Układanka
Elżbieta Wasiuczyńska, Wojciech Widłak
- Właściwie to nie ma sensu – powiedziała kaczka Katastrofa.
Pies Pypeć się nie zdziwił. Słyszał to już dzisiaj chyba ze sto razy.
- Nie widzisz gdzieś kawałka z fioletowym kwiatkiem? – zapytał, rozglądają się wokół.
- Widzę miliony kawałków, więc może na którymś jest fioletowy kwiatek – powiedziała Katastrofa. Tyle to Pypeć sam wiedział.
Układali układankę. Na razie to była jeszcze rozkładanka, a może nawet rozrzucanka, bo kawałki leżały na całym kuchennym stole. Ale Pypeć miał nadzieję, że powoli, powoli, z tych małych kolorowych kawałeczków uda im się ułożyć obrazek. Taki jak na pudełku – dom z ogrodem pełnym kwiatów. Tak powiedział Pan Kuleczka.
Katastrofa wcale nie była tego pewna.
- To nie ma sensu – powiedziała. – Przecież tych kawałków jest za dużo!
Rzeczywiście, kolorowe kartoniki zajmowały cały wielki stół, a obrazek miał być taki jak ten na pudełku. Tak powiedział Pan Kuleczka.
- O, mam niebieski kwiatek – ucieszył się Pypeć i dołożył znaleziony jakimś cudem kawałek.
- To nie ma sensu – powiedziała Katastrofa. – Przecież ten obrazek już jest cały – o, tu, na pudełku. To po co go jeszcze raz układać? I po co go ktoś pokroił na takie powykręcane ogryzki!
- Żeby było ciekawiej – zamruczał wpatrzony w stół Pypeć.
- Ciekawiej?! – zawołała Katastrofa – To ja już wolę, żeby było nudniej! Przez to „ciekawiej” cały dzień W ogóle nie da się z tobą bawić!
- Taak? – zdziwił się Pypeć i dodał zamyślony – Tu mi brakuje jednej części nieba. Niebieskiej... A nigdzie jej nie widzę...
Katastrofa podała mu kawałek.
- To wstaw zieloną – poradziła.
Pypeć teraz zdziwił się na dobre.
- Po pierwsze, tak nie można, a po drugie, ta zielona tu nie pasuje – wytłumaczył. – Każda część ma swoje miejsce.
- Bo tak powiedział Pan Kuleczka? – wykrzywiła się strasznie Katastrofa.
- No, tak – powiedział Pypeć. – Tak powiedział, bo tak jest.
- Eee tam – Katastrofa nie wyglądała na przekonaną. – Zobacz, na pewno się uda!
I spróbowała wcisnąć zielony kawałek tam, gdzie było niebo. Kawałek nie dawał się wcisnąć.
- O! – zawołał Pypeć, zanim Katastrofa zdążyła się rozzłościć. – On pasuje tutaj, do trawnika!
Zielony kawałek rzeczywiście pasował.
- Ojej – zdziwiła się Katastrofa – z powykręcanego ogryzka zmienił się nagle w kawałek trawnika!
- Mhmm – pokiwał głową Pypeć i włożył następną część. – Bo jest na swoim miejscu.
- O, widać coraz więcej! – zdziwiła się trochę Katastrofa.
Teraz znalazła kawałek drzewa i od razu położyła go gdzie trzeba. Jej kawałek przytulił się do innych kawałków, jakby tylko na to czekał...
Dalej poszło im całkiem szybko. Dom z ogrodem ułożył się prawie sam. Pan Kuleczka, którego zawołali, długo się nim zachwycał, a Bzyk-Bzyk latała i siadała to tu, to tam, jak to ona.
A gdy Katastrofa już zasypiała, wyszeptała do swojej myszy Wiszy:
- Wiesz, Wiszo, nasz dom też jest jak układanka. Bo wszystko ma swoje miejsce. I wszystko do siebie pasuje.
I mocno ją przytuliła.
mariadylo