Muchamore Robert - Cherub 01 - Rekrut.doc

(1865 KB) Pobierz

Robert Muchamore

Rekrut

Cherub 01

Tytuł oryginału: The Recruit

umaczenie: Bartłomiej Ulatowski

Wydanie I

ISBN 978-83-237-8034-2

Wydawnictwo Egmont 2007


CZYM JEST CHERUB?

Podczas drugiej wojny światowej wśd francuskiej ludności cywilnej narodził się ruch oporu walczący z niemieckim okupantem. Do partyzantki zaciągało się także wiele nastolatków i dzieci. Niektóre działy jako wywiadowcy i posłcy, inne zaprzyjaźniały się ze zmęczonymi wojną niemieckimi żołnierzami, by wyciągać od nich informacje umożliwiające sabotowanie dział wroga.

Brytyjski szpieg Charles Henderson pracował z francuskimi małymi żnierzami prawie trzy lata. Po powrocie do kraju wykorzystał doświadczenie, jakie zdobył we Francji, organizując grupę wywiadowcząoną z dwudziestu brytyjskich chłopców. Nowa jednostka otrzymała nazwę CHERUB.

Henderson zmarł w 1946 roku, ale stworzona przezeń organizacja rozwijała się nadal. Dziś CHERUB zatrudnia ponad dwustu pięćdziesięciu agentów, z których żaden nie ma więcej niż siedemnaście lat. Wprawdzie od czasu załenia jednostki metody operacyjne udoskonalono, ale jej racja bytu pozostała ta sama: dorosłym nie przychodzi do głowy, że mogą ich szpiegować dzieci.


1. WPADKA

James Choke nienawidził chemii. Jeszcze w podstawówce cieszył się wizją rzęw probówek, bulgocących płynów, syczących palników i wybuchów. Teraz godzina kiwania się na twardym stołku i patrzenia, jak panna Voolt wypisuje coś na tablicy, nie była tym, co by go pasjonowało. W dodatku wszystko musieli przepisywać do zeszytu, choć fotokopiarkę wynaleziono już 40 lat wcześniej.

To była przedostatnia lekcja. Na zewnątrz padało i robiło się coraz ciemniej. James walczył z sennością w klasie panowała duchota, a on prawie do rana grał w GTA.

Samanta Jennings usiadła w ławce obok. Była ulubienicą nauczycieli: na lekcjach wiecznie uniesiona ręka, nieskazitelny mundurek, lśniące paznokcie. Wykresy rysowała trzema różnymi kolorami, a jej obłone szarym papierem podręczniki wyglądały super kujońsko. Ale poza zasięgiem wzroku ciała pedagogicznego ugrzeczniona dziewczynka przemieniała się we wredne krówsko. James szczerze jej nienawidził. Miała paskudny zwyczaj naśmiewania się z tuszy jego mamy.

Matka Jamesa jest tak gruba, że muszą smarować wannę smalcem, żeby w niej nie utknęła.

Przyboczne Samanty jak zwykle usłnie zachichotały.

Mama Jamesa była ogromna. Ubrania zamawiała ze specjalnego katalogu dla chudych inaczej. Towarzyszenie jej w publicznych miejscach było koszmarem. Ludzie pokazywali ją sobie palcami, a małe dzieci wydymały policzki i naśladowały jej chód. James bardzo ją kochał, ale kiedy próbowała zabrać go doką ze sobą, zawsze znajdował jakąś wymówkę.

Wczoraj przebiegłam pięć mil oznajmiła Samanta. Dwa okrążenia wokół matki Jamesa.

James oderwał wzrok od podręcznika.

Moje uznanie, Samanta. To było nawet śmieszniejsze niż za pierwszym, drugim i trzecim razem, kiedy to mówiłaś.

James należ do najtwardszych pierwszoklasistów. Każdy chłopiec, który ośmieliłby się drwić z jego mamy, zarobiłby w twarz. Ale co począć z dziewczyną? Na następnej lekcji po prostu usiądzie tak daleko od Samanty, jak tylko się da.

Twoja matka jest tak tłusta...

Tego już było za wiele. James zerwał się, przewracając stołek.

O co ci chodzi, Samanta?!

W sali zrobiło się cicho. Wszystkie oczy bacznie śledziły rozwój wydarzeń.

Co z tobą, James? Samanta uśmiechnęła sięodko. Nie znasz się na żartach?

Jamesie Choke, proszę podnieść stołek i wracać do pracy! krzyknęła panna Voolt.

Jeszcze jedno słowo, Samanta, a mówię ci... Cięte riposty nie były specjalnością Jamesa. wię ci, że...

Samanta zachichotała.

Co zrobisz, James? Pójdziesz do domu i przytulisz się do wielkiej, tłustej mamuśki?

James nagle zapragnął zetrzeć ten drwiący uśmieszek z buźki Samanty. Złapał, unió ze stołka i rzucił na ścianę, a potem odwrócił gwałtownym szarpnięciem, by spojrzeć jej w oczy. Zamarł z przerażenia. Twarz dziewczyny była umazana krwią. Na policzku widniało długie rozcięcie w miejscu, gdzie skó rozorał sterczący ze ściany gwóźdź.

James cofnął się przerażony. Samanta podła dłonie pod kapią krew i zaniosła sięnym szlochem.

Jamesie Choke! Narobił sobie poważnych kłopotów! krzyknęła panna Voolt.

Nie było ucznia, który w tej chwili siedziałby cicho. James nie umiał stawić czoła konsekwencjom swojego czynu. Nikt nie uwierzy, że to był wypadek. Zgarnął torbę i szybkim krokiem ruszył do drzwi.

Panna Voolt złapała go za bluzę.

Dokąd to?

Z drogi!

Pchnął nauczycielkę, nie zwalniając kroku. Runęła na plecy, wymachując bezradnie kończynami niczym wielki, odwrócony na grzbiet żuk.

James trzasnął drzwiami klasy i pobiegł korytarzem. Brama szkoły była zamknięta, ale wymknął się przez ogrodzenie parkingu dla nauczycieli.

*

Maszerował energicznym krokiem, mamrocząc pod nosem przekleństwa. Gniew ustępował miejsca przerażeniu, w miarę jak do Jamesa docierało, że oto wpadł w najgłębsze bagno swojego życia. Za kilka tygodni skończy dwanaście lat. Zastanawiał się, czy dożyje tych urodzin. Mama go zabije. Z całą pewnością zostanie zawieszony w prawach ucznia. Wiedział, że sprawa jest wystarczająco paskudna, by wyrzucono go ze szkoły.

Kiedy dotarł do małego placu zabaw niedaleko bloku, w którym mieszkał, było mu niedobrze ze zdenerwowania spojrzał na zegarek. Jeśli wróci do domu tak wcześnie, mama zorientuje się, że coś jest nie tak. Móby poczekać w pobliskim barze, ale nie miał drobnych nawet na herbatę. Pozostało mu zaszyć się na placu zabaw i schronić przed mżawką w betonowym tunelu.

Tunel wydawał się ciaśniejszy, niż James go zapamiętał. Był upstrzony barwnymi graffiti i pachniał psim moczem. To mu nie przeszkadzało. Czuł, że zasł na pobyt w zimnym i cuchnącym miejscu. Roztarłonie dla rozgrzewki i oddał się wspomnieniom.

Dawniej mama nie była ani trochę tak gruba jak teraz. Jej twarz pojawiała się u wylotu tunelu rozjaśniona szelmowskim uśmiechem. „Idę cię pożreć, James!" wiła głębokim głosem. Fajnie to brzmiało, ponieważ tunel od bijałwięki niesamowitym echem. James postanowił wypróbować echo:

Jestem kompletnym kretynem!

Echo z nim się zgodziło. James naciągnął kaptur na głowę i podciągnął suwak do samego końca, przysłaniając pół twarzy.

Po półgodzinie ponurych rozmyślań...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin