Summerhill to szkola z internatem.doc

(61 KB) Pobierz
Summerhill to szkoła z internatem, gdzie stosuje się tzw

Summerhill to szkoła z internatem, gdzie stosuje się tzw. wychowanie bezstresowe. Na początku była nazywana Szkołą eksperymentalną.  Powstała w 1921 roku, znajduje się w pobliżu Leiston, na terenie hrabstwa Suffolk w Anglii. Szkołę utworzył i założył Aleksander S. Neil. W młodości pracował jako nauczyciel, ukończył anglistykę na Uniwersytecie Edynburskim. Następnie założył szkołę międzynarodową w Dreźnie, a po powrocie do Wielkiej Brytanii, kontynuował swoje dzieło, zakładając Summerhill, której był dyrektorem przez ponad 50 lat. Obecnie Szkołą kieruje jego córka Zoe Readhead i żona Ena Niell.

Zwykle przebywa tu około dwudziestu pięciu chłopców i dwudziestu dziewcząt.

Uczniowie podzieleni są na trzy grupy:

najmłodszych w wieku od pięciu do siedmiu lat,

średnich od ośmiu do dziesięciu

i najstarszych - od jedenastu do piętnastu lat.

Każda grupa wiekowa mieszka razem z opiekunką. Chłopcy mieszkają po dwóch, trzech lub czterech. Dziewczęta tak samo. Pokoje dzieci nie są kontrolowane, nikt też za nich nie sprząta. Mają pełną swobodę. Nikt im nic mówi, w co mają się ubrać, wkładają więc na siebie, co chcą i kiedy chcą. Gazety nazywają summerhill ,,Szkołą „jak-się-komu-podoba'' i dają do zrozumienia, że jest to zbiorowisko rozwyd­rzonych prymitywów, bez żadnych zasad i manier.

Przez wiele lat Neil uczył w zwykłych szkołach. Znał dobrze system nauki i wiedział, że jest zupełnie do niczego. A zły był dlatego, że opierał się na dorosłym rozumieniu tego, jakie powinno być dziecko i jak to dziecko powinno się uczyć.  Stworzył więc  szkołę, w której pozwolono dzieciom na wolność bycia sobą. Aby to zrobić musiał  wyrzec się wszelkiej dyscypliny, wszelkiego pouczania, sugerowania, wszelkich instrukcji oraz wskazań moral­nych i religijnych.

Przy tworzeniu szkoły Neill`owi przyświecały najważniejsze cele:

- dopasować szkołę do potrzeb dziecka a nie dziecko do szkoły

- wykorzystać okres dzieciństwa i dojrzewania do rozwinięcia w uczniu silnej, dojrzałej emocjonalnie osobowości.

Neill wyznawał pogląd, że dziecko ma wrodzoną mądrość i poczucie, realizmu, jeżeli zostawi się je w spokoju, bez jakichkolwiek sugestii ze strony dorosłych, rozwinie się na tyle, na ile jest w stanie się rozwinąć. Summerhill jest miejscem, gdzie ludzie mający wrodzone możliwości i pragnienie zostania uczonymi zrealizują je; podczas gdy ci, którzy nadają się tylko do zamiatania ulic, będą to robić.

Jaka jest Summerhill?

Więc, po pierwsze, zajęcia nie są tu obowiązkowe. Dzieci mogą chodzić na lekcje albo nie — całymi latami, jeśli tak chcą. Oczywiście jest plan -- lecz tylko dla nauczycieli.

Dzieci mają zajęcia zwykle w grupach wiekowych, ale czasami także w zespołach zainteresowań. Nie ma nowych metod nauczania, ponieważ nie uważają, żeby nauczanie jako takie miało jakieś szczególne znaczenie. Czy dana szkoła wypracowała specjalną metodę zapoznawania z dzieleniem, jest bez znaczenia, ponieważ dzielenie jest nieważne dla wszystkich z wyjątkiem tych, którzy chcą się go nauczyć. A dziecko, które chce się nauczyć dzielenia, nauczy się go, niezależnie od sposobu, w jaki to będzie robione.

Dzieci, które przybywają do szkoły jako przedszkolaki, chodzą na zajęcia od początku swojego pobytu w szkole; lecz uczniowie przybywający z innych szkół oświadczają, że już nigdy więcej nie pójdą na żadną przebrzydłą lekcję. Bawią się, jeżdżą na rowerach i przeszkadzają innym, ale unikają nauki. Czasem trwa to miesiącami. Czas „powrotu do zdrowia" jest proporcjonalny do nienawiści, jakiej dostarczyła im ich ostatnia szkoła. Przeciętny czas „zdrowienia" z awersji do lekcji wynosi trzy miesiące.

W szkole tym nie mniej jest sporo nauki. Być może grupa dwunastolatków z Summerhill nie mogłaby konkurować z klasą równolatków pod względem kaligrafii, ortografii czy ułamków,  lecz w egzaminach wymagających oryginal­ności dzieci te pobiłyby resztę na głowę.

W tej szkole nie ma również klasówek, jednakże dopóki istnieć będą egzaminy wstępne na uniwersytet, w szkole trzeba się im będzie podporządkować.
A nauczyciele  mają zawsze kwalifikacje do uczenia na wymaganym poziomie.

Nic oznacza to wcale, że wiele dzieci chce zdawać te egzaminy; zdają je tylko ci, którzy idą na uniwersytet. Na ogół nie sprawia im to specjalnych trudności. Zwykle zaczynają poważnie przygotowywać się do egzaminów jako czternas­tolatki i wykonują całą pracę w ciągu około trzech lat. Oczywiście, że nie zawsze zdają za pierwszym razem. Ważniejsze jest to, że próbują ponownie.

Summerhill jest najszczęśliwszą szkołą na świecie. Nie ma tu wagarowiczów i rzadkie są przypadki tęsknoty za domem. Nieczęsto zdarzają się bójki. Kłótnie, tak, oczywiście, ale tylko sporadycznie walki na pięści. Rzadko kiedy słyszy się płacz dziecka. Summerhill jest  szkołą, w której dziecko wie, że jest akceptowane.

 

W Summerhill wszyscy mają równe prawa. Dzieci nie boją się dorosłych, dzieje się tak dlatego, że nie odczuwają strachu. Brak strachu jest najlepszą rzeczą, jaka może przydarzyć się dziecku. Dziewięcioletnie dziecko może przyjść i powiedzieć że wybiło okno piłką. Mówi o tym, bo nie boi się, że wywoła gniew czy moralne oburzenie. Być może będzie musiało zapłacić za to okno, ale nic musi obawiać się ani kazań ani kary.(…)

Goście Summerhill najczęściej zwracają uwagę na to, że nie można odróżnić, kto tu jest uczniem, a kto pracownikiem. To prawda. Poczucie jedności jest tak silne, jeżeli w pełni akceptuje się dzieci.

Nie ma szacunku dla nauczyciela jako takiego. Nauczyciele i uczniowie jedzą to samo i muszą przestrzegać tych samych praw społeczności. Godnym zauważenia jest fakt, że członkowie personelu rzadko się dener­wują. Mówi to równie dużo o nich samych, jak i o dzieciach. Naprawdę są to dzieci, z którymi wspaniale się mieszka, a okazji do zdenerwowania jest bardzo niewiele. Jeżeli dziecko może akceptować samo siebie, na ogół rzadko bywa nieznośne. Nie bawi je wyprowadzanie dorosłych z równowagi

Czy dzieci  z Summerhill przejawiają agresywność zwyczajnych dzieci? Każde dziecko musi jej mieć w sobie trochę, żeby przejść przez życie. Ta nadmierna agresja, którą obserwuje się u dzieci pozbawionych wolności, jest przesadnym protestem przeciw nienawiści, którą im okazywano. W Summerhill żadne dziecko nie czuje się nienawidzone przez dorosłych. Agresywne dzieci nieodmiennie pochodzą z domów, w których nie okazywano im miłości i zrozumienia.

Agresja pchająca do bójek jest nienawiścią; a młodzi ludzie przepełnieni  tym  uczuciem  muszą  się  bić.  Gdy  dzieci  przebywają w atmosferze wolnej od nienawiści, wtedy jej nie przejawiają.

W wolnej atmosferze Summerhill agresja absolutnie nie występuje w sile choćby zbliżonej do tej, w której pojawia się w zwyczajnych szkołach. Jednakże wolność nie oznacza bynajmniej  rezygnacji  ze zdrowego  rozsądku. Podejmuje się wszelkie kroki zapewniające dzieciom bezpieczeństwo. Wolno im pływać tylko wtedy, gdy na każdą szóstkę przypada jeden ratownik; żadne dziecko poniżej jedenastego roku życia nie może samo jeździć na rowerze po ulicy. Nie ma za to żadnych zakazów dotyczących wspinania się na drzewa. To część życiowej edukacji, a zabranianie wszystkich niebezpiecznych przedsięwzięć zrobiłoby z dziecka tchórza.

 

Samorząd

Summerhill jest szkołą samorządną i demokratyczną. Wszystkie sprawy związane z- życiem społecznym czy grupowym - łącznie z karaniem za przewinienia przeciw społeczności są załatwiane przez głosowanie w sobotnie wieczory na Ogólnym Spotkania Szkoły. Każdy nauczyciel i każde dziecko, niezależnie od wieku, ma jeden głos. Głos dyrektora ma taką samą wagę jak głos siedmiolatka.

Samorząd nie jest zbiurokratyzowany. Każde spotkanie prowadzi inny przewodniczący, wyznaczony przez poprzedniego przewodniczącego, a funkcję sekretarza sprawuje ochotnik. Nasza demokracja ustanawia reguły - także te dobre. Na przykład zabroniona jest kąpiel w morzu bez nadzoru ratowników, którymi zawsze są nauczyciele. Zabronione jest wchodzenie na dachy. Trzeba przestrzegać godzin ciszy nocnej albo automatycznie płacić grzywnę. To, czy zajęcia mają być odwołane w czwartek czy piątek poprzedzający jakieś święto, jest sprawą głosowania na Ogólnym Spotkaniu Szkoły.

Sukces zebrania zależy w dużym stopniu od siły lub słabości przewodniczącego, ponieważ utrzymanie porządku wśród czterdzieściorga pięciorga energicznych dzieci nie jest łatwe. Przewodniczący ma prawo karania hałaśliwych obywateli grzywną.

Personel, rzecz jasna, bierze udział w dyskusjach.

Do zadań samorządu należy nie tylko ustanawianie reguł, lecz także omawianie społecznych cech naszej grupy. Na początku każdego semestru ustanawia się przez głosowanie reguły dotyczącej ciszy nocnej. (Chodzi się spać o określonej porze, zależnie od wieku). Następnie omawia się sprawy związane z zachowaniem w ogóle. Trzeba też wybrać komitety sportowe, komitet organizacyjny potańcówki na zakończenie semestru, komitet teatralny, dyżurnych ciszy nocnej oraz dyżurnych „miejskich", którzy informują o wszelkich przynoszących wstyd zachowaniach poza obrębem szkoły.

Ogólne Spotkanie Szkoły często musi zajmować się sprawą znęcania się nad słabszymi. Nasza społeczność jest bardzo surowa dla takich osobników, a reguła samorządu szkolnego obowiązująca w szkole została wywieszona i podkreślona na tablicy informacyjnej: „Wszystkie przypadki znęcania się nad słabszymi będą potraktowane bardzo surowo"

Pewne rodzaje przewinień podlegają automatycznie karze pieniężnej. Jeżeli jeździ się na cudzym rowerze bez pozwolenia, nieuchronnie płaci się karę pieniężną Przeklinanie w mieście (można kląć do woli na terenie szkoły), złe zachowanie w kinie, wspinanie się na dachy, rzucanie jedzeniem w jadalni - te i tym podobne naruszenia obowiązujących reguł podlegają zwyczajowej karze grzywny.

Samorządność przynosi efekty. W gruncie rzeczy szkolą, która nie ma samorządu, nie powinna być nazywana postępową. Taka szkoła jest szkołą kompromisową. Nie można mówić o wolności, jeżeli dzieci nie mają pełnej swobody rządzenia swoim życiem społecznym.

Jedno cotygodniowe Ogólne Spotkanie Szkoły jest więcej warte niż całotygodniowy zestaw przed­miotów szkolnych. Jest to wspaniałe forum do ćwiczenia się w publicznym mówieniu i większość dzieci robi to dobrze i bez skrępowania.

 

Przykład kar:

Trzy dziewczynki zakłócały sen innym. Kara: przez tydzień muszą kłaść się spać o godzinę wcześniej. Dwóch chłopców oskarżono o rzucanie ziemią w innych chłopców. Kara: muszą nawieźć ziemi potrzebnej do wyrównania boiska hokejowego. Często przewodniczący stwierdza: „Ta sprawa jest tak głupia, że aż brak mi słów", i decyduje, że. me ma potrzeby nią się zajmować.

Gdy sądzono naszego sekretarza za jeżdżenie na rowerze bez pozwolenia, on i dwóch innych pracowników, którzy też na nim jeździli, musieli za karę pchać się wzajemnie na tymże rowerze dziesięć razy dookoła głównego trawnika. Czterem chłopaczkom, którzy wspinali się na drabinę należącą do murarzy budujących nowy warsztat, kazano wchodzić i schodzić z niej przez dziesięć minut bez przerwy.

Główne założenia:

Dzieci, podobnie jak dorośli, uczą się tego, czego chcą się nauczyć. Wszelkie nagradzanie, stopnie i egzaminy sprawiają, że właściwy rozwój osobowości staje się drugoplanowy. Tylko ludzie drobiazgowi utrzy­mują, że uczenie się z książek jest kształceniem.

Książki w szkole są najmniej ważne. Tym, czego potrzebuje każde dziecko, jest wg. Neilla: pisanie, czytanie i arytmetyka: resztę powinny stanowić narzędzia, glina, sport, teatr, farba i swoboda.

Większość pracy szkolnej wykonywanej przez nastolatki jest zwyczajną stratą czasu, energii i cierpliwości. Okrada to młodzież z jej prawa do zabawy.

Najwyższy czas zakwestionować szkolne pojmowanie pracy. Przyjmuje się za pewnik, że każde dziecko powinno uczyć się matematyki, historii, geografii, trochę nauk ścisłych, nieco sztuki i z pewnością literatury. Neill uważa iż pora byśmy w końcu zrozumieli, że przeciętne małe dziecko nie jest zbytnio zainteresowane żadnym z tych przedmiotów.

Uczenie powinno następować po zabawie. I nie należy go umyślnie przyprawiać zabawą po to, by było strawne. Uczenie się jest ważne, lecz nie dla wszystkich.

Obojętni studenci, którzy pod naciskiem dyscypliny przebrną jakoś przez studia zostając nauczycielami bez wyobraźni, miernymi lekarzami czy niekom­petentnymi prawnikami, byliby może dobrymi mechanikami czy świetnymi murarzami lub doskonałymi policjantami.

Summerhill można by zdefiniować jako szkołę, w której zabawa jest najważniejsza. Chodzi o zabawę w sensie fantazji. Zorganizowane gry angażują sprawność, współzawodnictwo, współpracę w grupie, natomiast zabawy dzieci nie wymagają zwykle specjalnych umiejętności, jest w nich bardzo mało współzawodnictwa i prawie nie ma żadnej współpracy w grupie.

Jeżeli przyznajemy, że dzieciństwo jest zabawą to jak my, dorośli, reagujemy na ten fakt? My to ignorujemy. Zapominamy o tym zupełnie, ponieważ dla nas zabawa jest marnowaniem czasu. Wznosimy więc duże miejskie szkoły z wieloma salami i drogimi pomocami szkolnymi, a tym, co ma zaspokoić instynkt zabawy, jest najczęściej mały betonowy plac. Można by, z pewną dozą racji, twierdzić, że zło cywilizacji wynika z faktu, że żadne dziecko nie mogło się nigdy do końca wybawić. Innymi słowy, dziecko, jak roślina cieplarniana, zostało wyhodowane na dorosłego, zanim osiągnęło dojrzałość. Tak więc strach o przyszłość dziecka popycha dorosłych do tego, że pozbawiają dzieci ich prawa do zabawy.

Rodzice, którzy zapomnieli o tęsknotach swojego dzieciństwa — zapomnieli jak się bawić i jak fantazjować są marnymi rodzicami. Dziecko, które utraci zdolność do zabawy, jest psychicznie martwe oraz niebezpieczne dla każdego innego dziecka, które wejdzie z nim w kontakt.
Wolne dzieci mają twarze otwarte, bez lęku; dzieci poddawane dyscyplinie wyglądają na zastraszone, przygnębione, pełne lęku.

Wedłu Neilla dać swobodę, to znaczy pozwolić dziecku żyć własnym życiem.

Musimy również pozwolić dzieciom być egoistami — mającymi pełną swobodę zaspokajania własnych dziecięcych zainteresowań. W Summerhill, jak powiedział Neill nie będziemy krytykować, karać, moralizować. Pozwolimy każdemu dziecku żyć zgodnie z jego głębokimi impulsami”

Gdy indywidualny interes dziecka koliduje z interesem społecznym, wtedy należy przyznać pierwszeństwo jego indywidualnemu dobru. Cała ideaSummerhill, to zapewnienie wolności: pozwolenie dziecku na to, aby zaspokajało w pełni swoje naturalne potrzeby.

Narzucanie czegokolwiek mocą autorytetu jest błędem. Dziecko nie powinno robić niczego, dopóki samo nie dojdzie do swojego własnego wniosku że coś tam powinno zostać zrobione. Wolność to robienie tego, co się komu podoba, dopóki nie narusza się wolności innych. W naszej szkole dziecko nie może robić co mu się podoba. Jego własne prawa otaczają je ze wszystkich stron. Wolno mu robić to, co chce, jedynie i wyłącznie w sprawach, które jego samego dotyczą. Może bawić się przez cały dzień, jeśli chce, ponieważ praca i nauka są sprawami jedynie jego.

Jeżeli kształci się dzieci w atmosferze wolności, będą one bardziej świadome samych siebie, ponieważ wolność pozwala na to, by coraz więcej podświadomego stało się świadome.

      Społeczność ma prawo poskromienia aspołecznie zachowującego się chłopca, ponieważ narusza on prawa innych. Ale społeczność nie ma żadnego prawa zmuszania chłopca, by uczył się łaciny- bowiem uczenie się tejże łaciny jest jego indywidualną sprawą. Zmuszanie dziecka do nauki jest tym samym co zmuszanie człowieka do przyjęcia jakiejś religii ustawą parlamentu.

Jako chłopiec Neill uczył się łaciny — raczej dano mu łacińskie książki, z których miał się uczyć. Nie był wtedy w stanie tego robić, ponieważ interesowało go co innego. Natomiast gdy miał dwadzieścia jeden lat, stwierdził, że bez znajomości łaciny nie dostanie się na uniwersytet. W czasie krótszym niż rok nauczył jej się na tyle, że zdał egzaminy wstępne. Korzyść własna skłoniła go do nauki.

Szczęście i pomyślność dzieci zależą od tego, ile okazujemy im miłości i akceptacji. Musimy być po stronie dziecka. O tym, że jesteśmy po jego stronie, świadczy okazywana mu miłość — nie miłość zaborcza — nie miłość sentymentalna — a po prostu miłość, w wyniku której dziecko czuje się kochane i akceptowane. Właśnie miłość i akceptacja tak często leczy problemy dzieci.  Przyczyną nerwicy jest rodzicielska dyscyplina — dokładne przeciwieństwo rodzicielskiej miłości. Nie można mieć dobrej natury ludzkiej, gdy traktuje się ją nienawiścią, karą i stłumieniem. Jedyną drogą jest droga miłości.

Z kolei nauczanie moralne czyni dziecko złym. Być może jest jakiś sens w nauczaniu moralnym dorosłych, choć Neil osobiście w to wątpi. Nie ma natomiast żadnych argumentów przemawiających za takim pouczaniem dzieci. Jest to psychologicznie błędne. Wymaganie od dziecka, by nie było egoistyczne, jest złe. Każde dziecko jest egoistą i świat należy do niego.Altruizm przychodzi później — w sposób naturalny — jeżeli dziecka nie uczy się, by nie było egoistyczne. A prawdopodobnie nigdy się on nie ujawnia, jeżeli dziecko było zmuszane do nieegoistycznego zachowania. Tłumiąc egoizm dziecka, matka utrwala tenże egoizm na zawsze.

Dzieciom powinno się pozwolić ponosić niemal nieograniczoną odpowiedzialność za samych siebie.

Dziecko nie powinno być nakłaniane do przyjmowania na siebie odpowiedzialności, do której nie jest gotowe i odpowiedzialności za podejmowanie decyzji, do których jest jeszcze za młode. Dewizą musi być zdrowy rozsądek.

Rodzice powinni pozwalać dziecku na jak najwięcej odpowiedzialności, biorąc pod uwagę jego fizyczne bezpieczeństwo. Tylko w ten sposób rozwiną oni w dziecku pewność siebie.

Jeśli chodzi o nagradzanie i karanie, to nagrody są niepotrzebne i negatywne. Proponowanie nagrody za zrobienie czegoś równa się stwierdzeniu, że to coś, samo w sobie, nie jest warte zrobienia. Ponadto nagrody popierają najgorszą cechę systemu rywalizacyjnego. Zdobyć przewagę nad drugim człowiekiem to niegodziwy cel.

Dawanie nagród ma zły psychologiczny wpływ na dzieci, ponieważ wywołuje zazdrość.

Jeśli weźmiemy pod uwagę naturalne zainteresowanie dziecka rzeczami, zaczniemy zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństw zarówno nagród jak i kar. Nagrody i kary przyczyniają się do wywierania presji na dziecko w celu wzbudzenia jego zainteresowania. Ale prawdziwe zainteresowanie jest siłą życiową całej osobowości, a jako takie jest całkowicie spontaniczne. Można wymusić uwagę, ponieważ uwaga jest aktem świadomości.

Nagroda powinna być przede wszystkim subiektywna; dać zadowolenie z siebie i z wykonanej pracy.

Wydaje się, że przystosowujemy nasze szkoły do tej życiowej posępności. Zmuszając uczniów, by skupili uwagę na przedmiotach, które ich nie interesują, w gruncie rzeczy warunkujemy ich do pracy, która nie będzie sprawiać im przyjemności.
To, że ktoś uczy się czytać czy pisać, powinno wynikać z jego zainteresowania tymi zajęciami a nie z tego, że obiecano mu nowy rower za celujące stopnie, ani też z tego, że mama się ucieszy. 
 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin