Opowiadania z dreszczykiem.docx

(1418 KB) Pobierz

...::: Chora Iluzja :::...


Bylo cieplo, lecz deszcz który padal obficie powodowal wrazenie iz dzien ten jest chlodny. Kiedy szla, jej przezroczysta delikatna suknia opiela sie dookola jej bioder. Wlosy, ukladaly sie w delikatne fale pod wplywem zwilzenia. Na bialej skórze lsnily krople wody.
Szla juz dlugo w tym powodujacym delikatna i ulotna rozkosz deszczu cieplych i przyjemnych lez szczescia.
Kroczyla dumnie i pewnie poprzez otaczajaca ja wyimaginowana ponad wszystko slodka rzeczywistosc. Droga po której szla z wolna zmieniala barwe. Od ciemnego, nagrzanego od popoludniowych promieni slonecznych, odcienia asfaltowej jezdni do ludzaco kojacej brunatnej zieleni polnej drogi.
Z absurdalnie nierzeczywistej podswiadomosci do brudzacej jej suknie realnosci skalanej ziemi. Mimo ze na jej stopach i rabkach sukni pojawialy sie plamki brazu, które niektórzy chorzy na umysle ludzie zaczeliby z pelna fascynacja porównywac do grudek zakrzeplej za starosci krwi, nie przejmowala sie tym. Jej iluzja trwala. Wedlug swego mylnego mniemania byla czysta i wolna. Niczym nie ograniczona. Pelna dobroci i wyrozumialosci. Uosobienie marzen.
Jak ironicznosc ponad fantazje Boga Stwórcy który odpowiadal za jej istnienie.
Droga przybierala rózne ksztalty.

Z prostej dotychczas drogi zmieniala sie z wolna w kreta sciezynke prowadzaca, przy akompaniamencie gry polnych swierszczy i ostatniego blasku krwistoczerwonego slonca, rzucajacego na jej chlodne i zastygle oblicze usmiechu, wrót starego cmentarza.

Stara zelazna brama widziala juz wiele postaci. Ta jednak przykula jej uwage tylko na moment. Gdyby mogla sie usmiechnac i powiedziec cos milego, podazajacej i wchodzacej w podboje tego miasta spokoju osobie, powiedzialaby ze jej smierc najprawdopodobniej nie bedzie dluga. Wiatr spokojnym tonem przelecial poprzez otwór zardzewialej od starosci bramy powodujac delikatny acz wibrujacy w jej uszach zgrzyt i pisk. Nieswiadoma niczego wkroczyla na cmentarz. Cmentarz uczuc ludzi dawno temu pochowanych.

Drózka prowadzila az do posagu czarnego aniola. Monumentu wykutego ongi wieki temu z bryly czarnego jadeitu.
Przyklekniety na jedno kolano, ze skrzydlami zwinietymi w pozie poddanczego uklonu. Czekal. Zamkniete oczy. Dlugie wlosy luzno opadajace w pusta przestrzen jaka stanowilo grobowe powietrze. Stanela przed posagiem wpatrujac sie w te ziejace mrokiem powieki.

Kilka chwil pózniej uslyszala dwa glosy. Jeden nalezal do niej samej a drugi do jakiegos mezczyzny. Odwrócila glowe. Siedziala na plycie cmentarnej. Do jej uszu dochodzil jedynie stlumiony szept slodyczy warg nalezacych do niej samej, drugiej jej, oraz gorzko-kwasny charkot mezczyzny.

- " Co tu robisz? Nie ma przecie ciebie?"
- "Przyszlam tu zaraz po moim pogrzebie."
- "Po co przybylas?"
- "Jakze? Po Ciebie."
- "Nie dostaniesz mnie maro, mój czas spedze w niebie!"
- "Ty??? Zartowac raczysz?"
- "Uwazasz, ze mysle, ze mi przebaczysz?"
- "Nie! Przyszlam z pytaniem,
Z jakiego prawa, z tym twoim wahaniem,
Wbiles mi sztylet w serce krwawe,
Traktujac mord mój jak czysta zabawe?!"

Wizja zniknela. Rozplynela sie w cieniach z coraz to wieksza sila zasiedlajacych cmentarzysko. Przed soba wyczula ruch. Aniol otworzyl oczy i spojrzal na nia chlodnym wzrokiem kamiennej bestii. Z jego dloni i czola saczyly sie krwawe strumyczki prawdy.
Bluznierczej rzeczywistosci opietej zwyrodnialymi od lukru pajeczynami klamstwa i zaspokojenia. Dopiero teraz zrozumiala ze naprawde nie zyje. Ze umarla juz wieki temu. Ze nic nie mialo znaczenia. Ze prawda która szukala nigdy nie istniala. W ostatniej chorej próbie chciala rzucic sie w ramiona jadeitowemu posagowi. Chciala azeby ja przytulil. Zeby jego chlód zostal wymazany poprzez jej gorace cialo.

Aniol wyrzucil reke do przodu. Ta, z mlaskiem, weszla w cialo. Dlon z brudnymi od ciekawosci szponami zmiazdzyla zebra w klatce piersiowej oraz mostek. Kurczowo zacisnal ociekajaca lodowatym deszczem dlon. Z opadajacego ciala wyrwal jedynie lkajace cicho serce. Bijace ostatkiem sil. Usmiechnal sie w duchu. Znów mógl zabijac.
Nie obchodzilo go równiez kogo. Ostanie ociekajace szkarlatem ochlapy organu nie majacego wiekszego znaczenia bez ogólnikowej calosci, spadaly na ziemie kiedy kamienne skrzydlate monstrum zakonczylo uczte. Pochylilo sie nad grobem. Delikatnym niczym sukno glosem rzekl cicho do otaczajacej go Ciemnosci.

- "Podobalo ci sie? Szczesliwa?"
Nikt nie uslyszal odpowiedzi ale posag pozostawal usmiechniety az do nastepnego popoludnia. Czekal na nia. By znów wyrwac plugawe i absurdalnie odrealnione poprzez szalenstwo i wtórny obled, uczucia z serca. Czekal na czyste serce.
Ale wiedzial ze takie nie istnieje. I nigdy nie bedzie, poniewaz sam zabil siebie. Nauczyl sie od Ciemnosci juz wiele. Wciaz sie uczyl...
Milosc umarla. Nikt nie dal jej wyboru. Nikt jej nie pomógl kiedy tego potrzebowala. Teraz... Nie... To absurdalne... Nie mozna jej bylo juz wskrzesic... Zmarlym nalezy sie szacunek.

Werter

 

[Obrazek: d41aca01a7423879m.jpg]

 

 

 

 

 

 

Przeczucie....

Darek i Ewelina byli swietna para. Znali sie juz 5 lat, chodzili ze soba od 2 lat. Pewnego dnia Darek musial jechac sluzbowo do innego miasta, lecz nie chcial zostawiac Eweliny samej w domu. Tak wiec któregos majowego dnia okolo poludnia wyruszyli motorem do tego miasteczka. Darek pierwszy, Ewelina siedziala za nim. Nagle dziewczyna ujrzala przez jego ramie, ze jada 200 km/h. Przestraszyla sie, iz sie rozbija.
Zaczela prosic:
- Darek, zwolnij!
- Nie zwolnie, szybciej dojedziemy.
- Prosze! Zrobie dla Ciebie wszystko, tylko zwolnij!
- Dobra. No to tak: zdejmij kask z mojej glowy i zalóz na swoja.
      Dziewczyna poslusznie spelnila rozkaz.
- Teraz pocaluj mnie i powiedz, ze mnie kochasz.
- Kocham Cie. - i pocalowala go.

Nastepnego dnia w dzienniku porannym byla informacja:
Pod miejscowoscia (...) wydarzyl sie dwuosobowy wypadek. Zginal tylko kierowca motoru. Jechal do tego miasta sluzbowo, zabral ze soba swoja dziewczyne. Jechali 200 km/h. Chlopak w polowie drogi zorientowal sie, ze jego hamulce nie dzialaja. Nie powiedzial o tym dziewczynie, nie chcial jej straszyc. Przed smiercia oddal jej swój kask, by przezyla, i poprosil o pocalunek. Chcial przed smiercia jeszcze raz uslyszec, ze ona go kocha i poczuc dotyk jej ust... Mial 24 lata.

[Obrazek: Glitterfghg.jpg]

 

 

 

 

 

 

POMOCNA DŁOŃ

Sierzant Bob Mann z brytyjskie ochotniczej armii rezerwowej bral udzial w wyprawie na szczyt Kinbalu we wschodniej Malezji w 1994 roku. Grupa Manna zgubila sie w dzungli i kiedy juz wydawalo sie, ze odnalezli droge, sierzant Mann poslizgnal sie i upadl na swoja maczete, raniac sie w dlon tak gleboko, ze nieomal odcial sobie dwa palce. Mimo opatrunku, rana wkrótce zostala zainfekowana, pojawila sie gangrena i Mann obawial sie, ze straci reke. Po osmiu dniach udalo im sie dotrzec do malej, zagubionej w górach wioski. Bob stracil przytomnosc. Miejscowa znachorka wlozyla jego gnijaca reke do garnka, do którego wczesniej wrzucila mieso weza, zwierzece kosci i ziola. Po 20 min. Infekcja zniknela, a rana zaczela sie zablizniac.

[Obrazek: b98063da8be6e24f.jpg]

 

 

 

GŁOWA Z WENTYLACJĄ

Nie trzeba byc jasnowidzem, zeby przewidziec, co moze sie zdarzyc, jesli dwóch mężczyzn wypije " na wyscigi " 32 piwa, a nastepnie zacznie sie bawic kusza. Niejaki Anthony Roberts z Oregonu postanowil sprawdzic swoja odwage i postawiwszy sobie na glowie puszke po piwie, wreczyl kusze swemu mocno pijanemu przyjacielowi. Ten ostatni uwierzyl zapewne, ze jest Wilhelmem Tellem i strzelil do puszki. Nie trafil. Strzala przeszyla prawe oko Robertsa, przebila 23 cm mózgu i wyszla z tylu glowy. O dziwo jednak, nie spowodowala trwalych uszkodzen i po dwóch dniach Roberts wyszedl ze szpitala, wprawdzie ze szklanym okiem, ale w pelni wladz umyslowych.

 

NIEŚWIEŻE SKARPETY

Skomplikowana struktura ludzkiego umyslu wciaz dostarcza medycynie nowych problemów. Ledwie uda sie zdiagnozowac jedno schorzenie i opracowac sposoby jego leczenia a juz pojawia sie nowy problem, który wprawia lekarzy w oslupienie. Na taka niewytlumaczalna przypadlosc cierpiala 22-letnia mieszkanka Seattle (USA), która nie potrafila pohamowac niezwykłego apetytu na skarpetki. Sklonnosci ujawnily sie pewnej nocy kiedy miala 20 lat; zjadla wtedy polowe skarpetki. Dreczona nudnosciami zglosila sie do szpitala, gdzie odkryto w jej żołądku wielki bezoar, czyli kule nie strawionego pokarmu i wlókien ze zjedzonej skarpety. Znane sa przypadki ludzi, którzy jedli gline, wlosy, klej, krede, lub smieci, po raz pierwszy jednak ktos rozsmakował sie we wlasnych skarpetkach.

 

AUTOSTRADA DIABŁA

Przez amerykanski stan Utah przebiega autostrada 666. w pazdzierniku 1996 roku mieszkańcy stanu wystosowali do władz petycje, w której domagali sie zmiany numeru drogi. Twierdza oni, ze dotychczasowe trzy szóstki - znak Szatana - powoduja, ze na autostradzie dzieja sie przerazajace rzeczy. Rzeczywiscie, z calego kraju zjezdzaja sie satanisci, aby tu właśnie odprawiac swoje czarne msze. Na drodze tej grasowal tez swego czasy seryjny morderca, znany jako "Szalony Tirowiec", który dla sportu rozjezdzal przechodniów.

 

PODEJRZANY KLIENT

W amerykanskich bankach zapanowala panika, kiedy zaczela wzrastac liczba klientów skarzacych sie, ze nie dzialaja ich karty kredytowe. Dochodzenie wykazalo, ze we wszystkich przypadkach wystepuje wspólny element: kazdy z poszkodowanych mial portfel lub aktówke ze skóry wegorz. Poproszony o pomoc ekspert orzekl, ze przy wyprawianiu skór na portfelach pozostaly okruszki metalu generujace elektrycznosc statyczna, które mogly rozmagnetyzowac karty. Producenci portfeli twierdzili natomiast, ze problem tkwi w paskach namagnetyzowanego metalu umieszczanych w portfelach po to, aby nie mozna bylo wyniesc ich ze sklepu bez placenia.

 

ODPORNY NA ŚMIERĆ

Dick Shields, 76-letni mieszkaniec Pittsburga w USA, moze naprawde cieszyc sie, ze zyje. Jego niezwykla historia, opublikowana przez agencje "Assiociated Press" obfituje w tak ogromna ilosc powaznych wypadków, ze ktokolwiek inny na jego miejscu dawno juz by nie zyl. Shields doznal zlamania kregoslupa, mial zwal serca, grzybice z powiklaniami, ciezkie zapalenie pluc, trzy razy pekniete kregi szyjne, trzykrotnie przeszedl operacje wszczepienia bypassów, cierpi na zawansowana miazdzyce a ostre zapalenie wyrostka robaczkowe zakonczylo sie kiedys tygodniowa spiaczka. W czasie II wojny swiatowej, Shields byl saperem i rozbrajal pola minowe. Rozmyslajac nad tym ile razy uniknal smierci, starszy czlowiek stwierdzil: "- Musze przyznac, ze Bóg czuwal nade mna".

 

 

PODWÓJNA STRATA

61-letni blizniacy z Perth (Australia) zmarli na atak serca w odstepie zaledwie kilku minut. Pierwszy z braci zmarl w lokalnym kasynie podczas zawodów kulturystycznych. Drugi zaslabl i zmarl kilka minut pózniej. Policja nie mogla ujawnic danych braci, zanim na podstawie kart stomatologicznych nie ustalila, który jest który.

 

MĘSKA CIĄŻA

We wrzesniu 1996 roku do lekarza zglosil sie Ganah Yadav, hermafrodyta mieszkajacy w Indiach. Ganash byl wyposazony w atrybuty zarówno meskie, czyli czlonek i jedno jadro, jak i zenskie - szczatkowe piersi oraz pochwe. Lekarzowi poskarzyl sie na ból w ledzwiach i plamienie krwia. podczas operacji macicy pacjenta usunieto...martwe niemowle. Uwazajacy sie za mezczyzne Ganash byl skonfundowany tym odkryciem, tym bardziej ze - jak twierdzil - jeszcze nigdy z nikim nie obcowal seksualnie. Dr Kumudni Jha, ginekolog, twierdzi, ze przypadek zaplodnienia hermafrodyty, chociaz rzadki, jest znany medycynie. Wobec stanowczych zaprzeczen Ganasha lekarz przyznal, ze teoretycznie mozliwe jest takze samozaplodnienie.

 

NIE ZABIJAJCIE BOBRÓW
Populacja bobrów w Polsce powiekszyla sie w ostatnich latach na tyle, ze niektórzy zastanawiaja sie nad ich odstrzalem. Dotychczas Bobry byly pod calkowita ochrona i wydaje sie, ze trzeba przy tym pozostac, a jesli gdzies tych zwierza jest za duzo, to nalezy zastanowic sie nad ich przeprowadzka do innych regionów. Nad Biebrza bobry byly od zawsze, teraz mieszkaja w Biebrzanskim Parku Narodowym, ale nawet gdyby tego parku nie bylo, tez nikt nie odwazylby sie zrobic im krzywdy. Przed kilkunastu laty bowiem, wzdluz linii kolejowej Bialystok - Elk, glosno bylo o zdumiewajacym przypadku. Któregos dnia w Osowcu, gdzie bobry zawsze mialy swoje zeremia duzy samiec opuscil rozlewiska i wyszedl na tory. Na szczescie wypatrzyl go maszynista, który wiedzial, ze zwierzat tych zabijac nie wolno, wiec zatrzymal gwaltownie pociag i bobra przepedzil. Jakis czas potem w tym samym miejscu pociag sie wykoleil, ale nic nikomu sie nie stalo. Wszyscy uznali, ze to zasluga bobra i juz kazdy wie, ze zabijac bobrów nie nalezy.


ZBAWIENNY FOLKLOR
W krajach zachodnich dzialalnosc uzdrowicieli poslugujacych sie medycyna alternatywna jest prawie uregulowana. Coraz czesciej zdarzaja sie przypadki, ze lekarze po zbadaniu pacjenta zalecaja wizyte u bioenergoterapeuty, których ich zdaniem moze uzupelnic i wzbogacic zalecona przez ich metode leczenia. W Polsce jest to jeszcze raczej rzadko spotykane, tym bardziej, ze z prawnego punktu widzenia dzialalnosc uzdrowicieli jest nielegalna. Jednak w zwiazku z zapotrzebowaniem na medycyne niekonwencjonalna stosowane sa przerózne wybiegi, majace na celu obejscie prawa. I tak w jednym z przypadków zabiegi slynnych filipinskich chirurgów transowych operujacych bez uzycia skalpela i jakichkolwiek instrumentów medycznych odbywaly sie pod szyldem wystepów egzotycznej grupy folklorystycznej.

TO WINA HINDENBURGA
Po I Wojnie Swiatowej na Warmii i Mazurach zyla przepowiednia, ze Prusy tak dlugo beda istniec, jak dlugo prochy feldmarszalka Hindenburga spoczywac beda w mauzoleum. Przepowiednia ta powstala jeszcze za zycia tego niemieckiego bohatera narodowego, który w 1914 r. pokonal Rosjan pod Tannenbergiem w Prusach Wschodnich, a w latach 1925-1934 byl prezydentem niemieckiej Republiki Weimarskiej. Po smierci w 1934 roku cialo feldmarszalka pochowano w mauzoleum w Tannenbergu, jednak w czasie II Wojny swiatowej, wojsko zabralo szczatki Hindenburga do Niemiec. W tej sytuacji postanowienie konferencji poczdamskiej i likwidacji Prus Wschodnich bylo juz wlasciwie tylko formalnoscia.

 

 

 

Krzyk duchów.

Czym wytlumaczyc tajemnicze glosy, rejestrowane czasem przez urzadzenia elektroniczne? Niektórzy uwazaja, ze tak próbuja kontaktowac sie z nami zmarli.

Byl rok 1993. Maurice Grosse wyglaszal wlasnie wyklad dla czlonków Mensy na temat slynnego "poltergeista z Enfield", kiedy jego magnetofon, na którym nagrane byly odglosy wydawane przez ducha, niespodziewanie odmówil posluszenstwa. Próby ponownego uruchomienia kaprysnego sprzetu zakonczyly sie fiaskiem, bowiem jak relacjonuje prezes Towarzystwa Badan Parapsychologicznych, David Fontana, "sposób zablokowania sie tasmy przeczyl wszelkim prawom mechaniki". Czy tasme zaplatal zlosliwy duch, który nie zyczyl sobie rozpowszechniania zarejestrowanych odglosów?
 

Krzyk duchów.


Pojawienie sie przenosnych urzadzen do nagrywania dzwieku otworzylo przed badaczami zjawisk paranormalnych olbrzymie mozliwosci. Jednego z ciekawszych "akustycznych" dowodów dostarczyly niedawne wydarzenia w posiadlosci Chingle Hall w hrabstwie Lansashire ( Anglia ). Wlascicieli tej posiadlosci od dawna juz niepokoily dziwne halasy, a w jej poblizu podobno ukazywaly sie tajemnicze sylwetki mnichów. Jednak najdziwniejsze wydarzenia rozegraly sie wczesnym rankiem, 30 marca 1995 roku. Dla Petera Andrewsa byla to trzecia wizyta w Chingle. Juz wczesniej w jednym z pokojów zauwazyl niebieska, swietlista kule. Tym razem noc przebiegala stosunkowo spokojnie, az do godziny 5:30. W ogromnym salonie oswietlonym swiecami przebywalo wtedy szesc osób. Niespodziewanie powietrze rozdarl przerazajacy, mrozacy krew w zylach krzyk. Relacje Andrewsa zanotowal pózniej badacz zjawisk paranormalnych, Peter Hough: "Uslyszelismy nieludzki wrecz, potworny wrzask. Bylismy doslownie sparalizowani strachem". Dwie kobiety z grupy, Lesley i Karen, równiez zaczely krzyczec. "Mialam wrazenie, ze zródlo dzwieku sunie w moja strone - opowiada Lesley. - Krzyk dobiegal jakby od strony sufitu i byl potwornie glosny. Dziwaczny, wrecz upiorny wrzask rzeczywiscie byl potezny. Wraz z glosami przerazonych zdarzeniem osób udalo sie go zarejestrowac na malym magnetofonie, który w pomieszczeniu na drugim koncu budynku pozostawili specjalisci wczesniej juz badajacy nawiedzony dom. Czy tym samym uzyskano dzwiekowy zapis skargi zmarlej osoby, czy moze bylo to tylko kolejne, sprytnie zaaranzowane oszustwo? Mimo wielu prób szczególowej analizy, historia, która zdarzyla sie w posiadlosci Chingle Hall, wciaz pozostaje dla badaczy niewyjasniona zagadka.


Demoniczne glosy.

Niezwykle odglosy "duchów" pojawiaja sie na tasmie magnetofonowej zupelnie niespodziewanie. 9 wrzesnia 1991 roku Bryan Lynn, przedsiebiorca z Manchesteru, przesluchiwal tasme swojej automatycznej sekretarki. Wsród wiadomosci od przyjaciól znalazl sie na niej niejasny komunikat, wypowiedziany obcym "demonicznym" glosem. Nawet po wielokrotnym przesluchaniu nie sposób bylo stwierdzic, jaka dokladnie byla tresc 10 - sekundowego przekazu; odszyfrowano jedynie zwroty "zmuszaj mnie do uzycia" oraz "nienawidze cie". Lynn nie potrafi wskazac osoby zdolnej do tak niewybrednego zarty, a analiza tasmy nie dala do tej pory zadnych rezultatów - byc moze byla to zwyczajna pomylka. Wiele lat wczesniej dziwne rozmowy nagrano przypadkowo na tasmie, na której rejestrowano zwykle glosy ptaków. Zdarzenie to zapoczatkowalo nowy rozdzial w badaniach parapsychologicznych. Nagrania dokonal w 1959 roku szwedzki producent filmowy Friedrich Jurgenson. Rozmowa dotyczyla wlasnie odglosów wydawanych przez ptaki, jednak w poblizu magnetofonu nie bylo wtedy nikogo. Wtedy Jurgenson podejrzewal, ze jego mikrofon przechwycil jakis zablakany sygnal radiowy. Zaintrygowany, przeprowadzil eksperymenty, podczas których udalo mu sie nagrac wiecej podobnych glosów. Tym razem zwracaly sie one do niego bezposrednio, twierdzac, ze sa jego zmarlymi przyjaciólmi i krewnymi. W 1964 roku Jurgenson opublikowal wyniki swej pracy w ksiazce zatytulowanej "Voices from the Uneverse" ( Glosy z wszechswiata ). Podzialala ona niczym katalizator na naukowców, którzy zapragneli zweryfikowac wyniki jego eksperymentu.

Zespól ekspertów.

Czterej naukowcy: psycholog Hans Bender z uniwersyttetu we Freiburgu, doktor Konstantin Raudive - byly profesor psychologii na uniwersytetach w Uppsali i Rydze, fizyk Alex Schneider oraz specjalista od inzynierii elektronicznej Teodor Rudolph - utworzyli zespól badawczy, który mial na celu badanie dzwiekowych zapisów niewytlumaczalnych odglosów. W trakcie doswiadczen czlonkom zespolu udalo sie zarejestrowac na tasmie oszalamiajaca ilosc 100 tysiecy dziwnych przekazów, w wiekszosci jednak trudnych do zrozumienia.
Owocem prac byla publikacja naukowa w której profesor Bender nastepujaco skomentowal wyniki: "Intensywne badania, przeprowadzone przez nas w maju 1970 roku przy uzyciu sprzetu wysokiej klasy, pozwolily poprzec teorie o paranormalnym podlozu niektórych zjawisk dzwiekowych, jako wielce prawdopodobna". Napisana przez Raudive'a ksiazka "Breakthrough" ( Przelom ) przyciagnela uwage brytyjskiego wydawcy Colina Smythe'a, który zainteresowal sie zakupem praw autorskich. Najpierw jednak Smythe chcial uzyskac dowód na to, ze fenomen elektronicznie rejestrowanych glosów ( okreslany w angielskich zródlach skrótem EVP ) nie jest falszerstwem. Przekonal sie o tym, gdy postepujac zgodnie z instrukcjami Raudive'a zdolal samodzielnie nagrac glos, rozpoznany przez jego kolege Petera Bendera jako nalezacy do jego zmarlej matki. Dziennika "Daily Mirror" sfinansowal szereg testów, których rzetelnosc sprawdzili niezalezni naukowcy.
Elektronicy Ray Prickett i Keith Attwood z firmy Pye Limited odfiltrowali wszelkie zewnetrzne sygnaly pochodzenia naturalnego, a mimo to udalo sie nagrac glosy "duchów" przemawiajacych w wielu jezykach. Niektóre przekazy byly slyszalne wyjatkowo wyraznie, a czesc z nich bezposrednio dotyczyla osób, które uczestniczyly w doswiadczeniu. W pazdzierniku 1977 roku pewien zamozny wynalazca amerykanski, George Meek, oglosil próbe przeprowadzenia jeszcze bardziej przelomowego eksperymentu: dwukierunkowej komunikacji ze swiatem zmarlych droga radiowa. Zespól Mekka skonstruowal urzadzenie, którego uklady elektroniczne emitowaly niewielkie wiazki fal radiowych o róznych dlugosciach wokól pojedynczo generowanego tonu. Zgodnie z oczekiwaniami, duch mial modyfikowac jedna lub kilka sposród tych dlugosci i tym sposobem nakladac swój przekaz na szum w tle.
Jednak efektywnosc dzialania urzadzenia najwyrazniej zalezala do pewnego stopnia od zdolnosci medialnych jednego z pomocników Meeka, Billa O'Neila. O'Neill nagral wiele rozmów, z których wiekszosc prowadzona byla z dwoma tylko duchami znanymi jako "Doc Nick" i "Dr Mueller". Niektóre z nagran sa istotnie bardzo czyste, choc "Mueller" wypowiadal sie zbyt elektronicznym, syntetycznie brzmiacym glosem. Krytycy szybko to zauwazyli i oskarzyli O'Neila o oszustwo. Lecz Will Cerney, który pomagal Meekowi w projekcie, na prózno próbowal sztucznie odtworzyc brzmienie glosu, a analiza fonologiczna wykazala, ze glosy istotnie nalezaly do róznych osób. "Dr Mueller" zaproponowal nawet pewne usprawnienia aparatu. Meek nadal urzadzeniu nazwe "Spiricom" i rozdawal kopie projektu "Muellera" kazdemu, kto zechcial powtórzyc eksperyment. Kierowaly nim szlachetne pobudki: spodziewal sie, ze jesli istnienie zycia po zyciu zostanie dowiedzione, ludzie stana sie dla siebie lepsi. Wyniki Meeka potwierdzil niemiecki inzynier elektronik Hans Otto Koenig.
Kiedy demonstrowal dzialanie aparatu na antenie Radia Luxemburg, wszyscy uslyszeli glos, który rzekl: "Otto Koenig rozmawia przez radio z umarlymi". Prezenter Rainer Holbe i obecni w studiu inzynierowie potwierdzili, ze nie byla to zadna sztuczka. "Spiricom" zrobil silne wrazenie na brytyjskich badaczach zjawiska EVP, Reymondzie Cassie i Alexie MacRae'u, zastanawiali sie oni jednak, dlaczego wszystkie duchu ujawniajace sie za posrednictwem aparatu, to zmarli Amerykanie, uzywajacy wspólczesnego jezyka. Niedowierzajace srodowisko naukowe zrobilo wszystko, aby "Spiricom" nie zostal zbadany w sposób obiektywny. Z czasem "Dr Mueller" przeniósl sie na wyzszy poziom duchowy, co pozbawil swiat najbardziej blyskotliwej "gwiazdy Spiricomu", a cala seria wypadków, lacznie z pozarem w labolatorium O'Neila, przyhamowala tempo badan. Jednak "Mueller" przed odejsciem przepowiedzial nastepne etapy komunikacji, tym razem za posrednictwem telewizji.
 

[Obrazek: 5c8e08e0fa87b6d0med.jpg]

 

 

 

Wywolywanie duchów - opowiadanie.


Kate, Marie, Sarah i Clementine byly przyjaciólkami od lat. Wszystko robily razem. Uwielbialy razem robic zakupy, spotykac sie, rozmawiac, szalec. Ich zycie bylo szczesliwe. Jednak glupota, która zrobily zniszczyla im cale dalsze zycie. Marie mieszkala na poboczu miasta w duzym domu ze strychem.
Byl on typowy: zakurzony i zagracony. Rodzice Marie w rocznice swojego slubu postanowili wyjechac na dwa dni nad morze. Marie byla w siódmym niebie. Zaprosila przyjaciólki na cala noc. Dziewczyny bawily sie swietnie.
Ogladal filmy, bily sie poduszkami i zajadaly popcorn az nagle Clementine zaproponowala wywolywanie duchów. Kazda przyjela to z przymruzeniem oka, ale zgodzily sie. Wziely swiece i talerz z literami. Poszly na strych, siadly w kregu i zaczely wywolywac jakiegos ducha. Na poczatku nic sie nie dzialo, wiec dziewczyny mialy z tego niezly ubaw, ale nagle talerzyk zaczal sie poruszac i wyladowal z trzaskiem na brzuchu Clementine.

Dziewczyny byly przerazone, uciekly, a Clementine nie mogla sie ruszyc! Wystraszone kolezanki baly sie o nia, ale baly sie tez wrócic. Zaczely ja wolac, ale dochodzily ich tylko jeki Clem. Marie zadzwonila po pogotowie i policje, a dziewczyny postanowily wejsc na strych. Cokolwiek mialo sie zdarzyc, Clemi byla najwazniejsza. Jednak drzwi od struchu zatrzasnely sie! Przyjaciólki splakane czekaly na pomoc.
Gdy nadjechalo pogotowie wywarzylo drzwi, ale Clementine nigdzie nie bylo. Strych wygladal dokladnie tak jak przed wywolywaniem.

Nie bylo nawet swiec i talerza. Pogotowie wraz z policja z ostra naganna o niepotrzebnym wzywaniu pomocy wyszla. Dziewczeta tej nocy nie przespaly. Szukaly Clemi po calym domu, ale nigdzie jej nie bylo. Po miesiacu o tajemniczym zaginieciu wiedziala juz telewizja. Szukano jej wszedzie. Przyjaciólki staly sie zamkniete w sobie i nerwowe. Wiedzialy, ze to przez nie dziewczynka zniknela.

Pewnie zastanawiacie sie, co sie stalo z Clementine.  Otóz dowiedziala sie o tym Marie. Pamietala jak kiedys Clemi dala jej puzdereczko z lustereczkiem. Marie wyciagnela je i zaczela do niego szeptac, blagac go, zeby Clem wrócila. I wtedy lusterko jakby wybrzuszylo sie, zmienilo ksztalt i w lustrze Marie ujrzala blada twarz Clementine... która oglosila jej, ze niedlugo umrze. Wystraszona Marie pokazala to przyjaciólka i kazdej z kolei mówila to samo. Przepowiednia spelnila sie...
Dlatego pamietajcie, nigdy nie wywolujcie duchów!!!
Zródlo- magia i przepowiednie

[Obrazek: 24044763ii1.jpg]

 

 

 

 

Opowiadania z dreszczykiem

Jenkem


Wśród uczniów szkól w Stanach Zjednoczonych szalona popularnością cieszy sie ostatnio nowy narkotyk o nazwie Jenkem, który jest niczym innym jak gazem wydzielającym sie ze sfermentowanego moczu i kału. Rezultat ponoć przypomina zażycie kokainy plus halucynacje. Juz miałam zamiar wysmiac to jako kolejny po crystal-meth idealny produkt kultury white-trash, ale okazuje się, ze Jenkem to tradycyjny specyfik z Afryki, używany w rytuałach magicznych do rozmawiania ze zmarłymi. Chaos magick rodem z The Invisibles
Aha, smak w ustach utrzymuje sie całymi dniami

http://img510.imageshack.us/img510/2439/62408713sm5.jpg

 

Zmarli na ekranie.


W 1985 roku szwajcarski elektronik - amator Klaus Schreiber zbudował urządzenie o nazwie "Vidicom". Byl to zmodyfikowany telewizor bez anteny, połączony z kamera wideo. "Vidicom" zarejestrował wiele kolejnych postaci zmarłych. Odtąd badacze często starają się kontaktować ze światem zmarłych za pomocą sprzetu wideo, komputerów, a nawet faksów. Powstał termin "transkomunikacja instrumentalna" ( ITC ). Wyniki badan sa równie kontrowersyjne, jak w przypadku "Spiricomu" i zjawisk EVP. Nowoczesna technika sprawia, ze próby kontaktu ze zmarłymi zaczynają podążać zupełnie nowymi ścieżkami.

Za pomocą telewizora wzbogaconego o diodę wzmacniającą i nastawionego na nie urywany kanal, Klaus Schreiber zdołał wykonać zdjęcia swej zmarłej córki Kathrin.

[Obrazek: evilea3.th.jpg]

 

Krzyk w Chingle.


Tasme z Chingle Hall Peter Hough przekazał do analizy Martinowi Barry'emu z uniwersytetu w Manchesterze. Barry uzyskał spektrogram, na którym dźwięki nagrane na taśmie mogły zostać rozdzielone. Wynikiem badan było stwierdzenie, ze "uzyskany obraz nie odpowiada obrazom uzyskiwanym na podstawie pojedynczego głosu. Poziomy energii akustycznej, rozłożone w szerokim zakresie, nasuwają podejrzenie, ze było to wiele głosów krzyczących jednocześnie lub sztuczny generator dźwięku, symulujący taki właśnie dźwięk, który nie przypomina brzmienia pojedynczego głosu". Hough zapewniał, ze grupa, która uczestniczyła w eksperymencie, nie popełniła fałszerstwa. Trzeba jednak pamiętać, ze Chingle Hall to miejsce od popularności której zależy jego sukces finansowy. Jeśli krzyk został sfałszowany, stok zadał sobie wiele trudu; jeśli zaś byl prawdziwy, jego nagranie może okazać się brzemienne w konsekwencje.

 

 

 

Bliźniaczki



Bobbie i Betty wiodły jednakowe życie, ich udziałem była tez jednakowa śmierć. Nastąpiła w tej samej chwili, o północy, a oba świadectwa zgonu stwierdzały w identyczny sposób, ze jej przyczyna nie została ustalona. Bliźniaczek nie zabiła zadna ze znanych dolegliwości fizycznych. Wydawało sie jednak, ze śmierć uderzyła od wewnątrz. Czyzby przywołały ja mocą swej woli? A muzę jedna z sióstr wywołała zgon obydwu?

Juz w chwili przyjścia sióstr na świat padł na nie cień śmierci. Bobbie i Betty urodziły sie 19 sierpnia 1930 roku w Purlear, w Północnej Karolinie. Tego dnia urodziło się również trzecie dziecko, Billie, ale z trojaczków przeżyła jednak tylko dwójka.

Bobbie i Betry chodziły do szkoły w identycznych strojach. W rym samym czasie przechodziły te same choroby wieku dziecięcego. Kupowały taki sam rodzaj cukierków. W rym samym czasie wycięto im migdałki, a gdy któraś z nich bolaly zęby, druga także miała ból zębów. Kiedy ząb jednej z nich zepsul sie, tak ze trzeba było go usunąć, u jej siostry zaczynał się psuć taki sam ząb, który również należało wyrwać.

[Obrazek: 01bo1.jpg]



W piątej klasie, gdy bliźniaczki miały jedenaście lat, przetestowano je. Testy wykazały, ze tożsamość fizyczna sióstr nie kończy sie na zębach i migdałkach, lecz sięga znacznie głębszych sfer. Nierozerwalność ich zycia znalazła odbicie także w jedności intelektualnej. W szkole miały identyczne lub prawie takie same oceny.

Wydaje sie, ze mniej więcej w rym czasie zaczął rozwijać się miedzy nimi nowy rodzaj układu. Choć dla obserwatorów z zewnątrz dziewczynki wciaz wydawały się nie do odróżnienia, ich rodzice i niektórzy nauczyciele zauważyli, ze Bobbie zaczyna nieznacznie wyprzedzać Betry i zdobywać nad nia lekka przewagę, zarówno fizyczna, jak i psychiczna.
Byc może, to właśnie wtedy siostry znalazły się w rozstrzygającym punkcie swego bliźniaczego życia. Innosc Bobbie mogla odsunąć ja od Betry. Kazda z dziewcząt mogla zacząć zyc pełniej na wlany sposób, mogla wykształcić bardziej autentyczna indywidualność. Ale to nie nastąpiło. Przeciwnie, bliźniacze podobieństwo pogłębiało sie coraz bardziej, z rym ze Bobbie zaczęła zyskiwał dominacje.

W szkole średniej wciąż jeszcze były sobie bliskie i trzymali sie razem. Obie należały do kółka chórzystek ze względu na swe nieprzeciętne zdolności muzyczne. Gdy jedna z nich zaczynała nucić jakąś melodie, druga potrafiła podjąć ton, ciągnąć takim samym głosem, nawet jeśli pozornie siostry znajdowały się poza zasięgiem słuchu.

[Obrazek: 02ea6.jpg]




Eksperci śledczy, którzy mieli później przygnębiająca okazje zagłębić się w rycie dziewcząt, wykryli w nim układ wzrastającej dominacji Bobbie. W trzecim roku szkoły średniej bliźniaczki pełniły wyższe funkcje w samorządzie klasowym. Bobbie miała same piątki; Betry uzyskiwala same czwórki.

W tajnej opinii nauczycieli na temat cech charakteru oceniano Bobbie jako bardziej niezawodni i pracowita od Betty, choć większość nauczycieli uważała obydwie za sympatyczne i godne podziwu. Obie chodziły na lekcje gry na pianinie. Bobbie grała lepiej niż Betty. Przewyższała ja wzrostem o dwa i pól centymetra, ważyła tez odrobinę wiecej. W szkole sredniej od czasu do czasu spotykała się z chłopcami. Betty zostawała w domu. Charakter pisma Bobbie wydoroślał w porównaniu z pismem Betty.

Na podstawie kronik szkolnych i rozmów z ludźmi, którzy znali bliźniaczki, rysuje się wizerunek Bobbie coraz bardziej przywódczej i Betty coraz silniej podporządkowanej. Bobbie, na przykład, miała wzrok słabszy od Betty i musiała nosić okulary. Betty również zaczęła nosic okulary, choć ich nie potrzebowała. Kiedy zas Bobbie przestała używać szkieł, Betty tez przestała, równie nagle. Na pewnym etapie Betty pisała nawet swoje imie przez "ie" na końcu, żeby upodobnić je do imienia Bobbie. Chocian nie zauważało sie, aby miedzy Bobbie i Betty istniało jakieś szczególne napiecie, to jednak po ukończeniu szkoły sredniej Bobbie najwidoczniej usiłowała odejść i zyc na własną rękę. Zdobyła prace w sklepie wielobranżowym, odległym o piętnaście kilometrów. Byl to pierwszy jak dotąd przypadek wyjazdu którejs z bliźniaczek z Purlear, a jednocześnie pierwsze w ich życiu rozstanie.

[Obrazek: gif1cm7.gif]



Po upływie mniej więcej roku Bobbie porzuciła prace i siostry znowu staly się nierozłączne. Spotkały sie na krótko w Purlear, a potem wyruszyły do Winston-Salem, gdzie wróciły do swego modelu równoległego zycia. Znalazły prace w tej samej fabryce papie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin