Pasyjne 3.docx

(18 KB) Pobierz

 

„10 listopada 1939 rok. Po południu miałem wyjechać do Staniątek, by się tam przedstawić Siostrom, jako nowy minister kolegium krakowskiego. Przed południem chciałem pójść do Sióstr Urszulanek (…) ale ponieważ ojciec Rektor wyszedł do miasta musiałem być w domu. Rzecz dziwna, (…) ale miałem jakieś złe przeczucia. O godz. 8-ej był u mnie ks. Swaczyna; powiedziałem mu, że spodziewam się w tych dniach aresztowania. (…) Koło godz. 930 telefon z furty: <Proszę o. Ministra, proszę zaraz przyjść do furty> - <Kto tam jest?> - pytam. Po chwili milczenia słyszę cichą odpowiedź: <Władza niemiecka>. Na furcie zastałem trzech oficerów gestapo. (…) Polecili mi zebrać wszystkich obecnych w domu w jednej większej sali. (…) Sprawdzono obecność (…). Teraz stało się jasne, że będziemy wywiezieni albo aresztowani. (…) Powinniśmy zaprotestować przeciwko naszemu aresztowaniu, nie podano przecież żadnych powodów motywujących ten czyn. (…) Wyprowadzono nas z kolegium ze wszystkimi honorami, fotografami, itd. Ludzie to widzieli, boć było to w biały dzień, zrobiło się nawet małe zbiegowisko”.

              Słowa te, zostały zapisane przez księdza kardynała Adama Kozłowieckiego w jego wspomnieniach obozowych. Przywołujemy je, bo jak już było zapowiedziane w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu, ks. kard. Adam Kozłowiecki towarzyszy nam w czasie tegorocznych rozważań pasyjnych. Staje razem z nami przy umęczonym Chrystusie, by przykładem swojego życia pokazać, że naśladowanie Jezusa jest naszym podstawowym zadaniem.

              Kiedy dokładniej wsłuchamy się w opisy wydarzeń z życia Kardynała, możemy znaleźć w nich odzwierciedlenie nauki Chrystusa, że wystarczy jeśli uczeń jest jak jego Nauczyciel (por. Mt 10,24). Obozowa droga krzyżowa Księdza Kardynała upodobniła go do cierpiącego Chrystusa.

              Przywołane na początku wspomnienia Kardynała, przywodzą nam przed oczy Mateuszowy opis pojmania Jezusa. Ujęty był On jak zbójca, na oczach swych uczniów, przez ludzi,  którzy tak naprawdę nie wiedzieli nawet kogo aresztują. Jezus mógłby bronić się, protestować przeciwko swojemu aresztowaniu, ale nie czyni tego, bo wie, że stało się to wszystko, żeby się wypełniły Pisma proroków (Mt 26, 56). Aresztowanie Jezusa nie miało żadnych prawnych podstaw, opierało się ono, jak i cały Jego proces, na fałszywych oskarżeniach.

              Od początku swojej publicznej działalności Jezus był atakowany przez wrogo nastawionych do Niego Żydów. Dlaczego? Może Wysoka Rada nie widziała, że w słowach i czynach Jezusa z Nazaretu spełniają się zapowiedzi proroków Starego Testamentu i uważała Go jedynie za bluźniercę. A może Jezus, zapowiadany przez Jana Chrzciciela – Baranek Boży, był mało wiarygodny. Był w końcu, jak mniemano, synem jakiegoś cieśli z zapadłej miejscowości, otaczał się grupą jawnogrzesznic, celników, a więc ludzi o niezbyt prostym  kręgosłupie moralnym. Czy tak mógłby się zachowywać Syn Boży? A może Ten, czyniący cuda i niosący ludziom nadzieję Bożego panowania nad światem, Jezus, był po prostu niewygodny? Ośmielał się Boga nazywać swoim Ojcem, wzywał do nawrócenia, występował przeciwko postępowaniu faryzeuszów, ich obłudzie. Może był zagrożeniem dla ówczesnych władz? Wszystkie te przypuszczenia i pytania są jak najbardziej zasadne. Bo Jezus Chrystus, przyszedł, aby odszukać to, co zginęło, uleczyć chorych na duszy i wzywać do radykalnej przemiany życia                            Jezus przyszedł na świat z miłości do każdego człowieka. Głosił On nadchodzące Królestwo Boże, którego podstawą jest pokój i sprawiedliwość

Naród izraelski był w czasach Jezusa okupowany przez Rzymian. Prawo żydowskie nie pozwalało wydawać wyroków śmierci.  Stąd tylko rzymski namiestnik mógł skazać kogoś na śmierć. Szukając mocnych argumentów do oskarżenia Jezusa, Wysoka Rada musiała posłużyć się kłamstwem przemawiającym do rzymskich władz. Aby pozbyć się Jezusa trzeba było użyć fałszywych argumentów. Proces Jezusa od samego początku oparty był na fałszu, ale swój punkt kulminacyjny kłamstwo Żydów osiągnęło w czasie przesłuchania przed Piłatem. Głównym oskarżeniem, jakie padło z ust Izraelitów, było: „On podaje się za Króla żydowskiego”. A to mogłoby być pretekstem do buntu wobec rzymskich władz. Na pytanie Piłata: Czy Ty jesteś Królem żydowskim? (Mt 27, 11) Jezus odpowiada: Tak, Ja nim jestem (Mt 27, 11). Wobec innych oskarżeń Jezus milczy. Milczenie Jezusa budzi zdziwienie u Piłata. Dla nas, ludzi wierzących, jest ono bardzo wymowne. Jezus jest Prawdą, dlatego na wszystkie oskarżenia odpowiada prawdą. Mógłby się bronić i faryzeuszom też postawić wiele oskarżeń, ale tego nie czyni, gdyż nie może zaprzeczyć samemu sobie. On świadczy o prawdzie i tylko w prawdzie szuka obrony. Ponadto Jezus wie, że w misji, jaką zlecił Mu Ojciec, nie jest najważniejsza Jego osoba, ale Bóg i zbawienie ludzi. Dlatego z wielką pokorą, w posłuszeństwie wobec woli Ojca, przyjmuje na siebie wszystkie oskarżenia, aby przez śmierć na krzyżu wyjednać nam niebo. Umiera, wybaczając wszystkim swoim oskarżycielom i prześladowcom.

              Czytając wspomniane już pamiętniki obozowe ks. kard. Adama Kozłowieckiego, znajdujemy w nich wiele opisów sytuacji, w których był on nękany przez Niemców, tylko dlatego, że był księdzem, świadkiem miłości, nadziei i prawdy.

              „W obozie każdy mógł bezkarnie bić i maltretować księdza – pisze ks. Adam - za byle drobiazg lub po prostu bez powodu (…), władze chciały nas doprowadzić do śmierci. Bici, szykanowani, niedożywiani, karani, księża umierali w Dachau jak muchy”.

                            Zmieszany niejednokrotnie z błotem, bity i torturowany ks. Adam, nigdy nie złorzeczył i nie nienawidził. Po wielu latach w przemówieniu wygłoszonym w Dachau, wspominając czas osadzenia w obozie, mówił tak: „Nienawiść jest rzeczą nie tylko zbrodniczą, ale także bezsensowną. Właśnie tutaj, w tych nieludzkich warunkach obozu koncentracyjnego, uświadomiłem sobie tę głęboką prawdę, że każdy człowiek jest moim bratem (…). Tu nauczyłem się mieć w nienawiści nienawiść i samemu bronić się przed nienawiścią do kogokolwiek, nawet do mego brata w mundurze, który mnie nienawidził i męczył”.

              Czyż zatem, siostry i bracia, nie moglibyśmy powiedzieć, że Jezus Chrystus i ks. kard. Adam Kozłowiecki szli w cierpieniu obok siebie, ramię w ramię? Obaj fałszywie oskarżeni nie nienawidzili, ale ponad wszystko kochali….

              A jak jest w naszym życiu? Tyle razy spotykamy się z fałszywymi oskarżeniami, plotkami, obmową wymierzoną przeciwko nam. Wiemy, jak to boli! Ale ile razy my sami stajemy się przyczyną i źródłem takiego zła? Fałszywe oskarżenia mogą stać się ciężarem nie do uniesienia... Często rujnują życie zawodowe, rodzinne. Mogą również doprowadzić do tragedii, gdy człowiek odbiera sobie życie, bo już nie widzi nadziei na rozwiązanie swoich problemów.

              Ważna jest nasza postawa, jaką zajmiemy wobec fałszywych oskarżeń. Możemy obudzić w sobie nienawiść, odwzajemnić się podobnym fałszem wobec tych, którzy takie zło nam wyrządzili. Możemy obmawiać, plotkować, snuć podstępne plany zmierzające do dyskredytacji naszego krzywdziciela w oczach opinii publicznej. Czy jednak jest to słuszna reakcja na zło? Św. Paweł pisał, że wszystko wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Oczywiście nie możemy milczeć i pozwalać na zło; stawać się „kozłami ofiarnymi”, ale najlepszym zwycięstwem nad złem jest dobro. Zło zwycięża się tylko dobrem.

Pamiętajmy, ty i ja Siostro i Bracie, że Bóg kocha każdego z nas, kocha mnie i ciebie, i nie chce, abyśmy czynili zło, ale pragnie, abyśmy kochali i swoje życie przemieniali w Niego-MIŁOŚĆ.

 

 

 

2

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin