Zygmunt Krasiński
NIE-BOSKA KOMEDIA
POŚWIĘCONE MARII
Wirtualna Biblioteka Literatury Polskiej
Uniwersytet Gdański Polska.pl NASK
Tekst pochodzi ze zbiorów
„Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej”
Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego 2
Ze zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej UG
SPIS TREŚCI
MOTTO .................................................................................3
CZĘŚĆ PIERWSZA..............................................................4
CZĘŚĆ DRUGA .................................................................24
CZĘŚĆ TRZECIA...............................................................39
CZĘŚĆ CZWARTA............................................................74
NASK IFP
UG
3
MOTTO
Do błędów, nagromadzonych przez
przodków, dodali to, czego nie
znali ich przodkowie – wahanie
się i bojaźń – i stało się zatem,
że zniknęli z powierzchni ziemi
i wielkie milczenie jest po nich.
Bezimienny
To be, or not to be, that is the
question.
Hamlet
4
CZĘŚĆ PIERWSZA
Gwiazdy wokoło twojej głowy – pod twoimi nogi fale morza –
na falach morza tęcza przed tobą pędzi i rozdziela mgły – co ujrzysz, jest twoim – brzegi, miasta i ludzie tobie się przynależą – niebo jest twoim. – Chwale twojej niby nic nie zrówna. Ty grasz cudzym uszom niepojęte rozkosze. – Splatasz serca i rozwiązujesz gdyby wianek, igraszkę palców twoich łzy wyciskasz – suszysz je uśmiechem i na nowo uśmiech strącasz z ust na chwilę – na chwil kilka – czasem na wieki. – Ale sam co czujesz? – ale sam co tworzysz? – co myślisz? – Przez ciebie płynie strumień piękności, ale ty nie jesteś pięknością. –
Biada ci – biada! – Dziecię, co płacze na łonie mamki – kwiat polny, co nie wie o woniach swoich, więcej ma zasługi przed Panem od ciebie.
Skądżeś powstał, marny cieniu, który znać ó świetle dajesz, a światła nie znasz, nie widziałeś, nie obaczysz! Kto cię stworzył w gniewie lub w ironii? – Kto ci dał życie nikczemne, tak zwodnicze, że potrafisz udać Anioła, chwilą nim zagrząźniesz w błoto, nim jak płaz pójdziesz czołgać i zadusić się mułem? –
Tobie i niewieście jeden jest początek. –
Ale i ty cierpisz, choć twoja boleść nic nie utworzy, na nic się
nie zda. – Ostatniego nędzarza jęk policzon między tony harf niebieskich. – Twoje rozpacze i westchnienia opadają na dół i Szatan je zbiera, dodaje w radości do swoich kłamstw i złudzeń – a Pan je kiedyś zaprzeczy, jako one zaprzeczyły Pana. Nie przeto wyrzekam na ciebie, Poezjo, matko Piękności i Zbawienia. – Ten tylko nieszczęśliwy, kto na światach poczętych, na światach mających zginąć, musi wspominać lub przeczuwaé ciebie – bo jedno tych gubisz, którzy się poświęcili tobie, którzy się stali żywymi głosami twej chwały. Błogosławiony ten, w którym zamieszkałaś, jako Bóg zamieszkał w świecie, nie widziany, nie słyszany, w każdej częNASK IFP
5
ści jego okazały, wielki, Pan, przed którym się uniżają stworzenia i mówią: „On jest tutaj.” – Taki cię będzie nosił gdyby gwiazdę na czole swoim, a nie oddzieli się od twej miłości przepaścią słowa. – On będzie kochał ludzi i wystąpi mężem pośród braci swoich. – A kto cię nie dochowa, kto zdradzi za wcześnie i wyda na marną rozkosz ludziom, temu sypniesz kilka kwiatów na głowę i odwrócisz się, a on zwiędłymi się
bawi i grobowy wieniec splata sobie przez całe życie. – Temu i niewieście jeden jest początek.
ANIOŁ STRÓŻ
Pokój ludziom dobrej woli – błogosławiony pośród stworzeń
kto ma serce – on jeszcze zbawion być może. – Żono dobra i skromna, zjaw się dla niego – i dziecię niechaj się urodzi w domu waszym.
Przelatuje.
CHÓR ZŁYCH DUCHÓW
W drogę, w drogę, widma, idźcie ku niemu! – Ty naprzód, ty na czele, cieniu nałożnicy umarłej wczoraj, odświeżony w mgle i ubrany w kwiaty, dziewico, kochanko poety, naprzód. –
W drogę i ty, sławo, stary orle wypchany w piekle, zdjęty z palu, kędy cię strzelec zawiesił w jesieni – leć i roztocz skrzydła, wielkie białe od słońca, nad głową poety. –
Z naszych sklepów wynidź, spróchniały obrazie Edenu, dzieło Belzebuba – dziury zalepiem i rozwiedziemy pokostem – a potem, płótno czarodziejskie, zwiń się w chmurę i leć do poety –
wnet się rozwiąż naokoło niego, opasz go skałami i wodami, na przemian nocą i dniem. – Matko naturo, otocz poetę!
*
Wieś – kościół – nad kościołem Anioł Stróż się kołysze.
[ANIOŁ STRÓŻ]
Jeśli dotrzymasz przysięgi, na wieki będziesz bratem moim w obliczu Ojca niebieskiego.
Znika.
Wnątrz kościoła – świadki – gromnica na ołtarzu.
6
KSIĄDZ ślub daje.
Pamiętajcie na to.
Wstaje para. – Mąż ściska rękę Żony i oddaje ją krewnemu –
wszyscy wychodzą – on sam zostaje w kościele.
[MĄŻ]
Zstąpiłem do ziemskich ślubów, bom znalazł tę, o której marzyłem – przeklęstwo mojej głowie, jeśli ją kiedy kochać przestanę.
Komnata pełna osób – bal – muzyka – świece – kwiaty. Panna
Młoda walcuje po kilku okręgach staje, przypadkiem napotyka
Męża w tłumie i głowę opiera na jego ramieniu. PAN MŁODY
Jakżeś mi piękna w osłabieniu swoim – w nieładzie kwiaty i perły na włosach twoich – płoniesz ze wstydu i znużenia – o wiecznie, wiecznie będziesz pieśnią moją. –
PANNA MŁODA
Będę wierną żoną tobie, jako matka mówiła, jako serce mówi.
– Ale tyle ludzi jest tutaj – tak gorąco i huczno. –
PAN MŁODY
Idź z raz jeszcze w taniec, a ja tu stać będę i patrzeć na cię, jakem nieraz w myśli patrzał na sunących aniołów. –
Pójdę, jeśli chcesz, ale już sił prawie nie mam. –
Proszę cię, moje kochanie. –
Taniec i muzyka
Noc pochmurna. – Duch Zły pod postacią dziewicy, lecąc .
[DUCH ZŁY]
Niedawnom jeszcze biegała po ziemi w taką samą porę – teraz
7
gnają mnie czarty i każą świętą udawać.
Leci nad ogrodem.
Kwiaty, odrywajcie się i lećcie do moich włosów. Leci nad cmentarzem.
Świeżość i wdzięki umarłych dziewic, rozlane w powietrzu, płynące nad mogiłami, lećcie do jagód moich. –
Tu czarnowłosa się rozsypuje – cienie jej puklów, zawiśnijcie mi nad czołem. – Pod tym kamieniem zgasłych dwoje ócz błękitnych – do mnie, do mnie ogień, co tlał w nich!–Za tymi kraty sto gromnic się pali – księżnę dziś pochowano – suknio atłasowa, biała jak mleko, oderwij się od niej!–Przez kraty leci suknia do mnie, trzepocząc się jak ptak – a dalej, a dalej. –
Pokój sypialny – lampa nocna stoi na stole i blado oświeca
Męża śpiącego obok Żony. MĄŻ przez sen
Skądże przybywasz, nie widziana, nie słyszana od dawna – jak woda płynie, tak płyną twoje stopy, dwie fale białe–pokój świątobliwy na skroniach twoich – wszystko, com marzył i kochał, zeszło się w tobie. (przebudza się) Gdzież jestem! –
ha, przy żonie – to moja żona. – (wpatruje się w Żonę) Sądziłem, że to ty jesteś marzeniem moim, a otóż po długiej przerwie wróciło ono i różnym jest od ciebie. – Ty dobra i miła, ale tamta... Boże – co widzę – na jawie!
DZIEWICA
Zdradziłeś mnie.
MĄŻ
Przeklęta niech będzie chwila, w której pojąłem kobietę, w której opuściłem kochankę lat młodych, myśl myśli moich, duszę duszy mojej...
ŻONA przebudza się
Co się stało – czy już dzień – czy powóz zaszedł? – Wszak mamy jechać dzisiaj po różne sprawunki. –
8
Noc głucha – śpij – śpij głęboko. –
ŻONA
Możeś zasłabł nagle, mój drogi? Wstanę i dam ci eteru. MĄŻ
Zaśnij. –
Powiedz mi, drogi, co masz, bo głos twój niezwyczajny i gorączką nabiegły ci jagody. –
MĄŻ zrywając się
Świeżego powietrza mi trzeba. – Zostań się – przez Boga, nie chodź za mną – nie wstawaj, powiadam ci raz jeszcze. –
Wychodzi.
Ogród przy świetle księżyca – za parkanem kościół. –
Od dnia ślubu mojego spałem snem odrętwiałych, snem żarłoków, snem fabrykanta Niemca przy żonie Niemce – świat cały jakoś zasnął wokoło mnie na podobieństwo moje – jeździłem po krewnych, po doktorach, po sklepach, a że dziecię ma się
mi narodzić, myślałem o mamce. –
Bije druga na wieży kościoła.
Do mnie, państwa moje dawne, zaludnione, żyjące, garnące się
pod myśl moją – słuchające natchnień moich – niegdyś odgłos nocnego dzwonu był hasłem waszym. (chodzi i załamuje ręce) Boże, czyś Ty sam uświęcił związek dwóch ciał? czyś Ty sam wyrzekł, że nic ich rozerwać nie zdoła, choć dusze się odepchną od siebie, pójdą każda w swoją stronę i ciała gdyby dwa trupy zostawią przy sobie? –
Znowu jesteś przy mnie – o moja – o moja, zabierz mnie z sobą. – Jeśliś złudzeniem, jeślim cię wymyślił, a tyś się utworzyła ze mnie i teraz objawisz się mnie, niechże i ja będę marą, stanę się mgłą i dymem, by zjednoczyć się z tobą. –
9
Pójdzieszli za mną, w którykolwiek dzień przylecę po ciebie?
–
O każdej chwili twoim jestem. –
Pamiętaj. –
Zostań się – nie rozpraszaj się jako sen. – Jeśliś pięknością nad pięknościami, pomysłem nad wszystkimi myśli, czegóż nie trwasz dłużej od jednego życzenia, od jednej myśli? –
Okno otwiera się w przyległym domu.
GŁOS KOBIECY
Mój drogi, chłód nocy spadnie ci na piersi; wracaj, mój najlepszy, bo mi tęskno samej w tym czarnym, dużym pokoju. –
Dobrze – zaraz. –
Znikł duch, ale obiecał, że powróci, a wtedy żegnaj mi, ogródku i domku, i ty, stworzona dla ogródka i domku, ale nie dla mnie.
GŁOS
Zmiłuj się – coraz chłodniej nad rankiem. –
A dziecię moje – o Boże!
...
aisthetikos