Ks. Krzysztof Śnieżyński /homilia na 2 niedzielę Wielkiego Postu/
Dzisiejsze czytanie z Księgi Rodzaju przywołuje na pamięć historię przymierza Boga z Abramem. W podeszłym wieku Abram otrzymuje od Boga nieprawdopodobną poczwórną obietnicę: jego potomstwo ma być tak liczne, jak gwiazdy na niebie, ma posiąść ziemię na własność, odziedziczyć Boże błogosławieństwo i zdobyć sławę. Na znak przymierza Bóg zmienia mu imię: Abram („kochaj ojca”), będzie się odtąd nazywał Abraham („ojciec narodów”). Abraham uwierzył Bogu i zostało mu to poczytane za sprawiedliwość.
Gdy mówimy o wierze Abrahama, to od razu podkreślamy: wiara Abrahama nie była teoretyczną wiedzą o Bogu (np. o tym, że Bóg istnieje!). Wiara religijna jest wprawdzie pewnym rodzajem wiedzy, ale nie jest to teoretyczna wiedza o Bogu. Wiara jest wiedzą o tym, że zostało się powołanym. Teoretyczna wiedza o Bogu (o tym, że Bóg jest, że jest wszechmocny, itp.) nie angażuje ludzkiego życia, co najwyżej sam rozum. Natomiast wiara religijna dotyczy tego, jak człowiek żyje ze świadomością, że został wezwany przez Boga. Wierzyć, to tyle, co wiedzieć, że się jest powołanym. Zapytajmy zatem: Czego może nas nauczyć życie Abrahama, który uświadomił sobie, że został powołany przez Boga?
Życie Abrahama uczy nas, że odpowiedzieć na Boże wezwanie znaczy najpierw zrezygnować z własnej pewności. Trzeba porzucić przywiązanie do tego, co dawne, dobrze znane i swojskie. Ilekroć Bóg powołuje człowieka, tylekroć zaprasza go, aby pozostawił to, co dawne za sobą, i ufając Jemu, wszedł w nowe i nieznane. Wielu ludzi żyje jednostajnie, bo nie mają odwagi odejść od tego, co minęło. Wciąż drepczą w miejscu. Nic nowego nie może się w ich życiu dokonać, bo kurczowo trzymają się tego, co nagromadzili w sobie. A Bóg mówi: nie trzymaj się niczego; przekrocz samego siebie; wyjdź ze swojego „Ur chaldejskiego”.
Życie Abrahama uczy nas także, że na Boże wezwanie odpowiada się pośród prób i ciemności, a nie w jasności i bez żadnej tajemnicy. Bóg jest istotą tajemniczą, która powołuje nas do czegoś nowego. Najczęściej to nowe – w naszym mniemaniu – całkowicie przekracza nasze możliwości. Bóg potrafi doprowadzić człowieka do kapitulacji, tzn. do takiego stanu, że jedynym rozsądnym wyjściem będzie rzucić się Bogu w ramiona. Przykład proroków Starego Testamentu pokazuje to dobitnie. Kiedy już nie można rozsądnie niczego oczekiwać od siebie, wtedy można zacząć wszystkiego oczekiwać od Boga.
Życie Abrama, który stał się Abrahamem, uczy nas, że odpowiedź na Boże wezwanie wiąże się ze zmianą tożsamości w najgłębszym tego słowa znaczeniu. Ze starego człowieka stajemy się nowym człowiekiem. Dokonuje się to w sakramencie chrztu św. W tym sakramencie człowiek przestaje żyć swoją dawną, fałszywą osobowością; dawny człowiek utonął w wodach chrzcielnych i wypłynął z nich odnowiony. Później chodzi już tylko o to, aby pielęgnować w sobie to nowe życie, a śmierć starego człowieka potraktować poważnie. Potraktować na serio śmierć starego człowieka oznacza tyle, co pozwolić, aby rozwinęło się w nas nowe życie, które już otrzymaliśmy na chrzcie św. Gdy żyjemy życiem łaski, stare życie staje się bezsilne i zamiera.
W końcu życie Abrahama uczy nas o Bogu, który nie jest brodatym staruszkiem siedzącym na tronie. Wręcz przeciwnie: Bóg biegnie, aby człowiek mógł się z Nim spotkać. Bóg jest niestrudzonym wędrowcem, który wychodzi nam naprzeciw. Gdy Bóg odwiedza człowieka, zazwyczaj nie pozostawia go samego, ale zaprasza do pójścia ze sobą. Bóg nie lubi domatorów, którzy ponad wszystko cenią sobie święty spokój i wygodę.
Nie bez powodu historia Abrahama, ojca wszystkich wierzących, jest nam przypominana w Wielkim Poście. Uczy nas ona, że kto chce na serio spotkać się z Bogiem, ten powinien przygotować się na zmiany, duże zmiany. Kto chce się spotkać z Bogiem, ale niczego nie chce w sobie zmieniać, traci czas i oszukuje samego siebie.
futerski