Poznawanie i przeżywanie własnych uczuc.doc

(85 KB) Pobierz
ks

ks. Marek Dziewiecki

Poznawanie i przeżywanie własnych uczuć

 

1. Człowiek w obliczu sfery emocjonalnej

Uczucia są głównym elementem ludzkiej sfery emocjonalnej. Sfera ta obejmuje wiele rodzajów przeżyć, które różnią się między sobą źródłem pochodzenia, długością trwania, a także intensywnością odczuwania. Do podstawowych przejawów sfery emocjonalnej należą:

·         przeżycia afektywne w sferze zmysłowej, zwłaszcza poczucie przyjemności lub bólu w obliczu określonego bodźca czy doświadczenia;

·         nastroje, czyli stany związane z dobrym lub niekorzystnym samopoczuciem fizycznym;

·         emocje, czyli intensywne stany afektywne będące reakcją na określone sytuacje życiowe(np. lęk, rozpacz);

·         humory czyli relatywnie stałe, dominujące tendencje afektywne;

·         uczucia (sentymenty), czyli specyficzne dla człowieka stany afektywne o podłożu intelektualnym, moralnym, społecznym czy religijnym;

·         przyciąganie emocjonalne lub awersja w obliczu określonych osób, przedmiotów czy sytuacji.

Całość sfery afektywnej można zdefiniować jako sposoby przeżywania tego wszystkiego, co dzieje się w nas samych oraz w naszych relacjach z otaczającym nas światem, zwłaszcza ze światem osób. Przeżycia afektywne to spontaniczne reakcje człowieka na jego własne zachowania i stany wewnętrzne, na dochodzące z zewnątrz bodźce, a także na wszystko to, co dzieje się w jego życiu oraz w jego kontaktach z innymi osobami: z ludźmi i z Bogiem. W zależności od okoliczności reakcje te wyrażają się poprzez przeżycia radosne lub bolesne. Do tych pierwszych należą: radość, satysfakcja, poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, poczucie pewności siebie. Z kolei przeżycia bolesne to niepokój, wstyd, poczucie winy, depresja, gniew, nienawiść, rozpacz.

Im bardziej dany człowiek jest niedojrzały, tym silniejszą ma skłonność do manipulowania swoim myśleniem. Tym bardziej zawęża i zniekształca swoją świadomość w odniesieniu do tego, co czyni i w jakiej znajduje się sytuacji. Taki człowiek tworzy coś w rodzaju wewnętrznej cenzury, która usiłuje nie dopuścić do jego świadomości bolesnych prawd o nim samym. Emocje spełniają wtedy funkcję drugiego — obok myślenia — obiegu informacji. Jest to możliwe dlatego, że informacje emocjonalne na temat tego, co dzieje się w nas samych i w naszym kontakcie ze światem zewnętrznym, w znacznej mierze pozostają niezależne od naszej woli, od naszych przekonań, oczekiwań czy pragnień. Człowiek nie ma bezpośredniej władzy nad swoimi emocjami. Nie może ich sobie po prostu nakazać czy zakazać siłą swojej woli. Nie może też modyfikować ich mocą intelektualnych analiz czy osobistych przekonań. Emocje można zatem porównać do rozgłośni radiowej, która transmituje informacje na nasz temat, ale jest od nas w znacznym stopniu niezależna. W tej sytuacji mamy tylko dwie możliwości: korzystać z tych informacji, albo wyłączyć radio.

Skoro emocje są ważną informacją o naszej sytuacji życiowej, to nie powinno się ich dzielić na pozytywne i negatywne, lecz właśnie na radosne i bolesne. Wszystkie bowiem są pozytywne jako nośniki informacji o naszym życiu. Co więcej, im bardziej bolesne są przeżywane emocje, tym cenniejszą zawierają one informację. Sygnalizują bowiem jakiś stan egzystencjalny, który koniecznie powinno się zmienić, np. poprzez uwolnienie się z toksycznych więzi czy poprzez modyfikację błędnego postępowania.

Informacje emocjonalne o naszej sytuacji życiowej różnią się od informacji intelektualnych nie tylko naturą przekazu (myśli - przeżycia), ale też stopniem zależności od naszej woli. Otóż nad informacjami intelektualnymi człowiek sprawuje niemal nieograniczoną kontrolę. Może do tego stopnia manipulować tymi informacjami - zwykle nieświadomie - że stają się one źródłem dezinformacji. Oznacza to, że człowiek potrafi wypaczać i zawężać swoją świadomość, czyli manipulować informacjami, które go niepokoją. Taki człowiek używa wtedy zdolności myślenia po to, by uciekać od rzeczywistości, czyli od prawdy o sobie i o własnej sytuacji egzystencjalnej. Tymczasem informacje emocjonalne są o wiele bardziej spontaniczne, a przez to w o wiele większym stopniu pozostają niezależne od naszej woli, od naszych przekonań, oczekiwań czy pragnień. Człowiek nie ma bezpośredniej władzy nad emocjami. Nie może ich sobie mocą świadomości czy siły woli po prostu nakazać czy zakazać. Właśnie dlatego poznawanie i przeżywanie własnych uczuć jest koniecznym warunkiem adekwatnej świadomości samego siebie i własnej sytuacji egzystencjalnej.

Im większy mamy dostęp do informacji o nas samych i o naszym położeniu życiowym, tym większą mamy szansę na dojrzałe postępowanie i na odpowiedzialne kierowanie życiem. Uczucia są darem od Boga. Darem, który umożliwia nam dostęp do prawdy o naszym życiu. Dar ten okazuje się szczególnie potrzebny wtedy, gdy z jakiegoś względu manipulujemy własnym myśleniem w taki sposób, aby nie dostrzegać tych prawd o nas samych i o naszym położeniu, które stawiają nam trudne wymagania i które zobowiązują nas do zmiany życia.

Z drugiej strony uczucia są czymś więcej niż tylko źródłem informacji. Niosą ze sobą także energię i mobilizację do działania w kierunku pozytywnym i do powstrzymywania się od działań szkodliwych. Gdy czynimy coś właściwego, to towarzysząca temu satysfakcja emocjonalna mobilizuje nas, by dalej tak postępować. Z kolei naszym niewłaściwym zachowaniom czy szkodliwym więziom towarzyszy niepokój, ból, gniew, a czasem nawet rozpacz. Takie bolesne przeżycia nie są niepotrzebnym cierpieniem czy nieszczęściem, lecz ważną informacją, która stwarza człowiekowi szansę na przezwyciężenie niekorzystnej sytuacji. Właściwie wykorzystywane uczucia stają się zatem cennym „przyjacielem”, który nas informuje o aktualnej sytuacji życiowej i który jednocześnie mobilizuje nas do wykorzystania tych informacji. Gdy człowiek unika kontaktu z uczuciami, wtedy nie tylko traci szansę na zrozumienie własnej sytuacji życiowej, ale traci kontrolę nad własnym zachowaniem, czyli ryzykuje, że przeżycia, których sobie nie uświadamia, zaczną kierować jego myśleniem i postępowaniem. Dla przykładu, jeśli ktoś przeżywa zazdrość i nie ma odwagi, by sobie to uświadomić, to taka nieuświadomiona zazdrość będzie kierowała jego postępowaniem, a on sam nie będzie mógł tego zmienić. Człowiek nie może przecież zapanować nad czymś, z czego nie zdaje sobie sprawy. Jeśli natomiast sam przed sobą zdemaskuje swoją zazdrość, to ma szansę czuwać, by nie skrzywdzić osoby, wobec której jest zazdrosny, a jednocześnie ma szansę odkryć i wyeliminować źródło zazdrości, np. swoją skłonność do porównywania się z innymi ludźmi, albo swoją nadmierną zależność emocjonalną od danej osoby.

W Katechizmie Kościoła Katolickiego odrębny paragraf został poświęcony ludzkiej emocjonalności (KKK 1762-1775). Fakt ten nie dziwi, gdyż zdajemy sobie sprawę z tego, że uczucia wpływają na nasze sposoby myślenia, wartościowania, podejmowania decyzji. Wywierają też istotny wpływ na nasze sposoby odnoszenia się do samych siebie i do świata zewnętrznego. "Pojęcie 'uczucia' należy do dziedzictwa chrześcijańskiego" (KKK 1763). "Doznania lub uczucia oznaczają emocje lub poruszenia wrażliwości, które skłaniają do działania lub nie działania, zgodnie z tym, co jest odczuwane lub wyobrażane jako dobre lub złe" (KKK 1763).

2. Uczucia a moralność

Jednym z warunków poznawania i świadomego przeżywania uczuć jest rozumienie relacji między uczuciami a moralnością. Jeśli bowiem zakwalifikujemy pewne uczucia jako grzeszne, to w konsekwencji będziemy mieli tendencję, by nie wchodzić w kontakt z takimi przeżyciami lub by w ogóle zanegować ich istnienie.

"Nasz Pan wskazuje na serce człowieka jako na źródło, z którego wypływają uczucia" (KKK 1764). Przeżywanie określonego rodzaju uczuć nie jest zatem sprawą przypadkową. Zależy od serca, od wnętrza danego człowieka. Nie jest czymś przypadkowym, że jedni ludzie przeżywają głównie radość, poczucie bezpieczeństwa i serdeczność, a u innych dominuje gniew, lęk, niepokój czy rozgoryczenie. Istnieje bowiem bezpośredni związek między osobowością danego człowieka, jego sercem i wnętrzem, jego sytuacją życiową i postępowaniem, a przeżywanymi przez niego uczuciami. Nie wynika z tego jednak, że uczucia i przeżycia emocjonalne podlegają ocenie moralnej. "Uczucia same w sobie nie są ani dobre, ani złe. Nabierają one wartości moralnej w takiej mierze, w jakiej faktycznie zależą od rozumu i od woli" (KKK 1767). Ocenie moralnej podlega nasza postawa wobec przeżywanych uczuć i emocji, a nie one same.

Skoro emocje są ważną informacją o naszej sytuacji życiowej, to nie powinno się ich dzielić na pozytywne i negatywne, ani na grzeszne czy cnotliwe, lecz na radosne i bolesne (por. KKK 1772). Wszystkie bowiem są pozytywne jako nośniki informacji o naszej przeszłości oraz o obecnej sytuacji życiowej i naszym postępowaniu. Co więcej, im bardziej bolesne są przeżywane uczucia i emocje, tym stanowią one cenniejszą informację. Sygnalizują bowiem jakiś stan zagrożenia, który koniecznie powinno się zmienić, np. przez nawrócenie, przez zerwanie złych więzi czy przez obronę w obliczu doznawanej krzywdy.

KKK (1770) podkreśla, że "doskonałość moralna polega na tym, aby człowieka kierowała do dobra nie tylko wola, lecz także jego dążenie zmysłowe, zgodnie ze słowami psalmu: 'Moje serce i ciało radośnie wołają do Boga żywego' (Ps 84,3)". Z drugiej strony "bojaźń przed złem wywołuje nienawiść, wstręt i lęk przed złem przyszłym. Bojaźń ta kończy się smutkiem z powodu istniejącego zła lub gniewem, który się mu sprzeciwia" (KKK 1765). Innymi słowy człowiek dojrzały moralnie cieszy się wszelkim dobrem, a cierpi z powodu zła - doświadczanego lub wyrządzanego innym ludziom. Korzysta zatem z przeżywanych uczuć podwójnie: traktuje je jako źródło informacji o jakie sytuacji życiowej oraz jako z motywacji do szlachetnego.

Ocenie moralnej nie podlegają zatem uczucia, ale nasza postawa wobec tego, co dzieje się w naszej sferze emocjonalnej, a także nasze zachowania związane z przeżywanymi emocjami. Oczywiście na tyle, na ile zachowania te są dokonane w sposób świadomy i wolny. Im silniejsze oraz im bardziej bolesne są nasze przeżycia, tym bardziej zawężają one naszą świadomość i wolność. Ocena moralna takiej z kolei sytuacji zależy od tego, na ile my sami doprowadziliśmy się do silnego, bolesnego poruszenia emocjonalnego (np. gniewu, nienawiści czy rozpaczy), a na ile jest to sytuacja spowodowana działaniem innych osób albo niezależnych od nas wydarzeń. Cnotą moralną jest stawanie wobec prawdy o sobie, w tym także wobec prawdy emocjonalnej. Wymaga to pokory (zwłaszcza wobec tych przeżyć, które świadczą o naszej niedojrzałości), a także odwagi i wewnętrznej wolności. Z kolei winą moralną jest nie sam fakt przeżywania określonych stanów emocjonalnych, ale ewentualne oszukiwanie samego siebie w tej sferze lub uciekanie od informacji na nasz temat, zawartej w doświadczanych przez nas uczuciach czy emocjach.

Człowiek dojrzały jest świadomy swojej odpowiedzialności psychicznej za własne stany emocjonalne. Inni ludzie są odpowiedzialni za ich zachowania wobec mnie, ale nie za moje reakcje emocjonalne na ich zachowania. Nie mogę obarczać innych odpowiedzialnością za moje przeżycia. Ma to jednak bardzo pozytywną konsekwencję, gdyż oznacza, że mam władzę modyfikowania moich reakcji emocjonalnych. Jeśli zachowanie innych osób jest niedojrzałe czy przykre dla mnie i nie mogę zmienić tego stanu rzeczy, to mogę przecież modyfikować moje sposoby emocjonalnego reagowania w tym względzie. Mogę stać się kimś bardziej zrównoważonym i emocjonalnie zdystansowanym w obliczu tej sytuacji.

3. Uczucia a miłość

"Człowiek dzięki swoim emocjom przeczuwa dobro i przewiduje zło" (KKK 1171). Z tego powodu istnieje ścisły związek między uczuciami, a miłością. Nie jest sprawą przypadku, że najbardziej intensywne uczucia wiążą się właśnie z miłością, gdyż to miłość stanowi największe pragnienie ludzkiego serca i jest największym dobrem moralnym (por. KKK 1765). Z kolei brak miłości powoduje dotkliwy lęk, cierpienie i rozgoryczenie, rozpacz.

Jednak miłość w swej istocie nie jest uczuciem. Gdyby bowiem miłość była uczuciem, to nie można byłoby jej ślubować. Człowiek nie może przecież ślubować, że w przyszłości będzie przeżywał określone stany afektywne. Ponadto miłość, która byłaby jedynie uczuciem, stałaby się neutralna moralnie, gdyż takie właśnie są uczucia. Jeśli kogoś lubię, to nie jest to cnota, lecz informacja, że dana osoba jest dla mnie życzliwa czy ważna emocjonalnie. Jeśli z kolei czuję do kogoś awersję emocjonalną, to nie jest to grzech, lecz informacja, że np. ta osoba mnie krzywdzi albo że jest zachowanie staje się dla mnie źródłem niepokoju czy poczucia krzywdy. Trzeba też pamiętać, że gdyby istotą miłości były uczucia, to miłość byłaby zmienna tak, jak uczucia. Tymczasem dojrzały człowiek potrafi kochać również tych, których z jakiegoś względu nie lubi, lub których zachowanie powoduje negatywny oddźwięk emocjonalny. Silne stany afektywne zawsze towarzyszą miłości, ale nie stanowią jej istoty, dlatego dojrzała miłość nie kieruje się uczuciami, lecz świadomością i odpowiedzialnością. Z drugiej strony warto zwrócić uwagę na to, że miłości na tej ziemi towarzyszą nie tylko tak zwane „piękne” uczucia, ale również uczucia bardzo bolesne (np. lęku czy rozgoryczenia) w zależności od tego, co w danym momencie dzieje się z osobą, którą kochamy. Wystarczy uświadomić sobie na przykład to, co przeżywają rodzice, którzy odkrywają, że kochany przez nich syn czy córka weszli na drogę narkomanii czy przestępczości. Jednym zatem błędem jest redukowaniem miłości do uczuć, a błędem drugim jest redukowanie bogactwa uczuć towarzyszących miłości do tak zwanych uczuć pięknych.

"Kochać znaczy chcieć dla kogoś dobra" (KKK 1766). Miłość jest zatem decyzją troski o czyjeś dobro. Decyzją wierną i nieodwołalną. "Miłość wywołuje pragnienie nieobecnego dobra i nadzieję na jego uzyskanie. Pragnienie to kończy się przyjemnością i radością z posiadanego dobra" (KKK 1765). Radość emocjonalna jest więc jedną z konsekwencji trwania w dojrzałej miłości. Nie zawsze jednak miłości towarzyszą jedyne piękne i radosne uczucia. Gdy kochamy kogoś, kto krzywdzi siebie i innych lub jest krzywdzony, wtedy miłości towarzyszy lęk, niepokój, rozgoryczenie. Z miłością na tej ziemi są zatem związane bardzo różne uczucia, w zależności od tego, co dzieje się z osobą przez nas kochaną. Najtrudniej jest kochać w sytuacjach kryzysowych, gdyż wtedy miłości towarzyszą bardzo bolesne cierpienia, którym łatwo ulec. Ulegając uczuciom, tracimy zdolność do dojrzałej miłości. Jesteśmy wtedy naiwni lub okrutni wobec osób, które przeżywają kryzys i które trudno jest kochać. Z drugiej strony mamy niepotrzebne wyrzuty sumienia, gdy wobec osób, które kochamy, przeżywamy inne niż radosne uczucia.

Bóg uczy nas miłości, która nie kieruje się uczuciami. Która nie jest ani okrutna ani naiwna. Doskonałą ilustracją tej prawdy jest przypowieść o dojrzale kochającym ojcu i powracającym synu. Gdy syn odchodzi i okazuje się synem marnotrawnym, wtedy ojciec nie cofa miłości (nie jest okrutny), ale też nie udziela synowi pomocy w jego biedzie i głodzie. Nie przeszkadza mu cierpieć na skutek własnych błędów (ojciec nie jest naiwny). Syn wykorzystuje to, że ojciec kieruje się dojrzałą miłością, a nie uczuciami, zastanawia się nad swoim życiem i decyduje się powrócić do domu. Gdyby - kierując się uczuciami - ojciec był naiwny, czyli chronił syna przed naturalnymi konsekwencjami jego błędów, wtedy syn nie cierpiałby, ale też nie miałby powodu, żeby się zastanowić i zmienić. Gdyby natomiast ojciec był okrutny, czyli kierował się rozgoryczeniem i gniewem, a nie miłością, wtedy syn nie miałby do kogo wrócić (por. Łk 15, 11 - 32).

4. Dojrzałość w sferze uczuć

Nie można analizować dojrzałości emocjonalnej w sposób abstrakcyjny, czyli w oderwaniu od kontekstu egzystencjalnego danego człowieka. Ewentualny stan napięcia emocjonalnego nie musi automatycznie wskazywać na zaburzenia w tym aspekcie, lecz może być związany z określonymi trudnościami czy sytuacjami, w których zachowanie spokoju emocjonalnego nie jest ani możliwe, ani naturalne.

Dojrzała postawa wobec emocji nie oznacza też, że przeżywamy jedynie miłe uczucia i że nie doznajemy żadnych bolesnych stanów emocjonalnych. Taka sytuacja byłaby przejawem zaburzenia, gdyż emocje informują nas o naszej sytuacji życiowej, a w życiu każdego człowieka przynajmniej czasami pojawiają się sytuacje bolesne i niepokojące. Z tego względu także Jezus Chrystus przeżywał bardzo różne stany emocjonalne: od radości i wzruszenia do gniewu, niepokoju i dramatycznego cierpienia w Ogrójcu czy na krzyżu. W obliczu śmierci przeżywał wręcz dramatyczne poczucia opuszczenia przez Ojca.

Dojrzała postawa wobec emocji oznacza odkrycie, że uczucia są wewnętrznym „przyjacielem”, który mówi mi prawdę (radosną lub bolesną) o mojej aktualnej sytuacji i który mnie motywuje do pozytywnego działania. Jeśli np. ktoś mnie krzywdzi, to mój gniew jest informacją, iż kontakt z tą osobą jest dla mnie szkodliwy, a jednocześnie jest źródłem energii mobilizującej do zmiany takiej sytuacji. Niestety łatwo o postawy skrajne wobec emocji. Jedną skrajnością jest próba ucieczki od bolesnych uczuć, np. za pomocą substancji psychotropowych, które zniekształcają nasze przeżycia. Drugą skrajnością jest bierne uleganie uczuciom i emocjom. Dojrzałość natomiast to sytuacja, w której uczucia mnie informują o mojej aktualnej sytuacji życiowej, lecz mną nie rządzą. Dojrzały człowiek kieruje się bowiem miłością, prawdą i odpowiedzialnością a nie emocjami. Potrzebna jest zatem mediacja świadomości, woli i wartości w zajęciu dojrzałej postawy wobec przeżywanych uczuć. "Doskonałość dobra moralnego lub ludzkiego wymaga, by rozum kierował uczuciami" (KKK 1767). Zajęcie dojrzałej postawy wobec własnej emocjonalności nie jest czymś spontanicznym, ani łatwym. Wymaga czujności, pokory i wewnętrznej dyscypliny. Właśnie dlatego "emocje i doznania mogą być przekształcone w cnoty lub zniekształcone w wady" (KKK 1774).

Dojrzałość w sferze uczuciowej oznacza ponadto odkrycie, że bolesne emocje nie są nieszczęściem. Są natomiast ważną, chociaż bolesną informacją. Szczęście nie polega na dobrym samopoczuciu emocjonalnym, lecz jest konsekwencją życia w miłości i prawdzie. Powinniśmy zatem czynić nie to, co w danej sytuacji jest emocjonalnie przyjemniejsze lecz to, co jest wartościowsze. Miłość i odpowiedzialność jest zwykle trudniejsza niż wygodnictwo i egoizm. Ale wygodnictwo i egoizm prowadzi do postępowania, którego człowiek zaczyna się z czasem wstydzić i żałować. Natomiast wierność miłości i prawdzie owocuje radością, poczuciem bezpieczeństwa i wewnętrznym pokojem.

Żyjąc na tej ziemi po grzechu pierworodnym, nie mamy alternatywy: żyć w dobrym nastroju albo cierpieć. W każdym ludzkim życiu pojawia się jedno i drugie. Jeśli dla kogoś celem życia jest szukanie dobrego nastroju za wszelką cenę, także kosztem sumienia, miłości i prawdy, to taki człowiek będzie coraz bardziej rozgoryczony i nieszczęśliwy. Jeśli natomiast za cel życia uzna ktoś postępowanie na miarę Bożego powołania, na miarę miłości i odpowiedzialności, to taki człowiek może być szczęśliwy, mimo że także w jego życiu będzie nadal miejsce na emocjonalny ból, cierpienie i niepokój.

Człowiek pozostaje niespokojny...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin