Bajka psychoedukacyjna
LEKCJA DOBRYCH MANIER
W poniedziałek, dwaj koledzy, Łukasz i Jarek, którzy byli uczniami klasy piątej, pisali sprawdzian z matematyki. Dzień wcześniej Jarek nocował u Łukasza i zamiast uczyć się, bawili się klockami lego, grali na komputerze i jeździli na deskorolkach po całym osiedlu.
Kiedy pani zapisywała na tablicy treść zadań, Łukasz szybko zajrzał do zeszytu, ale trwało to krótko, bo nauczycielka skończyła właśnie pisać. Na rozwiązanie testu mieli całą godzinę lekcyjną. Jarek z ośmiu zadań rozwiązał tylko dwa i na dodatek nie wiedział, czy dobrze.
Łukasz zaś pukał się ciągle długopisem po głowie jakby myślał, że to mu pomoże odtworzyć szczątkowe informacje. Wszyscy uczniowie oddali kartki, a koledzy siedzieli bezradnie w ławce.
Gdy z niechęcią podali pani prace, nauczycielka popatrzyła na nich i powiedziała:- Oj, chłopcy, chłopcy... - po czym wzięła klucz i wyszła z sali.
Następnego dnia nauczycielka oddała sprawdziany. Niestety, Łukasz i Jarek po raz kolejny otrzymali jedynkę. Niezadowoleni chłopcy umówili się, że zaraz po lekcjach spotkają się w parku, gdzie dla odreagowania szkolnego niepowodzenia, będą szaleć na deskorolkach.
Park znajdował się w samym środku miasta. Był jego ozdobą i miejscem towarzyskich spotkań.
Rosły na jego terenie piękne, rzadko spotykane gatunki drzew i krzewów, a uwagę wszystkich przyciągał rozłożysty platan.
Chłopcy chcieli pojechać starą trasą, która była zarośnięta przez gałęzie. Wpadali na zarastające drogę konary i pięknie kwitnące krzewy różane, łamali gałęzie dębowe, a dla poprawienia humoru wyrysowali scyzorykiem inicjały swoich imion, kalecząc korę pięknego platanu.
- Masz ty krzaku, to za moją jedynkę! - wrzasnął Łukasz, łamiąc gałąź.
- A to ode mnie! - wołał Jarek i kopał brzozę.
Młodzieńcy dopięli swego - utorowali sobie drogę.
Nagle zza drzewa, ni stąd ni zowąd, wyszła starsza kobieta. Była ubrana w sukienkę malowaną w kolorowe kwiaty, kapelusz, w który wplecione były gałązki wierzbowe, a jej buty ozdobione były zielonym mchem i fiołkami.
Koledzy stali przez chwilę nieruchomo. Postać, którą spostrzegli, wydawała im się dziwaczna, ale zarazem baśniowa.
- Witam was, mam na imię Róża i opiekuję się tym parkiem od kilku wieków. A wy jak macie na imię? - uprzejmie spytała kobiecina.
Chłopcy ze strachu nie potrafili przypomnieć sobie imion.
- Widziałam przed chwilą co zrobiliście - mówiła dalej Róża. Sprawiliście ból moim przyjaciołom: drzewom, krzewom i kwiatom, które rosły tu spokojnie, będąc ozdobą tego pięknego parku i mieszkaniem dla ptaków.
- Czy uważacie, że to, co zrobiliście, było rozsądne? - powiedziała do nich Róża.
Oni spojrzeli na siebie i ze spuszczonymi głowami odpowiedzieli, że to było bardzo niemądre zachowanie.
- Tak myślałam... Skoro tak, to posłuchajcie co mam wam do powiedzenia - z opanowaniem i spokojem powiedziała do nich.
- Chodzicie do szkoły, prawda? - zapytała Róża.
-Tak. - nieśmiało odpowiedzieli chłopcy.
- No jeżeli tak, to z pewnością mieliście lekcję poświęconą drzewom i innym roślinom. Wiecie jak pożyteczne są wszelkie rośliny, więc pod żadnym pozorem nie wolno ich niszczyć! Jestem przekonana, że wiecie o tym doskonale i dlatego mam dla was prezent, który w każdej sytuacji przypomni wam o tym. - skończyła mówić staruszka.
- A co to za prezent? - nieśmiało zapytał Łukasz.
- To czarodziejskie listki dobrych manier. One wskażą wam, jak postępować w swoim życiu. Wykorzystajcie to życie mądrze, bowiem macie je tylko jedno. Bądźcie przykładem dla innych i nie sprawiajcie więcej przykrości ludziom, roślinom i zwierzętom. - uśmiechnęła się Róża i zaraz potem zniknęła.
- Dziękujemy pani za wszystko! Od teraz staniemy się już lepsi ! - krzyczeli chłopcy, ale odpowiadało im tylko echo.
Jarek wziął do ręki pięć czarodziejskich listków i głośno odczytał:
- Będę strażnikiem przyrody!
- Będę opiekował się parkiem i dbał o jego piękno!
- Będę radosny, bo wówczas nie zrobię krzywdy nikomu!
- Będę umiał przepraszać za swoje czyny!
- Będę zdobywał coraz większą wiedzę i pożytecznie stosował ją w życiu codziennym!
A wy, jak myślicie, czy chłopcom uda się dotrzymać obiecanego słowa ?
monisia2003