wszystkim to, w jaki sposób
sami zainteresowani i ich ugrupowania oraz tzw. opinia publiczna reagują na
rewelacje mediów.
Ze względu na wagę podejmowanej tu problematyki opieram się na najbardziej
wiarygodnych mediach, takich, które uznawane są za niezależne i rzetelne. Są to
przede wszystkim dwa dzienniki ogólnopolskie „Rzeczpospolita” i „Gazeta
Wyborcza”. Poza tym, w mniejszym stopniu wykorzystuję informacje z tygodników
„Newsweek” i „Wprost” oraz lokalnej „Gazety Pabianickiej”. Wybrałem kilka „przygód”
polskich polityków, zapewne ani najważniejszych ani najmniej istotnych. Pokazują
one, że wykorzystywanie pozycji politycznej nie ma szczególnego związku z
przynależnością partyjną, za to silny z władzą, którą się dysponuje. Poza tym często
bliskie otoczenie polityka lub urzędnika publicznego, jego asystenci i
współpracownicy, wykazuje większe niż on sam zaangażowanie w poszukiwanie
ewentualnych korzyści wynikających z doprowadzenia do konfliktu interesów i jego
prawnych i pozaprawnych skutków. Wtedy jednak jego winą jest po pierwsze: brak
umiejętności w doborze asystentów i współpracowników, po drugie zaś – równie
często, brak woli i zdecydowania w porządkowaniu tego, co nabałaganili podwładni i
brak poczucia odpowiedzialności za ich działania.
Do dyskusji o odpowiedzialności politycznej potrzebne jest precyzyjne zdefiniowanie
pojęcia konflikt interesu, bo właśnie konflikt interesu jest zjawiskiem nad którym
trzeba się przede wszystkim zastanowić. Według Michaela Davisa „konflikt interesu
to sytuacja, w której jakaś osoba P (jednostka, ale również grupa osób lub
organizacja) ma określony związek z podjęciem jednej lub większej liczby decyzji. W
standardowym ujęciu, P znajduje się w sytuacji konfliktu interesu, jeśli, i tylko jeśli, (1)
P jest w relacji z inną osobą (X), która potrzebuje od P rozstrzygnięcia jej sprawy
oraz (2) P ma (specjalny) interes w dążeniu do zakłócenia prawidłowego przebiegu
rozstrzygania sprawy w ramach tej relacji.” 1
1 Michael Davis, Introduction , in: Michael Davis, Andrew Stark (eds.), Conflict of Interest in the Professions ,
Oxford – New York 2001.
1
Niebezpieczeństwo konfliktu interesu, a w szczególności jego ujawnienia się i
konsekwencji, od zawsze towarzyszy politykom i przedstawicielom administracji
publicznej z tego prostego powodu, że polityka jest przestrzenią podejmowania
decyzji o dużym zakresie arbitralności. Bardzo często są to decyzje podejmowane w
warunkach „gry o sumie zerowej”, korzyść jednej strony oznacza szkodę drugiej.
Dlatego beneficjenci decyzji polityków (i urzędników) są skłonni im te decyzje
wynagradzać. Dzieje się tak właściwie niezależnie od systemu gospodarczego. W
systemach totalitarnych, w których ograniczano istnienie własności prywatnej, konflikt
interesu był właściwie równie powszechny jak obecnie. Należy podkreślić, że
zaistnienie, a nawet ujawnienie konfliktu interesów nie zawsze jest sprzeczne z
prawem; częściej zapewne dochodzi do naruszenia dobrych obyczajów politycznych.
Decyzja o zajęciu eksponowanego stanowiska, byciu politykiem, powinna
powodować po pierwsze konieczność zaakceptowania wyższych niż przeciętne
standardów moralnych ze względu na konieczność podejmowania arbitralnych
decyzji i unikania skutków konfliktu interesów i po drugie – gotowość poddania się
„prześwietlaniu przez mass-media”. Ujmując to jednym zdaniem, polityk musi być
przygotowany na poniesienie „politycznej odpowiedzialności” za swoje decyzje.
Moim zamiarem nie jest porównywanie kwestii odpowiedzialności politycznej w
Polsce z innymi krajami. Przypuszczam, choć tylko na podstawie cząstkowych
informacji, że w wielu krajach (dla uproszczenia można powiedzieć, że z reguły
znajdujących się na zachód lub północ od Polski) koszty błędów w decyzjach
politycznych są częściej niż w Polsce poważne. Z drugiej strony bez problemu
można wskazać kraje, w których politycy są dużo mniej niż w Polsce odporni na
pokusy niewłaściwego wykorzystywania władzy. Nie jestem też przekonany, że
mechanizmem z natury zapobiegającym takim sytuacjom jest sam fakt minimalizacji
zakresu regulacji prawnych podlegających arbitralnym decyzjom urzędników oraz
wpływów i sfery autonomicznych decyzji polityków 2 . We współczesnych państwach,
nawet najbardziej liberalnych, ten wpływ jest olbrzymi i nie ma jak na razie
sposobów, by go ograniczyć. Ważniejsza jest, zgodnie o określeniem Williama
Galstona, trwała dyspozycja do przestrzegania prawa 3 . W jej wykształceniu,
zwłaszcza wśród polityków, niezwykle pomocne mogą być niezależne i unikające
konfliktu interesów media.
Przypadki polskich polityków 4
Afera 5 jako koniec kariery politycznej
Andrzej Jagiełło, Zbigniew Sobotka i Starachowice
Tak zwana sprawa starachowicka zbulwersowała całą Polskę. W 2003 roku poseł
SLD Andrzej Jagiełło miał ostrzec telefonicznie samorządowców SLD w
Starachowicach o możliwości akcji CBŚ, narażając tym samym pracowników Policji
na ryzyko utraty życia. Samorządowcy byli podejrzani o udział w zorganizowanej
grupie przestępczej (lub współpracę z nią), która zajmowała się kradzieżami
2 Por. na ten temat S. P. Huntington, Political order in changing societies , New Heaven 1968.
3 W. Galston, Cele liberalizmu , Warszawa-Kraków 1999.
4 Wszystkie przypadki zostały opisane w oparciu o materiały prasowe publicznie dostępne.
5 Afera jest określeniem nieco upraszczającym, często chodzi o ujawniony konflikt interesów.
2
 
samochodów, wymuszeniami haraczy, nielegalnym handlem bronią i materiałami
wybuchowymi oraz narkotykami 6 . Starachowiccy samorządowcy SLD spędzali czas z
przywódcą miejscowego gangu, wyjeżdżali razem na wakacje, być może spotykali
się też wspólnie z prokuratorem 7 . Taka sieć powiązań na poziomie lokalnym, jeśli
rzeczywiście istniała, mogła zapewniać zupełną bezkarność przestępcom. Bliskie
powiązania z posłem SLD – jeden z samorządowców był asystentem Jagiełły –
sprawiały zapewne, że poczucie bezpieczeństwa było nawet większe.
Andrzej Jagiełło, działacz terenowy PZPR, I Sekretarz POP w jednym ze
starachowickich przedsiębiorstw, radny sejmiku województwa świętokrzyskiego, szef
starachowickiego SLD i od 2003 do 2004 roku wiceprzewodniczący organizacji
wojewódzkiej, a od 2001 roku poseł ze Starachowic, został zmuszony, na skutek
afery starachowickiej, do zrzeczenia się immunitetu, wystąpił też z klubu SLD.
Znalazł przystań w Federacyjnym Klubie Parlamentarnym Romana Jagielińskiego
(dane Sejmu: http://www.sejm.gov.pl/poslowie/posel4/126.htm ), a więc od niedawna
ponownie jest w koalicji rządowej, obok kolejnego byłego posła SLD Mariusza
Łapińskiego. Stanie przed sądem w sprawie dotyczącej przecieku starachowickiego.
Przekazując ostrzeżenie, Jagiełło powołał się ponoć na wiceministra spraw
wewnętrznych i administracji Zbigniewa Sobotkę, jednak Krzysztof Janik, wówczas
szef tego resortu, obecnie szef SLD, bardzo długo nie chciał podjąć decyzji o
zwolnieniu go ze stanowiska wiceministra, argumentując, że nie wierzy w jego winę 8 .
Sobotka jest zasłużonym działaczem, jeszcze z czasów późnego PRL, kiedy
zasiadał w KC PZPR. Już wtedy współpracował z Leszkiem Millerem. Ponoć
kontaktował się ze Stasi (tak wynika z archiwów tej organizacji), choć zapewne nie
był oficjalnym współpracownikiem enerdowskiego wywiadu. Był wiceministrem spraw
wewnętrznych w czasach pierwszych rządów postkomunistów (1993-97), został
wiceministrem również gdy ponownie doszli do władzy. Jest traktowany jako zaufany
człowiek Millera (Rz, 14.07.2003). Również stanie przed sądem w sprawie
starachowickiej.
Sobotkę starał się chronić ówczesny komendant główny policji, Antoni Kowalczyk.
Składał on w prokuraturze sprzeczne zeznania. Jak pisała „Gazeta Wyborcza”:
„Najpierw twierdził, że nie przekazywał Sobotce informacji o akcji CBŚ w
Starachowicach, a potem zeznał, że jednak go o niej uprzedził. M.in. w związku ze
6 Działania CBŚ doprowadziły do aresztowania starosty starachowickiego i wiceprzewodniczącego rady powiatu
Starachowice, obydwu z SLD, podejrzanych m.in. o wyłudzanie odszkodowań i wręczanie łapówek. Informacje
na temat ostrzeżenia telefonicznego i aresztowaniach samorządowców na podstawie: Rz, 04.07.2003.
7 „Tymczasem mieszkańcy Starachowic od dawna informowali posła PiS Przemysława Gosiewskiego o
wspólnych ogniskach i piknikach lokalnych działaczy Sojuszu w ośrodku sportu i rekreacji, na których bywał też
uchodzący za szefa półświatka Leszek S. W mieście na ten temat huczy od plotek. Politycy Sojuszu mieli się
spotykać z półświatkiem w kilku miejscach: w kawiarence przy odkrytym basenie i na pływalni krytej, w hali
sportowej na osiedlu Południe i w domku myśliwskim przy strzelnicy sportowej klubu Świt. Najbliższe kontakty
miał z nimi utrzymywać Marek Basiak, były wiceprzewodniczący Rady Powiatu, asystent posła Andrzeja
Jagiełły, szef kampanii wyborczej SLD, ratownik i dyrektor Miejskiego Centrum Sportu i Rekreacji. W ostatnich
wyborach samorządowych był bohaterem mediów, podejrzewanym o kupowanie głosów za wódkę”. (Rz,
07.07.2003) „Wczasy w Chorwacji, siatkówka, piłka, sauna, piwo, wódka i imprezy - tak spędzali czas działacze
starachowickiego SLD z Leszkiem S., uważanym za przywódcę miejscowego świata przestępczego”. „Na tym
samym basenie, na którym odbywały się imprezy, Leszka S. często gościł Krzysztof Falkiewicz, prokurator od
16 lat, przed laty kandydat lewicy do samorządu. Ale stanowczo zaprzecza, by przesiadywał w saunie z
Leszkiem S.” (Rz, 10.07.2003)
8 A. Marszałek, Ludzie wzajemnego zaufania, Rz 07.07.2003.
3
 
swoją rolą w aferze starachowickiej 29 października 2003 r. Kowalczyk podał się do
dymisji” (GW, 15.10.2003; 09.02.2004). Obecnie tą sprawą zajmuje się prokuratura.
Kolejny trop prowadził do barona świętokrzyskiej SLD, Henryka Długosza, który miał
być ewentualnym źródłem przecieku. Zarzuty w tej sprawie postawiła mu
prokuratura. Długosz był postrzegany przynajmniej od chwili sukcesu SLD w
wyborach, a nawet wcześniej jako najważniejsza osoba w województwie
świętokrzyskim. Działał w ZSMP i PZPR, po 1989 zrobił pieniądze w
nomenklaturowym biznesie. W latach 1994-95 był wicewojewodą kieleckim, od 1997
jest posłem. Założył firmę budowlaną, jest obecnie szefem jej rady nadzorczej. W
firmie tej pracuje też jego żona. W 2003 roku musiał zrezygnować, w skutek
zarzutów prokuratury, z kierowania świętokrzyskim SLD. (Rz, 15.07.2003; J.
Morawski, Złoty baron, Rz 22.07.2003) Jego następcą został Jerzy Jaskiernia (o
którego przygodach z ustawą o grach losowych poniżej), a on sam pojawił się na
konwencji wojewódzkiej, co politycy SLD uznali za naturalne 9 . .. Długosz stanie przed
sądem w sprawie dotyczącej przecieku starachowickiego (GW, 09.02.2004).
W skutek partyjnej weryfikacji uruchomionej w SLD m.in. dzięki aferze
starachowickiej, SLD stracił w powiecie starachowickim połowę członków, a wpływy
zachowała frakcja Jagiełły i siedzących w więzieniu samorządowców. Weryfikacja
posłużyła jednak, zdaniem dziennikarzy i ich rozmówców z lokalnych struktur
Sojuszu, do pozbycia się ludzi niewygodnych, a nie „umoczonych”. Znów cytując
„Gazetę”: „Poseł Jagiełło wpływu na politykę nie stracił i wcale się z tym nie kryje.
Gdy przychodzi na sesje rady miasta czy powiatu, radni SLD gromadzą się wokół
niego i traktują go tak, jakby nadal był ich przywódcą” (GW, 30.10.2003).
Janik, obecnie szef SLD, bardzo długo bronił bliskie sobie osoby zamieszane w aferę
starachowicką. Przekonywał, że ufa Kowalczykowi i Sobotce, nawet wtedy, gdy
istniały już bardzo poważne podstawy do uznania, że byli zamieszani w sprawę
starachowicką.
Ta afera, zapewne ze względu na jej skalę i narażenie na niebezpieczeństwo
pracowników policji, skończyć się może, inaczej niż wiele innych wyrokami sądu, co
przerwie tak dobrze rozwijające się kariery polityczne jej bohaterów. Będzie to
szczególna forma poniesienia odpowiedzialności politycznej - egzekwowana przez
wymiar sprawiedliwości. Niemniej już dziś władze SLD posunęły się daleko w
wyciąganiu konsekwencji, wykluczając z partii dwóch jej prominentnych członków.
Marek Kolasiński, polityk-biznesmen
9 Wypowiedzi polityków SLD na podstawie „Rzeczypospolitej” (02.02.2004):
Józef Oleksy, wiceprzewodniczący SLD: Nie ma w tym nic nagannego. Nie jest członkiem partii, ale jest posłem
i doprawdy nie stosujmy socjalistyczno-stalinowskiej metody eksterminacji osób tylko dlatego, że coś źle im
poszło. Przecież Henryk Długosz nie przestał być człowiekiem aktywnym, człowiekiem z polotem, człowiekiem
lubianym, który walczył o dobro ziemi świętokrzyskiej. Cieszę się, że go spotkałem, bo wiem, co to jest znaleźć
się w dołku i w upadku politycznym, kiedy się nie czuje swojej winy tak do końca. Jerzy Jaskiernia,
przewodniczący świętokrzyskiego SLD: Mamy szacunek dla posła Henryka Długosza i jego wkładu w rozwój
organizacji, który był niewątpliwie bardzo dobry. To był bardzo dynamiczny przewodniczący, aktualnie
czekamy na wyjaśnienie kwestii prawnych związanych z tzw. sprawą starachowicką i jak tylko te kwestie
prawne się wyjaśnią, jesteśmy przekonani, że pan poseł Henryk Długosz będzie mógł powrócić do aktywności w
szeregach SLD i w klubie parlamentarnym. Jego dzisiejszy udział jako gościa w konwencji wydaje mi się
sygnałem, że on czuje się związany z naszym środowiskiem.
4
Biznesmen, który wszedł do parlamentu w 1997 roku, startując z listy AWS w
Sosnowcu. Twierdził, że ma wykształcenie wyższe i ukończył filozofię na
"Międzynarodowej Akademii Informatyzacji" oraz, że jest członkiem rzeczywistym tej
tajemniczej akademii i "prezesem Polskiego Oddziału MAI". Według informacji
zebranych przez dziennikarzy, ukończył kurs tapicera mebli i posiada papiery
mistrzowskie. Ponoć od lat 80-tych związany z Solidarnością, dał się poznać jako
organizator kampanii prezydenckiej Lecha Wałęsy w 1995 roku, ten w zamian poparł
go przed wyborami w 1997. Kolasiński udzielał wsparcia materialnego licznym
politykom prawicy. Poza wspomnianym organizowaniem kampanii Wałęsy, użyczył
samochód Lancia na potrzeby kampanii wyborczej Janusza Tomaszewskiego w
1997 roku, zapewne finansował też kampanie wyborcze niektórych polityków AWS
na Śląsku i dofinansował budżet kampanii medialnej. Działalność gospodarczą
prowadzi, jak twierdzi, od 1979 roku (Rz, 27.09.2000).
W latach 90 wraz z bratem zarządzał grupą ItalmarCa, zajmującą się importem
włoskich win, ale również dysponującą składem celnym. Powoływał się wielokrotnie
na współpracę i kontakty handlowe z Kościołem – ItalmarCa importowała wina
mszalne. Już po wejściu do Sejmu, wykorzystując poparcie polityczne
Tomaszewskiego, kupił Konstilanę z Konstantynowa Łódzkiego i chciał kupić Celmę
z Cieszyna 10 . Fabryka z Konstantynowa została sprzedana za połowę oszacowanej
wartości. Nie wywiązywał się z licznych płatności, np. firma ubezpieczeniowa z
Krakowa musiała za Kolasińskiego zapłacić firmie Bacardi Martini za alkohol o
wartości ponad 1 mln zł. Poseł zostawił przedstawicielom firmy pisemne
zobowiązania zwrotu pieniędzy, jednak się z nich nie wywiązał (Rz, 27.09.2000).
Pod koniec lat 90-tych zaczęły rosnąć długi Kolasińskich, sięgające w roku 2000
kilkudziesięciu milionów złotych. Zaległości podatkowo-celne sięgały niemal 10
milionów złotych. Być może to stało się przyczyną kontaktów z byłym senatorem
Aleksandrem Gawronikiem, a przez niego z gangiem pruszkowskim, o czym pisała
prasa 11 . W 2000 roku Prokuratura Okręgowa w Katowicach wszczęła śledztwo w
sprawie nadużyć celno-podatkowych założonej przez niego firmy. Okazało się też, że
Kolasiński kupował samochody z przebitymi numerami fabrycznymi od trójmiejskiej
mafii 12 . Niedługo później sejm zwrócił się o zwrot bezprawnie pobranych świadczeń
10 „Kontakty z Januszem Tomaszewskim dały Kolasińskiemu podpowiedź inwestycji w Zakładach Przemysłu
Wełnianego Konstilana w Konstantynowie Łódzkim i poparcie dla przedsięwzięcia. Potwierdzają to
współpracownicy b. wicepremiera, w tym Piotr Minkiewicz. Konstilana została sprzedana w marcu tego roku.
(...) Kolasiński kupował Konstilanę, mimo że miał już wówczas poważne problemy z płynnością finansową”. A.
Marszałek, Poseł Kolasiński, Gawronik, "Pruszków" i spółka, Rz 27.09.2000.
11 „Sukcesy gospodarcze odnoszone przez Aleksandra Gawronika na początku lat dziewięćdziesiątych
przypisywano jego bliskim związkom z politykami, w tym Ireneuszem Sekułą z SLD, b. prezesem GUC. Po
samobójczej śmierci Sekuły policja ustaliła, że jednym z motywów tego czynu mogło być żądanie zwrotu
pożyczki, z jakim wystąpili do niego po zabójstwie "Pershinga" szefowie gangu pruszkowskiego, z którymi
prowadził prowadził interesy również Gawronik. Prawdopodobnie "Pershing" i "Masa" pożyczyli Gawronikowi
pieniądze na rozkręcenie działalności i wprowadzili do firmy swojego przedstawiciela, by pilnował interesów.
Kredyty z Kredyt Banku uzyskane przez Kolasińskiego były brane za łapówki i załatwiane przez przedstawicieli
"Pruszkowa"”. A. Marszałek, Poseł Kolasiński, Gawronik, "Pruszków" i spółka, Rz 27.09.2000.
12 Przy tej okazji wyszło na jaw m.in., że poseł AWS Marek Kolasiński, mimo że zaprzeczał, jakoby miał jakieś
związki z mafią, kupił mercedesa należącego wcześniej do Nikodema Skotarczaka, ps. Nikoś, ojca chrzestnego
mafii samochodowej z Trójmiasta (zastrzelonego kilka lat temu). Policja wcześniej prowadziła nawet
postępowania w sprawie samochodów należących do firmy ItalmarCa, które miały "poprzebijane" numery
fabryczne. Poseł i jego brat za każdym razem zapewniali, że kupili je "w dobrej wierze" i nie wiedzieli, że były
kradzione. Postępowania umorzono, jednak z ustaleń policyjnych wynika, że z "Nikosiem" bliskie i częste
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin